poniedziałek, 12 lutego 2018

Od Shiarou CD Soushiego "Odbicie w krzywym zwierciadle"


  Ze zdziwienia mało co nie spadłam z gałęzi, na której siedzieliśmy. Soushi widząc mój gwałtowny ruch, odruchowo położył rękę na moich plecach na wysokości nerek, tak by w razie czego móc spokojnie mnie złapać.
 - Dać ci się mną zaopiekować? - Powtórzyłam, mierząc białowłosego podejrzanym spojrzeniem.
   Co to niby miało być za odwdzięczenie się? To było tylko przysparzanie kolejnych zadań i problemów lisiastemu. Naprawdę tego nie rozumiałam i chyba nawet nie chciałam próbować zrozumieć. Ale skoro kitsune sam tego zażądał... To ja chyba nie mogłam narzekać. Kto normalny narzekałby, gdyby ktoś chciał się nim zaopiekować? Tak, ty,  Tsume, nie należysz do normalnych.
   Już miałam odpowiadać, ale w głowie zawitał mi pewien chytry plan... Popatrzyłam zalotnie na swojego towarzysza kątem oka, przygryzając delikatnie wargi. Powoli odwróciłam tułów w jego stronę i zbliżają nas do siebie, wpatrywałam się uporczywie w jego wargi, będąc w pełni świadomą, co to oznacza.
 - Zgoda, Soushi. Niech będzie jak chcesz, ale na pewnych warunkach. - Uśmiechnęłam się chytrze, zbliżają twarz do niego jeszcze bardziej.
 - ‎Jakich? - Jedna jego brew powędrowała w górę, ale poza tym jedną różnica, w jego twarzy nic się nie zmieniło.
 - ‎Po pierwsze, opiekujesz się mną tylko przez dwadzieściacztery godziny. - Uniosłam spojrzenie, by popatrzeć w różnobarwne tęczówki, które w ułamku sekundy powędrowały w dół, by spojrzeć w mój dekolt.
 - ‎A po drugie?
 - ‎Zaczynamy jutro z samego rana. - Zmrużyłam lekko oczy, odsuwając się na bezpieczną odległość. Przez kilka chwil panowała cisza, w czasie której rozważałam czy łatwiej byłoby mi samej spaść i skręcić kark, czy może jednak zepchnąć białaska. Ostatecznie zrezygnowałam z obu pomysłów, zastanawiając się skąd one się w ogóle wzięły.
 - ‎A co jeśli się nie zgodzę? - Cisza w końcu została przerwana przez trafne, acz banalne pytanie. Uśmiechnęłam się pod nosem, machając nogami w powietrzu. Było to nader przyjemne zajęcie.
   Zamruczałam cicho, udając, że musze się zastanowić, choć tak naprawdę odpowiedź na to pytanie, miałam przygotowane od początku. Jednak bawiło mnie takie niecierpliwe wyczekiwanie ludzi i choć Soushi taki nie był lub zwyczajnie tego nie okazywał, nadal było to dla mnie zabawą.
 - Wtedy stracisz szansę, by się mną zaopiekować... - Powiedziałam bardzo smutnym głosem, wzruszając ramionami.
 - ‎Wtedy stracisz szansę, bym się tobą zaopiekował. - Uśmiechnął się lekko, podejmując moją zabawę, co bardzo mi się spodobało.
 - ‎Ciekawe kto więcej straci, zboczeńcu. - Mruknęłam, uderzając lekko nogą w łydkę kitsune.
 - ‎Zapewniam cię, że ty. I znowu mnie obrażasz.
 - ‎Nie obrażam, tylko stwierdzam fakt. - Wypięłam pierś bardziej do przodu, ignorując kręcenie głowy białowłosego. Zaśmiałam się po chwili i powróciłam do normalnego siedzenia z nieco zgarbionymi plecami. - W takim razie jutro z samego rana?
 - ‎O ósmej w pokoju hotelowym? - Tym razem to ja uniosłam brew w geście zdziwienia i zaśmiałam się lekko.
 - ‎Masz zamiar trzymać mnie tam cały dzień? Chociaż z drugiej strony, to lepsze niż kotki w piwnicy...
   Lisiasty także parsknął śmiechem, najwyraźniej wiedząc o co mi chodzi. Pokręcił tylko głową i zaproponował spotkanie przed hotelem, co także zostało przeze mnie skrytykowane i wyśmiane. Stwierdziłam, że najlepiej będzie się spotkać tam, gdzie się poznaliśmy. Początkowo pomysł nie do końca przypadł do gustu Soushiemu, jednak zdołałam go przekonać, że to najlepsze miejsce.
   ‎ - Będę trzeźwa, obiecuję. - Mruknęłam, kiedy mężczyzna ściągał mnie z drzewa. A kiedy tylko zetknęłam się stopami z zieloną trawą, dodałam: - Chyba... 

~*~

   Następnego ranka, po niewygodnie przespanej nocy, z bolącymi plecami, przechodziłam przez miasto, rozglądając się ciekawie za tym jednym lokalem. Dopiero teraz uznałam, że to faktycznie był kiepski pomysł, gdyż nie byłam pewna, czy uda mi się znaleźć to miejsce. Pamiętam jedynie, że kiedy tam wchodziłam, miałam już we krwi procenty, nie mówiąc o wychodzeniu stamtąd.
   ‎Im dłużej się zastanawiałam, tym mocniej wydawało mi się, że obsługiwał mnie nietypowy Youkai. Mianowicie mężczyzna z piórami na głowie i oczami podobnymi jaszczurkom. Było to naprawdę dziwne połączenie, ale warte zapamiętania i o ile się nie myliłam, a taką miałam nadzieję, był to mój jedyny pubkt zaczepienia.
   ‎Na moje szczęście w wymiarze Kami nie było wiele takich ewenementów odróżniających się od całej reszty, dlatego znalezienie baru okazało się łatwiejsze niż myślałam. Weszłam do środka i wtedy byłam już prawie pewna, że to dokładnie to miejsce. Ostatecznym potwierdzeniem będzie tylko pojawienie się białego lisa. 
   ‎Usiadłam przy barze i zaczęłam przeglądać kartę menu z ciekawości i nudów. Oczywiście zaraz potem napatoczyła się młoda kelnerka, pytając czego tym razem się napije. Tym razem... Grzecznie jej podziękowałam, twierdząc, że muszę być trzeźwa, czym zarobiłam sobie na mocno zdziwione spojrzenie i pytanie o zdrowie. Wywróciłam tylko oczami, zerkając na zegarek. Osiem minut... Spóźnisz się lisku? 

Soushi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz