Słodka chwila nie mogła jednak trwać w nieskończoność. Bliskość chłopaka, jego delikatność oraz uczuciowość sprawiała mi przyjemność, jednak cały czas musiałem pamiętać że jestem jego orężem - mieczem, który musi pilnować jego bezpieczeństwa do którego zaliczają się również obowiązki. Bez modlitw on zginie, a ja zostanę na tym świecie ze świadomością, że przez moje pragnienia zginął ktoś tak dla mnie ważny. Na ziemi często odczuwałem zauroczenie, czy tak zwaną szczenięcą miłość, lecz inni odbierali to jako zwykłe oznaki przyjaźni, przez co te uczucie się w nią zmieniało. Wtedy nie byłem wystarczająco dorosły na jakieś związki, gdyż nie rozumiałem potrzeby dorastania... teraz jak nie żyje rozumiem co straciłem, lecz zyskałem to tu. Nieco to absurdalne i zagmatwane... można też uznać , że jestem dzieckiem szczęścia, co coś traci, ale zyskuje coś o wiele cenniejszego.
- Zajmij się wierzącymi teraz... ja pójdę zrobić coś na kolacje - Uśmiechnąłem się lekko patrząc ze spokojem w dwukolorowe oczy Kage. Widać było, że niezbyt mu się spodobało to, że przerwałem tą chwilę, lecz są rzeczy ważne i ważniejsze. W tym wypadku modlitwy są na pierwszym miejscu, a ja nie mam zamiaru ich zastępować.
- A...ale później spędzimy ten czas razem? - Bóstwo odwróciło wzrok speszony wywołując mój cichy śmiech.
- Oczywiście wstydziochu - Pogłaskałem go po głowie, a nitka, która wcześniej oplotła się wokół mojego ciała stała się ponownie niewidzialna... a przynajmniej dla mnie. Cmoknąłem chłopaka jeszcze w czoło po czym skierowałem się do kuchni.
Miałem niestety drobny zamęt w głowie , który uniemożliwiał mi wymyślenie czegokolwiek, co mogłem zrobić. Oparłem się o ścianę i przetarłem twarz dłońmi wbijając wzrok w sufit pomieszczenia. Chyba właśnie zdałem sobie sprawę, że mogę kroczyć po zbyt cienkim lodzie.
Czy chowaniec może tak żyć z bóstwem?
Nie będzie to miało wpływu na jego życie?
Nie będzie miał przez to problemów?
Czy stwórca nas nie rozdzieli, jeżeli jeszcze bardziej się do niego zbliżę, a on zaniedba obowiązki?
Coraz więcej pytań i czarnych scenariuszy. Rzadko czułem aż taki strach przed własnymi błędami...czemu teraz tak bardzo mnie one trapią i staram się tego uniknąć. A tak... przecież go kocham mocniej od innych drogich mi osób. Staram się panować nad sobą, choć przy nim jest to ciężkie. Tak jak poprzedniego wieczoru ...
- Muszę bardziej uważać - Zagryzłem wargę i przeczesałem grzywkę dłonią. Musiałem nieco przyhamować z tą relacją, lecz nie na tyle by ona kompletnie zgasła. Odbiłoby się to an Kage... zbyt bardzo.
Potrząsnąłem głową odganiając wszystkie te myśli, choć one i tak wracały - jak bumerang. Zajęły one tak dużo czasu, że Kage zdążył skończyć swoje obowiązki i przyszedł do mnie do kuchni. Szybko zająłem się robieniem omlecików ryżowych, gdyż przepis na nie szybko wleciał mi do głowy. Proste, a zarazem sycące, choć na kolacje mało się nadają.
- Shin? - Głos bóstwa wydawał się być zmartwiony, jakby wiedział, że coś mnie trapi. Miałem jednak nadzieje, że nie umie czytać w moich myślach, jak i odczuciach, gdyż aż tak bardzo nie umiem stłumić wszystkiego.
- Za jakieś 15 minut powinno być gotowe - uśmiechnąłem się lekko spoglądając na chłopaka przez ramię. Wiedziałem...w jego oczach było to zmartwienie i niepewność. Miałem nie ukrywać przed nim emocji, choć ta sprawa nie powinna wyjść na jaw... że zamartwiam się o tak debilne rzeczy, choć było to oznaką mojej troski.
- Zajmij się wierzącymi teraz... ja pójdę zrobić coś na kolacje - Uśmiechnąłem się lekko patrząc ze spokojem w dwukolorowe oczy Kage. Widać było, że niezbyt mu się spodobało to, że przerwałem tą chwilę, lecz są rzeczy ważne i ważniejsze. W tym wypadku modlitwy są na pierwszym miejscu, a ja nie mam zamiaru ich zastępować.
- A...ale później spędzimy ten czas razem? - Bóstwo odwróciło wzrok speszony wywołując mój cichy śmiech.
- Oczywiście wstydziochu - Pogłaskałem go po głowie, a nitka, która wcześniej oplotła się wokół mojego ciała stała się ponownie niewidzialna... a przynajmniej dla mnie. Cmoknąłem chłopaka jeszcze w czoło po czym skierowałem się do kuchni.
Miałem niestety drobny zamęt w głowie , który uniemożliwiał mi wymyślenie czegokolwiek, co mogłem zrobić. Oparłem się o ścianę i przetarłem twarz dłońmi wbijając wzrok w sufit pomieszczenia. Chyba właśnie zdałem sobie sprawę, że mogę kroczyć po zbyt cienkim lodzie.
Czy chowaniec może tak żyć z bóstwem?
Nie będzie to miało wpływu na jego życie?
Nie będzie miał przez to problemów?
Czy stwórca nas nie rozdzieli, jeżeli jeszcze bardziej się do niego zbliżę, a on zaniedba obowiązki?
Coraz więcej pytań i czarnych scenariuszy. Rzadko czułem aż taki strach przed własnymi błędami...czemu teraz tak bardzo mnie one trapią i staram się tego uniknąć. A tak... przecież go kocham mocniej od innych drogich mi osób. Staram się panować nad sobą, choć przy nim jest to ciężkie. Tak jak poprzedniego wieczoru ...
- Muszę bardziej uważać - Zagryzłem wargę i przeczesałem grzywkę dłonią. Musiałem nieco przyhamować z tą relacją, lecz nie na tyle by ona kompletnie zgasła. Odbiłoby się to an Kage... zbyt bardzo.
Potrząsnąłem głową odganiając wszystkie te myśli, choć one i tak wracały - jak bumerang. Zajęły one tak dużo czasu, że Kage zdążył skończyć swoje obowiązki i przyszedł do mnie do kuchni. Szybko zająłem się robieniem omlecików ryżowych, gdyż przepis na nie szybko wleciał mi do głowy. Proste, a zarazem sycące, choć na kolacje mało się nadają.
- Shin? - Głos bóstwa wydawał się być zmartwiony, jakby wiedział, że coś mnie trapi. Miałem jednak nadzieje, że nie umie czytać w moich myślach, jak i odczuciach, gdyż aż tak bardzo nie umiem stłumić wszystkiego.
- Za jakieś 15 minut powinno być gotowe - uśmiechnąłem się lekko spoglądając na chłopaka przez ramię. Wiedziałem...w jego oczach było to zmartwienie i niepewność. Miałem nie ukrywać przed nim emocji, choć ta sprawa nie powinna wyjść na jaw... że zamartwiam się o tak debilne rzeczy, choć było to oznaką mojej troski.
Jeżeli miałbym wybrać między moim życiem, a jego, to byłbym zdolny do poświęcenia się.
<Kage? x-x zaczynam akcje "lekka drama" XD i wiem, że krótko ;-; >
559 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz