piątek, 3 sierpnia 2018

Od Victorii cd Toru " Dzieci i Toru głosu nie mają"


Budząc się zauważyłam, że już świta. Było nadal mi zimno, więc bez większego myślenia udałam się lekko obolała do szafy, po bluzę. Kiedy spojrzałam w lustro zauważyłam na sobie koszulkę, która należała do Toru. Pozbyłam się jej jednym ruchem i sięgnęłam po pierwszą lepszą bluzę. Jak na złość była ona kolory białego, więc moje kruczoczarne włosy będą tworzyły z nią mocny kontrast. 
Zaciągnęłam materiał na siebie i wyszukałam krótkie obcisłe spodenki, które uwielbiałam, gdyż wszystkie moje bluzy są trochę dłuższe niż powinny więc w sumie ich nie widać. Gdy ubrałam się w mój dzisiejszy strój i uczesałam włosy w wysoki koński ogon, złożyłam koszulkę mojego towarzysza, który spał na fotelu odkładając ją na stolik.
Wywróciłam tylko oczami na ten widok. 
Zabrałam ciepły koc i go przykryłam, gdyż było po nim widać, że zmarzł. 
Ruszyłam w stronę kominka aby ogrzać trochę ten domek, a następnie poszłam do kuchni aby uszykować coś dobrego do jedzenia. 
Tylko, co on może lubić.. 
Na ten moment nie przychodziło mi nic do głowy więc zabrałam się za robienie jajecznicy. Jak nie będzie mu smakować, to najwyżej nie zje. Cóż to będzie jego strata. 
Gdy już wszystko było gotowe, a zrobiłam jeszcze kakao na rozgrzanie, zaniosłam śniadanie do salonu, gdzie znajdował się ten, który mnie tutaj przytargał.
Ku mojemu zdziwieniu już nie spał. 
- Cześć - powiedziałam cicho i zaczęłam powoli grzebać widelcem w śniadaniu. - smacznego, mam nadzieję, że będzie ci smakować.. - moje słowa były nadal dość ciche, ale Toru pewnie bez problemu je zrozumie. 
Zaczęłam powoli jeść moje danie, ale mój umysł bardziej się skupiał na tym, dlaczego on mnie przyniósł do domu, zamiast mnie tam zostawić.
- Dziękuję - po dłuższym czasie usłyszałam odpowiedz z nad talerza. 
- Poza tym.. przepraszam.. przepraszam za to, że wczoraj wybiegłam i sprawiłam ci kłopot. 
Mężczyzna spojrzał na mnie lekko marszcząc brwi. 
- Nie patrz tak, bo czuje jak byś chciał mniee zgwałcić.. - lekko się uśmiechnęłam, choć to był prawie niewidoczny uśmiech. 
Jego oczy powędrowały w inne miejsce, gdzieś za mną. Resztę czasu przy śniadaniu spędziliśmy w ciszy, on odezwał się dopiero kiedy wzięłam talerze i kołysząc tyłkiem na boki ruszyłam pozmywać. 
- Nie rób tak.. 
- Tak to znaczy jak? - odwróciłam się w jego stronę. 
- Nie kręć tak tyłkiem, proszę.. 
W tej chwili odwróciłam się na pięcie zostawiając naczynia i ruszyłam w stronę mężczyzny. - a ty.. - usiadłam mu na kolanie, przez co nie wiedział co zrobić - nie rozkazuj mi co mam robić, bo będę cię torturować, tak długo, aż nie wytrzymasz - przy tych słowach przejechałam palcem po jego klatce piersiowej.  - a teraz podnieś rączki i nie dyskutuj - zrobił co mu kazałam więc zaciągnęłam na jego tors koszulkę po czym cmoknęłam go w czoło - dobry chłopczyk - uśmiechnęłam się i zeszłam z niego kierując się do kuchni aby dokończyć to co zaczęłam. 
- Nawet się nie waz mówić, że teraz sobie pójdziesz.. 
- Co, dlaczego? - w jego głosie usłyszałam nutkę ciekawości. 
- Ponieważ mi się przydasz i proszę cię weź ten śnieg.. 
- Nie wezmę - powiedział twardo, a ja czułam na sobie jego wzrok choć byłam do niego odwrócona tyłem. 
- No proszę cię.. po co to komu.. 
- A co mi zrobisz, jak tego śniegu nie posprzątam? - jego śmiech obił mi się o uszy. 
- To będzie czekać cię kara.. 
- Jestem zaintrygowany. 
Tak się bawimy panie parasolko? - na mojej twarzy pojawił się triumfalny uśmiech,więc odwieszając ręczniczek ruszyłam w jego stronę, ale ten tym razem siedział już na kanapie więc musiałam wymyślić nową karę. 
Bez namysłu powtórzyłam to co kilka minut temu, po czym zmusiłam go do tego aby się położył, a w tym czasie pojawiły się moje ogony, które bez problemu zaczęły łaskotać mężczyznę.
- P..Przestań - zaśmiał się, z czego ja uczyniłam to samo. Po kilku minutach trzymałam dłonie na jego barkach i patrzyłam mu w oczy przez co odruchowo go pocałowałam a on po kilku sekundach odwzajemnił.
Po dłuższej chwili zorientowałam się co właśnie zrobiłam więc zakryłam usta dłonią i uciekłam do pokoju zamykając przesuwne drzwi. 
- Vici? - słyszałam, że podchodzi. 
- Odejdź! Powiedz, że to nie było żadne zaprzysiężenie więzi! - siedziałam pod drzwiami i zaczęły mi mimowolnie spływać łzy po policzkach.. - proszę powiedz, że tego nie zrobiłam!

712 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz