Wiedziała, że może minąć trochę czasu nim młody inugami się obudzi, jednak mimo to nie potrafiła pozwolić sobie na pójście spać. Co jakiś czas zerkała, czy aby jej gość ma się dobrze, tak poza tym to nie wychylała się z salonu, cały czas dziergała szalik i nieuchronnie zbliżała się do jego zakończenia. Zdążyła go nawet nieco wydłużyć, miał kilkanaście centymetrów więcej niż na początku planowała, nie żeby miało to jakikolwiek wpływ na całość. A kiedy wybiło południe przedmiot był już skończony.
Kobieta przeciągnęła się leniwie i odłożyła druty do koszyka z wełną, a szalik położyła na oparciu kanapy. Co powinna teraz zrobić? Zerknęła na puste talerze stole po jej obiedzie i skrzywiła się. Wiele czasu jej to nie zajmie, niecałe pięć minut i gotowe. Gotować teraz też nie musiała na ten moment. Kuchnia nie oferowała jej więc nic naprawdę zajmującego. Nie chciała też zaczynać kolejnego szalika, nie miała pomysłu na cokolwiek innego. A musiała coś znaleźć. Cokolwiek. Chciała iść spać, koszmarnie tego chciała. Powieki zaczynały jej ciążyć i musiała w jakiś sposób temu zapobiec. Co by było, gdyby coś się stało akurat kiedy ona by spała?
Przewróciła oczami i starając się zahamować rosnącą frustrację chwyciła nieszczęsne naczynia i powędrowała do kuchni. Panowała tam taka sama cisza jak w reszcie domostwa, nie przerywały jej nawet kroki bogini, która z przyzwyczajenia stąpała lekko, jakby w pomieszczeniu ktoś spał i nie chciała go obudzić. Szybko uwinęła się z myciem i oparła dłońmi o jeden z blatów. Powinna znowu sprawdzić, co u dzieciaka? Może jak częściej będzie zaglądać to się szybciej obudzi.
Poprawiła niesforny kosmyk włosów, który uciekł spod opaski i nieustannie wpadał jej do oka. Nie denerwuj się, sama wzięłaś go pod opiekę, zganiła się w myślach, choć wiele jej to nie dało. Po raz... już dawno straciła rachubę, załóżmy, że pięćdziesiąty stanęła przed drzwiami prowadzącymi do pokoju gościnnego i je przesunęła.
Spodziewała się zobaczyć to, co ubiegłym razem. Drobną sylwetkę leżącą pod stertą koców i nic więcej. Musiałaby wówczas tylko podejść, sprawdzić, czy gorączka nie wróciła i wyjść. Jednak tym razem było inaczej. Zaskoczone spojrzenia Natsumi i małego chłopca poprawiającego fundoshi skrzyżowały się na chwilę, by kobieta mogła je przerwać szybkim zatrzaśnięciem fusumy. Westchnęła głośno wbijając wzrok w wzorki zdobiące drzwi, zastanawiając się czy powinna się teraz spokojnie wycofać i udawać, że nic nie wie.
- Można? - zapytała nieco głośniej zanim nogi poniosły ją do jej pokoju. - Czy poczekać jeszcze chwilę?
Kobieta przeciągnęła się leniwie i odłożyła druty do koszyka z wełną, a szalik położyła na oparciu kanapy. Co powinna teraz zrobić? Zerknęła na puste talerze stole po jej obiedzie i skrzywiła się. Wiele czasu jej to nie zajmie, niecałe pięć minut i gotowe. Gotować teraz też nie musiała na ten moment. Kuchnia nie oferowała jej więc nic naprawdę zajmującego. Nie chciała też zaczynać kolejnego szalika, nie miała pomysłu na cokolwiek innego. A musiała coś znaleźć. Cokolwiek. Chciała iść spać, koszmarnie tego chciała. Powieki zaczynały jej ciążyć i musiała w jakiś sposób temu zapobiec. Co by było, gdyby coś się stało akurat kiedy ona by spała?
Przewróciła oczami i starając się zahamować rosnącą frustrację chwyciła nieszczęsne naczynia i powędrowała do kuchni. Panowała tam taka sama cisza jak w reszcie domostwa, nie przerywały jej nawet kroki bogini, która z przyzwyczajenia stąpała lekko, jakby w pomieszczeniu ktoś spał i nie chciała go obudzić. Szybko uwinęła się z myciem i oparła dłońmi o jeden z blatów. Powinna znowu sprawdzić, co u dzieciaka? Może jak częściej będzie zaglądać to się szybciej obudzi.
Poprawiła niesforny kosmyk włosów, który uciekł spod opaski i nieustannie wpadał jej do oka. Nie denerwuj się, sama wzięłaś go pod opiekę, zganiła się w myślach, choć wiele jej to nie dało. Po raz... już dawno straciła rachubę, załóżmy, że pięćdziesiąty stanęła przed drzwiami prowadzącymi do pokoju gościnnego i je przesunęła.
Spodziewała się zobaczyć to, co ubiegłym razem. Drobną sylwetkę leżącą pod stertą koców i nic więcej. Musiałaby wówczas tylko podejść, sprawdzić, czy gorączka nie wróciła i wyjść. Jednak tym razem było inaczej. Zaskoczone spojrzenia Natsumi i małego chłopca poprawiającego fundoshi skrzyżowały się na chwilę, by kobieta mogła je przerwać szybkim zatrzaśnięciem fusumy. Westchnęła głośno wbijając wzrok w wzorki zdobiące drzwi, zastanawiając się czy powinna się teraz spokojnie wycofać i udawać, że nic nie wie.
- Można? - zapytała nieco głośniej zanim nogi poniosły ją do jej pokoju. - Czy poczekać jeszcze chwilę?
Makoto? Przepraszam za tę marność.
Liczba słów: 401