niedziela, 3 czerwca 2018

Od Victori CD Tarou "Dzieci i Toru głosu nie mają"


Słysząc świergot ptaków za oknem, otworzyłam oczy i przetarłam je ręką. Wstając z łóżka, nie zwracałam już na nic uwagi, po prostu ruszyłam do lodówki.
Otwierając ją, westchnęłam, gdyż prawie nic w niej już nie było. Z nadzieją, że coś się pojawi, zamknęłam drzwi i ponownie je rozchyliłam. Zła, z powodu braku jedzenia zamknęłam ją ponownie z hukiem.
Odwróciłam się, przecierając po raz kolejny zaspane oczy i zauważyłam uszykowany talerz.
Kurwa, czy ktoś tu był?
Rozglądając się dookoła, dostrzegam naczynie, do którego się zbliżyłam i zajrzałam.
Pachnie dość ładnie. Lekko się uśmiechnęłam pod nosem, gdy nagle usłyszałam płynącą wodę pod prysznicem.
Cholera, ktoś się włamał? Taka była moja myśl, w pierwszej chwili, ale w końcu mnie olśniło, że przecież Toru został na noc.
Ruszając w stronę swojego pokoju, zajrzałam do szafy i zaczęłam się ubierać w świeże rzeczy.
Stojąc przed komandorem z lustrem, zaczęłam rozczesywać szczotką swoje kruczoczarne włosy. Uwielbiam to robić, dla mnie jest to bardzo przyjemna czynność, którą mogłabym robić cały czas.
Zamykając oczy, zaczęłam nucić sobie moją ulubioną piosenkę, przez co nie zwróciłam uwagi, kiedy do pokoju ktoś wszedł. Słysząc odchrząknięcie, uniosłam gwałtownie powieki i zamieniłam swą prawą stronę na kitsune, aby sięgnąć po katanę. Gdy mój cel był blisko, wskazałam na ofiarę szablą.
Zerkając spode łba, zauważyłam czerwoną twarz Toru.
Ja pierniczę facet, na prawdę?!
- Musisz mnie tak do cholery straszyć?! -krzyknęłam i powróciłam do ludzkiej formy, aby zabrać koszulkę i ją ubrać.
- Jak chciałeś wejść, to mogłeś zapukać.. - warknęłam, zarzucając do tyłu włosy.
- N..Nie chciałem ci przeszkadzać.. - wydukał, a ja zmierzyłam go całego wzrokiem. Miał pokaleczone palce i przypalone włosy, a dodatkowo dość widoczne wybrzuszenie w spodniach.
Ja pierdole, czy każdy facet taki musi być?
- Mogłeś, a teraz panie cnotko nie wy dymko, coś zrobił w palce? - zapytałam, uśmiechając się chytrze.
- Nie wiedziałem, co jadasz, więc zrobiłem zapiekankę ziemniaczaną.. - powiedział dość cicho.
- Szkoda, że nie lubię ziemniaków, poza tym.. włosy też sobie przypaliłeś?
- Tak, niestety.
- To może je uciąć? Tak na krótko, co ty na to?
- Nie, odczep się od nich.
Po tych słowach wywróciłam paczałkami i ruszyłam w stronę pomieszczenia, które zwie się kuchnią.
Biorąc uszykowany talerz, nałożyłam na niego dość małą porcję, gdyż wiem, że będę musiała się zmusić do zjedzenia czegoś z ziemniakiem.
- Zjesz to ze mną? - po tym pytaniu spojrzałam na niego spod rzęs.
- Nie powinienem... - lekko się speszył, przez co uśmiechnęłam się pod nosem. Oj Toru, coś taki wstydliwy?
- Napracowałeś się przy tym, a patrząc na twój stan, to za bardzo do gotowania nie jesteś stworzony..
- Tu masz racje, nie umiem nic przyrządzić porządnie.
- Siadaj i nie marudź, w takim razie - brzmiało to bardziej jak rozkaz, lecz się go posłuchał, usiadł naprzeciwko, a ja podałam mu talerz wraz ze sztućcami.
- Smacznego - rzekłam, zajmując swoje miejsce.
- Wzajemnie - odpowiedział dość cicho, po czym zaczął pałaszować.
Gdy spożywaliśmy posiłek, panowała cisza, ja nie miałam co mu powiedzieć, a on mi.
Po kilku minutach, kiedy talerze lśniły więc, po zjedzeniu odezwał się, przerywając niezręczną ciszę.
- Jak chcesz, to potrafisz być miła - stwierdził z lekkim uśmiechem.
Stanęłam jak struna, bez niczego wyprostowałam się i byłam zszokowana, wręcz sparaliżowana, nie lubię tego uczucia.. zawsze oznaczało to coś złego..
- Puść, proszę cię.. - wydukałam słowa, które ledwo przeszły mi przez gardło. On nic nie wie, ja cały czas to czuje, nie chcę, aby to, co było kiedyś, się powtórzyło. Bałam się tego i to cholernie.
Niektórzy mówią, że każdy zapomina o tym, jak tutaj trafił, ja pamiętam to doskonale, moja męka na tamtym świecie była straszna, nie chcę do tego wracać, ale przez niego właśnie kumulują się wszystkie myśli.
- Toru.. - rzekłam cicho i chciałam odejść kawałek, lecz on dalej trzymał dłoń na mojej tali. O nie, koniec...
Zamieniłam się i pognałam przed siebie, nie zwracałam nawet uwagi na drzewa, czasami w coś przywaliłam, a innym razem padłam na młode Akumy.
Wspięłam się pospiesznie na drzewo na drugim końcu moczar i potarłam ramiona, gdyż nie zabrałam bluzy, a tu pada śnieg. Zaraz, co? Nie tak się umawialiśmy!
Siedziałam zmęczona i zmarznięta, grając jakąś melodię, w której się myliłam. Zaczęłam przeklinać, to, że akurat pada śnieg.
- Toru, cholero... teraz wymyśl, jak ja mam wrócić do domu, tu jest za zimno.. - skuliłam się, wypowiadając te słowa, a następnie zemdlałam, gdyż mój organizm był bardzo osłabiony...

737 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz