Spoglądnąłem na obecną tu dziewczynę. Byłem wściekły i zarazem szczęśliwy. Nie chciałem, żeby tu była, ale jak ją widziałem, to chciałem ją uściskać. Wyciągnęła w moją stronę katanę.
-Nie będę rozwiązywać za ciebie twoich spraw. Bierz to.
Ledwo wstałem na nogi i podniosłem moją prowizoryczną broń, a nie jej katanę. Rzuciłem się znowu na akume, ale skończyło to się znowu wylądowaniem obok Niyu. Patrzyła na mnie ze wzrokiem, który znaczył tyle, co zwykłe Baka. Ciągle miała wyciągniętą katanę, by mi ją dać. Wiedziałem, że to nie ma sensu. Więc podniosłem się i chwyciłem miecz, a następnie, udałem się znowu w stronę bestii, ale tym razem ciosu nie uniknęła. Dostała w bok swojego ciała. Jej wrzask przypominał zgrzytanie po tablicy nożami. Jednak to mnie nie zniechęciło. Zrobiłem zamach i wykonałem kolejny i, kolejny i kolejny cios. Miałem głęboko gdzieś, że ten stwór broni się i również mnie rani szponami. Byłem jak w transie. Opuściłem miecz. Nie miałem już siły. Ledwo trzymając się na nogach, uniosłem głowę i spojrzałem za siebie. Ona ciągle tam stała i się patrzyła. Nie chciała chyba interweniować i dać mi samemu rozwiązać ten problem. Odwróciłem głowę teraz w stronę, gdzie stał mój cel. Uśmiechało się to do mnie. Jej oczy i jej wygląd. Miałem tego dosyć. Całą swoją siłę przeniosłem do rąk i nóg. Zrobiłem coś, czego nie rozumiałem. Tupnąłem nogą i zamachnąłem się mieczem prosto w głowę bestii. Miecz trafił w szyje, ale dziwniejsze jest to, że spod moich nóg wyleciała fala dźwięków. Akuma zwiła się z bólu. Jej ciało zaczęło się kurczyć a głowa znikać. Nim znikła wbiłem katana prosto w nią. Zniknęło i ciało i głowa i miecz. Upadłem na podłogę. Usłyszałem głos. Nie byle jaki głos. Były to słowa mojej ukochanej.
-Dziękuję Ci i przepraszam.
Następnie była cisza. Siedziałem jeszcze na podłodze przez chwile, a następnie wstałem i odwróciłem się w stronę drzwi gdzie stała widownia w postaci upartej Niyu.
-Brawo dałeś sobie sam rady.
-Nie. To nie tylko moja zasługa.
Stanąłem przednią, a następne co zrobiłem, to samego mnie zadziwiło. Pocałowałem swoje dwa walce i przeniosłem palce na jej usta, odwzorowując pocałunek. Ta rozszerzyła oczy, ale nie zdążyła nic powiedzieć, bo wyszedłem i udałem się w swoją stronę.
~~~~~~
Przez całą drogę miałem gdzieś czy ona mnie śledzi, czy zaraz rzuci we mnie kataną, czy nawet lodówką. Udałem się w stronę miasta, aż znalazłem wysypisko śmieci, na którym leżał jakiś wywalony stary materac i to właśnie na nim poszedłem spać. Leżąc, wpatrywałem się w gwiazdy. Czemu akurat tak się musiało stać ? Czemu to akurat ja ? Co to była za uderzenie fali dźwiękowej ?
Miałem wiele pytań, lecz mało odpowiedzi. Chciałem iść spać, lecz coś przykuło moją uwagę. Pomiędzy śmieciami leżała srebrzysta katana. Jedynie miała uszkodzoną rączkę, lecz wiedziałem, co muszę zrobić.
~~~~~~
Po paru godzinach katana była w miarę użyteczna. Chciałem odwdzięczyć się dziewczynie za tamto, więc udałem się w miejsce położenia świątyni z nadzieją, że ją tam znajdę. Co prawda dalej byłem w ranach po walce i śmierdziałem śmieciami i miałem podarte ubranie, ale ważne było dla mnie to by zrewanżować się kobiecie.
<Niyumi?>
512 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz