środa, 6 czerwca 2018

Od Tarou CD Victorii "Dzieci i Toru głosu nie mają"


Dziewczyna wybiegła jak poparzona. Chyba trochę przesadziłem. O co jej chodzi, nie wiem, ale wiem, że przesadziłem i to bardzo. Ona jest naprawdę dziwna. Czuje od niej kobietę i czuje od niej osobę bliską jak najlepszy przyjaciel. Ale kto najlepszego przyjaciela trzyma w talii przez tyle.
- Jestem idiotą.
Postanowiłem ruszyć i ją znaleźć. Zwłaszcza że zobaczyłem, iż nie zabrała żadnej bluzy, a na dworze padał śnieg. Wybiegłem za nią z domu. Nie miałem pojęcia, w którą stronę pobiegła. Chciałem lecieć przed siebie, ale moją uwagę zwróciły ślady na śniegu. Dziękuje, że wywołałem ten śnieg. Ruszyłem we wskazanym kierunku po śladach. Biegłem, najszybciej jak mogłem. Mijałem małe Akumy. Nie przejmowałem się nimi ani niczym innym. Liczyło się, bym ją znalazł. Po dłuższym biegu śnieg przykrył ślady, a ja nie wiedziałem gdzie dalej biec. Wtedy usłyszałem melodie graną na harmonijce. Strasznie byłą źle grana, więc udałem się w jej kierunku z nadzieją, że to może być osoba, którą szukam. Gdy muzyka ucichła już całkiem straciłem nadzieje, lecz nagle z pobliskiego drzewa zaczęło coś spadać. A dokładniej moja zguba. Widać zemdlałą pobiegłem czym prędzej w jej kierunku. Bez zastanowienia skoczyłemby złapać ją czy żeby nawet spadła na mnie. Upadłem na ziemie i poczułem ból w kostce. Szczęście w nieszczęściu, że Viktoria spadła na mnie. Matko ile ta, kobieta waży. Postarałem się usiąść. Dziewczyna była nieprzytomna. Zdjąłem moją koszulkę i założyłem jej na złożone ręce. Mimo że sam byłem nagi, miałem to gdzieś. Przeze mnie się tu znalazła i przeze mnie pada śnieg. Próbowałem wstać, lecz ból w kostce był ogromny. Zacisnąłem, żeby i wstałem. Skręciło mnie z bólu, podnosząc chowańca i iść z nim w kierunku jej domu. Szedłem przez las powoli, opierając się o drzewa. Akumy przyglądały się moim staraniom i chyba chichotały pod nosami czy co to tam mają. Po dotarciu na miejscu w oczach miałem łzy. Ledwo mogłem chodzić oraz całe moje ciało zostało wymrożone. Położyłem Viki na łóżku w jej pokoju i ją przykryłem. Wydała się rozpalona. Pokuśtykałem do łazienki i namoczyłem jakąś jej koszulkę wodą i po powrocie do jej pokoju położyłem go jej na głowie. Sam udałem się do salonu, zostawiając ją w spokoju. Na moim ciele widać było znaki odmrożenia, a kostka już spuchła i widać było, że została złamana. Szkoda, że moją koszulkę nadal ma kobieta, ale jej to bardziej się przyda. Znowu udałem się do łazienki i nalałem trochę wody do miski i po powolnym przejściu na kanapę włożyłem do niej nogę. Chciałem aż zawyć, ale musiałem się powstrzymać. Cały dygotałem, a plamy na ciele piekły. Domyśliłem się, że za to, co zrobiłem, jutro zostanę spoliczkowany i wywalony na pysk. Nie dziwie się jej jak to zrobi. Należy mi się. Najpewniej zwyzywa mnie jeszcze, ale mam to gdzieś. Przynoszę jej pecha, więc zniknę rano z jej życia. Po moich przemyśleniach zasnąłem, martwiąc się tym, co mnie czeka, tym dlaczego dziewczyna tak zareagowała oraz z ciepłem w sercu, że ją odnalazłem. Po paru godzinach otworzyłem oczy. Noga nadal mnie bolała. Zauważyłem tylko, że drzwi do pokoju Viki są otwarte, a jej tam nie ma oraz usłyszałem dźwięki z kuchni.
<Viki ?>

515 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz