niedziela, 8 kwietnia 2018

OD HAKU DO AKANE "RAZ, DWA, TRZY... UŚMIECH!"


To było miłe, ze strony nowo poznanej, na wspólny podwieczorek, jednak moim zdaniem było trochę zbyt późno. Świadczyły o tym zapalone lampy przy chodnikach, powoli pojawiające się gwiazdy na niebie i pustka w lokalu. Mimo tego się zgodziłem, nie chciałem urazić tak miłej osóbki zważając na to, że podczas pierwszego spotkania "po prostu odszedłem". Dziewczyna zamówiła dla nas obydwu ciasto i herbatę, co według mnie było dobrym pomysłem, gdy nie znasz drugiej osoby. Deser nie był zbyt syty i słodki, dlatego z chęcią zajadałem się ciastem. Po chwili nowo poznana zadała mi parę pytań. Napiłem się herbaty, by oczyściła gardło by nie wydobył się z niego żaden dziwny dźwięk.
- Nazywam się Haku i owszem, jestem bóstwem. Konkretnie to Patronem Wędrownych – odpowiedziałem. Uznałem, że jest dość bystrą osóbką, skoro nie wzięła mnie za chowańca. Równie dobrze mogłem jej przypominać boski oręż, gdyż reszta charakteryzuje się zazwyczaj uszami, nie wliczając w to Youkai. Oni mogą być w końcu dowolnymi stworzeniami. - A ciebie jak nazywają? - zapytałem wkładając do ust kawałek ciasta. Wiewiórka zakończyła swój poczęstunek w postaci kostki cukru i zaczęła rozglądać się po lokalu. Nie byłem pewny co do obecności zwierzęcia w tym miejscu, ale skoro nie ma tu dużej liczby osób, nikomu raczej nic się nie stanie.
- Akane – odpowiedziała z uśmiechem. - Jestem Boginią Mądrości – dodała. W myślach zgodziłem się z jej przynależnością. Mimo, iż była mała i wyglądała jak dziecko, w oczach moża było dostrzec mądrość, która wręcz od niej biła. Zastanowiłem się przed chwilę, czy u każdego boga bije jego przynaleźność w oczach. Może po prostu tego nie zauważyłem?
- Co z twoim aparatem? W końcu spadł na ziemię – zapytałem wskazując wzrokiem na przedmiot leżący przy wiewiórce, która zdążyła gdzieś zniknąć.
- Ma lekką rysę, to nic takiego – Akane także zauważyła zniknięcie stworzonka. Oboje zaczęliśmy się rozglądać za nią, ale nigdzie jej nie dostrzegliśmy. Dopiero pisk młodej kelnerki pozwolił nam zlokalizować wiewiórkę, która była najprawdopodobnie za ladą.
- Pójdę po nią – oznajmiłem wstając od stolika i idąc w tamtym kierunku. Tak jak myślałem, wiewiórka skakała sobie po szafkach, a kobieta najwidoczniej nie polubiła jej cyrkowych sztuczek. - Spokojnie – powiedziałem do niej. - Już ją zabieram – podszedłem do zwierzątka. Najpierw uciekła na drugą półkę, a gdy się zbliżyłem, weszła do otwarej szafki. Dopiero gdy wyciągnąłem w jej stronę rękę, wskoczyła na nią i pognała na ramię.
- Zabierzcie stąd to zwierze – burknęła niezadowolona odprowadzając nas morderczym wzrokiem. Po drodzę wziąłem z cukierniczki kostkę cukru i podałem ją wiewiórce. Praktycznie całość wsadziła sobie do pyszczka, wypełniając cukrem oba policzki. Poszedłem do drzwi i je otworzyłem, a zwierzątko bez oporu zeskoczyło z mojego ramienia na chodnik i pognało w kierunku drzewa. Wróciłem do dziewczyny.
- Wybacz, że musiałaś czekać – napiłem się herbaty i wziąłem do ręki widelec.
- Nic się nie stało. Szkoda, że nie mogła zostać. Dalej nie zrobiłam jej zdjęcia – westchnęła.
- Jestem pewien, że jeszcze ją zobaczysz – zapewniłem ją. Wiewiórka bardzo pewnie czuła się wśród nas, dlatego sądzę, że może jeszcze sama wróci. - Widzę, że fotografia jest twoją pasją – rozpocząłem nowy wątek. Dziewczyna skinęła głową.
- Owszem. Uwielbiam robić zdjęcia. A ty?
- Ja głównie czytam książki. Nie nadaje się na fotografa.
- A jakie najbardziej lubisz czytać?
- Wszystkie, prócz horrorów i romansów. Preferuje raczej science-fiction, przygodowe, filozoficzne oraz naukowe – zerknąłem kątem oka na kelnerka. Sądziłem, że będzie mnie obserwowała i czekała, aż stąd wyjdę, ale ona zniknęła za drzwiami. Zamiast niej pojawiła się jej koleżanka, która zajęła się resztą zadań. Ostatni klienci powoli wychodzili, została tylko nasza dwójka, oraz dwie pojedyncze osoby siedzące w różnych stolikach.

<Akane?>

Liczba słów: 592

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz