piątek, 8 czerwca 2018

Od Williama CD Shigeru "Zachować milczenie"


Dalej niedyskretnie się na niego patrzył, dopóki nie postanowił odezwać się chociaż słowem, żeby przerwać niezręczną ciszę i jakkolwiek złagodzić dość napiętą od początku atmosferę. Nie miał pojęcia kim jest mężczyzna, na ziemi, za życia nigdy nie widział takich stworzeń, albo po prostu za bardzo zaszywał się w swoim domu - chociaż nie, to także odpada.
-W ludzkim świecie nie ma takich jak ty, logiczne, że przyciągasz moją uwagę.
Nie miał pojęcia, że lis także pochodził z jego świata jako obecny chowaniec, ale cóż się dziwić, jest w tym wymiarze od... Dwóch dni? Nawet nie zdążył zbyt dokładnie rozglądnąć się za porządną drogą, gdzie mógłby pojeździć na ścigaczu. Poprawił białe rękawiczki na jego chudych palcach, poprawiając również mankiety koszuli, zapinając im guziki - William uwielbiał dobrze wyglądać i nawet się z tym nie krył.
Jego białe, gęste jak na chłopaka włosy opadały mu na czoło, jaśniuteńko zielone, badające wszystko i wszystkich z góry oczy skanowały go dokładnie a blade, zaciśnięte w wąską kreskę usta ubierały wyraz twarzy chłopaka w niemały grymas.
-Długo tu jesteś?
Palnął od niechcenia, ale widząc minę lisa która wyrażała grymas politowania nawet się zaśmiał. Miał taki ładny, ironiczny uśmiech. Nie miał zamiaru odpuścić, ale nie miał też zamiaru z nikim przebywać - i pomimo, że mężczyzna nie wydawał się wrogo nastawiony wyczuwał, że on nie chce się wdawać w jakąkolwiek konwersację z nim. Odwrócił się na pięcie patrząc na łąkę. Chyba jego nowe, ulubione miejsce. Cisza, spokój, widać jakieś pagórki imitujące góry... Całkiem ładnie.
-Są tutaj w waszym świecie jakieś góry? Chodzi mi o takie wysokie.
Ziewnął i zerknął na uszatego. Jego wyraz twarzy wyrażał więcej niż tysiąc słów. Już miał sobie iść, chcąc zostawić go w spokoju i nie robić sobie wrogów, kiedy jego wzrok przyciągnęło coś na niebie.
-No, to mił... Co to jest?!
Wrzasnął pokazując palcem za Shigeru. Czarna masa dymu i popiołu, latała im nad głowami, przyprawiając albinosa o ciarki. I chociaż całkiem lubił wdawać się w bójki i kłótnie bądź szarpaniny "dla zabawy", bo w końcu była to część jego charakteru,, praktycznie gołymi rękoma z czarną masą niezbyt mu odpowiadało. Po lisie spodziewał się jakiejś ciekawej reakcji - gotowości do walki, albo
ucieczki, albo krzyku bądź czegokolwiek, ale na pewno nie... Ignorancji? Przecież akuma wygląda wyjątkowo niebezpiecznie.
-Nic z tym nie zrobisz? - był tak zdziwiony, że nawet dał to po sobie poznać. Na odpowiedź nie musiał długo czekać, bo lis popatrzył na niego z góry i powiedział ze stoickim spokojem.
-Przecież nie atakuje.
Jego głos obił mu się o uszy, tworząc nieprzyjemne echo. I chociaż William nie wiedział dlaczego, coś nim tchnęło, żeby jednak chociażby spróbować zawalczyć z latającą zmorą. Nie trzeba było wiele czekać, ażeby w dłoni białowłosego znalazła się jego czarna katana - pasowała do chłopaka, była ostra jak brzytwa, zadziorna, niszczycielska można by powiedzieć. Zamachnął się kiedy akuma przeleciała im nad głowami, szkoda tylko, że ledwo musnął ją ostrzem - bardziej zrobił z siebie pośmiewisko. W efekcie przed siebie tępo, usta miał zaciśniętą w wąską kreskę, oczy zmrużone, włosy jak zawsze w artystycznym nieładzie. Lis miał rację, skoro nie atakuje, można ją zostawić. Zostawił katanę otwartą, skierowaną przed nich - i właśnie wtedy stało się coś, co miejsca mieć nie powinno. Chłopakowi nagle pojawiły się mroczki przed oczyma, on sam nagle stracił świadomość co się dzieje, ostatnie, czym widział była akuma zbliżającą się do nich. Usłyszał krzyk, od którego aż zabolały go uszy, a później wszystko wróciło do normy. Po chwili do niego dotarło, że ta, atakując, nadziała się na cieniutką katanę, skazując siebie samą na śmierć. Miał ogromną ochotę pochwalić się lisiastemu czego dokonał, unosząc rękę w geście zwycięstwa, kiedy za okazała się o wiele... Za ciężka, a do jego uszu dostał się dźwięk ciężkiego metalu. Patrzył na nadgarstek oniemiały, a kropelki zimnego potu zawitały na jego bladej jak
porcelana skórze.
-Co to kurwa jest?!
Tak. Ich nadgarstki skute były łańcuchem, który aż skrzył się od odbijającego się w metalu słońca. Szarpnął mocno za łańcuchy, chcąc się uwolnić - nie było takiej możliwości, więc starał się uderzyć w to kataną - nie podziałało tym bardziej.
Tak Liaś, ty zawsze potrafisz wszystko zepsuć

687 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz