Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej, chowając twarz w szyi bóstwa. Dlaczego on musiał poruszyć taki zawstydzający temat? I to akurat teraz? Choć nie byłam pewna, czy jakakolwiek inna chwila byłaby mniej niezręczna i krępująca. W końcu to temat zbliżeń między ludźmi, więc... Z drugiej strony gdzieś z tyłu głowy miałam tą świadomość, że kiedyś padnie takie pytanie, szczególnie jeśli nasza relacja nadal będzie podążała w tą stronę. I choć bałam się, że nie będę umiała tego poprawnie wytłumaczyć, nie potrafiłam, a nawet nie chciałam w żaden sposób tego zmieniać.
Zażądałam, żeby odstawił mnie na ziemię, bo dobrze wiedziałam, że oboje jesteśmy wyczerpani ostatnimi wydarzeniami, które nas spotkały. Ostatnia potyczka z akumami, rozwiązanie paktu, Kuroki... To wszystko naprawdę nas zmęczyło. Ale nie w sensie fizycznym, choć tak także byliśmy osłabieni. Chodziło o zmęczenie, którego sen nie mógł zniwelować. Zmęczenie, które dotyczyło życia.
Ciepła ręka, która wylądowała na mojej głowie w jednej chwili odgoniła ode mnie wszystkie te myśli, które nie były zbyt przyjemnie. Spojrzałam w górę i uśmiechnęłam się, widząc łagodny wyraz twarzy czarnowłosego. Trochę gryzło się to z czerwonymi tęczówkami, które na mnie spoglądały z góry, jednak świadomość, że za nimi stoi Kiyuki a nie Kuroki, rekompensowała to. Zamachałam lekko ogonem zadowolona i w tym samym momencie w mojej głowie pojawiła się jedno ważne pytanie. Rzecz, od której zaczęło się wszystko sypać; przyczyna całego tego zamieszania, nieporozumienia i ostatecznej katastrofy. Która minęła nas o włos? A może właśnie nie...?
- Kiyuki...? - Zaczęłam, odsuwając się o krok od boga, by widzieć go całego, a nie tylko jego twarz. Przechylił lekko głowę w bok, nie zmieniając mimiki i uważniej mi się przyjrzał. - Nie chcę, żeby to się powtórzyło... To wszystko zaczęło się od tego, że ukryliśmy przed sobą pewne fakty i dlatego... - Owinęłam ogon wokół prawego uda. A co jeśli się nie zgodzi? Jeśli mnie wyśmieje? Wzięłam głębszy wdech - Dlatego chciałabym, żebyśmy sobie obiecali, że od teraz będziemy sobie mówić o wszystkim... O tym co naprawdę ważne i o błahostkach też...
- Byłoby to dobre rozwiązanie. Nie mam nic przeciwko temu - Uśmiechnął się delikatnie patrząc na mnie z wyraźnym uczuciem i zaufaniem. Po chwili jednak wyciągnął dłoń w moją stronę z wyciągniętym małym palcem - Tak się chyba składa obietnice, prawda? - Przechylił głowę zaciekawiony na bok, jakby nie był do końca pewien swoich słów.
- Hai. - Skinęłam głową i również uniosłam dłoń z wyprostowanym małym paluszkiem. Przysunął rękę jeszcze bardziej w moją stronę, tak byśmy mogli uścisnąć się wzajemnie i w ten sposób złożyć obietnicę.
Niby niewinny gest, a jednak dzięki niemu poczułam się odrobinę pewniej, jeśli chodzi o przyszłość. Los mógł nam spłatać różne figle, wrzucić nas na zupełnie odmienne tory, ale skoro obiecaliśmy sobie mówić o wszystkim, to nawet jeśli spotkałoby nas coś złego, będziemy mieli siebie nawzajem. Obok będzie stała osoba, na której możemy bezgranicznie polegać, która zawsze złapie nas nim zupełnie upadniemy.
Uśmiechnęłam się szerzej i skinęłam głową, machając ogonem za plecami. Uszy wróciły do swojego pierwotnego stanu, przynajmniej do momentu, w którym Kiyuki ponownie mnie nie pogłaskał, przygniatając je nieco.
~*~
Światło księżyca wpadało do pomieszczenia przez uchylone okno, rozpraszając ciemność jaka w nim zapanowała po zajściu słońca. Oboje ze Sprawiedliwością leżeliśmy na posłaniu, na wpół przykryci i rozmawialiśmy po cichu, tak jakby każdy głośniejszy dźwięk mógł obudzić jakieś straszne potwory czyhające w ciemnych zakamarkach. Przez większość czasu śmialiśmy się, tak jakby ostatnie wydarzenia w ogóle nie miały miejsca, a z naszą dwójką wszystko było w jak najlepszym porządku, a jednak najlepszym porządku. Ale gdyby się lepiej przysłuchać naszym głosom, to dało się w nich wyczuć tą niepewność, to oczekiwanie na powrót Kuroki'ego, który przecież kiedyś musiał nastąpić i było to bardziej niż pewne.
Leżałam na boku z jedną ręką spoczywającą na otulonej bandażami klatce piersiowej bóstwa. Co chwila zaczepiałam delikatnie o sterczącą krawędź materiału, kiedy gładziłam jego skórę, przysłuchując się zmyślonej historii o żurawiach i małym chłopcu, który chciał latać jak one. Od czego właściwie zaczęła się ta opowieść? Jak temat zszedł na nią, przecież zaczynaliśmy od tematu jabłek, które schowane w skrzynkach nadal stały w jednym z pokoi. Rozmowy to jednak część świata, która nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać.
W momencie kiedy w opowieści Yuki'ego pojawił sie motyw zamarzającej wody, coś sobie uświadomiłam. Jeden mało istotny fakt, który umknął mojej uwadze pośród całej tej radości z odzyskania mojego bóstwa. Uniosłam się nieco na posłaniu i uważnie przyjrzałam własnej dłoni, która jeszcze ułamek sekundy temu pieściła ciało czarnowłosego. Ostrożnie zgięłam wszystkie palce po kolei, sprawdzając czy w ogóle mogę nimi ruszać. Mogłam, a co lepsze - nie bolało mnie to ani trochę. A przecież jeszcze wczoraj były zupełnie zmrożone...
- Niyumi? - Dopiero za trzecim razem mężczyźnie udało się zwrócić na siebie moją uwagę. Przesunęłam zdziwione spojrzenie szeroko otwartych oczu na niego, mrugając kilkukrotnie. Dopiero po chwili zrozumiałam, że zupełnie olałam jego i jego historię, przez co położyłam uszy po sobie.
- Sumimasen... - Mruknęłam, różowiejąc lekko na policzkach.
- Coś się stało? - Przechylił głowę na bok, co sprawiło, że pasmo ciemnych włosów zsunęło mu się na oczy. Zaśmiałam się cicho i sięgnęłam dłonią w górę, by je odgarnąć.
- Moje ciało wraca do normy. - Uśmiechnęłam się łagodnie, co szybko zostało odwzajemnione, po czym Sprawiedliwość przeniosła spojrzenie czerwonych tęczówek na moją dłoń. Złapał ją delikatnie i obniżył na wysokość własnych ust, które po chwili musnęły moją skórę. Przełknęłam ślinę nieco nerwowo, uważnie obserwując poczynania bóstwa, który chyba nie do końca zdawał sobie sprawę ze znaczenia takich gestów. A może jednak...?
- Nie do końca rozumiem to wszystko. - Zaczął, a ja zaciekawiona zastrzygłam uszami. - Moje myśli, to co ludzie robią w takich sytuacjach... Ale cieszę się, że jesteś cała.
Przez chwilę patrzyłam na niego, nie do końca rozumiejąc skąd mu sie wzięły nagle takie przemyślenia, ale ostatecznie odpuściłam. W końcu to był Kiyuki, a to tłumaczyło się samo przez się. Posłałam mu promienny uśmiech, uderzając lekko ogonem w podłogę za sobą i skinęłam głową, dając mu znak, że rozumiem.
~*~
Tuż po przebudzeniu puste miejsce obok mnie powiedziało mi, że coś jest nie tak. Oczywiście, bo gdyby było dobrze dłużej niż kilka godzin, to byłoby święto, co? Potrząsnęłam głową, odpędzając resztki snu i wygrzebałam się z ciepłej pościeli, pozwalając, by poranne powietrze schłodzone dodatkowo całonocnym wietrzeniem otuliło nagie części mojego ciała. Ubrałam pierwszą koszulkę, jaką miałam pod ręką i na palcach opuściłam swój pokój, czujnie rozglądając się po całej świątyni.
Prawdopodobieństwo, że Kiyuki wstał wcześniej było spore, ale w takim wypadku słyszałabym go gdzieś w budynku, a panowała kompletna cisza. I właśnie ta cisza martwiła mnie najbardziej. Dobrze wiedziałam kto lubił ciszę i wcale mi się to nie podobało. Kierowana jakimś dziwnym przeczuciem ruszyłam do kuchni, zaciskając palce na guziczkach od białej koszuli, którą miałam na sobie. Nie chciałam, bardzo nie chciałam, żeby moje obawy się ziściły.
Ale sam widok pozy w jakiej siedział mężczyzna rozwiał niemal całą moją nadzieję. Stałam w przejściu, a ciemna postać siedziała do mnie plecami, choć z pewnością wiedziała o mojej obecności. Mimo to raczej zamierzał obdarzyć mnie jakimkolwiek spojrzeniem, dlatego, by spopielić już absolutnie wszystkie resztki nadziei, zapytałam.
- Kiyuki...? - Oczywiście moje słowa zostały zupełnie olane, a Kuroki jedynie ziewnął, jakby miniona noc wcale nie pozwoliła mu sie wyspać.
Wzięłam głęboki wdech, zaciskając dłonie w pieści. Nie mogłam odpuścić, musiałam coś zrobić. Coś co zwróciłoby uwagę czarnego bóstwa na moją osobę, żebym mogła powiedzieć cokolwiek co do niego naprawdę dotrze i odzyskać Yuki'ego już na stałe. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i zbliżyłam do mężczyzny, przytulając się do jego pleców. Reakcja w postaci warknięcia była natychmiastowa, a mordercze spojrzenie, którym mnie obdarzył, mogłoby ściąć z nóg.
- Kuroki, jesteś częścią Kiyuki'ego. - Powiedziałam, przytulając się do niego jeszcze mocniej. - Żadne z was nie istnieje bez drugiego, jesteście jednością... - Odsunęłam się od niego i stanęłam tuż przed nim, przysłaniając widok na okno, co niezbyt się spodobało mojemu słuchaczowi. Uniosłam głowę wyżej i popatrzyłam wprost na niego z determinacją w oczach. - Więc skoro kocham Kiyuki'ego... To ciebie także, Kuroki. - Nim zdążył w jakikolwiek sposób zareagować lub może raczej właśnie nie zareagować na moje słowa, pochyliłam się w jego stronę i złączyłam nasze usta w pocałunku. Jednocześnie spięłam niektóre z mięśni, gotowa na przyjęcie ciosu ze strony czarnowłosego.
<Yukiś?>
Słów 1368
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz