Słowa potrafiły mieć wielką moc w rękach tych, którzy potrafili się nimi posługiwać. Shigeru zawsze to wiedział, gdy czytał szkolne lektury bądź książki, które po prostu przykuły jego wzrok w sklepie lub na bibliotecznej półce. Zaczynały oczarowywać człowieka okładką i krótkim opisem. Potem, jak już wpadłeś w ich sidła, nie miałeś wyjścia. Te proste literki znajdujące się na stronach potrafiły przejąć całkowitą kontrolę nad człowiekiem. Mogły wzruszyć, zdenerwować, przestraszyć. Z łatwością wciągały i nie wypuszczały z opowiadanej przez siebie historii dopóki nie zamknąłeś książki, po przeczytaniu ostatniej strony. Jego dar odbierania grawitacji czy umiejętności innych chowańców, takie jak panowanie nad wodą czy ogniem... To wszystko było niczym w porównaniu z magią słów, która dawała oprócz emocji pamięć. Pamięć o tych, którzy składali z liter dzieła, tworzyli światy niczym bogowie. To była prawdziwa potęga.
Jednak im dłużej lis o tym myślał tym bardziej miał wrażenie, że nie trzeba słów zapisać by mogły zaczarować. Fakt, największą moc, jego zdaniem, dawały, gdy znajdowały się na papierze. Wtedy trwały i istniały przez długi czas. Tylko wypowiedziane, po rozmowie zanikały i na jakiś czas pozostawały w głowie tego, który je usłyszał. Potem wyparowywały jakby nigdy nie istniały. Mogły zawładnąć sercem i umysłem, jednak z tego dało się uwolnić, zerwać pęta. Można też było po prostu nie słuchać, nie przywiązywać wagi.
Mężczyzna potrząsnął białą głową wyrywając się z tych niepotrzebnych myśli. Wbił wzrok w stolik przy którym siedział oraz leżącą nań kartkę, stojącą szklankę soku i nadgryziony czekoladowy rogalik. Który to raz próbował zapisać tę historię? Chyba dziesiąty. W głowie brzmiała zdecydowanie lepiej, kiedy tylko przelewał ją na papier postaci stawały się dla niego płaskie, opowieść nudna i przewidywalna. Nie potrafił wyjaśnić dlaczego tak się działo.
Wymyślanie historii zawsze przychodziło do niego z łatwością. Jednak ilekroć próbował to zapisać automatycznie przestawało mu się podobać. Stawało się puste, bezsensowne. Niby zdarzały się wyjątki, tych zawzięcie strzegł i trzymał w specjalnej teczce w swoim mieszkaniu. Mimo to w większości przypadków jego opowieści pozostawały w głowie. Zapisywał je dosłownie tak jak pojawiały się w jego umyśle. Jaka więc była różnica?
- Widocznie nie mam daru do posługiwania się zapisanymi słowami... - mruknął pod nosem i wstał od stołu.
Dopił sok, zostawił napiwek dla kelnera, a kartkę i rogalika złapał w ręce, gdy tylko zarzucił na szyję gruby, wełniany szalik, który częściowo zasłonił również jego twarz i ramiona. Tak wyszykowany wyszedł na zewnątrz. Nie miał na sobie żadnej kurtki. Nie potrafił znaleźć nic, co miałoby odpowiednie rękawy na jego obrośniętą futrem rękę. Na dłuższą metę brak tej części garderoby mu nie wadził. Do chłodu szło się przyzwyczaić, zawsze można było po prostu zostać w ciepłym domku.
Wgryzł się w rogalik i spojrzał na tekst zawarty na kartce.
Czytał go już ósmy raz i dalej nie potrafił go zmodyfikować by wyglądał lepiej. Bohaterowie byli w jego odczuciu płascy, nierealni. Ona, pewna siebie i odważna poszukiwaczka przygód pomagająca swojemu ojcu, archeologowi i on, prosty marynarz, doświadczony realista, nie potrafiący zrozumieć olbrzymich marzeń dziewuchy. Czegoś w nich brakowało, tego płomienia, który wyrwałaby ich z kartki i dał życie. A lis za nic nie potrafił tego ognia w nich tchnąć.
Ciche warknięcie wyrwało się z jego gardła, gdy mocniejszy wiatr oślepił go niesionym na swoim podmuchu śniegiem i odebrał mu bezczelnie kartkę, której nikt, poza piszącym, nie powinien zobaczyć. Shigeru rzucił się za lecącym świstkiem, na jego szczęście tego dnia na ulicy głównej miasta nie kręciło się wielu ludzi. Wymijał ich z łatwością nie odrywając wzrok od swojego celu. Nikt też nie zwracał na niego uwagi. Niektórzy wręcz schodzili mu z drogi, gdy widzieli z jaką prędkością się zbliża.
Gdy inny prąd powietrza przejął kartkę i poniósł ją na prostopadłą alejkę lis nie dał rady wyhamować. Poślizgnął się na oblodzonym chodniku, jęknął przeciągle. Nie upadł jakoś niefortunnie by sobie coś skręcić, jednak ten upadek wystarczył aby zabolał go tyłek oraz plecy. Jego niezadowolenie wzmocnił fakt, że przemoczył też swoje ubrania a chłód zaczął mu mocniej dokuczać. Choć przejął się tym tylko na chwilę, ale to szczegół.
Świadomość, że kartka zaraz zaginie i tyle ją będzie widział oprzytomniła go, wstał z ziemi i otrzepał się z mokrego śniegu. Zapoznał się ze swoją sytuacją by po sekundzie rozpocząć dalszy pościg. Tym razem wspomagał się pazurami, gdy czuł, że traci równowagę, bez wahania wbijał je w lód niczym alpiniści raki przymocowane do ich butów podczas wspinaczki. Po chwili szybkiego przemierzania kolejnej ulicy dostrzegł poszukiwany przedmiot w rękach niskiej dziewczyny, która chłonęła jej zawartość z żywym zainteresowaniem. Warknął po raz kolejny, ludzie nigdy nie umieli zaakceptować cudzej prywatności.
- Oddawaj to - burknął nieuprzejmie do blondynki, nie tracąc czasu na uprzejmości takie jak przywitanie się czy przedstawienie.
Akane? :3
Liczba słów: 770
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz