czwartek, 22 lutego 2018

Od Niyumi CD Kiyuki'ego "Papierowy Żuraw"


   Leniwie przekręciłam się na drugi bok, nadal tuląc się do własnego ogona. Zastrzygłam lekko uszami, wsłuchując się w poranny śpiew ptaków za niedomkniętym oknem. Zapewne było już bliżej południa aniżeli ranka, ale niespecjalnie się tym przejmowałam. Wróciliśmy z Yuki'm dość późno, więc obstawiałam, że on także jeszcze smacznie chrapie w swojej sypialni. Dlatego spokojnie przekręciłam się z powrotem na lewy bok.
   Po chwili otworzyłam oczy tak szeroko jak tylko mogłam, uświadamiając sobie, że to przecież jest Yuki. Natychmiast zerwałam się na równe nogi, wybiegając ze swojego pokoju. Szybko zaglądnęłam do pustej sypialni bóstwa, po czym sprawdziłam resztę świątyni łącznie z tarasem, ostatecznie wchodząc do kuchni.Przy okazji dowiedziałam się, że nie było wcale tak późno jak podejrzewałam początkowo.
   Nie było go, nigdzie. Spojrzałam na przygotowane śniadanie ze stojącym obok papierowym żurawiem, który trzymał w dziobie karteczkę. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam krótki tekst, który miał na celu mnie uspokoić, a zrobił coś zupełnie odwrotnego. Czy spodziewałam się tego, że Kiyuki z samego rana zniknie? Absolutnie nie. Czy powinnam się tego spodziewać? Z całą pewnością.
   Westchnęłam ciężko, zabierając talerz z jedzeniem na taras. Jakoś dziwnie pusto się nagle zrobiło bez bóstwa sprawiedliwości. Nawet jeśli dobrze wiedziałam, że wyszedł tylko się przejść, coś kupić czy załatwić i w dalszym ciągu przebywał w wymiarze Kami. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
   Odsunęłam od siebie prawie nienaruszony talerz i podniosłam się na proste nogi, kierując swoje kroki do wyjścia z ogrodu. Za bardzo się o niego martwiłam, nie mogłam skupić myśli ani nawet przełknąć jedzenia. Musiałam sprawdzić czy jest bezpieczny, czy jest w Kami. Przynajmniej zobaczyć to z daleka.
   Tuż za bramą świątynnego ogrodu przybrałam postać białego lisa i na czterech łapach, których swoją drogą dawno już nie używałam, pomknęłam w stronę miasta. Yuki mógł być praktycznie wszędzie, jednak najpierw postanowiłam sprawdzić najbardziej prawdopodobne miejsce, jakim było właśnie miasto. Nim dotarłam do zabudowań trochę się zdyszałam, co mnie w sumie zdziwiło. Jak to było możliwe, że w pół-ludzkiej formie miałam lepszą kondycję niż pod postacią zwierzęcia?
   Truchtałam spokojnie główną ulicą, przyglądając się poszczególnym osobom jakie mnie mijały, jednak w żadnej z nich nie rozpoznałam Yuki'ego. Za to rozpoznałam Guerrę, z którą nie miałam okazji się od dawna widzieć. Zielonowłosa dziewczynka, dosłownie dziewczynka rzuciła się z szerokim uśmiechem w moją stronę. Pisnęłam zdziwiona, kiedy jej ręce zacisnęły się wokół mojej szyi. No tak, zapomniałam, że jako jedna z nielicznych widziała mnie już chyba we wszystkich możliwych stanach, włączając w to lisią formę.
   Polizałam ją po policzku, machając ogonem na wszystkie strony, a po chwili stanęłam na dwóch nogach, prostując kręgosłup z jękiem. Powinnam częściej zmieniać postać... Uśmiechnęłam się, mierzwiąc jej włosy na czubku głowy.
 - Nie mignął ci przypadkiem gdzieś Kiyuki? - Rozglądnęłam się dookoła, jakby mężczyzna miał się pojawić magicznie przywołany przez własne imię.
 - Kiyuki? Chodzi ci o to białowłose bóstwo sprawiedliwości? - Skrzywiła się lekko, na co ja tylko skinęłam głową, starając się odsunąć od siebie chęć uderzenia jej, za potraktowanie go jak rzecz. - Zdawało się, że widziałam go w parku. Chociaż nie jestem pewna jak on wygląda, więc mogę się mylić.
   Byłam wdzięczna i za taką informację. Po krótkiej wymianie zdań z Guerrą i obietnicy, że zobaczymy się w najbliższych dniach, by na spokojnie spędzić ze sobą czas, udałam się w stronę parku. Na moje szczęście nie było tam wielkiego tłumu, była na to zdecydowanie zbyt wczesna pora, dlatego wypatrzenie go z jakąś drugą osobą na ławce nie sprawiło mi szczególnego problemu.
   Schowałam się za drzewem, by być pewną, że mnie nie zauważy. W końcu jakby to wyglądało? Jakbym go szpiegowała, a przecież... A przecież dokładnie to teraz robisz. Westchnęłam cicho, zaciskając palce na chropowatej korze drzewa. Chcę się tylko upewnić, że nic mu nie grozi. Przełknęłam ślinę, czując, że mimo wszystko nie powinnam tak robić, tylko zaufać swojemu bóstwu. Ale prawdą było, że pełne zaufanie do kogokolwiek przychodziło mi naprawdę ciężko...
   Przyjrzałam się tej drugiej osobie uważnie, a kiedy zrozumiałam, że to kobieta, aż cofnęłam się o krok. Dlaczego tak zareagowałam? I dlaczego to... zabolało...? Przemieniłam się w lisa szybciej niż ktokolwiek mógł to zauważyć i pędem pobiegłam w stronę świątyni. Nie rozumiałam ani trochę tego jak zareagowałam na ten widok, przecież Kiyuki miał prawo, pełne prawo spotykać się z kimkolwiek chciał. Ze mną wiązał go tylko kontrakt. Nie byłam dla niego nikim poza chowańcem, którego zadaniem było chronienie go i dbanie o świątynię.
   Wróciłam na taras, ale nie miałam już nawet najmniejszych chęci, by coś zjeść, dlatego odniosłam talerz do kuchni, po czym zaszyłam się w swoim pokoju. Białowłosy wrócił dopiero koło południa, co słyszałam bardzo wyraźnie. Do tego czasu nie zrobiłam za wiele, zajęłam się właściwie tylko poprawianiem niedociągnięć w naściennym obrazie. Kiyuki zajrzał do mojego pokoju zaraz po przyjściu, lecz nie poświęciłam mu zbyt wiele uwagi, dlatego dość szybko się wycofał. Zapewne zdziwiła go moja postawa, jeszcze nigdy nie zachowywałam się w ten sposób wobec niego.
   Nie było mi z tym dobrze, z takim traktowaniem go, ale nie mogłam się przemóc, żeby widząc go,  uśmiechnąć się i normalnie zachowywać. Po prostu nie potrafiłam, coś mnie blokowało i... Nie do końca wiedziałam co to było.
 - Niyumi, mogłabyś mi pomóc? - Było już bliżej zachodu słońca, kiedy bóstwo sprawiedliwości po raz drugi tego dnia wypowiedziało moje imię. Podniosłam się z ziemi i otwierając powoli drzwi, wyszłam do głównego pomieszczenia, zastając tam Yuki'ego z trzema drewnianymi skrzynkami na rękach. Przez chwilę przyglądałam się temu jak się chwiał z powodu przypadkowego nadepnięcia na własną szatę. Nie mógł przez to zrobić kroku ani w przód, ani w tył, prawa noga zupełnie mu się zaplątała.
   Westchnęłam cicho i kręcąc głową, zabrałam mężczyźnie pudła, żeby mógł się wyplątać. Niestety ten uznał ową chwilę za odpowiednią to rozpoczęcia rozmowy.
 - Zostawiłem ci śniadanie rano, ale widziałem, że prawie w ogóle go nie tknęłaś. Wszystko w porządku? - Zerknął na mnie swoimi złotymi oczyma, których spojrzenia teraz unikałam. 
 - Tak.
 - A jadłaś coś dzisiaj w ogóle? Nie zauważyłem, żebyś wychodziła z pokoju...
 - Nie mam ochoty na jedzenie. - Odmruknęłam tylko, ściągając brwi. Kiyuki, proszę, zamilcz... 
 - Byłem w mieście rano i... - Urwał, gdy drewniane skrzynie spadły w hukiem na podłogę. Przez moment jeszcze stałam wyprostowana, po czym w ułamku sekundy zniknęłam za drzwiami swojego pokoju. Oparłam się o ścianę i zsunęłam po niej powoli na samą ziemię, podkulając nogi pod samą brodę.
   Zakryłam twarz dłońmi, nie mając najmniejszej ochoty patrzeć na własny pokój, gdzie mogłam w metalowych elementach zobaczyć swoje odbicie. Dlaczego byłam o niego zazdrosna? I dlaczego to tak bolało...


Yuuuuukiii? >3<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz