- Ojciec czeka na nas w świątyni, porozmawiam z nim a ty w tym czasie poczekaj u siebie albo na tarasie, dobrze..?- złapał mnie za dłonią.
-Um.. czemu nie moge z wami siedzieć? nie będę wam przeszkadzał..
- Po prostu ojciec ma do mnie sprawę- pogłaskał mnie- Szybko to złatwimy i będę całt twój i tylko twój.
- Nie w kręcasz mnie?- spytałem, przechylając głowę w danym kierunku. Poczułem przyjemne ciepło, bijące od jego skóry. W jakiś sposób działało na mnie kojąco.
- Jakże bym śmiał Ash..- zapytał, takim głębokim tonem głosu, aż ciarki przeszły mi po plecach. Zanim zdążyłem powiedzieć coś jeszcze ucałował mnie. Ah ta rozkosz.. Nie chcąc jej tracić odwzajemniłem gest, licząc tym samym na kolejny. Ku mojej uciesze otrzymałem go jaki cichy śmiech ze strony mojego ukochanego..?
- No dobrze Ao, poczekam na Ciebie- pokiwałem głową, ruszając niepewnie przed siebie- Spokojnie, nie martw się o mnie. Trafię do pokoju
- Tylko nie zrób sobie krzywdy- powiedział i oddalił się powoli.
Poczekałem, nasłuchując jego kroków, brzmiały one dosyć donośnym echem po świątyni. Musiałem się upewnić, że już sobie poszedł dopiero wtedy niezdarnym krokiem poszedłem jego śladami. Musiałem być bardzo ostrożny, żeby nie wydawać żadnych dźwięków. Nasłuchiwałem rozmowy pomiędzy Aorine i wszech-ojcem, to ona naprowadzała mnie na odpowiedni tor. Z tego co zrozumiałem, to mój bożek pytał się go czy nie chce czegoś do jedzenia lub picia. Uśmiechnąłem się do siebie, Aorine zawsze był gościnny.. W środku najbardziej. Kucnąłem obok drzwi, nadstawiając ucho.
- A więc Aorine.. dowiedziałem się ostatnio, że z twoim chowańcem jest coś nie tak.
- Asher miewa się dobrze- odparł jak gdyby nigdy nic- Doszliśmy do porozumienia, więc wszystko się uspokoiło.
-Nie o to mi chodzi i ty dobrze o tym wiesz..- mruknął.
- Nie oddam go, nawet jeżeli stracił wzrok z mojej winy nie pozwolę Ci go zabrać- wypalił, a ja wstrzymałem oddech. Mój bóg.. stawiał się stwórcy? To było niedorzeczne, głupie, niemądre.. Jemu chyba serio życie nie było miłe.. Z drugiej strony jednak pozytywnie mnie zaskoczył.. ryzykował dla mnie, dla chowańca który tyle mu już namieszał.. Poczułem jak moje oczy zaczynają piec, tak bardzo nie chciałem umierać po raz drugi. Nie chciałem zostawiać mojego Ao..
- Jest bezużyteczny- stwierdził bez namysłu- nie jest w stanie Cię teraz obronić.
- Jest bronią, a jednocześnie ludzką czującą duszą. Nazywanie go bezużytecznym zdecydowanie by go zraniło. Poza tym jest moją bronią.. Broni mnie dzięki moim dłoniom.
- Jakoś tego nie widać. Znasz zasady Aorine bóstwo ma być bezpieczne. Jedyne co Ci mogę zaproponować to nowego, silniejszego, lepszego chowańca.
-Stanowczo domawiam- syknął niezadowolony- Asher jedyny w swoim rodzaju chowańcem z którym chce żyć.
Słowa boga.. uderzyły we mnie z ogromną siłą, czułem się jak całe moje ciało zalewa gorąc. Miałem wrażenie, że się zaraz popłaczę, on mnie.. bronił. Chciał mnie zatrzymać mimo wszystko..
-Sprzeciwiasz się mi?- spytał- A co w nim jest takiegoniezwykłego, że chcesz z nim żyć?
- Po prostu dostrzegłem w nim to co pozwoliło mu tutaj przybyć. Dlatego wciąż się trzymam nadziei, że on odzyska wzrok.. Czemu ty ojcze nie możesz również mieć takiej nadziei? W ogóle jej nie masz skoro uciekasz się do takich decyzji.
- Bo to jest niemożliwe- odpwoeidział
- Jest możliwe, póki się wierzy. Niby nadzieja matką głupich, lecz czasami opłaca się na niej polegać.
- masz czas do końca tygodnia. Zastanów się dobrze, możesz sobie sam wybrać chowańca. Jak nie to sam Ci go wybiorę.
- Nie poddam się tak łatwo..
- Nie słyszę słowa sprzeciwu- mruknął wyraźnie już zażenowany.
- Odmawiam tak czy siak.... Nie dogadam się z nikim innym ...
-Zobaczymy- usłyszałem skrzypienie paneli.
To był dla mnie znak, że już powoli można wchodzić. Odczekałem dla bezpieczeństwa dwie minuty i rozsunąłem drzwi.
- Em... Coś się stało?- usłyszałem głos Ao, który był dosyć sztuczny. Nie spodziewał się mnie..
- On chce mnie..- zacząłem niepewnie, na co bóg mi nie odpowiedział więc podszedłem do niego uważając na swoje kroki, starałem się kierować jego głosem- Ao..?
- C...chciał jedynie porozmawiać o tobie...to nic
- Ta.. chce Ci dać nowego chowańca
- i tak nie da... - przejechał dłonią po moim ramieniu, kiedy byłem w jego zasięgu.
- Bez oczu mogę pomoc ci tylko w jeden sposób.. ale gdyby ktoś cię napadł.. nie zareagowałbym w porę..
- dlatego ja bede twoimi oczami - przeczesał palcami mój kucyk.
Nie odpowiedziałem od razu, skupiłem się na jego gestach.
-Pewnie się teraz uśmiechasz, prawda? - zapytałem
- tak - zaśmiał się cicho, zaraz poczułem jak nasze czoła się stykają.
- Nawet nie wiesz jak bardzo tęsknie za twoim uśmiechem.. wiele bym dał abym go znowu zobaczyć.. tak samo jak rysy twojej twarzy... w końcu, nadzieja umiera ostatnia prawda?- ucałowałem go ciepło
- pozwol mi spelnic twoje pragnienie - Ujął mnie delikatnie za policzki, i musnął moje usta.
- Nie wiem czy to możliwe.. mój bozku
- uwierz w to... Na pewno się spełni
-Wierze..- odpowiedziałem po chwili- przytulając się do niego.
Własnie wtedy poczułem jak po mojej skórze ściekają łzy.
-Dziękuje Ci Aorine...
- nie masz za co Ash...naprawdę - Objął moją szyje
-Mam.. jesteś mój- wziąłem go na ręce- Oraz mam nadzieje, ze tak będzie si końca naszych dni.
- dopilnuje tego. Będę o ciebie walczyć a w ostateczności....ucieknijmy. Na ziemie.... Tam ojciec nie będzie miał władzy
- Mam żyć razem z moim ukochanym.. poza boską krainą..?- spytałem ruszając ostrożnie przed siebie
- Tak... Tylko miałbym problem z wierzącymi... Zacząłbym ich pewnie tracić
-Dlatego muszę udowodnić ojcu, ze jetem godzien.
916 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz