poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Od Charlotty CD Lavi'ego "War of hearts"


     Fioletowowłosa ćwiczyła w typowym dla siebie miejscu, między sadami oddalonymi od miasta. Rzadko kiedy ktoś tam zaglądał, nie licząc właścicieli tych pól i zbieraczy w czasie, gdy gałęzie drzew uginały się pod ciężarem dojrzałych owoców. Wtedy zwykle po prostu przenosiła się dalej nad jeziora i tam kontynuowała swoje treningi.
     Jednak tego dnia było inaczej. Od samego początku coś jej przeszkadzało, nie pozwalało się skupić nawet, gdy się wyciszała. Nic nie pomagało, a nie potrafiła nawet znaleźć źródła tego, co ją rozpraszało, bo wokół niej były tylko drzewa i niekiedy przelatywały jakieś ptaki. Ale nic poza tym. Zupełnie nic. Przynajmniej do czasu.
     Czerwone tęczówki uważnie śledziły mężczyznę, który biegł prosto na nią. Nie przypominał kogoś, kto chciał zaatakować, dlatego przez dłuższy czas po prostu mu się przyglądała. Wyglądał raczej jakby mocno go coś wystraszyło, a do małych ludzi nie należał, więc tym bardziej zaciekawiło to Lottę. Co mogło aż tak wystraszyć rosłego mężczyznę, że ten jakby w jakimś transie biegł przed siebie? Wydawało się, że w ogóle nie widział co działo się dookoła niego.
     Kiedy obserwowana postać, w końcu wkroczyła na teren, który Charlotta uznawała za swój prywatny, jej broń natychmiast poszybowała w górę i zatrzymała na drodze intruza. Ten w ostatniej chwili spojrzał przed siebie i dostrzegł zagrożenie, zatrzymując się niemal natychmiast. Ręce mężczyzn poszybowały w górę, w geście poddania, a na usta wkradł się niewinny uśmiech. Broń jednak nie dała się zwieść, już za duży razy widziała takie sytuacje, by uwierzyć w tą niewinność.
 - Czego tu szukasz? - Warknęła, mierząc go uważnym spojrzeniem. Wyglądał raczej.... Typowo dla wymiaru Kami. Ani rude włosy, ani tym bardziej zielone tęczówki nie były tu niczym nowym ani nietypowym.
 - Kogoś kto odpowie na moje pytania? - Nieco szerszy niewinny uśmiech. Czerwone tęczówki pociemniały, chowając się częściowo pod powiekami.
 - Najpierw się przedstaw. - Zażądała, nie mając przed tym żadnych skrupułów.
 - Nazywam się Lavi. - Skinął głową, uważając nadal, by nie nadziać się na czerwone ostrze.
 - Bóg czy chowaniec? - Uniosła lekko brew w górę. Wyglądem raczej się niespecjalnie, za to jego głos... Kobieta z pewnością mogła stwierdzić, że był przyjemny dla ucha. Po jego minie zrozumiała, że nawet chyba nie do końca rozumie pytanie, które mu zadała, dlatego tylko wywróciła oczami i zabrała broń sprzed jego nosa, układając ją między swoimi łopatkami. - W takim razie masz naprawdę mnóstwo pytań... - Wywróciła oczami i wskazała palcem pobliskie drzewo, pod którym stała drewniana ławka i stolik, przy którym odpoczywali sadownicy w przerwach między zbiorami. - Siadaj i pytaj, ja w tym czasie dokończę trening. - Przyłożyła dłoń do jego pleców i popchnęła we wcześniej wskazanym kierunku. Nawet jeśli zdecydowała się mu pomóc, niewiadomo z jakiego powodu, to nie odpuści sobie treningu. To byłoby nieodpowiedzialne.

Liczba słów: 453

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz