piątek, 23 lutego 2018
Od Ashera CD Aorine "Przeciwieństwa się przyciągają" 18 +
-Nie możesz ode mnie uciekać- To zdanie z pewnością nie wróżyło nic dobrego.
Ani dla mnie, ani tym bardziej dla tego jebanego bożka. Wewnątrz mnie zbierały się wszystkie możliwe negatywne emocje, chciałem żeby zapłacił za moje upokorzenie, chciałem żeby cierpiał, żeby znikał z tego świata i nigdy nie wrócił. Moje ciało było poddane ten niewidzialnej sile, która była moim katem. Czyli jednak tak chce się ten kurew bawić..? Nie ujdzie mu to płazem, oj nie. Mycie podłogi w kuchni było tak uciążliwie i cholernie niewygodne, ta kiecka cały czas unosiła się w gore, jak tylko się zgiąłem. Ao patrzył na mnie z zaciekawieniem, obserwował każdy mój ruch, od czasu do czasu kazał mi coś poprawić. Moje wnętrze dosłownie płonęło, miałem tego wszystkiego serdecznie dosyć, złapałem mocniej miotle, tak bardzo mnie to korciło, żeby rzucić nią w tego debila. Na moją niekorzyść działał również czas, płynął on zdecydowanie za wolno. Mój oprawca zdawał się świetnie przy tym bawić, uśmiechał się od ucha do ucha. Ciesz się ciesz, wiedz że twoje dni są policzone.
- Aj Ash..- zaśmiał się, wspierając swoje ciało na mieczu- Pamiętasz? Jestem przecież ranny, umyj jeszcze podłogę. Dokładnie.
Miałem wrażenie, że żyłka mi pękła, moje ciało zaraz pognało do łazienki po wiadro i odpowiednie środki czyszczące. Ledwo się obejrzałem, a klęczałem już na kolanach i zmywałem podłogę szczotką. Zaciskałem dłonie z całej siły na jej powierzchni, licząc cicho że jakimś cudem się rozwali. Niestety moje modły nie zostały wysłuchane, zupełnie jakby bogowie nie istnieli. Kiedy tylko skończyłem myć podłogę, pojawił się za mną ten kurew. Zaraz zasypał mnie kolejnymi obowiązkami domowymi, o których nie miałem nawet pojęcia, że takie mogą istnieć. Po kilku godzinach sprzątania byłem dosyć zmęczony, ramiona mi odpadały.. Nogi miałem jak z waty. Już chciałem sobie usiąść, niestety jego głos mnie powstrzymał.
- Nie nie..- powiedział, na co zareagowałem gwałtownie- Chyba nie myślałeś, że to koniec..
- Ty mała wywłoko.. - warknąłem w jego kierunku.
- Nie mamy nic do jedzenia na kolacje, więc będziesz teraz grzecznym chłopcem i udasz się na ziemię, do pobliskiego sklepu i kupisz mi ryż, oraz inne składniki.
- Sam sobie idź.. - pokazałem mu środkowy palec.
- Już!- krzyknął, przekazując mi pieniądze do ręki- Jestem ranny, muszę odpoczywać. Oraz tak, masz iść w tym stroju. Ruszaj!
-Cholera!- zdążyłem tylko krzyknąć, zanim nie ruszyłem biegiem w stronę portalu.
Moje piekło zaczęło się bardzo szybko, przechodni zwracali na mnie uwagę, wytykali mnie palcami. Śmiali się ze mnie, oraz robili ukradkiem zdjęcia. A ja nic nie mogłem na to poradzić, mało tego namolne szczeniaki zaczepiały mnie, kiedy stałem w kolejce, trzymając koszyk z jedzeniem. Wiele wyzwisk padało pod moim adresem "Pedał" "Męska dziwka" Zagryzałem zęby z całej siły, chcąc przełknąć to wszystko i wrócić do kami.. Ten jebany bożek mnie upokorzył.. Zapłaci za to srogo..Po około trzydziestu minutach opuściłem w końcu budynek, przeszedłem na jego tyły i postanowiłem udać się na skróty do portalu. Właśnie wchodziłem w zakręt, co przypłaciłem zderzeniem się z kimś. Poleciałem do tyłu na tyłek.
- Patrz jak chodzisz debilu!- krzyknąłem, spoglądając w górę.
- Mmm, Carl zobacz kogo my tu mamy..- moim oczom ukazał się wysoki brunet, który nachylił się nade mną i złapał mnie za podbródek- Pedał, ale ładny pedał.. - Chuchnął mi w twarz, a ja poczułem mocną nutę alkoholu..
- Odwalcie się..- zacząłem się czołgać do tyłu, daleko nie uciekłem, bo natrafiłem na opór w postaci drugiego faceta.
Zanim zareagowałem złapał mnie za ramiona i szarpnął brutalnie w górę. Zerwał tą śmieszną czapkę z mojej głowy i wepchnął mi ją w usta. Podwinąłem nogę, chcąc kopnąć oprawcę w brzuch, niestety był szybszy. Pchnął mnie w kierunku skrzyni, na którą padłem brzuchem. Moją próbę poderwania się zniwelował trzeci mężczyzna, który wyszedł z mroku i złapał mnie za ręce. Ten z tyłu za biodra..
- Mmm, jaka fajna dupa..- klepnął mnie dosyć mocno, dzięki czemu dało się usłyszeć charakterystyczne "Plask"
-Mymhm!- wysepleniłem, przez knebel w ustach.
- Świetna odpowiedź- powiedział rozpinając swój pasek od spodni, które zaraz zjechały w dół.
Ujrzałem dosyć sporą górę w jego bokserkach, miałem wrażenie, że zbladłem. Szarpnąłem się jeszcze raz, niestety na próżno. Agresor wbił paznokcie w okolicy moich bioder, bez zbędnego mówienia zapiął mnie.. Boleśnie. Krzyknąłem, czego nie dało się praktycznie usłyszeć. Ból w tylnych partiach ciała był nie do zniesienia, nie wiedziałem co się dzieje. Nie umiałem rozpoznać swoich emocji, które we mnie teraz szalały.
- Kurwa! Jaki on ciasny! - krzyknął
Dodatkowo usłyszałem pęknięcie.. moje bokserki.. On.. Je.. I to jeszcze we mnie.. Nie.. Nie.. Nie.. Zacząłem machać chaotycznie głową, chcąc złapać jeden głębszy oddech. Jak już myślałem, że gorzej być nie może.. to myliłem się. Ruchy mojego oprawcy stały się jeszcze szybsze i jeszcze bardziej agresywne. To były uderzenia, miałem wrażenie że chciał się przebić przez moje ciało. Ugh.. Boli.. Zacisnąłem powieki z całej siły, dając za wygraną. Nie miałem siły się obronić.. Byłem wykończony.. Czekałem na swoją zagładę, która nastąpiła po kilkunastu minutach. Faceta sprostowało. Drgnąłem, tłumiąc w sobie krzyk. Moje serce pracowało na najwyższych obrotach. W głowie mi huczało.. Już miałem nadzieje, kiedy się ze mnie.. wyciągnął i puścił, jednak bóg nie był dla mnie łaskawy..
- Micah, trzymaj go. Teraz moja kolej..
Ao?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz