Irytujący, tak z początku podsumowywał chłopaka Shigeru. Za dużo gadał, za bardzo podkreślał swoją elegancję. W mniemaniu mężczyzny zachowywał się jakby szukał atencji. Albo naprawdę nic nie rozumiał w tym pokręconym świecie. Tak też mogło być, wydawało się, że kompletnie nie rozumie, dlaczego spotkał człowieka z uszami i lisim ogonem. Jednak to już nie był interes złotookiego, on chciał tylko, by jego polanka znów należała tylko do niego. Co go mógł obchodzić dzieciak, który dopiero pojawił się w Kami. Sam powinien nauczyć się tu sobie radzić, nie było tu nianiek do pomocy. Bogowie dali ci szansę to ją wykorzystaj, sam, bez czyjejś pomocy.
Jednak z czasem ta szczera opinia zmieniła się. Teraz chłopak zasługiwał na tytuł debila. I lis nie miał, co do tego żadnych wątpliwości. Zwłaszcza, że właśnie w tym momencie zostali skuci razem, choć uszasty nie miał z tym nic wspólnego. A próby oswobodzenia się chłopaka potwierdziły obawy, że pozbycie się żelastwa nie będzie takie łatwe.
A powiedział, że nie opłaca się ruszać akumy jak nie atakuje. Poleciałaby sobie dalej ciesząc się życiem, a oni cieszyliby się wolnością. Ale nie, młodociany poszukiwacz atencji musiał dać się porwać wirowi walki. Lis nie wnikał, co ten sobie wyobrażał. Marzył o chwale i nagrodach za zabicie tego małego stwora? Dobre sobie, nie w tym świecie. Momentami dało się odnieść wrażenie, że ludzi świat powinien być drugą szansą, nie ten. Jak gnojek chciał walczyć, to powinien najpierw poćwiczyć machanie tym marnym ostrzem, a nie od razu rzucać się z motyką na słońce, bo a nuż się uda.
Jak tak teraz o tym myślał, to mógł się zmyć z miejsca wydarzenia, gdy tylko zobaczył, że młody chce bojować. Wtedy nie zostałby w to wmieszany i nie byłby połączony z tym chodzącym nieszczęściem łańcuchem. Albo by skuło zielonookiego z samym sobą, jak więźnia albo z jakimś drzewem. Lisowi by to nie przeszkadzało, sam się prosił o taką niespodziankę, kara powinna być tylko jego. Za jakie grzechy chowańca też w to wmieszano? Co, miał robić wbrew swojej woli za jakiś głos sumienia bądź przedszkolankę, dla nowego, jak mniemał, oręża? A niech se bóstwo znajdzie i się uczy.
Kiedy dzieciak po raz kolejny pociągnął za łańcuch i uderzył go kataną, jakby w nadziei, że ten się przerwie, Shigeru warknął głośno w ramach ostrzeżenia.
- No i co szarpiesz? - parsknął agresywnie i podniósł się z trawy. - Przecież widzisz, że nic to nie daje. A to ostrze schowaj, bo sobie rękę utniesz albo co gorsza mi.
- Przynajmniej próbuję coś zrobić - odpalił dzieciak nie dając się zastraszyć i ponownie spróbował szarpnąć łańcuch. - Nie leżę sobie na trawie jakby gdyby nic, gdy obok mnie znajduje się coś niebezpiecznego.
- Powiedziałem ci, zostaw to dzieciaku - warknął lis i w mgnieniu oka złapał blondyna za nadgarstki, by je unieruchomić. - Narobiłeś bigosu to nie pogarszaj sprawy, bo nie ręczę za siebie. Jakbyś sobie również poleżał, to nie miałbyś tego żelastwa na nadgarstku i wszyscy byliby szczęśliwi.
- To co z tym zrobisz? Nie da się tego przerwać.
- Na pewno nie będę szarpał jak ostatni debil w nadziei, że pęknie jak gałązka. - Lis spojrzał w niebo ściągając rękawiczkę z prawej dłoni. - Jak już jesteś nowym w tym świecie, to powinieneś wiedzieć, że nieznanego się nie rusza. Zwłaszcza jak się nie ma umiejętności, by sobie poradzić.
Chłopak nie odpowiedział, ale odwrócił wzrok. Pięknie, mruknął Shigeru w myślach, chyba się obraził. I bardzo dobrze, nie będzie gadał za dużo. Tylko tego brakowało, by nawijał jak najęty czy coś. Białowłosy sam nie do końca wiedział, jak zaradzić ich problemowi
- Masz nie krzyczeć - rzucił krótko i nim chłopak jakkolwiek zareagował klepnął go w ramię, potem dotknął siebie i łańcuch ich łączący.
Powoli wznieśli się w powietrze, złotooki od razu skierował się w stronę miasta. Na ten moment jego jedynym planem było spytanie kilku bardziej doświadczonych chowańców o akumy i przypadki takie, jak ten, który postanowił połączyć go z nowym mieszkańcem tego świata.
William?
Liczba słów: 656
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz