czwartek, 26 kwietnia 2018

Od Niyumi C.D Aorine "Papierowy żuraw"


   Kuroki? To jedno słowo uderzyło we mnie niczym potężny cios, który dosłownie ściął mnie z nóg. Uderzyłam boleśnie kolanami w drewnianą podłogę, czując jak coś boleśnie przeszywa moje serce. Pękająca nadzieja? Rozczarowanie? Zawód? A może najzwyklejszy szok?
   Ale jak to było w ogóle możliwe? Co się stało z moim śnieżnobiałym Kiyuki'm? Gdzie podział się ten uśmiechnięty, ciepły mężczyzna, który głaskał mnie po głowie i przytulał? Dawał jabłka i śmiał się, kiedy się rumieniłam? Czy to nadal był on, czy tylko zmienił wygląd? Jak to tamten ja zasnął? Co to znaczyło i dlaczego...
   Uniosłam powoli głowę, by spojrzeć już nie w złote tęczówki, ale czerwone. Ogniście czerwone patrzące na mnie z niesmakiem. Może nawet z gniewem? Położyłam po sobie uszy, jednak nie zdołałam powstrzymać własnej ręki, która jakby zupełnie poza moją kontrolą uniosła się i wyciągnęła w stronę bóstwa. Jednak zupełnie na nic, ponieważ szybko została odtrącona, a ja zganiona wzrokiem za próbę dotknięcia Kiyu... Kuroki'ego.
   Spojrzałam w górę na Aorine, który tylko posłał mi niezbyt przychylne spojrzenie. W zasadzie nie spodziewałam się od niego niczego więcej po całym tym zajściu. Samo to, że tu ze mną przyszedł wprawiło mnie w lekkie zdziwienie, jednak  ucieszyłam się. Nie dlatego, że miałam po swojej stronie Bóstwo Nadziei, bo z pewnością tak nie było. Ale dlatego, że nie zostawił białowłosego, przyszedł tu dla niego. Właściwie teraz czarnowłosego. Aghr, nie przyzwyczaję się.
   Kilka minut później byłam już w drodze do świątyni Ojca. Raczej mało kto przybywał tam jako nieproszony gość, jednak oboje z Ao doszliśmy do prostego wniosku. Trzeba było się dowiedzieć, co stało się z Bóstwem Sprawiedliwości, a jeśli ktokolwiek mógł to wiedzieć, to właśnie Najwyższy. A niespecjalnie uśmiechało mi się czekać, aż sam mnie do siebie wezwie. O ile w ogóle kiedykolwiek by to nastąpiło, chociaż biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia... Pokręciłam jedynie głową, chcąc pozbyć się natrętnych myśli. Ale one były jak powietrze, otaczały mnie z każdej strony i kiedy udało mi się odgonić jedne, do mojego umysłu wkradały się inne, często jeszcze gorsze.
   Spośród całego potoku myśli udało mi się uwolnić, dopiero kiedy stanęłam na szczycie białych schodów. Tak jakby wejście na samą górę zabrało wszystkie negatywne myśli i odczucia, chociaż gdzieś tam za drzwiami był Ojciec, więc nie było to znowu tak dziwne. Wzięłam głęboki wdech i pchnęłam wielkie drzwi, które z oporem się otworzyły. Moim oczom ukazał się otwarty taras z dachem, który podtrzymywały dwa rzędy kolumn.
   Świetlista postać, która stała na środku pomieszczenia odwróciła się w moją stronę, uśmiechając lekko, jakby doskonale wiedział, że przyjdę właśnie teraz.
 - Miło cię znowu widzieć, Niyumi. - Uśmiechnął się, gestem dłoni zapraszając w głąb tarasu, by drzwi mogły się za mną zamknąć. Postąpiłam kilka kroków w przód, ostatecznie po krótkim wahaniu podchodząc do Ojca, który położył dłoń na mojej głowie. Przymknęłam na moment oczy, czerpiąc uczucie całkowitego spokoju z dotyku Boga.
 - Ciebie też, Ojcze. - Odpowiedziałam, kiedy w końcu jego dłoń uciekła spomiędzy moich uszu. Chciałam, wolałam, żeby to Kiyuki mnie głaskał. Jego dotyk był inny niż ten Boga, miał w sobie coś lepszego, nawet jeśli nie potrafił mnie nim natychmiast uspokoić.
 - Zgaduję, że nie przychodzisz bez powodu. - Skinął głową w stronę barierki, do której podeszliśmy, żeby spojrzeć na rozciągający się przed nami widok.
 - Tak... - Skinęłam lekko głową, nie mając pojęcia jak zacząć ten temat. - Am... Ojcze, bo... Kiyuki, on się zmienił.
 - Zmienił? Co masz na myśli?
 - No... Jest teraz cały czarny i... I każe mówić do siebie Kuroki. - Oparłam łokcie o barierkę, podpierając na rękach. Czarnowłosy roztaczał wokół sobie niepokojącą atmosferę, podobnie zresztą było z jego głosem, który choć się nie zmienił, sprawił, że w pierwszym momencie przeszły mnie ciarki.
 - Kuroki? Hmm... - Mężczyzna mruknął w zamyśleniu, zastanawiając się nad tym co właśnie usłyszał. Po dłuższej chwili milczenia jasne oczy popatrzyły na mnie ciepło kontrastując z niewesołym uśmiechem.
   Co chwila strzygłam uszami, z rosnącym zainteresowaniem przysłuchując się opowieści o dwóch obliczach. O dwóch odmiennych, wręcz przeciwstawnych duszach, które zamieszkują jedno ciało i walczą o kontrolę nad nim. Skupiałam się na każdym słowie z historii o tym, jak ciemna strona przejmowała władzę nad bezbronnym ciałem, o tym jak niszczyła to co stworzyła jasna, dobra dusza. I kiedy myślałam, że Bóg zakończy swoją opowieść tym, że światło, jak to zwykle bywa, zwycięża, ten zamilkł zupełnie na dobrych kilka minut.
   Zastrzygłam kilkukrotnie uszami, machając zniecierpliwiona ogonem w tą i z powrotem. Jak mógł skończyć w takim momencie? 
 - Ale co dalej? Jak wszystko wraca do normy, w jaki sposób? - Popatrzyłam na Ojca z niemałą desperacją w oczach, domagając się odpowiedzi. Jednak jej nie uzyskałam...
 - Na to pytanie, odpowiedz znaleźć musisz już sama. - Pokręcił jedynie głową, spoglądając w stronę głosów, które go wołały. Uśmiechnęłam się lekko do Boga, zaciskając dłonie na materiale swojego stroju i skinęłam głową, odwracając się w stronę drzwi.

~*~

   Więc teraz moim zadaniem było odzyskanie Kiyuki'ego. A raczej znalezienie sposobu, by go odzyskać, nie raniąc go przy tym. Nie miałam pojęcia jak się do tego zabrać, nawet kogo spytać o pomoc, kto mógłby cokolwiek o tym wiedzieć. Z pewnością będę musiała udać się do biblioteki, może znajdę w książkach coś co okaże się być przydatną informacją. Żebym miała chociaż jakiś punkt zaczepienia...
   Uniosłam natychmiast głowę, dostrzegając kątem oka znajomą sylwetkę, która przemykała między innymi Youkai. Szybko wyciągnęłam rękę w jej stronę, w ostatniej chwili chwytając w palce skrawek materiału z kaptura. Gwałtownie zatrzymana dziewczynka odwróciła się w moją stronę, odskakując po chwili w tył jak poparzona. Niewielkie oczka wbiły się w moją postać z pogardą i złością.
 - G-guerra...? - Spytałam cicho, czując jak nagle spojrzenia wszystkich naokoło lądują na mnie. Tak jakbym stała się jakimś obiektem do podziwiania albo bardziej do drwin i wytykania palcami?
 - Nie wypowiadaj mojego imienia. - Rzuciła ostro, stając w bojowej pozie. Położyłam po sobie uszy, cofając się o mały krok. - Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Nikt z nas nie chce.
   Rozejrzałam się szybko po zgromadzonych naokoło postaciach różnej rasy, w różnym wieku. Jednak wszyscy zgodnie kiwali głowami lub burczeli ponuro pod nosami, wbijając we mnie nieprzyjazne spojrzenia. Strach momentalnie rozszedł się po całym moim ciele, sprawiając, że ogon w jednej sekundzie owinął się ciasno na moim udzie.
   Wszyscy w Kami są teraz przeciwko mnie...? Czy powinnam się tego spodziewać? Zdecydowanie tak, każdy wie, że plotki rozchodzą się najszybciej.  A mało jest silniejszych rzeczy niż moc tłumu. Czy się tego spodziewałam? Głupia Niyumi nie pomyślała o tym nawet przez moment.
   Moje oczy niekontrolowanie wypełniły się łzami, zamazując mi szczegóły całego obrazu, przez co nie zauważyłam nawet ciosu, który wykonała zielonowłosa dziewczynka prosto w mój brzuch. Zgięłam się momentalnie, piszcząc z bólu, jednak wiedziałam, że jeśli tam zostanę będzie tylko gorzej. Podparłam się ręką o ziemię i nadal zgięta w połowie, przemknęłam pomiędzy zgromadzonymi duchami, które wbijały we mnie groźne spojrzenia.
   Z płaczem wypadłam na polną drogę prowadzącą do świątyni sprawiedliwości. Przetarłam oczy rękawem stroju, pociągając przy tym nosem, z którego skapywały pojedyncze łzy. Musiałam się uspokoić jeszcze przed dojściem do świątyni i spotkaniem z bóstwami. Tylko jak ja mam się zachowywać? Tak bardzo bym chciała, żeby Yuki mnie teraz przytulił... Kocham cię Niyumi i będę kochał mimo wszystkich ran, które mi zadajesz. 
   Momentalnie uszy mi oklapły, kiedy ten łagodny, ciepły głos rozbrzmiał w mojej głowie. Muszę jakoś go odzyskać. Ale najpierw niech wróci do sił. Tak, to zdecydowanie priorytet.

<Kiy... Kurokiś? ;w; >
Słów 1221

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz