sobota, 28 kwietnia 2018
Od Kagehiry CD Shinaru "Zazdrość jest ślepa"
Czułem... Widziałem, że coś nie gra. Wydawało mi się, że to może być... Moja wina? Głupi, głupi Kagehira. Wszystko psuję. To wszystko, co tworzyłem między mną, a Shinaru niszczyłem, a nie wzmacniałem. Wściekły na siebie, choć nie okazując tego, spojrzałem w podłogę, a następnie stanąłem blisko ściany. Tam, chciałem czekać, aż chłopak skończy gotować. Po chwili jednak osunąłem się na podłogę i zacząłem bawić się czerwonym sznurkiem na palcach. Robiłem różne supełki, sploty i tym podobne rzeczy, aż z przedmiotu powstał wzorek.
-Kage. Skończyłem.-powiedział blondyn, uśmiechając się do mnie.
Zauważyłem uśmiech na jego twarzy dopiero po tym, jak podniosłem głowę. Zamrugałem kilka razy, po czym westchnąłem. Lekko naciągnąłem palce, przez to wzorek się spiął.
-Mhm... Już idę...
Odczuwałem... Samotność? Mimo tego, że był obok, czułem się tak, jakby nie chciał pchnąć naszej relacji dalej. Jakby chciał zostać w tym momencie i zignorować wszystko inne. To... Bolało. W sercu czułem ukłucia igieł, jakby ktoś chciał przeszyć moje serce czarną, zgniłą nicią i chciał, abym zapomniał o nim. A ja? Ja moją czerwoną nitką, chciałem wymazać wszystko inne, aby tylko miłość do Shinaru została i nie przestała rosnąć. Chciałem, aby była ogromna, aby nikt nigdy mi go nie zabrał. Byłem zachłanny i egoistyczny. Jednak, czy to źle, że i ja chcę być szczęśliwy? Przecież on jest dla mnie taki bliski. Bliski jak nic innego.
Shinaru.
Shinaru.
Shinaru.
On. On ma być ciągle ze mną. Ma być ciągle obok mnie. Ma nadal mnie cieszyć swoim uśmiechniętym wyrazem twarzy, swoją miłością, swoim ciepłem. Syknąłem, czując pieczenie w karku. Co to? Dlaczego mnie to boli. Odrzuciłem natychmiast wszelkie wizje swojego samolubstwa, po czym wstałem i spojrzałem na Shina, uśmiechając się do niego niewinnie.
-Idziemy jeść? Skarbie?-powiedziałem, kładąc dłonie za sobą i rumieniąc się uroczo.
-Tak, tak.-poczochrał mnie po włosach z czułym uśmiechem i zaniósł talerze na stół.
Ja niczym cień ruszyłem za nim, a kiedy już miał wolne dłonie, spojrzałem mu prosto w oczy, zakładając mu grzywkę za ucho. Chciałem widzieć go całego. Moje serce zaczęło łomotać jak szalone, a ja uśmiechnąłem się szeroko, pokazując mu rządek białych jak śnieg ząbków. Broń pogłaskała mnie po policzku, a ja wtuliłem się w jego rękę jak potulny kotek.
-Chodź. Zjemy.-powiedział, po czym ucałował mnie w czoło i odsunął się.
Kolejna czarna nić została wbita w me serce. Przebiła mnie. Boli. Posmutniałem, ale usiadłem do stołu wraz z nim, po czym zacząłem jeść. Nie odezwałem się, nie podniosłem wzroku do góry, nie spojrzałem na niego ani na moment. Po posiłku, obaj wstaliśmy w tym samym momencie. Shin postanowił pozmywać, więc ja w tym czasie poszedłem do jednego z pokoi w mojej świątyni. Tam, zasiadłem na krzesełku, po czym ułożyłem wszystkie potrzebne mi rzeczy, czyli igłę, nitkę, kawałek falbanki, poduszkę na szpilki i kubek z wodą. Wziąłem kilka wdechów, po czym złapałem za czysty kawał płótna oraz za falbankę, którą wcześniej zmoczyłem w wodzie. Widziałem, że po przyszyciu falbany do materiału, kiedy będzie ona mokra, zakończy się fajnym pofalowaniem i nie będzie to sztucznie zrobione. Podrapałem się po głowie i zacząłem spokojnie przyszywać falbankę do płótna. Minęło kilka chwil, a było gotowe. Strzepnąłem to z kapiących kropelek wody, po czym nałożyłem nową, kolorową nitkę, aby zacząć wyszywać. W tym momencie, kiedy wbiłem igłę w płótno, Shin wszedł do pokoju. Spojrzał na mnie i podszedł bliżej. Zarumieniłem się, zaciskając materiał w dłoni.
-S-Shin... Dzisiaj śpijmy razem, dobrze? N-Nie chcę być sam.-powiedziałem, uśmiechając się.
-Jak sobie życzysz... Jednak teraz, chyba pójdę pobiegać...
-A nie zostaniesz ze mną?-przygryzłem nerwowo wargę.
-Wybacz, nieco zaniedbałem formę. Potem wrócę, obiecuję.
Trzecia już czarna, zgniła nić została wbita w moje serce. Spuściłem głowę, a moje oczy stały się puste. Bolało... Ciągle boli...
-Jasne...-szepnąłem.
<Shin? ^^>
Ilość słów: 607
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz