sobota, 5 stycznia 2019

Od Hibikiego Cd. Asami "Dzienniki życia ziemskiego"


Delikatne, drobne dłonie bogini po raz kolejny przyłożyły zimny kompres do czoła narkomana. Ona…. Jest taka dobra… Taka piękna…
Co ty gadasz Hibiki! Nie wolno tak myśleć o swojej Pani! Zamknij się mózgu!
Potrząsnąłem gwałtownie głową odrzucając niechciane myśli. Co się ze mna działo? Miałem wrażenie, że tracę kompletnie władzę nad ciałem i umysłem. To takie… dezorientujące? Dawno już nie miałem tak, że co chwile musiałem przywołać się do porządku i nie pozwalać myślom na bezwładne unoszenie się po bezmiarze oceanów mojego mózgu. Zdecydowanie działo się coś dziwnego. Coś czego nigdy przedtem nie doświadczyłem.

- Chcesz mi pomóc, Hibiki? - cichy głos bogini wybił mnie z otępienia- Tylko rób wszystko najciszej jak umiesz... Uspokoił się. Jak mu pomożemy, wrócimy do domu... - błękitne jak niezapominajki oczy wbiły się w moje, pomarańczowo złote. Po chwili jej twarz rozjaśnił nieśmiały uśmiech, a policzki pokryły się czerwienią. Prędko też spuściła wzrok ponownie zwracając całą uwagę na narkomana.

Do twarzy w jej rumieńcach.

Zawstydzony własnymi myślami zagryzłem wargę, a następnie bezszelestnie przysunąłem się do Asami by w razie potrzeby służyć jej pomocą.
Wpierw trzeba było z pewnością wykąpać i osuszyć chłopaka. Tu jednak nie mieliśmy odpowiednich warunków. Dlatego też jedną rękę wsunąłem pod plecy, a drugą pod zgięte kolana, nieprzytomnego od wysokiej gorączki narkomana.

- Trzeba go zabrać w czystsze i bezpieczniejsze miejsce, Pani. Tu prędko zginie - oceniłem lustrując wzrokiem sylwetkę trzymanej przeze mnie postaci. Wystające żebra wbijały się w moje ciało. Głębokie cienie pod oczami, chorobliwie sina skóra i wystające kości policzkowe, nadawały mu wygląd trupa. Mógł mieć najwyżej czternaście lat.

W moim sercu coś drgnęło. Poczułem się momentalnie związany z tym chłopcem, który tak wiele przecierpiał przez okrutny świat. Miałem poczucie, że sam kiedyś tego doświadczyłem i czułem, że trzeba pomóc temu chłopcu i to jak najprędzej. Nim będzie zbyt późno. Przycisnąłem delikatnie wątłe ciało do piersi. To jest tak zwany instynkt macierzyński wersja męska? Serce zabiło mi jeszcze mocniej. Tak jakby chciało otrząsnąć się z kurzu. Pod którym ukryło się trwając nieruchomo przez tyle lat.

< Adoptujemy go? *oczy szczeniaka* >

330 słów 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz