Delikatne, drobne dłonie bogini po raz kolejny przyłożyły zimny kompres do czoła narkomana. Ona…. Jest taka dobra… Taka piękna…
Co ty gadasz Hibiki! Nie wolno tak myśleć o swojej Pani! Zamknij się mózgu!
Potrząsnąłem gwałtownie głową odrzucając niechciane myśli. Co się ze mna działo? Miałem wrażenie, że tracę kompletnie władzę nad ciałem i umysłem. To takie… dezorientujące? Dawno już nie miałem tak, że co chwile musiałem przywołać się do porządku i nie pozwalać myślom na bezwładne unoszenie się po bezmiarze oceanów mojego mózgu. Zdecydowanie działo się coś dziwnego. Coś czego nigdy przedtem nie doświadczyłem.
- Chcesz mi pomóc, Hibiki? - cichy głos bogini wybił mnie z otępienia- Tylko rób wszystko najciszej jak umiesz... Uspokoił się. Jak mu pomożemy, wrócimy do domu... - błękitne jak niezapominajki oczy wbiły się w moje, pomarańczowo złote. Po chwili jej twarz rozjaśnił nieśmiały uśmiech, a policzki pokryły się czerwienią. Prędko też spuściła wzrok ponownie zwracając całą uwagę na narkomana.
Do twarzy w jej rumieńcach.
Zawstydzony własnymi myślami zagryzłem wargę, a następnie bezszelestnie przysunąłem się do Asami by w razie potrzeby służyć jej pomocą.
Wpierw trzeba było z pewnością wykąpać i osuszyć chłopaka. Tu jednak nie mieliśmy odpowiednich warunków. Dlatego też jedną rękę wsunąłem pod plecy, a drugą pod zgięte kolana, nieprzytomnego od wysokiej gorączki narkomana.
- Trzeba go zabrać w czystsze i bezpieczniejsze miejsce, Pani. Tu prędko zginie - oceniłem lustrując wzrokiem sylwetkę trzymanej przeze mnie postaci. Wystające żebra wbijały się w moje ciało. Głębokie cienie pod oczami, chorobliwie sina skóra i wystające kości policzkowe, nadawały mu wygląd trupa. Mógł mieć najwyżej czternaście lat.
W moim sercu coś drgnęło. Poczułem się momentalnie związany z tym chłopcem, który tak wiele przecierpiał przez okrutny świat. Miałem poczucie, że sam kiedyś tego doświadczyłem i czułem, że trzeba pomóc temu chłopcu i to jak najprędzej. Nim będzie zbyt późno. Przycisnąłem delikatnie wątłe ciało do piersi. To jest tak zwany instynkt macierzyński wersja męska? Serce zabiło mi jeszcze mocniej. Tak jakby chciało otrząsnąć się z kurzu. Pod którym ukryło się trwając nieruchomo przez tyle lat.
< Adoptujemy go? *oczy szczeniaka* >
330 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz