piątek, 8 czerwca 2018

Od Akane CD Michael'a "Instynkt robi swoje"


   Droga mijała nam właściwie spokojnie, a uprzyjemniała ją moja paplanina o wszystkim i o niczym. Czy ja przy wszystkich zawsze tyle gadałam czy tylko przy tak cichych osobach jak Michael? W zasadzie nie był jedyną tak cichą osobą, a jednak nie potrafiłam sobie przypomnieć, żeby przy innych załączał mi się tryb gaduły. W każdym razie tak mocny tryb gaduły. Tak czy inaczej chłopak nie wyglądał na szczególnie poirytowanego faktem, że to ja cały czas mówię, więc nie kwapiłam się zbytnio by to przerwać.
 - Właściwie dlaczego nie chciałeś iść do centrum? - Zapytałam w pewnym momencie, zeskakując z tematu o starych zwojach, które pałętają się po całej mojej świątyni, lądując czasem w wodzie. Szarowłosy spuścił ukradkiem głowę, którą i tak trzymał już dość nisko. Popatrzyłam na niego, przechylając głowę na prawą stronę, zaciekawiona jego odpowiedzią, której w sumie od początku się domyślałam. Ale w końcu qui rogat, non erat, prawda?
 - N-no bo tam... - Ściszył głos do tego stopnia, że w połączeniu z niewyraźną dykcją, jego słowa stały się zupełnie niezrozumiałe dla mnie. Przystanęłam na moment, zatrzymując ręką także chowańca i pochylając się nieznacznie w jego stronę, poprosiłam cicho.
 - Mógłbyś powtórzyć?
 - Tłumy... - Mruknął, uciekając jasnym spojrzeniem gdzieś w bok. Pokiwałam głową, prostując się i ruszyłam dalej, gestem ręki zachęcając nekomatę do tego samego. Dlaczego Koume musiała mieszkać tak daleko? Rozumiem, że miała swoje przyzwyczajenia i preferencje, ale mieszkanie tak daleko to lekka przesada. Z drugiej strony zawsze mogła mieszkać na końcu wymiaru, gdziekolwiek on jest...
 - Też za nimi nie przepadam. - Wzruszyłam ramionami, wracając częścią uwagi na rozmowy, która mimo wszystko bardziej przypominała przerywany monolog. - Im więcej osób wokół tym bardziej mnie to przytłacza, chociaż... Może tego po mnie nie widać. - Posłałam mu ciepły uśmiech, który ledwo widocznie odwzajemnił. - Zresztą... W tłumie dużo więcej rzeczy uchodzi niezauważonych. Im gęstszy tłum, tym łatwiej być kimś kim nie jesteś. Z drugiej strony łatwiej tam kogoś poznać... - Ponownie wzruszyłam ramionami, uśmiechając się szeroko. Niezbyt długi wywód, jeśli porównać go do poprzednich w odpowiedzi dostał jedynie pokiwanie głową.
   Wtem do głowy wpadła mi jeszcze jedna myśl, jednak nie byłam pewna czy powinnam poruszać ten temat. Dla zdecydowanej większości chowańców był on raczej ciężki, a nieliczni wpadali nawet w złość, kiedy zaczynałam o tym mówić. I choć Michael nie wyglądał na takiego, który miałby się na mnie rzucić za pytanie, które zrodziło się w mojej głowie, mogło go ono zawsze zasmucić. A tego nie chciałam, gdyż nie byłam pewna, czy potrafiłabym to odwrócić.
 - Właściwie... To wybacz, że tak cię ciągle wypytuję, ale z natury jestem ciekawska i tak mi teraz do głowy przyszło, czy może pamiętasz coś ze swojego życia? Jesteś chowańcem, więc kiedyś żyłeś na ziemi, a mnie tamto życie naprawdę ciekawi, pomijając już funkcjonowanie całego tego świata. Ale jeśli ma cię to zasmucić, to proszę nie odpowiadaj. - Wypaliłam wszystko na jednym wdechu, mając cichą nadzieję, że może jednak chłopak nic z tego nie zrozumiał i nie będę musiała powtarzać, bo jednak ryzyko było zbyt duże o czym zdałam sobie sprawę dopiero w trakcie mówienia.

Michael? Miałam wprowadzić trochę akcji, ale... No... ^-^' nie wyszło...
Słów 512

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz