czwartek, 26 kwietnia 2018

Od Aorine C.D Asher'a "Przeciwieństwa się przyciągają"


- Wiesz co....Chyba.. Chyba Cię kocham...
Te słowa przez chwilę krążyły w mojej głowie, jakby ktoś włączył jej jakąś opcję powtarzania. Po tym wszystkim co przeżyliśmy w tej świątyni, a zarazem od tamtego dnia, gdy się spotkaliśmy, on w końcu powiedział mi co czuje. Po raz pierwszy.... I szczerze.
Poczułem jak po moich ciepłych policzkach zaczynają wpływać łzy szczęścia zamiast bezradności i strachu. Czułem jak powoli rozpierało mnue prawdziwe szczęście, ktore mogło ze mnie wypłynąć jedynie pod postacią łez. Ująłem delikatnie jego dłonie, by poprowadzić je do moich rumianych policzków. Nie mógł ich zobaczyć, lecz mógł poczuć ciepło, ktore obecnie czułem gdy był obok.
- Też Cię kocham Ash - Przyznałem wtulając głowę w jego ręce. Teraz one będą odpowiedzialne za jego wzrok, choć miałem nadzieję że ten wróci prędzej czy później. Jeżeli nie... Będę u jego boku, aż nie nadejdzie z biegiem czasu nasz koniec. Ash lekko drgnął na moje słowa po czym ostrożnie złożył pocałunek na moim czole. Nie wiedziałem, czy właśnie tam celował, czy nie....nie dałem o to. Ważne było to, że ten gest był wykonany przez niego tylko dla mnie.
Objąłem jego szyje ramionami, jednocześnie powalając go na plecy. Znalazłem się na jego klatce piersiowej, wiec zmieniłem nieco sposób w jaki siedziałem. Nie miałem o dziwo jakichś dziwnych zahamowań, które mogły być spowodowane intensywnym wzrokiem ciemnowłosego....teraz jedynie bez dawnego życia rozglądał się szukając ewentualnego źródła dźwięku. Jedna dłoń chłopaka przeniosła się na moje biodra delikatnie je głaszcząc , zaś druga znalazła się na plecach , by nie pozwolić mi odejść. Nie chciał zostać sam, co było do przewidzenia. Jego ruchy były mniej pewne, jakby Asher stał się swoim przeciwieństwem. Delikatny... Spokojny...uczuciowy... Wystraszony.
Zagryzłem lekko swoją wargę, po czym przeniosłem spojrzenie na jego twarz. Patrzył się pustym spojrzeniem w sufit i jedynie lekki zarys poziomej rany świadczył o wypadku jaki się wydarzył. Aż cud, że tak szybko się zagoiła. Próbowałem dostrzec choć cień dawnej czerwieni, jednak nie mogłem. Tęczówki kompletnie wyblakły nie posiadając już w sobie dawnego zaciętego charakteru. Znów poczułem się winny temu wypadkowi....gdybym uważał bardziej, Ash nie musiałby mnie bronić. To ja tu byłem bezużyteczny, a nie on. Taki chowaniec to skarb, który nie powinien być u boku takiego boga jak ja. Nadzieja, która była moim atutem tutaj straciła swoje znaczenie. Nie było nadziei, by Asher od tak by odzyskał wzrok... Skazałem go na zgubę.
Zacisnąłem ręce na na materiale poduszki próbując się ogarnąć, jednak złość i poczucie winy nie opuszczało. Czemu teraz...gdy Zacząłem się z nim dogadywać... Poznałem go bliżej, a na dodatek stał się dla mnie kimś ważnym... Otworzyłem się przed nim, choć ja nie wiedziałem praktycznie nic o nim. Przełknąłem ślinę cicho i poprawiłem się nieco na jego klatce piersiowej.
- Hej Ash.... - Zacząłem cicho temat, choć sam wolałem jednak milczeć. - pamiętasz może jak....no... Umarłeś?
Nie wiedziałem o co mogłem go właściwie spytać, a ten aspekt od jakiegoś czasu mnie ciekawił. Tylko czyste dusze, które zginęły w tragiczny sposób mogły się dostać do Kami no Jigen. Swoje czyste serce pokazał już, lecz nadal został a ta jedna niewiadoma związana z jego śmiercią w tak młodym wieku.
- Um.... - Chłopak przychylił głowę na bok analizując moje pytanie - Pamiętam....
- A.... Powiedziałbyś mi? - ściszyłem jeszcze bardziej mój ton, by po chwili zdać sobie sprawę jak to mogło brzmieć -  o....oczywiście nie musisz mi mówić.
-No.. dosyć klasycznie- westchnął nieco smutno- Wracałem z baru, sam w nocy.. szedłem niebezpiecznie blisko rzeki, a ze byłem dosyć podpity.. pamiętam tylko mocne uderzenie w głowę, chwile potem tylko zimno.. i ciemność
Uniosłem się lekko na rękach by spojrzeć na jego wyraz twarzy. Wyrażała gorycz i ból....z resztą z wiadomych powodów.
- Czyli ktoś.... - Nie skończyłem mówić uznając, że moja ciekawość za daleko idzie. Dowiedziałem się co chciałem i tyle powinno straszyć - Nie ważne.... Wiesz co? Chodź....pomogę ci się wykąpać. - Spróbowałem się podnieść z jego torsu, choć zrobiłem to niechętnie. Chciałem jeszcze poleżeć z nim... Czuć dalej jego ciepło, jak i bliskość... Jednak trzeba było wrócić do życia.

<Ash?>
Słów 667

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz