piątek, 8 czerwca 2018

Od Niyumi CD Yuudai'a "Miejsce spoczynku"


   Ruszyłam biegiem w stronę, którą wskazała mi ta łamaga. Oczywiście egipskie ciemności niczego nie ułatwiały, bo choć posiadałam ten wyostrzony wzrok dzięki lisiej części DNA, to na niewiele się to przydawało pod postacią człowieka. Co chwile strzygłam uszami, starając się ustalić skąd dokładnie pochodzi warczenie akumy, która gdy tylko przekroczyłam próg parku, rozpłynęła się w powietrzu. Cholerne stworzenia... Cały problem polegał na tym, że dźwięk dochodził do moich uszu z każdej możliwej strony, tak jakby ta akuma była jednocześnie w każdym miejscu, nawet pod moimi stopami. A może to ja byłam w niej? Potrząsnęłam głową, odpychając tą niedorzeczną myśl. Takie myślenie nie przystawało chowańcowi Sprawiedliwości. Zresztą żadnemu chowańcowi.
   Zacisnęłam mocniej palce na rękojeści swojej katany, mrużąc oczy. W pewnym momencie poczułam ukłucie w karku, tak jakby ktoś wbił mi w skórę trzy szpileczki. Natychmiast się odwróciłam, przecinając powietrze ostrzem, jednak niczego za mną nie było. Nawet drzewa. Jedynie prosta ścieżka, prowadząca do głównej drogi, na której rozstałam się z Yuudai'em.
   Ściągnęłam brwi, unosząc nieco głowę do góry. Miałam niemiłe przeczucia co do tego chłopaka od samego początku, a im dalej w las, tym więcej problemów przysparzał. Jakbym po prostu nie mogła wyrzucić go ze świątyni... Kolejna myśl, która nie powinna pojawić się w moim umyśle. Warknęłam pod nosem, rozmasowując sobie kark, który nadal szczypał. Co to było i dlaczego mnie ugryzło?
   Moje uszy uniosły się odruchowo, kiedy od strony ulicy rozniósł się głośny krzyk i trąbienie bez opamiętania. Mój organizm zareagował odruchowo i zaczął biec, chowając uprzednio broń, nim zdążyłam chociażby pomyśleć, żeby sprawdzić co się tam dzieje. Co się działo? Myślenie przychodziło mi dość opornie, ale na szczęście ciało wyrobiło już odruchy automatyczne na pewne bodźce.
   Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym wybiegając z parku, nie potknęła się o niewielki stopień i nie obtarła dłoni o chodnik. Od razu przeniosłam spojrzenie w lewą stronę na sam koniec ulicy, gdzie stał dom jednorodzinny. Nieszczególnie urodziwy, bo zniszczony już nieco przez czas, ale zapewne po odnowieniu byłby całkiem całkiem. Co bardziej mnie zastanowiło to twarz tej czerwonowłosej ofiary losu w jednym z okien. Czy on sobie ze mnie do cholery żartuje? To ja tu szukam jakiegoś czarnego obleśnego stworzenia, a on tam sobie siedzi jak król i patrzy na mnie z okna?!
   Z mojego gardła wydostało się ponure mruknięcie, kiedy próbowałam podnieść się na równe nogi, jednak nim to zrobiłam tuż przed moim nosem przejechała trąbiąca ciężarówka. Otworzyłam szerzej oczy, dobrze wiedząc na co się zapowiada. Samochód jechał zdecydowanie za szybko, by wyhamować albo chociaż skręcić. Jechał wprost na dom na końcu ulicy. Dom, w którym był Yuudai.
   Nie zdążyłam nawet otworzyć ust, kiedy ukłucie w karku ponownie się pojawiło, a ja wylądowałam na kolanach, podpierając się na rękach i dysząc jakbym przebiegła co najmniej maraton. Próbowałam zrozumieć co właśnie się stało i dlaczego znowu jestem na środku ścieżki w parku, jednak ciężka łapa z ostrymi pazurami przygniotła mnie do wysypanej kamyczkami dróżki. Sapnęłam, wypuszczając powietrze nagromadzone w płucach.
   Czyli to były tylko jej sztuczki... Chociaż nie miałam żadnej pewności, że dom nadal stoi i będzie stał za kilka godzin, a tego idioty nie ma w środku. Pazury wbiły się w moją skórę, kiedy akuma ściągnęła je do środka stopy. Kolejne cichy do wywalenia i rany do przemycia, cudownie... Uśmiechnęłam się pod nosem, zerkając w tył kątem oka.
 - Więc tak chcesz się bawić, co? - Spytałam, odwracając katanę tak, by ostrze znajdowało się po zewnętrznej stronie. Odbiłam się ręką i wbiłam błyszczący metal w czarne cielsko demona, który jedynie zawył i odskoczył w tył. Podniosłam się szybko, jednak nim zdążyłam się zorientować zraniony stwór zniknął w ciemnościach.
   Nie myśląc za wiele pognałam najszybciej jak tylko mogłam do tego starego domostwa. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak sztuczki akumy nie były czystym kłamstwem.
   Układ budynku nie był bardzo skomplikowany, przynajmniej na tyle, by się w nim nie zgubić. Zresztą ten parszywy śmiech i okrzyki walki były wystarczającymi wskazówkami, gdzie mam podążać. Potykając się o różne przedmioty, dotarłam do pomieszczenia, w którym czerwonowłosy szamotał się z kolejną akumą. Przez chwilę się temu przyglądałam, nie do końca potrafiąc stwierdzić, czym chłopak chce zaatakować stwora. Drgnęłam dopiero, kiedy przyjaciel po krwi został posłany na ścianę.
   Nie było dla mnie zaskoczeniem, że demon wiedział o mojej obecności, jednak nim zdążył porządnie odwrócić się w moją stronę, zarobił cios z pięści prosto w niezbyt urodziwe oblicze. Czarne cielsko oparło się o pobliski mebel, który nie wytrzymał jego naporu i po prostu sie rozpadł, przez co stwór wylądował na ziemi. To go na chwilę ogłupi. Korzystając z okazji podeszłam do niego, przyglądając się jego broni.
 - Poważnie? Tym go chciałeś pokonać? Baka... - Powiedziałam, wywracając oczami, po czym podrzuciłam katanę w powietrzu, łapiąc ją następnie za ostrze. - Masz jakąś normalną broń.
 - Co? - Popatrzył na mnie z dołu zdziwiony. Bardziej dziwiła go rękojeść mojej katany tuż przed nosem czy sama moja obecność w tym miejscu?
 - Koshinuke... - Mruknęłam bardziej do siebie niż do niego. - Nie będę rozwiązywać za ciebie twoich spraw. Bierz to.

Yuudai? Ja się poprawię ;-;
Słów 829

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz