środa, 2 maja 2018
Od Niyumi CD Kiyuki'ego "Papierowy żuraw"
Cofnęłam się o krok przetwarzając w myślach, to co właśnie usłyszałam. Słowa czarnowłosego odbijały się w mojej głowie jak echo, z tą różnicą, że z każdym kolejnym razem stawały się one coraz głośniejsze. Dudniły mi w uszach zagłuszając wszystkie pozostałe dźwięki, łącznie z biciem mojego serca, którego dudnienie słyszałam wcześniej bardzo wyraźnie.
- Ale... Jak to mnie zwalniasz...? - Powtórzyłam półgłosem, czując jak wszystkie możliwe uczucia w jednej chwili mnie opuszczają. Dosłownie wszystkie. Uszy i ogon opadły bezwładnie, podobnie jak cała moja postura, która w sekundzie zwiotczała, jakby właśnie została pozbawiona życia.
- Głucha jesteś czy nie rozumiesz prostych słów? - Warknął najwyraźniej zirytowany moim... Uporem? Nadzieją? Jakkolwiek by tego nie nazywać, teraz i to uciekło z mojego serca, pogrążającego się w kompletnych ciemnościach pustki.
- N-nie jesteś moim Kiyuki'm... - Szepnęłam, wpatrując się obojętnie w drewnianą poręcz, która odgradzała taras od dalszej części ogrodu. Nawet on tracił już kolory i przygotowywał się na nadejście zimy, która zbliżała się dużymi krokami. Czy tak samo wyglądało to teraz na ziemi?
- Jak sobie życzysz. - Puste słowa wyleciały z moich ust zupełnie poza moją kontrolą. Przecież nie chciałam tego powiedzieć... Ale co innego mogłam zrobić? Patrząc na odwróconą do mnie tyłem ciemną postać, nie miałam już w sobie nawet odrobiny nadziei czy chęci do dalszej walki. Skoro mnie odrzucił, to dlaczego miałam się sprzeciwiać? Szczególnie kiedy nie miałam nawet takiego prawa.
Odwróciłam się na pięcie i bez słowa czy nawet spojrzenia w tył po prostu opuściłam teren świątyni Bóstwa Sprawiedliwości. Po raz ostatni. Zostawiłam tam wszystko na czym jeszcze kilka chwil temu mi zależało. Poczynając od najbardziej materialnych rzeczy jak pokój, stosy jabłek schowanych w jednym z pomieszczeń, kończąc na czymś tak abstrakcyjnym jak poczucie bezpieczeństwa i tego, że byłam w domu. Zostawiłam gdzieś tam mojego Kiyuki'ego...
Na rozwidleniu dróg spojrzałam w kierunku świątyni Nadziei, jednak... Po co niby... Wywróciłam tylko oczami i skierowałam swoje pociągłe kroki w stronę wiszących mostów. Nie było to jakoś szczególnie często odwiedzane przeze mnie miejsce, głównie dlatego, że znajdowało się nieco na uboczu, zwykle chodziłam innymi drogami. Ale dziś postanowiłam tu wrócić. Ostatni raz byłam tam... Po poznaniu Loyda. Jakiś czas po jego śmierci, tak dokładniej.
Stanęłam na jednym z mostów i spojrzałam w przepaść, nad którą wisiały kładki. Było... Pusto. Chociaż może to i lepiej, sądząc po tym jak mieszkańcy Kami zareagowali na mnie ostatnim razem. Zacisnęłam dłonie na metalowej poręczy, nie odrywając spojrzenia od widoku przede mną, ale nawet to nie powstrzymało kilku pojedynczych kropel łez, przed spadnięciem na moją skórę.
Kuroki zerwał pakt. Zostałam bez domu, zupełnie sama. Aorine nie ma zbytniej ochoty ze mną rozmawiać. Nawet Guerra nie chce mnie znać. Nikt w tym wymiarze nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Nawet ja sama... Zostałam bez niczego, straciłam wszystko na czym mi zależało. Straciłam Kiyuki'ego...
W jednej sekundzie po całej najbliższej okolicy rozszedł się rozdzierający uszy krzyk, przepełniony wszystkimi uczuciami, które w jednej chwili mnie uderzyły i zastąpiły całą tą pustkę. Opadłam bezwładnie na kolana, kiedy zabrakło mi tchu i spojrzałam w zachmurzone niebo, z którego padał... Śnieg. Chociaż lepszym określeniem byłyby kryształki lodu uderzające boleśnie w moje policzki. Spuściłam spojrzenie na dłonie, na które niemal ciurkiem skapywały moje łzy. Zaraz po zetknięciu się z powierzchnią rąk, zamarzały i odbijały się, by ostatecznie znaleźć się na twardym moście.
- Kiyuki-sama, przepraszam... - Szepnęłam prawie bezgłośnie, otulając się szczelnie ramionami. Było mi okropnie zimno.
~kilka dni później~
Siedziałam pod mostem, zresztą jak zwykle odkąd Kuroki zerwał pakt. Wychodziłam stamtąd jedynie, by sprawdzić czy wszystko u niego w porządku. Obserwowałam go z daleka, z miejsca, w którym nie mógł mnie dostrzec i upewniałam się, że nic mu nie grozi. Może i nie byłam już związana z nim żadnym świętym słowem, nie miał nade mną władzy, a moim obowiązkiem nie było go chronić, ale... Niestety mimo tego wszystkiego, moje uczucia względem jego osoby pozostały niezmienione. Może tylko bardziej bolało. Może tylko bardziej mnie to łamało. Fakt, że jestem zagrożeniem. Że nie jestem już potrzebna, a nawet zbędna.
Przez cały ten czas zastanawiało mnie, dlaczego Yuki mi o nim nie powiedział? O tej drugiej, ciemnej stronie. Wstydził się tego? Bał? A może odpowiedz była banalna i zwyczajnie bóstwo mi nie ufało, choć sprawiało inne wrażenie? Cokolwiek było tego powodem, sprawiało, że czułam się jeszcze fatalniej. Jeszcze bardziej bezużyteczna, niepotrzebna i po prostu niechciana.
Śnieg, który nawiedził mnie na moście, a który wcale nie był spowodowany pogodą, tylko brakiem pełnej kontroli nad moimi mocami, pojawił się jeszcze kilkukrotnie. Za każdym razem, kiedy odrywałam myśli od tego co akurat robiłam, a przeważnie były to treningi, na których postanowiłam się skupić, z nieba nade mną spadały kryształki lodu, czasem tak ostre, że zostawiły mikro skaleczenia na delikatniejszych częściach mojego ciała.
Pochyliłam się nad strumieniem, który przepływał pod mostkiem i poklepałam się kilkukrotnie zabandażowanymi dłońmi w policzki. Zasyczałam po chwili z bólu, uznając, że powinnam uważać na te zamarzające ręce, bo jednak przysparza mi to sporo bólu fizycznego. Ale zawsze w takich momentach po krótkim zastanowieniu, stwierdzałam, że wolę ból fizyczny od tego psychicznego, który nie odstępował mnie nawet na krok. Cholerne, zamarzające dłonie...
Zerknęłam w stronę swojej katany, która leżała oparta o jakiś większy kamień i połyskiwała metalem w promieniach chłodnego, jesiennego słońca. Ile razy zastanawiałam się już, czy by jej nie użyć na samej sobie...
- Weź się w garść, Niyumi! - Ponownie uderzyłam się w twarz po obu stronach, chcąc się otrząsnąć z negatywnych myśli. Ale jak wziąć się w garść, kiedy straciło sie wszystko na czym ci zależało? Wszystko co trzymało cię w pionie, przy życiu? Podniosłam się powoli i zabierając katanę w zabandażowaną dłoń, ruszyłam, by jak zwykle sprawdzić jak trzyma się świątynia Sprawiedliwości. Ostatnia rzecz, która powstrzymywała mnie przed... Nawet nie przechodziło mi to przez myśl.
<Aluuuuu? ;_; Yukiś ;w; >
Słów 954
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz