niedziela, 4 lutego 2018

Od Hibikiego CD Asami "Kropla krwi tego czego nie ma"


Delikatne światło poranka, przedarło się przez moją zasłonę snu. Chciałem jeszcze pospać ale Morfeusz wygonił mnie już ze swojej krainy. Z ociąganiem otworzyłem oczy, jednak prędko musiałem je przymknąć. Po chwili przyzwyczaiłem się do oświetlenia i zacząłem przyglądam się otoczeniu.
Leżałem w miękkiej pościeli w nieznanym mi pokoju. Było tak spokojnie. Z zewnątrz dobiegał mnie cichy świergot ptaków, a czyste powietrze sprawiało, że aż chciało się żyć! Dopiero po chwili poczułem jakiś ciężar na mojej ręce. To bogini…. Co ona tu….? Polana, leśna dróżka, youkai, granica, niebieski zmartwione oczy….
Pamiętam… Zawdzięczam jej życie. Musiała zasnąć. Jest pewnie wyczerpana… Spróbowałem powoli wstać z łóżka, ale ból promieniujący od mojego boku, zdecydowanie mi to uniemożliwił. Ponownie ległem na poduszki, ostrożnie. Tak aby nie obudzić bogini. Koniec końców udało mi się jedynie przesunąć na jeden skraj łóżka, wciągając ją na górę. Przykryłem ją jeszcze kapą i jak najostrożniej złożyłem głowę na poduszkę. Czoło zrosił mi zimny pot. Trząsłem się, a jednocześnie było mi gorąco.
Nagle, stanął nade mną mój brat.
- Zawiodłem się na tobie Hibiki
- Ale….
- Wszyscy wokół ciebie umierają. Jesteś beznadziejny. - odparł chłodnym tonem
- Kto umarł?!
- Chociażby ja, idioto. Gdyby nie te twoje idiotyczne pomysły.
- To nie była moja wina!
- Tak ci powiedzieli? Okłamali cię… Zawsze to robili, a ty im zawsze wierzyłeś
- Zamknij się! Nie jesteś moim bratem! - wrzasnąłem i wymierzyłem do niego z pięści. On jedynie cofnął się o krok śmiejąc się ze wzgardą, a ja pod wpływem zamachu, spadłem z łóżka na ranę.
Powietrze przeszły mój krzyk bólu. Ale nie bolała mnie jedynie rana, to było tam głębiej. Brat stał nade mną i powtarzał jaki jestem beznadziejny, a po czole i karku nadal spływał zimny pot.


< Hibiki ma najwyraźniej wysoką gorączkę ^^>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz