wtorek, 29 stycznia 2019

Od Fjorgyna CD Kurshimiego "OMNE IGNOTUM PRO MAGNI HORRIBILIS"


Oczy tak ciemne, że dostrzegałem w nich swoje odbicie, tęczówki, przepełnione niewymownym cierpieniem. Mówiły mi swoją ciszą, iż nic już nie mogę uczynić. Uścisk dłoni dodawał otuchy w męczarni, ale nigdy nie łagodził bólu. Puste słowa obiecujące że wszystko będzie dobrze. Wyrachowane kłamstwo. Które znał tu już każdy i nikt nie wierzył, ale każdy powtarzał, to było jak modlitwa. Powinność, nic więcej. Bo przecież nikogo tam nie ma, nikt nie słyszy, nie ma ocalenia. Krzyki, huk, hałas ziemskiego piekła, ten odgłos nie wdzierał się w umysł. On znajdował schronienie na spodzie duszy. By zostać tam na zawsze. I mogłeś stracić pamięć, ale nigdy tego przekleństwa. Przekleństwo. Właśnie. Może to, jak i bycie bronią, to pokuta którą sam powinienem zrozumieć. W umyśle miałem kłębiące się pytania, nie stanowiące niczego innego jak chęć znalezienia ukojenia. Jednakże już za życia nauczyłem się je wyciszać, robić swoje, to do czego zostałem powołany. Bo jeżeli taki był plan pana, znaczy iż się nie mylił.
Słysząc śpiew ptaków zza okna, zmusiłem zmęczony umysł do nieanalizowania snu. Od razu otworzyłem oczy, zdając sobie sprawę z tego, jak kurczowo trzymam się pościeli. Puściłem ją, usiadłem. Ze stolika nocnego sięgnąłem chusteczki, starłem z twarzy łzy i wstałem. W domu panowała absolutna cisza. Jednakże już wiedziałem, że tego poranku nie muszę w nim spędzać. Sprawnie się więc ubrałem i wyszedłem z domu. Jedno spojrzenie na niebo, dopiero świtało, acz pogoda zapowiadała się dziś dobrze. A to zwiastowało, iż za niedługo świat się ożywi, na dwór wybiegną rozkrzyczane dzieciaki. A dorosłe bóstwa i chowańce zaczną spacerować bo uliczkach, gawędząc, śmiejąc się, tak beztrosko. Uniosłem kącik ust przemierzając dróżki, które jeszcze świeciły pustkami. Nie śpieszyłem się, wezwanie nie było pilne. Zapewne i tak wyszedłem odpowiedzieć na nie wcześniej, niżeli się spodziewał. Mogłem się więc napawać widokiem budzącego się do życia miasta, spokojnych dusz. Im bliżej do centrum, tym więcej istot widziałem, ale nikt nie szedł w stronę mostu. Żadna broń, żaden chowaniec. To zaś by oznaczało, że ojciec wezwał tylko mnie. Albo po prostu przyjdą po mnie. Nie rozumiałem, w jakim celu miałby wzywać jedynie moją osobę. Chowaniec bez bóstwa był bezużyteczny w każdym wymagającym zadaniu. Tak jak broń jest bezużyteczna bez strzelca.
Wchodząc na most, musiałem wyglądać jeszcze bardziej ponuro, niżeli zdawało mi się to na co dzień. Wątpliwość nie była czymś, czego doświadczałem często, czułem niesmak do siebie samego, słabość.
-Czym się tak zamartwiasz mój chłopcze? - Zabrzmiał głos którego nie dało się pomylić z nikim innym. Jedyny głos, który brzmiał w mym odczuciu tak ciepło i szczerze.
Uniosłem wzrok, by zobaczyć stwórcę, który wyszedł mi na spotkanie. Nim pozwoliłem sobie na jakiekolwiek słowa, ukłoniłem się nisko.
-Jedyne, czym mogę się zadręczać, to pytanie, czy ci się przydam Ojcze. - Odrzekłem beznamiętnie, z wyuczoną oficjalnością, zarazem prostując ciało.
-Przydasz się, a może nawet znajdziemy ci w końcu bóstwo – Odpowiedział z uśmiechem, ruszając z wolna w głąb terenu swojej świątyni.
Szedłem za nim w ciszy, czekając aż zechce kontynuować, nie zamierzałem ani dopytywać, ani go pośpieszać. Przez chwilę panowała między nami cisza, odezwał się ponownie, dopiero, gdy weszliśmy na łąki. Miałem jednakże nieprzyjemne wrażenie, że czuje się przy mnie niekomfortowo. Każdy zawsze zdawał się tak przy mnie czuć.
-Posłuchaj Fjorgyn, wiem że lubisz gdy mówi się do ciebie otwarcie. Za niedługo przyjdzie tu bóstwo, które tak jak ty, od dawna nie posiada paktu -Odchrząknął. Znów nastała cisza, chyba chciał, bym coś wtrącił, lecz ja jedynie skinąłem głową. - Chciałbym, byście spędzili ze sobą dzień. To żadne zobowiązanie. Acz może się polubicie, wydajecie się podobni.
-Oczywiście, jeżeli tego sobie życzysz panie, zrobię co w mojej mocy, by dzień przebiegł pomyślnie. - Nawet nie śmiałbym mieć mu za złe tej decyzji. Miałem jedynie nadzieję, iż bóstwo nie będzie niczego utrudniać. Acz jeżeli faktycznie łączyło nas jakiekolwiek podobieństwo, nie odmówiłby.
W oczekiwaniu na umówionego, jak się dowiedziałem mężczyznę, imieniem Kurushimi, ojciec próbował mi opisać to czego miałem się po nim spodziewać. Cichy, zamknięty w sobie, stroniący od spoufalania się i dotyku. Straumatyzowany, jak określił go jednym słowem, kończąc swój monolog. Odparłem mu, że rozumiem, nic więcej. Zarazem przysiągwszy sobie, iż postaram się, by nowo poznane bóstwo nie czuło przy mnie dyskomfortu, na tyle, na ile potrafiłem. Planowałem potraktować go z należytą czcią i szacunkiem, pomimo iż dla nas obu, nie była to przyjemna sytuacja.
-Już jest -Oznajmił nagle stwórca, jakby z ulgą, a w oddali ujrzałem sylwetkę. Mężczyzna był niemalże mojego wzrostu, i im bardziej się zbliżał, tym więcej szczegółów dostrzegałem. Był przystojny, pomimo opatrunków na twarzy i szyj. Widząc je przeszło mi jedynie przez myśl, że bóstwo nie powinno znać smaku bólu. Nowo przybyły przywitał się z Panem, zaczęli rozmawiać. Pozwoliłem ojcu i jemu wytłumaczyć powód wezwania, w tym czasie mu się przyglądając nienachalnie, dyskretnie. Wbrew pozorom, nic w nim nie przykuwało uwagi tak, jak oczy. Oczy tak ciemne, że można było dostrzec w nich swoje odbicie, przepełnione… niewymownym cierpieniem.
Zmusiłem się do zachowania neutralnej mimiki, niepokazywania po sobie niczego, ale nie mogłem ukryć przed samym sobą, że w sercu poczułem bolesne nieprzyjemne mrowienie, jakby ktoś godził je lodem. Dopadło mnie poczucie winy. Chciałem go przeprosić za to że nic nie mogę zrobić, jednocześnie kłamiąc, że cokolwiek będzie dobrze. Irracjonalne. Wziąłem głęboki wdech. Ojciec skończył mówić. Teraz ja musiałem się odezwać.
-Przysięgam, iż zrobię co w mej mocy, by ten dzień był dla ciebie jak to tylko możliwe, najmniej zadręczający. -To mówiąc ukłoniłem się przed nim umownie, zachowując należyty dystans. Nie chciałem go speszyć, dotknąć, ani mówić za głośno, miałem wrażenie, że jeden nieodpowiedni ruch, może rozbić go na kawałki.

Ilość słów:917


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz