niedziela, 30 września 2018

Od Hibiki,ego Cd. Asami "Dziennik życia ziemskiego"


Skoczyłem w przód i pchany jakimś dawnym wspomnieniem, uderzyłem w kant dłoni, w której narkoman dzierżył nóż. Ten upadł na ziemię z głośnym, brzdękiem, który rozszedł się echem po całej ruinie. Chłopak stanął w miejscu i nadal śmiejąc się, zrobił krok w tył. Jego rozszerzone źrenice biegały od twarzy Asami do mojej i tak na przemian. Wyszczerzył zęby w jeszcze bardziej przerażającym uśmiechu, ukazując pożółkłe zęby i zaczerwienione dziąsła. Zrobiłem kolejne dwa kroki w przód, a następnie jednym sprawnym ruchem powaliłem przeciwnika na ziemię. Przycisnąłem go delikatnie do ziemi i spokojnym głosem zapytałem

Co z nim uczynić bogini? - Trzymając chłopaka za nagie nadgarstki poczułem nienaturalne ciepło bijące od jego ciała. Miał gorączkę. Bardzo wysoką gorączkę.

Dopiero teraz zauważyłem, że jego roztrzepane włosy nie są mokre od deszczu a od potu. Wąska strużka przezroczystej substancji, stoczyła się z jego czoła i z cichym plaśnięciem, pacnęła o podłogę. Zaraz też ciało chłopaka rozluźniło się, a jego głowa bezwładnie przekrzywiła się na bok.
Miałem dziwne, nieodparte wrażenie, że już kiedyś miałem z tym do czynienia. Nie z tym konkretnym chłopakiem, ale z narkotykami. Dobrze też wiedziałem jak zareagować w przypadku uzbrojonego ćpuna. Przesłoniłem jedną dłonią oczy, po czym chwiejąc się lekko wstałem i zrobiłem dwa prędkie kroki w tył i jeden w przód. Zadrżałam lekko, a wszystkie włosy stanęły mi dęba. Skąd ja to wszystko wiedziałem? 
Rozejrzałem się dookoła z szeroko otwartymi oczyma. Delikatny szelest deszczu za oknem, mieszał się z naszymi oddechami i cichym pojękiwaniem człowieka rozciągniętego na podłodze. Chodź w sumie ciężko nazwać go w ogóle człowiekiem… Kredowo biała cera, sine usta i zapadnięte policzki. 
Bliżej mu do trupa niż żywej istoty...

< Asamiś? >

270 słów

Od Nao cd. Higekiego "Chwila ciszy"


- Absolutnie nie masz za co przepraszać! - zaprzeczył Nao Higekiemu na jego słowa. - Rozmowa nigdy nie jest rzeczą, za którą powinno się przepraszać, przynajmniej w moim towarzystwie. Zresztą, i tak nie miałem dziś szczególnie ważnych planów. - To powiedziawszy pozwolił sobie nieco mocniej wpłynąć na uczucia ciemnowłosego. Chciał zagłuszyć negatywne emocje, które nagle wróciły do bóstwa i skutecznie pozbawiły go ostrożnie wywalczonego rozluźnienia. Jednocześnie nie chciał też zmusić go do uśmiechania się i cieszenia życiem, to byłoby nienaturalne i nie pomogłoby zbytnio.
Nie podobała mu się nagła zmiana nastroju rozmówcy. Większość jego stałych gości nawet po kilkuminutowej rozmowie nie wracała tak szybko do swoich codziennych nastrojów. W końcu cały czas obserwował te osoby i miał na nie wpływ, w tym przypadku było tak samo. Dlaczego więc doszło do czegoś takiego? Mógł przysiąc, że ciągle ostrożnie używał swojej mocy, nie popełnił też żadnej głupiej gafy. Czyżby problemy dręczące Higekiego były większą niż z początku zakładał, górą lodową, której tylko czubek udało mu się dopiero nadkruszyć?
Cóż, mógł tylko zgadywać, ale ta chwila wzmocniła jego zamiar pomocy smutnemu bogowi katastrof. Sumienie z pewnością nie dałoby jeleniowi teraz spokoju, gdyby po kilku próbach odpuścił. A jedna z nich właśnie minęła, herbata się skończyła, Higeki musiał wracać do swoich obowiązków. Pierwszy argument był raczej biedny, ale drugiego obaj nie mogli zignorować. Musieli więc zakończyć tę mini "sesję" i zostawić pogaduchy na inny dzień. Na dłuższą metę Yoshi miał wrażenie, że to nawet dobrze. Musiał postawić na lepsze poznanie swojego gościa, by móc lepiej obmyślić, jak mu pomóc i dostał właśnie dodatkowy czas by wszystko przemyśleć i przeanalizować.
- Jeżeli masz taką ochotę, mogę odprowadzić cię kawałek. - Odezwał się nagle, a widząc, że bóstwo chce mu odpowiedzieć, nie zdziwiłby się, jeśli przecząco, postanowił szybko wtrącić jeszcze jedno zdanie. - Nie będzie to żadnym problemem, i tak zamierzałem udać się po południu do miasta.

Higeki?
Gomen, że tak długo ;w;

Liczba słów: 304

piątek, 28 września 2018

Od Nexarona cd. Makoto "Przedszkolaki"


- Ale wiesz... Futro, czy sierść to nie to samo co włosy? Ma ona zupełnie inną budowę i tylko niektóre rasy zamiast sierści mają włosy, ale... Nie pytaj mnie o szczegóły, bo nawet nie wiem skąd to wiem - roześmiał się perliście, bo mnóstwo było takich rzeczy, a oznaczało to po prostu tyle, że musiał się tego dowiedzieć przed swoją śmiercią. Ich odrodzenie było dość "wygodnym" procesem, bo zapominali o tym, kim są, ale pamiętali większość, jeśli nie wszystko inne. Dzięki temu od razu umieli chodzić, mówić, biegać, udzielać pierwszej pomocy, czy walczyć tą, lub inną bronią. Jednocześnie zapominali o swej śmierci, rodzinie, kochankach, zdradach, grzechach, tragediach i jak już wspomniałem całej "niepotrzebnej" reszcie. Proces jednak nie był idealny, bo najwyraźniej nie wpływał w żaden sposób na charakter. W przeciwnym razie Nex i Mak byliby posłuszni jak większość boskiego społeczeństwa.
- Korzystam z niej, gdy poluję na jedzenie albo coś, co nie zamieni się w pył jak zabijam - miał tutaj oczywiście na myśli to, co działo się z demonami, gdy się je uśmierci - Nie jest tak wielka, jak twoja... Powiedzmy, że większa od największej rasy koni, ale to tyle... Niby mógłbym z niej korzystać, ale jeśli mam się już angażować ,to ta postać jest poręczniejsza w większości sytuacji, czyż nie? - Nex nie miał w zwyczaju wykluczać czegokolwiek. Był skłonny dostosować się do bieżącej sytuacji, jeśli zajdzie taka potrzeba, więc marzenie inugami może się ziści z tym małym zastrzeżeniem, że futro wilka w jego prawdziwej postaci była koloru szarawego, a nie białego.
Gdy nadszedł w końcu moment, na który czekali, upewnił się jeszcze, że Makoto trafił na dach, nim sam postanowił wykonać skok. Niby nie była to jakaś znacząca odległość. Niby nie był to żaden wielki wyczyn, ale gdzieś z tyłu umysłu Nex'a czaiła się jeszcze całkiem ludzka myśl, że może mu się po prostu nie udać. Mógł się potknąć albo po prostu nie trafić i co wtedy? Skorzysta ze swego talentu, aby mimo wszystko pojawić się na dachu wagonu, ale nie o to chodziło. Ta mała niepewność wywołała też niewielką ekscytację u wilka i satysfakcję, gdy wylądował obok swego kolegi. Mała rzecz, a cieszy... Jednocześnie nie zwracał uwagi na to, czy był przy tym cichy, czy nie, bo ważniejsze dla niego było, aby się przypadkiem nie osunąć, gdy przedział zaczął nabierać prędkości.
- Tak, kimono i miecz, ale tak naprawdę większość bogów się tak nosi. Chciałbym spotkać boga, który nie wygląda, jakby się urwał z jakiegoś historycznego dramatu, albo średniowiecznej Japonii... O... Na przykład boga gier. On powinien wyglądać "jak człowiek", prawda? A przy okazji mieć najnowszy sprzęt...

425 słów

Od Duncana cd. Higekiego "Leniwe popołudnie"

anime, autumn, and gif image
Jesień była kolejnym stanem rzeczy na który nie ma się wpływu. Widział ją tak wiele razy, iż przestał nawet podziwiać jej wybuchy kolorów. Była po prostu kolejną porą roku zwiastującą śnieg. Trochę zimniejszą od wiosny ale cieplejszą od zimy. Nawet słońce nie zachęcało do wyjścia na spacer.
Lecz szepty które czasami odbijały się echem w głowie sprawiały, iż nogi same niosły w ich stronę. Do osób które wypowiadając jego imię potrzebowały go najbardziej podczas swych ostatnich chwil. Wojna zawsze istniała w tej większej czy mniejszej postaci. Na szczęście ostatni czas gdy nie miał czasu nawet na dzień odpoczynku ostatni raz był podczas II Wojny Światowej. Wtedy… wtedy nie było łatwo. Kobiety i mężczyźni w przeróżnym wieku modlących się o to aby odwrócił od nich wzrok. Ci sami którym później przychodził na spotkanie. Codzienna warta na razie minęła nawet pomimo faktu, iż ludzie wciąż prowadzą swoje większe bądź mniejsze wojny. Czy to przez to poświęcał swoim wyznawcom więcej czasu? Czy to przez fakt, iż podczas drugiej wojny poznał swego, jak się później okazało, przyjaciela. Właściwie nie był do końca pewien czy mógł go tak nazwać. Wiedział jak ciemnowłosy podchodzi do kwestii nazywania kogokolwiek przyjacielem. Ale czy On sam mógł go tak nazwać?
Dzisiaj był udany dzień jeśli wychodzi wycieczki do Świata Ludzi gdyż nie musiał tam schodzić ani jednego razu. Wydawało mu się, iż wszystko w koło jest takie spokojne. Przez niemal połowę dnia robił swego rodzaju obchód po całym świecie bóstw. Bo tak zawsze robił, nieprawdaż? Sprawdzał czy wszystko jest w porządku i czy nikt nie potrzebuje pomocy. Jego przybycie poprzedzał brzęk jego zbroi. To właściwie był znak rozpoznawczy który nauczyli się już rozpoznawać chyba wszyscy w Kami No Jigen. Wtedy usłyszał ten cichy, cienki szept. Zatrzymał się gwałtownie i stanął na baczność jak to miał w zwyczaju. “Odwróć od mej osoby swój wzrok”. Brzmi jak mężczyzna. Odwrócił się i zrobił kilka kroków w stronę szeptu aby po chwili pojawić się na Świecie Ludzi obok swego wyznawcy. Zmarszczył brwi gdyż znalazł się najwidoczniej w swej własnej kapliczce. Przyglądał się przez chwilę mężczyźnie. Dosyć młody z nieśmiertelnikami na szyi. Dopiero szykował się na wojnę a raczej zapewne do odbycia służby w wojsku. Jego wyznawcy również wtedy często się modlili. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech po czym z chęcią odwrócił wzrok od mężczyzny.
Pod postacią duchową o wiele prościej i wygodniej się podróżowało, co miało również swoje inne benefity pod postacią swoistego rodzaju bycia duchem. Ludzie go nie dostrzegali. W mieście raczej nie liczył na kogoś kto będzie bliski śmierci spowodowanej walką lecz wtedy również przypomniał sobie wszelkiego rodzaju terrorystyczne. Śmierć podczas walki kiedyś była prosta. Gdy umierał wojownik trzymał w dłoni miecz a nie parasolkę. Westchnął cicho.
Lubił nawet czasami pod taką postacią patrolować Świat Ludzi, nawet jeśli nie był nic w stanie zrobić. W dni takie jak ten gdy nie musiał nigdzie się pojawić napawały spokojem. Wtedy przechodząc obok jednej z wielu kawiarni dojrzał charakterystyczną czuprynę. Nie był do końca pewny czy to on lecz gdy dojrzał już dobrze wysłużoną książkę o tytule “Jestem kotem” był tego zupełnie pewny, iż to On. Ruszył do kawiarni niemal mechanicznie po drodze zrzucając świat duchów jak i zbroję na rzecz ludzkiej postaci. Szybko zaciągnął mocniej kaptur na głowę i kierując się prosto do Higekiego. Usiadł naprzeciwko niego i pochylając się zapytał z delikatnym uśmiechem.
- Mówiłem Ci, że mogę podarować Ci jakąś inną książkę z mojej biblioteczki. - mówił cicho. Pomimo tego, iż cieszył się z spotkania przyjaciela jednocześnie pamiętał, iż jest teraz fizycznie w świecie ludzi. Którzy niezbyt dobrze reagowali na jego obszerną bliznę na twarzy. Zacisnął mocniej kaptur na lewą stronę twarzy. Zrobił to mechanicznie nawet niewiele o tym myśląc. Nie rozumiał również dlaczego Higeki lubił na przykład siedzieć w kawiarni i czytać książkę. Czy to w świecie ludzi czy duchów. Ale szanował jego ulubione zajęcia poprzez brak marudzenia na nie. Co jakiś czas spoglądał na boki jak zwierzę wypuszczone z klatki którą w jego przypadku była chyba po prostu zbroja.

Liczba słów: 660

czwartek, 27 września 2018

Od Nexarona cd. Makoto "Przedszkolaki"


- Twoje futro jest śliskie? - z całego wywodu tylko tyle zainteresowało wilka i to z bardzo prostego powodu. Sam mógł doświadczyć większości tych problemów, o których wspomniał Makoto, choć oczywiście w mniejszej skali, ale - Moje futro... Bo zapomniałem wspomnieć, że moją prawdziwą postacią jest postać wilka - dodał szybko, przypominając sobie, że nie wspomniał o tym wcześniej. Nie uczynił dlatego, że na ogół nie wykorzystywał jej w celach "bojowych" - Jest odpowiednio grube i ciepłe, ale śliskie? Może powinieneś przeprosić się z mydłem i wykąpać w... Jeziorze albo basenie? Futro powinno być miękkie, o ile mi wiadomo, a biorąc pod uwagę, jak ciężko utrzymać się jest na byku, to wyobraź o ile ciężej, byłoby komuś się wspiąć na zwierze kilkanaście razy większe, cięższe, szybsze, oraz inteligentniejsze. Takie rzeczy to tylko w grach, bo normalnie nawet jakbyś stał bez ruchu byłoby to wyzwanie - oczywiście cała wypowiedź miała lekko żartobliwy charakter, bo nic mu było co do tego, jakie było jego futro, ale szczerze był zaskoczonym określeniem, jakie Makoto użył, aby je opisać.
Międzyczasie na dole dało się dostrzec, jak ludzie powoli zbierają się na peronie. Był to niewątpliwie znak, że lada moment przyjdzie ich środek transportu, ale póki co...
- Jesteś pierwszą osobą, poza mną oczywiście, która gada z sensem. Nie wiem skąd się to wzięło, ale cały ten układ to dla mnie po prostu niewolnictwo. Pięknie ubrane w wyniosłe słowa jak "obowiązek", czy "służba słusznej sprawie" - pokręcił głową z niedowierzaniem siadając przy krawędzi dachu - Najzabawniejsze jednak jest to, że wszyscy zdają się wierzyć w tą bzdurę - westchnął ciężko zamykając portal w ślad za inugami.
- Nigdy nie wziąłbym cię za kogoś, kto interesuje się grami, ale w takim wypadku rozumiesz, jak one z grubsza działają. W grach możliwość ich wykorzystywania jest bardzo ograniczona z wiadomych powodów - uśmiechnął się delikatnie. Metoda działa była prosta "jak budowa cepa", ale wbrew pozorom dawała wielkie możliwości - Czasami jednak wolę z niej nie korzystać... Zamiast otworzyć przejście na dach wagonu ciekawiej będzie wskoczyć na niego, gdy będzie się rozpędzał, prawda? I przyznam się tobie, że nawet o tym myślałem, ale... Ludzie zaraz by o mnie zapomnieli, a w świecie bogów portale, nawet jeśli nie tak poręczne, jak moje to znajdują się, w co większych miejscach na świecie... O.. Nasz transport - kiwnięciem głowy wskazał na zatrzymujący się przy peronie wagon i szykując się do biegu wyraźnie podekscytowany.

386 słów

Od Nexarona cd. Makoto "Przedszkolaki"


- Znaczy... Rozumiem, że zyskując na rozmiarach i masie proporcjonalnie siła, oraz szybkość rosną, a rana, która zabiłaby człowieka, nie zrobi na tobie w tej postaci wrażenia, ale czy masz, coś poza tym na myśli mówiąc, że niewielu przeciwników byłoby ci w stanie coś zrobić? - Nex wolał się dopytać, bo naturalne było, że zmienia się skala ataków jednocześnie z jego rozmiarem, ale bynajmniej nie czyniło go niewrażliwym na nie. W pewnych sytuacjach nawet stawałby się na nie bardziej podatny, lecz... To wymagałoby wykazania się zmysłem taktycznym ze strony przeciwnika, a nie było to coś, na co mógł tym razem liczyć.
- Serio? Chyba mam na ciebie zły wpływ. Co na to twój patron? - zapytał z zadziornym uśmiechem i szturchnął go lekko w bok łokciem. Wygłupianie się w grupie znajomych zawsze było przyjemniejsza. Tego pewnie właśnie dane im będzie uświadczyć od młodzieży jaką zastaną w parku, lecz to, co oni zrobią to raczej... Korzystanie z możliwości, jakie posiadają? Nigdzie w zasadach bezpieczeństwa nie znajdzie się zapisu zabraniającego chowańcom wchodzenia na dach wagonów. To dotyczyło tylko i wyłącznie znacznie bardziej delikatnie zbudowanych ludzi. Nie można było z tym jednak przesadzać. Jeśli wpadliby pod pociąg, to nie byłoby czego zbierać również po nich.
- Myślałem, aby zeskoczyć z jakiegoś przejścia na jadący przedział, ale tak będzie łatwiej - pokiwał głową z aprobatą przystając na pomysł Makoto i w ślad za nim wspiął się przez siatkę na drugą stronę, aby po chwili ruszyć w kierunku wiaty. Nikogo nie było widać w pobliżu, ale nie było w tym nic dziwnego o tej porze i w tym miejscu. Jednocześnie, nawet jeśli by się jakiś pracownik kolei napatoczył, to zaraz by o nich zapomniał. Bez kłopotu udało się więc do niej dotrzeć. Zamiast jednak szukać drabiny, czy innego wejścia na górę Nex postanowił otworzyć przejście bezpośrednio na dach w jednej ze ścianie budowali. Miało ono kształt owalu wypełnionego nieprzeniknioną czernią, ale wilk po tym, jak posłał towarzyszowi krótki uśmiech bez wahania w niego wkroczył. Natychmiast też jego sylwetka pojawiła się na dachu gdzie znajdował się identyczny otwór w przestrzeni.

338 słów

środa, 26 września 2018

Od Nexarona cd. Makoto "Przedszkolaki"


Zatem był wielki jak cholera i co za tym idzie znacznie większy od niego po przemianie, ale jak widać, miało to też swoje wady. Wszystko zależało od miejsca, gdzie mieliby walczyć z potencjalnym przeciwnikiem. Park będzie jeszcze dobrym miejscem, choć w zależności od tego, jakie drzewa w nim rosły mogą mu przeszkadzać w poruszaniu się i sprawiać, że nie będzie widział swoich przeciwników, a w budynku szkoły, czy prywatnej szkoły w ogóle nie będzie w stanie z tego skorzystać. Co za tym idzie dobrze, że miał przy sobie dodatkową broń. Taką krótką taktyczną analizę przeprowadził na poczekaniu Nexaron na podstawie tego, co usłyszał. Może i było to na swój sposób niegrzeczne, ale Nex tak już miał, że starał się od razu szukać "dziury w całym". Jeśli zawczasu wiedział, co może się spierdo*** to później nie da się temu zaskoczyć.
Powolny spacer przez dzielnicę mogli spokojnie też potraktować za zwiad. Oboje posiadali bardzo dobry zmysł węchu, więc może się okazać, że wyczują nawet coś po drodze. Jak nie jeden to drugi... Na razie Nex mógł jedynie wyczuć, co piło paru z przechodniów, którzy ich mijali. Czyżby był piątek? A może już weekend? Niestety wilk stracił rachubę, bo nie żył w rytm tygodnia pracy. Może więc nie powinien się temu dziwić, ale nie sprawiało to, że zapach był z tego powodu przyjemniejszy. Co innego, gdyby sam mógł się trochę napić, lecz w tej sytuacji woń alkoholu tylko przeszkadzała, maskując tylko inne zapachy.
- Chodziło mi o to, że nie wyciągasz bazooki, aby zabić komara. Mmm - dostrzegając jednak nadal brak zrozumienia na twarzy towarzyszy zastanowił się chwilę dłużej jak może spróbować to inaczej wytłumaczyć. Po głowie krążyło mu określenie "Battlemaniac" zapewne znane jeszcze zza poprzedniego życia, ale wolałby to opisać jak bardziej zrozumiale - Wiesz... Przeciwnik musi być na pewnym poziomie, aby chciało mi się go brać na poważnie. Jeśli na przykład miałbyś walczyć z dzieckiem. Wiem!! - dodał głośno i dobitnie, aby Makoto przypadkiem mu nie przerwał w napływie emocji - Że to praktycznie niemożliwy scenariusz, ale tak teoretycznie. Czy byłbyś w stanie dać z siebie 100% tego, co potrafisz? To zlecenie zaś nie wskazuje, abyśmy mieli walczyć z czymś więcej niż z demonami na poziomie dzieci, jakkolwiek by to nie brzmiało, więc robię to bardziej dla zabicia czasu aniżeli... Na przykład poczucia obowiązku... O... To jak spacer w parku - kończąc swój wywód, roześmiał się lekko, bo to właśnie ich za pewien czas czekało. Choć po co by mieli tyle z tym czekać? Nex'owi nagle wpadł głupi pomysł do głowy, który wywołał zarazem szeroki uśmiech na jego twarzy.
- Wiem, że to ja zaproponowałem spacer, ale... Szybciej będzie, jeśli się przejedziemy - stwierdził, patrząc na mapę dzielnicy w komórce. Zaraz obok była linia kolejowa, choć bez żadnej stacji, ale czy był to dla nich tak naprawdę kłopot? Przynajmniej dla wilka nie - Co powiesz na jazdę na dachu pociągu?

471 słów

Od Niyumi CD Kiyuki'ego "Papierowy żuraw"


     Ugh, dlaczego on musiał znowu wracać do tego tematu? Nie mógł sobie po prostu darować? Kochałam go, ale ta jego niewiedza o takich tematach była okropnie zawstydzająca. Jak miałam niby wytłumaczyć takie rzeczy? Znaczy... Może gdyby to był ktoś inny, kto mnie tak bardzo nie onieśmielał w takich momentach. Ktoś na kim nie zależałoby mi aż tak bardzo, żeby nie chcieć urazić czy zrazić go do siebie obojętnym mówieniem o tak ważnych dla miłości rzeczach.
     Otarłam się policzkiem o szatę patrona, jakbym chciała w ten sposób zetrzeć z policzków te problematyczne rumieńce. Zdrajcy i nic więcej.
 - Powinniśmy chyba najpierw poinformować Aorine... - Odezwałam się w końcu, odsuwając nieco od niego. Oczywiście była to tylko wymówka, by jak najszybciej wycofać się z tej niezręcznej dla mnie sytuacji. Czarnowłosy jedynie skinął głową i odstawił mnie na podłogę. Uśmiechnęłam się do nieco nieco zakłopotana i czmychnęłam czym prędzej poza mury świątyni. Nogi już automatycznie poniosły mnie w stronę budynku zamieszkiwanego przez bóstwo Nadziei.
   Nogi samy poniosły mnie w tamtą stronę, więc nawet nie myślałam nad tym gdzie idę. W co ja się w ogóle wpakowałam?! W romans z patronem... I to w dodatku swoim własnym... Jakbym nigdy w życiu nie czytała książek o takiej zakazanej miłości i nie wiedziała, że takie rzeczy nie mają prawa dobrze się skończyć. Ugh, nawet pierwszy lepszy przykład! Romeo i Julia. Oni nawet zginęli za tą swoją zakazaną miłość. Tylko... No tak, my już zginąć nie mogliśmy. Znaczy, u nas śmierć była bardziej skomplikowana niż wypicie jakiejś trucizny.
   Zastrzygłam uszami, zatrzymując się nagle. Dziecięce śmiechy? O nie... Nie, nie, nie, nie. Zbliżyłam się do miasta, a po tym wszystkim naprawdę nie powinnam tam wchodzić. Zresztą... Obawiałam się ich reakcji. Podkuliłam ogon i zmieniłam trasę na tę bardziej okrężną, która omijała miasto szerokim łukiem. Tam.. Po prostu czułam się bezpieczniej.
   Mimo nadrobionych kroków pod drzwiami świątyni znalazłam się niedługo potem. Wiedziałam, że Ao otworzy mi niechętnie, co zresztą pokazała jego mimika, kiedy tylko mnie zobaczył. Ale czy on kiedykolwiek zareagował na mnie w jakikolwiek pozytywny sposób? Powinnam się już chyba przyzwyczaić do niego. Opowiedziałam mu po krótce o ostatnich wydarzeniach i tym, że Kiyuki wrócił do siebie. Po krótce, bo bóstwo nie kwapiło się, by zapraszać mnie do środka i rozmawialiśmy przez próg. Widziałam zresztą z tyłu jego broń, która stała w miejscu i nasłuchiwała rozmowy. Z tego co się orientowałam, to był teraz niewidomy, więc tym bardziej nie chciałabym zakłócać mu aury spokoju. Na koniec zapytałam jeszcze Nadzieję o wiedzę na temat miłości.
 - Nie wiem nic na temat miłości ani bliskości. - Odparł krótko, a w tle za nim dostrzegłam jakiś nieznaczny ruch. Jednak kiedy tam spojrzałam, dostrzegłam tylko Ashera, wszystko wyglądało tak jak wcześniej. Więc co zwróciło moją uwagę?
   Podziękowałam mu, pożegnałam się i biegiem pod postacią lisa wróciłam do swojego domu. W końcu, świątynia ponownie była moim domem.

~*~

     Jeszcze tego samego dnia zeszliśmy na ziemię. Stwierdziłam, że jeśli mam go czegoś nauczyć, coś wytłumaczyć, to powinien najpierw zobaczyć to na własne oczy. Czarnowłosy był bardzo chętny na taką zapoznawczą wycieczkę, co właściwie nie powinno mnie dziwić. W końcu od dnia, w którym się poznaliśmy widziałam, że był ciekawski, ale to... To był inny rodzaj ciekawości, miał inne podłoże. Nie potrafiłam wyjaśnić samej sobie skąd to wiem i co to za podłoże, ale wiedziałam, że tak jest.
   Byliśmy w dużym mieście sąsiadującym z tym, w którym mieszkałam za życia. Nie potrafiłam jeszcze tam wrócić i odwiedzić tych pechowych uliczek i przeklętego mostu. Więc po prostu kręciliśmy się po tym większym mieście, odwiedzając co bardziej zapadłe mi w pamięć miejsca, z którymi w jakikolwiek sposób kojarzyła mi się miłość. Jak się potem okazało były to przede wszystkim miejsca, gdzie spotykały się młode pary zakochanych. I to tak naprawdę młode, bo chodzili do szkoły średniej, tak oceniając na oko.
   Kiyuki miał okazje przyglądać się temu jak pary chodzą wspólnie na spacery, trzymają się za ręce, obdarzają buziakami, pocałunkami oraz czułymi słówkami. Czułam się dość nieswojo kręcąc się tam z osobą, którą kochałam u boku. Tym bardziej, że w porównaniu do tych wszystkich młodych przypominaliśmy raczej zupełnie losowych ludzi, którzy szli obok siebie.
   W końcu udało mi się wypatrzeć swój cel, jakim było... No cóż, odsłonięte okno do czyjejś sypialni. Podglądanie nie było może zbyt kulturalne, ale nie wyobrażałam sobie puszczania filmów Yuki'emu z takimi scenami. Naprawdę to podglądanie było w dobrej wierze! W wierze edukacyjnej...
   Przysiadłam na niskiej gałęzi pobliskiego drzewa, a złotooki oparł się o pień tuż obok mnie. Nie pytał co tu robimy, bo nawet nie miał na to czasu. Młode małżeństwo z obserwowanego przez nas domku miało perfekcyjne wyczucie czasu, gdyż tuż po nas pojawili się w swojej sypialni. Nie musiałam być tam z nimi w środku, żeby wiedzieć, iż spędzili miłą kolację, czy tam obiad, w towarzystwie jakiegoś wina. Czerwone policzki kobiety zdradzały to perfekcyjnie. Mężczyzna przyparł żonę do ściany i zaczął ją namiętnie całować najpierw w usta, a potem coraz niżej i niżej.
   Zerknęłam ciekawsko kątek oka na mężczyznę obok i przysięgam, że obserwował to tak uważnie, że gdybym tylko wsadziła mu w ręce długopis i kartkę, robiłby notatki. Uśmiechnęłam się pod nosem naprawdę rozbawiona tym widokiem i wróciłam do małżeństwa, które półnagie leżało już na łóżku. W tym momencie do głowy przyszła mi nieciekawa myśl.
 - Am... - Nie wiedziałam jak zacząć. Nie byłam nawet pewna, czy zwróci na mnie uwagę, czy jednak był zbyt pochłoniętymi obserwowaniem. - Wiesz, czemu cię tu zabrałam? - Postanowiłam na razie sprawdzić, czy w ogóle zareaguje na mój głos. Zareagował.
 - Chciałaś mi chyba pokazać jak na ziemi okazuje się uczucia. - Nawet na mnie spojrzał, przechylając ciekawsko głowę na bok. Skinęłam głową, zerkając na szybko w okno.
 - Tak. Właściwie to tak. Tylko... - Podrapałam sie z zakłopotaniem za uchem. - Nie chciałabym, żebyś to źle zrozumiał...
 - Da się to źle zrozumieć? - Chyba chwilowo zainteresowałam go bardziej niż to co działo się za oknem.
 - Mógłbyś zawsze pomyśleć, że ja tego od ciebie oczekuję.... Lub... Coś... Podobnego... - Ostatnie słowo wypowiedziałam niemal szeptem. Naprawdę nie chciałabym, żeby tak to zrozumiał. Znaczy racja, naprawdę bym się uradowała, gdyby do czegoś takiego doszło, ale w życiu ani nawet po nim nie chciałabym go do tego zmuszać.
 - Ufam ci, więc wiem, że nic takiego nie będziesz chciała. - Uśmiechnął się delikatnie, kręcąc głową. Ta-takiego? 
 - Czyli uważasz, że to co robią ci lu.... Lu... Ludzie?! - Wrzasnęłam, tracąc zupełnie równowagę na niewielkiej gałęzi. Nigdy bym się nie spodziewała zobaczyć tam kobiety z głową między udami mężczyzny! T-t-to nie to Kiyuki miał zobaczyć! Po co ja go w ogóle tu ściągnęłam?! Żeby oglądał co... Jak jacyś zupełnie nam obcy ludzie uprawiają....? Co ja sobie w ogóle myślałam.......

<Kiyuki? To teraz ratuj Niyu z tej sytuacji XD>
Liczba słów: 1100

wtorek, 25 września 2018

Od Tarou CD Mikleo i Victoriia "Spotkanie trojga"


Patrzyłem, jak chłopak odchodzi. Zrobiło mi się smutno, nie wiedząc czemu. -Co się do cholery ze mną dzieje ? Powiedziałem pod nosem i szybko wstałem, zabrałem zakupy i mimo mokrych ubrań ruszyłem za chłopakiem, żeby zobaczyć gdzie mieszka. Po pierwsze jestem mokry przez niego, a po drugie jest w nim coś naprawdę dziwnego i uroczego. Szybko go dogoniłem i śledziłem z bezpiecznej odległości. Po paru chwilach zobaczyłem, gdzie wchodzi i już wiedziałem gdzie mieszka. -W sumie będzie niemiło jak go teraz zajdę. Jeszcze wyjdę na wariata. Pamiętając adres, zabrałem się w swoją stronę do domu. Po trzydziestu minutach widziałem swój cel. Z komina wylatywał dym, co znaczyło, że panna śpioch już nie śpi. Otworzyłem drzwi i po wejściu do środka zobaczyłem, że nigdzie jej nie ma. -Viki ? Jesteś tutaj ? Nagle z łazienki dobiegł mnie jej głos. -Tutaj. Biorę kąpiel i uprzedzam twoje pytanie, nie możesz dołączyć. Pokiwałem głową i rozpakowałem zakupy i się szybko przebrałem. Nie wiem czemu, ona ciągle rzuca dziwne teksty w moją stronę. Mozę i się jej podobam, ale jakoś nie wiem sam, co czuje do niej. W dodatku jeszcze ten chłopak. Jeszcze by brakowało, żebym o nim myślał, mimo że już myślę. Usłyszałem dźwięk wody i spojrzałem w stronę łazienki. Zamknąłem oczy i zacząłem wspominać sobie co się wtedy, parę miesięcy wcześniej, działo. 
~Parę miesięcy wcześniej~
- Odejdź! Powiedz, że to nie było żadne, zaprzysiężenie więzi! Proszę, powiedz, że tego nie zrobiłam!
Słuchałem jak Viki płaczę.
-Viki… Tak. To było zaprzysiężenie. Czuję to i wiem, że ty też to czujesz.
-Nie to nie prawda… Kłamiesz…- Po chwili ciszy dodała.- Tak... Masz racje, czuje to. Ale ja tego nie chcę.
Otworzyłem drzwi na tyle, żeby się przecisnąć i żeby ona się nie wywaliła, bo siedziała na ziemi i opierała się o nie. Kucnąłem obok niej i położyłem jej rękę na głowie.
-Posłuchaj mi. Nie musisz płakać. Wiem, że to jest dziwne, ale i tak chciałem byś była moim chowańcem. Polubiłem cię i zależy mi, byś była szczęśliwa.
Chwyciłem za ręcznik i podniosłem jej głowę, wycierając jej łzy. Ta natomiast od razu przyległa do mnie i przytuliła. Nic nie mówiła tylko leżała wtulona. 
~Miesiąc później~
Obudziłem się i poczułem piękne zapachy. Rozglądnąłem się, lecz nie widziałem nigdzie Viki. Pamiętam, że się pokłóciliśmy, a następnie wylądowaliśmy w łóżku, ale dalej nie pamiętam nic.
Wstałem i ubrałem się, a potemudałem się do kuchni gdzie stała Viki w fartuszku, długiej koszulce i na moje oko w krótkich obcisłych spodenkach, mimo iż ich nie widziałem.
Podszedłem do niej i ją objąłem.
-Nie zimno ci ? Przecież jest jeszcze zima.
Ta się odwróciła i cmoknęła mnie w policzek.
-Dzień dobry śpiochu. I nie jest mi zimno, bo w domu jest bardzo gorąco.
W sumie miała rację, bo pod kominkiem żarzył się płomień.
-Co do naszej kłótni to przepraszam. A to dla ciebie.- Sięgnąłem do kieszeni i wyciągnąłem z niej wisiorek z lisem przypięty do nowej, srebrnej harmonijki.
-Dziękuje ci.- Wzięła i się przytuliła. 
~~~~
Ze wspomnień wyciągnęło mnie siadanie na kolanach. Otworzyłem oczy i była to Viki już ubrana i wymyta.
-O czym myślisz Toru ?
Uśmiechnąłem się do niej.
-O tym, dlaczego muszę się użerać z tobą lisku.
Odwzajemniła uśmiech i zeszła z moich kolan.
-Zrobiłem zakupy mimo małego incydentu.
Spojrzała na mnie podejrzliwie.
-Co się działo?
Opowiedziałem jej wszystko, co się działo i o tajemniczym chłopaku. Ta patrzyła na mnie ze zdziwieniem, lecz słuchała do końca.
-I mam Viki do ciebie prośbę. Idź, z nim porozmawiaj. Wydawał się taki zagubiony w tym świecie, a ja nie mogę mu pomóc... On jest jakiś dziwny i nie wiem czemu, ale myślę o nim.
Podałem jej adres, a ta z niechęcią udała się tam. Ja nie wiedząc co robić, posprzątałem dom, a po czterdziestu pięciu minutach udałem się tam, gdzie poszedł chowaniec. Po dotarciu schyliłem się przy drzwiach i przyłożyłem ucho. Na moje nieszczęście wycieraczka, na której kucnąłem, była mokra, przez co wylądowałem z hukiem na ziemię a wycieraczka poleciała na doniczki stojące na parapecie i się rozbiła. 

<Viki?>

660 słów

poniedziałek, 24 września 2018

Od Nexarona cd. Makoto "Przedszkolaki"

Poprzednie opowiadanie

Wilk tylko wzruszył ramionami bez przejęcia i po chwili podrapał po karku wysłuchując długiej wypowiedzi Makoto. Nie zamierzał na to narzekać, bo ktoś powinien się produkować, aby nie panowała niezręczna cisza, a u niego bywały z tym kłopoty, gdy nie miał chęci. Grzecznie więc odczekał, aż skończy jeden temat, nim się sam odezwie.
- Gennosuke może i jest mądry, choć sam nie mam co do tego pewności, ale gdyby wiedział gdzie konkretnie gnieżdżą się akumy to chyba po prostu nam powiedział wprost, zamiast kazać przeszukiwać całą dzielnicę, co nie? - Nex postanowił spojrzeć na sytuację z innej perspektywy, skoro już ustalili, iż nie mieli konkretnego polecenia, aby przeszukać tę szkołę - Zatem może zamiast o szkołę chodziło o to, abyśmy spotkali się na obrzeżu dzielnicy i ustalili wspólną strategię?
Takie podejście miałoby znacznie większy sens i jeśli Gennosuke w istocie był takim mędrcem jak wydawało się Makoto to może o to mu chodziło? Najlepiej byłoby go o to zapytać wprost, ale akurat nie było go pod ręką, więc przejdźmy do kolejnego punktu spotkania, który w istocie był ciekawy. Nie spodziewał się jednak, że jego partner sam go od razu poruszy i będzie o nim mówił w tak otwarty sposób. Musiało to wynikać zapewne z tego, że Nex w przeciwieństwie do niego mimo wszystko nie uważał się za członka całej tej boskiej rodzinki.
- Skoro miecz służy ci do "walki w ciasnych miejscach" to jak duży stajesz się po przemianie - powiedział od razu na głos, co przyszło mu na myśl bez chwili zastanowienia, bo było to jednak nie tyle ważne ile interesujące. Jeszcze bardziej interesowało go, co jeszcze potrafił, ale... Ma-chan nic więcej o swych "talentach" nie powiedział. Czy może celowo trzymał to dla siebie? Czy może było to, jedyne co potrafił? Nie wydawał się kimś przezornie ostrożnym, ale jak mówiło stare przysłowie. Nie należy oceniać książki po okładce...
- Jak sobie radzę? Skutecznie, skoro jeszcze żyję - odpowiedział z chytrym uśmieszkiem, ale wiedział, że to nie przejdzie i chciał też uprzejmością odpowiedzieć na uprzejmość - Nie jestem mistrzem żadnej broni białej, ale mam solidne podstawy, oraz cały jej arsenał zawsze noszę ze sobą - z satysfakcją rozłożył szeroko ramiona, w których miał... a no właśnie nic, ale czy aby na pewno? - To samo tyczy się broni palnej, ale małego kalibru i automatów. Żadnych granatów, bazook, czy materiałów wybuchowych. Tyle, że z nimi muszę być blisko swego celu. Ostatecznie jednak walka wręcz to pole gdzie czuje się najpewniej. Nawet jeśli demony są trochę inaczej zbudowane niż ludzie to tak długo, jak mają ciało, ja wiem jak sprawić im ból. Na sam koniec zostawiam "duże działa", bo abym chciał ubrudzić sobie rączki, muszę czuć motywację. Gdy jej brak mój "talent" pozwala mi przeciwnika poszatkować, spalić, zmiażdżyć, wysadzić, i jeszcze parę innych rzeczy, ale... Skoro nie było jeszcze ofiar, to wątpię, abym musiał z nimi chwalić. Rozgadałem się... Wybacz. Ruszamy do parku? - ostatecznie uznając, że przecież mogą kontynuować rozmowę podczas drogi, od razu ruszył z miejsca.

486 słów

sobota, 22 września 2018

Od Nexarona cd. Makoto "Przedszkolaki"


Nexaron ucieszyło podejście, jakim wykazał się Makoto. Co prawda na początku posłał mu krótkie zaskoczone spojrzenie, ale szybko przeszedł do rzeczowej odpowiedzi na jego pytanie, zamiast się roztrząsać nad nie istotnymi szczegółami. Dobrze to wróżyło dalszej ich współpracy, prawda? Nex natomiast z tego powodu miał jeszcze jeden powód, aby uważnie słuchać tego, co mówił i pokazywał na swojej mapie. Nie, żeby zaskoczył go widok papierowej mapy, ale cóż... Każdy miał swoje dziwactwa... Gdy tak międzyczasie porównywał to, co zrozumiał z wywodu Ma-chan z mapą w telefonie w końcu doznał olśnienia.
- Teraz rozumiem - z lekkim uśmiechem powiedział bardziej do siebie aniżeli to kogokolwiek innego - Ueno jest tak małe, że większość map Tokio łączy ją z innymi dzielnicami - z satysfakcja po chwili odszukał na swym telefonie odpowiedni fragment mapy mapy - Nie zapominaj też o Zoo. To zwłaszcza tam codziennie trafiają całe tłumy w związku ze szkolnymi i przedszkolnymi z całego Tokio, i nie tylko, prawda? - wilk zgadzał się z większością tego, co usłyszał, ale musiał też zaznaczyć to, co w jego odczuciu było ważne, a na razie zostało przemilczane. Na moment też odrywając spojrzenie znad telefonu, spojrzał na szkołę znajdującą się za zamkniętą bramą, przy której obecnie stali i zaczął się zastanawiać ,czemu właściwie wybrano to miejsce na spotkanie.
- Czyli rozumiem, że chcesz zacząć od sprawdzenia tej szkoły? - zapytał krzywiąc się lekko w niezadowoleniu - Czy jest ku temu jakiś konkretny powód? Bo jeśli nie to.. Wiesz, nie uważam, aby to był zły pomysł w ogóle, ale teraz jest nieodpowiednia pora, nie uważasz? Nawet jeśli demony nękają uczniów tej szkoły, to o ile nie kryją się tutaj również w nocy, to nie znajdziemy za wiele... Jeśli akuma miałaby na kimś się teraz pożywić to ofiarę w odpowiedni wieku znajdzie właśnie albo w parku, gdzie o tej porze można pewnie znaleźć dość specyficzny rodzaj młodzieży, ale w tej szkole wieczorowej i to nimi raczej bym się teraz wolał zająć. Choć jakby nie patrzeć naszym zadaniem jest pozbycie się demonów, a nie zapobieganie potencjalnym ofiarom.
Niby mogli mieć farta i jakaś akuma mogła być na tyle nie rozważna, aby pozostać w miejscu, gdzie się pożywiała. Większość z tych mniejszych nie wykazywała jakiejś specjalnie inteligencji, ale międzyczasie mogły się pojawić ofiary w pozostałych miejscach, bo przecież tam ludzie przebywali obecnie i byli narażeni na atak. Z dwojga miejsc park wydawał się miejscem, gdzie łatwiej byłoby odizolować niepostrzeżenie cel, zwłaszcza gdy doda się do tego alkohol, lub inne używki, ale szkoła wieczorowa też stwarzała takie możliwości.

410 słów

piątek, 21 września 2018

Od Natsumi cd. Makoto "Biedny piesek"


Przysłuchiwała się z zainteresowaniem młodemu chowańcowi nie mogąc ukryć pobłażliwego uśmiechu. Łasuch, nie sposób było tego nie zauważyć. Jakby tego było mało nie wyglądał na takiego, co lubi dużo zjeść. Gdyby Natsumi nie usłyszała tego bezpośrednio od niego nie mogłaby uwierzyć, że taki maluch z chęcią tyle rzeczy lubi i je. Chociaż dzieci bywały różne, wiadomo, najwyraźniej pierwszy raz trafiła na chłopaczka, który wolał normalne dania od słodyczy. Albo po prostu ich na ten moment nie wymienił, bowiem na pusty żołądek lepiej było zjeść coś normalnego. Któż mógł wiedzieć, co chodziło po jego głowie. Na pewno nie onam
Jej myśli natomiast skupiły się na analizowaniu, co aktualnie znaleźć może we własnej kuchni i co, z wymienionych przez inugamiego dań, można szybko przyrządzić. Wzięła też oczywiście pod uwagę swoje umiejętności, które nie były szczególnie wybitne, ot, jej smakowało, zjeść się dało, ujdzie, żyje się dalej. Nigdy specjalnie nie kombinowała nad ulepszaniem dań, teraz raczej też nie chciała tego robić. Wybór więc padł na gyozę, z nią nawet sprawnie sobie radziła i czas przygotowania nie był jakiś długi. Co prawda dalej skazywał jej gościa na kilkadziesiąt minut bycia głodnym, ale na to też miała radę.
- I teraz i potem nie powinieneś się przemęczać, tak zalecił medyk - skomentowała, gdy Makoto skończył wymieniać swoje ulubione dania i oznajmił, że mógłby sam sobie coś ugotować. W tym samym momencie wstała i przeciągnęła się nieco. - Nie ruszasz się w takim razie za bardzo dopóki tutaj nie wrócę. Bandażami zajmiemy się po jedzeniu, sam na pewno nie dasz sobie z nimi rady, nawet jeśli jesteś tak samodzielnym chłopcem. - To powiedziawszy rozczochrała delikatnie Makoto na tyle, na ile pozwoliła jej wystająca spomiędzy kocy czupryna. - Gotowanie trochę potrwa, ale jeśli chcesz to przyniosę ci taiyaki. Powinnam mieć jeszcze kilka - zamyśliła się na chwilę. Nie pamiętała nawet czym nadziane były zakupione dzień wcześniej ciastowe rybki. Na pewno dwie były słodkie... ale pozostałe? - Nie jestem pewna z czym są... na pewno wybierałam te smaczniejsze.

Makoto?
Liczba słów: 325

Od Nexarona cd. Makoto "Przedszkolaki"


Szybko instynktowna reakcja, jaką było sięgnięcie po broń przez mężczyznę, mogła co prawda znaczyć wiele różnych rzeczy, ale Nex postanowił to brać za dobrą monetę przynajmniej na razie. Dlatego przyjął, iż wynikało to z zaskoczenia jego nagłym pojawieniem się i byciem gotowym mentalne do walki z akumami. Idąc tym tokiem rozumowania, wilk mógł liczyć przynajmniej na to, że nie da się wziąć z zaskoczenia demonom. Co się tyczyło wyboru samej broni to cóż... Ważniejsze niej samej było to czy psiak potrafi się nią efektywnie posługiwać. Wkrótce może dane mu będzie się o tym przekonać.
Cierpliwie odczekał, aż jego partner odzyska zimną krew i potwierdzi, czy był tym, kim przypuszczał, czy może doszło do jakiejś pomyłki. Do takowej jednak nie doszło i po krótkiej wymianie uprzejmości mogli przejść do bardziej istotnego tematu. Tutaj jednak spotkała go niespodzianka, bo Ma-chan posiadał dość konrektne, choć nic naprawdę mu niemówiące informacje na temat ich zwierzyny, oraz obszaru polowania. Był z tym jednak jeden problem.
- Mi nie powiedział nic na temat dzielnicy Ueono... Ba, nawet dobrze zrobił, bo rezyduje poza miastem i nawet nie wiem jaki obszar ta dzielnica zajmuje, czy nawet gdzie się znajduje - powiedział bez chwili wahania, czy choć krztyny skrępowania z lekkim rozbawieniem i po chwili wyciągnął zza pleców telefonom. Uruchomiwszy przeglądarkę wpisał hasło "Tokio dzielnica Ueno mapa" i zaczął szukać materiałów pomocniczych - Zgaduje, że to gdzieś w tej okolicy, tak?
Naturalnie miła świadomość, iż nie robił swym zachowaniem teraz dobrego wrażenia, ale nie potrzebował tej wiedzy na co dzień, więc jej nie posiadał, a udawanie, że wie coś, czego nie wie, nie było w jego stylu. Wolał mieć klarowną sytuację, nawet jeśli mógł wyjść przy tym na dzikusa, wieśniaka, ignoranta, czy idiotę.
Niestety wujek Google był mniej pomocny niż zazwyczaj i choć udało mu się po paru minutach znaleźć przewodnik po punktach turystycznych znajdujących się w Ueno to samej mapy dzielnicy nie specjalnie. Zbliżył się więc do Makoto stając obok niego i podsuwając ekran telefonu z uruchomioną mapą okolicy powiedział.
- Google niestety jest mniej pomocny niż chciałbym. Pokażesz mi mniej więcej, o jakim obszarze mówimy?

345 słów

czwartek, 20 września 2018

Od Nexarona cd. Makoto "Przedszkolaki"


Wilk nie wiedział, jak w sumie do tego doszło, ale zgodził się pomóc jakiemuś staruszkowi w rozprawieniu się z akum'ami, które miały nękać jakieś dzieci. Naturalnie, gdy mówię o staruszku, to mowa o bogu o postaci ciepło uśmiechniętego starszego pana rzekomo sprawującego pieczę nad dziećmi. Z tego, co zauważył, posiadał on nawet własną dwójkę chowańców, ale postanowił poprosić jego o pomoc. Kogoś zupełnie jemu obcego, ale czy było to naprawdę coś niezwykłego? Wręcz przeciwnie, bo gdyby któryś z jego chowańców został zabity to i on umrze. Dla Nex'a dziwne było to, że więcej bogów nie decydowało się na korzystanie z usług chowańców bez kontraktu, a jedyny powód, jaki przychodził mu na myśl to "bezwzględne posłuszeństwo".
Nie rozdrabniając się jednak nad tym, co nie miało dla niego znaczenia, postanowił się przyjąć to zlecenie. Nie spodziewał się po nim za wiele skoro akumy zdecydowały się dokuczać dzieciom, a nie dorosłym, i na dodatek nie było jeszcze ofiar, ale jak zawsze musiał być haczyk... A było nim to, że miał to robić razem z kimś jeszcze. Może była to kwestia braku zaufania do niego albo braku wiary w jego umiejętności. Jednak ponownie nie było to coś, nad czym dłuższe rozmyślanie miałoby jakikolwiek sens. Po prostu o wyznaczonym czasie zjawił się w wyznaczonym miejscu i... Jego partner już czekał.
- Makoto? - zapytał, podchodząc do chowańca i starając się ocenić czego się po nim spodziewać, ale było to trudne. Z jednej strony nie wyglądał, na takiego kto złamie się z powodu silniejszego podmuchu wiatru, a jeśliby chciał, to powinien też umieć przywalić, ale... Prawdziwa siła chowańców leżała w tym, jaki talent posiadali i jak nim się posługiwali. Tego zaś nie dało się odgadnąć, patrząc na jego postać, czy z samego zapachu psa, jaki go otaczał.

291 słów

wtorek, 18 września 2018

Patron Poległych - Duncan


Imię: Duncan 
Przezwisko: Rycerz
Typ Patrona: Patron Poległych. Odpowiada za tą część ludzi którzy polegli w walce. Żołnierze zazwyczaj proszą aby odwrócił od nich wzrok podczas walki. Gdy zostaną natomiast ranni proszą o godną śmierć. Oczywiście nie ma mocy jej niesienia lecz towarzyszenia umierającym osobom. 
Płeć: Męska.
Liczba Wierzących: 451 ( Nowe Bóstwo )

Jest cichy i spokojny niczym tafla jeziora. Ciężko idzie coś odczytać zza jego hełmu. Z twarzy czasami również jest trudno cokolwiek odgadnąć. Jeśli udało Ci się zobaczyć jego twarz to również wiesz jak wtedy tafla jeziora zostaje wzburzona. Jak twarz wykrzywia grymas niemalże fizycznego bólu. A z ust padają słowa o wiele bardziej agresywne, niż osądziłeś o to hełm. Jeśli ma przeżywać jakiekolwiek emocje zarówno te smutne jak i te wesołe to woli przeżywać je w samotności. Szczególnie te smutne. Nienawidzi swojej słabości i wspomnień. Nienawidzi swojej twarzy. Za to chce ulżyć osobom które powoli zbliżają się do śmierci. Wie ile wycierpieli i nie chce aby po prostu odchodzili sami. Często też pomaga w tej krainie gdzie się teraz znajduje. Jednak gdy nawet podziękujesz za pomoc nie spodziewaj się z jego strony jakiejkolwiek odpowiedzi. Bardzo rzadko odzywa się na forum społecznym będąc cichym strażnikiem. Bez swego hełmu widać wszystkie emocje na jego twarzy. Wszystko o czym myśli. Można by rzec, iż wtedy jest innym człowiekiem. Dlatego też nienawidzi być bez niego. Przez swoją pozycję “strażnika” często jest gotowy poświęcić się dla kogoś kto tego potrzebuje. Bezmyślnie, niczym maszyna która została do tego celu stworzona. Bo dla Niego życie innych jest najważniejsze. W tym Bogów, Chowańców, Patronów i Broni. 

Twarz: Nienawidzi jej.  Jedna tęczówka błękitna niczym jego zbroja. Drugie oko kompletnie inne z czarnym białkiem i złotą tęczówką. Blizny po lewej stronie nie dające o sobie zapomnieć przy każdej próbie grymasu. Delikatny zarost, parodniowy, który chyba zawsze mu towarzyszy. Pierwsze co widzisz to jest jego hełm a nie brwi odchylone w zdziwieniu.
Włosy: Rude, czerwone, wiśniowe. Puszą się niczym lwa grzywa i nie potrafi z tym nic zrobić. Zbyt krótkie aby zebrać je w kucyk i zbyt długie aby nic z nimi nie robić. Żyjące po prawdzie własnym życiem bo przecież formuje je chociaż trochę tylko hełm. 
Postura: Szczupłe 198 centymetrów. Ćwiczy siłą rzeczy gdyż zbroja również swoje waży. Mięśnie dobrze wyrzeźbione. 
Inne: Blada cera niezwykle podatna na wszelkiego rodzaju sińce czy wszelkiego rodzaju inne rany. Całe jego ciało pokryte jest wieloma bliznami, mniejszymi czy też większymi. Wciąż przybywają nowe. Wiecznie posiniaczony jakby bez ustanku się bił. Oczywiście raczej nikomu nie będzie dane ich zobaczyć. Przez praktycznie cały czas Duncan porusza się w pełnej zbroi. Szczególnie w miejscach gdzie może kogoś spotkać. 

Chowaniec: Brak.
Broń: Brak.
Przyjaciele: Brak. Zostali ludzie bez imion. Obrazy. 
Wrogowie: Chciałby ich nie mieć ale to nieuniknione. Dlaczego więc tak bardzo bolą?
Druga połówka: Brak. Czy może… 

Dużo ćwiczy walki mieczem i tarczą. 
Dba z czułością o cały swój rynsztunek. 
Uwielbia słuchać jak ktoś śpiewa bądź gra. 
Potrafi rewelacyjnie gotować i piec co również udaje mu się skrzętnie ukryć. 
Uwielbia kwiaty. Przy jego świątyni zawsze ich pełno. Może dlatego roznosi za sobą ich zapach. Podobno każdy czuje co innego. 
Gdy uda się mu upić nie idzie po nim tego w ogóle poznać dopóki nie zacznie mówić. Wtedy gada co mu ślina na język przyniesie. 
Kocha medytować i spokój jaki to za sobą niesie. 
Gdy umiera wielu ludzi naraz podczas walki, chodzi smutny. Wtedy zamyka się w swoich czterech ścianach. Nie wspomina zbyt dobrze wszelkich wojen ale zna je zbyt dobrze.
Rzadko idzie wzbudzić w nim na tyle silne emocje ale gdy już to się uda może nawet zacząć się trząść. 
Operator: lordwmordewol@gmail.com


sobota, 15 września 2018

Od Asami CD Hibikiego "Dzienniki życia ziemskiego"


Kiedy Hibiki wybił drzwi, westchnęłam ciężko, drżąc z zimna. Otuliłam się bluzą mężczyzny, aby po chwili ujrzeć, jak ten wchodzi do budynku, aby tam się rozejrzeć. W slumsach to było normalne, że wszystkie domy były stare, niezadbane, a każda biedna osoba szukała miejsca do spania, aby czuć się bezpiecznie. Współczułam takim osobom, tak bardzo nie chciałam, aby ludzie cierpieli, ale cóż dziwnego w tym... Niektórzy pakują się w nałogi, inni w długi, inni bezmyślnie popełnili się przestępstw i szukają ratunku w miejscach, gdzie nikt ich szukać nie będzie. Tacy właśnie byli ludzie. Chciałam, aby nie było już walk na świecie, aby każdy był bezpieczny, aby każdy miał swój dom, mógł mieć własną rodzinę... Nie powinno to nikogo dziwić. Jestem patronką miłości, chcę miłości na świecie, chcę, aby każdy dzielił się miłością z innymi. Kiedy Hibiki podał mi dłoń, ujęłam ją, zaciskając lekko jego rękę. Bałam się, nie mogłam powiedzieć, że nie. Moje kimono było w złym stanie, ale wiedziałam, że przecież nie mogę oczekiwać nie wiadomo czego, skoro pada deszcz, jest błoto...
- Hibiki... Jak ustanie deszcz... Wrócimy do świątyni. - szepnęłam.
W momencie skończenia moich słów, wyskoczył na nas jakiś chłopak. Miał podkrążone oczy, rozszerzone źrenice... Już wiedziałam co się święci. Trafił się nam narkoman. Przełknęłam głośno ślinę, przerażona zaciskając dłonie na ramionach mojej broni.
- Witam parkę zakoochhaaanych! - krzyknął nieznajomy, zbliżając się do nas.
- Nie zbliżaj się. - powiedział Hibiki, kryjąc mnie za sobą.
Narkoman się zaśmiał, a kiedy chciał nas zaatakować, odciągnęłam Hibikiego na bok, abyśmy oboje uniknęli nagłego ataku. Przerażona cała drżałam, ale starałam się przezwyciężyć strach, aby obronić siebie i chłopaka.Nie mogłam pozwolić, aby któremukolwiek z nas stała się krzywda.
- Odejdź. - powiedzialam, ściskając ramię Hibikiego.
Chłopak jednak bez końca się śmiał i znowu się na nas rzucił.

<Hibiki?>

296 słów

Od Hibiki'ego Cd. Asami "Dziennik życia ziemskiego"


Drobne piąstki bogini zaciskały się kurczowo na mojej bluzie, a jej łzy delikatnie moczyły materiał. Nadal lekko ją obejmując, zsunąłem z ramion bluzę, którą następnie okryłem drżącą niebieskooką. Bogini miała rację. Należało znaleźć jakieś schronienie. Deszcz się wzmagał, a błyskawice co chwilę przecinały, ciężkie od chmur niebo. Schyliłem się i prawe ramię wsunąłem pod kolana dziewczyny, drugie zaś przesunąłem bardziej na jej plecy. Następnie podniosłem się, tym samym podnosząc boginię na tak zwaną “pannę młodą”. Przyciskając delikatnie jej drobne ciało do siebie, ruszyłem przed siebie prędkim krokiem. Musieliśmy jak najprędzej znaleźć jakiś opuszczony budynek czy coś w tym stylu.
Ciężkie krople deszczu uderzały w beton, wydając tym samym specyficzny dźwięk. Miałem wrażenie, że to niebo gra na ziemi. Temperatura powietrza znacznie spadła i teraz z moich ust wydobywały się obłoczki pary, który następnie znikały nad moją głową.
W końcu wszedłem między pierwsze budynki. Była to z pewnością typowa dzielnica biedy. Nieco spięty przycisnąłem boginie mocniej do siebie i niespokojnie przebiegłem wzrokiem po okolicznych budynkach. Gdzieś pod budynkiem siedział jakiś człowiek i mruczał nieprzerwanie niezrozumiałe słowa. Narkoman. Przeszedłem koło niego nieco prędzej i udałem się na dalsze poszukiwania. Szczerze mówiąc to, z całym szacunkiem dla bogini, zaczynało mi być ciężko. Mój oddech przyspieszył, płuca kłuły niemiłosiernie. Zacisnąłem zęby. Musiałem znaleźć schronienie.
Wreszcie w moje oczy rzucił się niski budynek z zapadniętym lekko dachem i wybitą szybą. Ze ściany zwisały poszarpane, przemoknięte, wyblakłe plakaty. Na chwilę postawiłam boginię na ziemi, a następnie zrobiłem coś co tak często kiedyś byłem zmuszony robić. Naparłem z całych sił na drzwi. jednak te nie chciały ustąpić. Najwyraźniej ktoś zabił je od środka. Cofnąłem się dwa kroki, po czym uderzyłem w drzwi z półobrotu. Te wypadły z zawiasów z trzaskiem i upadły do środka. Wszedłem powoli, pokazując bogini, aby sekundę poczekała. Przyjrzałem się uważnie wnętrzu, jednak kiedy nic podejrzanego nie zauważyłem, podałem niebieskookiej dłoń, zapraszając ją do wnętrza.


< Asami? Co ty na to? >

Liczba słów: 311

piątek, 14 września 2018

Od Shigeru cd. Akane "Magia słów"


Nie podobało mu się kompletnie, że w jego mieszkaniu znajduje się kompletnie obca mu osoba, jakby tego było mało, bóstwo. To były jego cztery ściany i tylko on w nich dotychczas przebywał, nigdy nie stanęła tutaj żadna inna stopa. Niemniej nie miał wyboru. Albo ona tu, albo on u niej. A z dwojga złego bardziej nie chciał zwiedzać świątyń. Wiadomo, co ta mała mogła sobie wymyślić, gdyby do niej zaszedł. Zignorował więc jej wszystkie uwagi i zachowania, nim rozpętała się między nimi kolejna wojna zniknął w swoim pokoju.
Włączył światło, bowiem znów zostawił okno zasłonięte i rozejrzał się po niedużym pomieszczeniu. Wolał żeby ta mała bogini tu nie zajrzała. Skoro jej zainteresowanie przyciągała mała karteczka, nie chciał nawet myśleć, co by zrobiła, gdyby zobaczyła ten papierowy bajzel. Już dawno powinien był to wszystko spalić, a nie zostawić od tak, by walało się po podłodze pomieszane gdzieniegdzie z ubraniami. Oczywiście nie oznaczało to, że poświęci cały dzień na ogarnięcie mieszkania.
Westchnął cicho i złapał za pozostawiony tu o poranku na krześle ręcznik, by choć trochę wysuszyć swoje futro. Po drodze zdążył nieco otrzepać się z wody, starał się z tym jednak nieco kryć, nie lubił, gdy ktoś widział go przy takich... zwierzęcych zachowaniach. Dlatego też nie wysuszył się nawet w połowie i obecnie odnosił wrażenie, że przemarzł do szpiku kości. Nie to co jasnowłosa, ta nawet jeśli również była mokra, to miała chociaż grubsze ubrania, które osłoniły ją przed zimnym wiatrem. Mogła nosić normalne kurtki, które zasłaniały jej ramiona, i buty.
Shigeru doprowadził się jako tako do porządku i zmienił ciuchy na suche starając się nie myśleć o gościu, który swoimi zachciankami wymusił wizytę w jego domu. Może i nie było to zbyt kulturalne ze strony białowłosego, jednak nie bardzo miał ochotę się z nią użerać. Chciał jak najszybciej dotrzeć do mieszkania, do ciepła, wysuszyć się i odzyskać swoją własność. Te działania nie przewidywały miłych rozmów, specjalnego traktowania. A nawet jeśli miałaby się do tego przyczepić... No jakby tak mógł zajmować się gościem ociekając wodą, jak jakaś durna kaczka. Wypadałoby pokazać klasę. Rzucił nienadające się aktualnie do noszenia ubrania na czekającą na pranie kupkę w rogu pokoju i powolnie, bo niechętnie, pokierował się do salonu i kuchni z zamiarem zrobienia herbaty.
Kiedy po jego powrocie do pomieszczenia patronka rzuciła w jego stronę kolejną uwagę warknął cicho. Nie odpowiedział jednak od razu, przyśpieszył kroku i wszedł do kuchni.
- Myślałem, że będziesz na tyle wścibska, że sama wszystko znajdziesz i zrobisz - rzucił kąśliwie nawet na nią nie zerknąwszy i przeczesał dłonią wilgotne włosy. Złapał w ciągle chłodne dłonie czajnik i nalał do niego wody. - Jednak bardziej zainteresowały cię inne rzeczy. Ale jeśli tak stawiamy sprawę.. - Uniósł przymrużony wzrok z blatu kuchennego i skupił go na dziewczynie. - Dam ci te rzeczy, jak oddasz mi kartkę.

Akane?
Liczba słów: 466

czwartek, 13 września 2018

Od Nao cd. Higekiego "Chwila ciszy"


Bóstwa zdecydowanie były zagadkowe. Nigdy nie wiedziałeś, co kryje się w ich głowach, co myślą o różnych sprawach. Wydawać by ci się mogło, że odgadłeś, któreś z nich chociaż częściowo i nagle znów cię zaskakiwały. Tak było między innymi teraz. Nao wiedział, że bogowie byli powiązani w jakiś sposób ze swoimi wiernymi, ale nie przyszło mu na myśl, że to mogło być aż tak łatwe. Słyszeć modlitwy w swojej głowie? Takie banalne, że nawet tego nie rozważył! Nie żeby jakoś często o tym rozmyślał, raz ja jakiś czas mu się to zdarzało. Kami było na tyle zaskakujące, że o jakby chciało się ten świat bardzo dokładnie poznać, to zajęłoby to pewnie kilka lat. On natomiast nie chciał poświęcać całych dni nad poszukiwaniem logiki w tym zakręconym świecie, w którym istniałeś albo dlatego, że ktoś cię wymyślił i zaczął się do ciebie modlić, albo umarłeś i zawitałeś tutaj z uszami, futrem, piórami, czy czymkolwiek innym, co wypadło akurat na twoją osobę.
Jakby Nao miał narzekać na cokolwiek to byłby do właśnie ten fakt. Stawanie się chowańcem przypominało trochę ruletkę. Trafiasz do jednej z pięciu grup. Inugami, Kitsune, Nekomaty, Bronie lub nieszczęsne Youkai. Dlaczego nieszczęsne? Bo o ile przy innych chowańcowych działach sprawa jest jasna, jesteś lisem, kotem itp. tutaj ruletka się powtarza. Możesz trafić wszystko. Jemu trafił się jeleń, nie zdziwiłby się, gdyby los zetknął go kiedyś z jakąś małpą albo chomikiem, ptasie duchy już widział. To było trochę śmieszne, a jednocześnie potrafiło przeszkadzać. Zależy jak te zwierzęce cechy odbijały się na ciele. Uszy i ogon to pestka, do zwierzęcych kończyn zamiast ludzkich pewnie ciężko jest się przyzwyczaić (wiedział to po sobie). Bardziej "dramatycznych" przypadków na szczęście nie widział, więc inne opcje nie przychodziły mu do głowy. Ale to była raczej analiza na jakiś dłuższy, nudny wieczór.
- Ależ nic nie szkodzi - odparł Higekiemu białowłosy i skinął głową. W tym samym momencie zganił się w myślach i starał powstrzymać przed śmiechem. Że też akurat teraz wzięło go na takie głupie przemyślenia. - Aokigahara? - powtórzył nazwę za bóstwem przypominając sobie ten tajemniczy, a jednocześnie piękny las.  - Naprawdę ciężko mi sobie wyobrazić osuwisko w tym miejscu.

Higeki?
Liczba słów: 356

piątek, 7 września 2018

Od Akane CD Shigeru "Magia słów"


     C-co...? Co do jasnej anielki?! Co to w ogóle miało być? Kim on niby jest, żeby od tak odbierać mi moją grawitację?! Moją! Ona była moja i nie miał prawa mi jej zabierać, zresztą to sprzeczne z jakimikolwiek prawami fizyki. Z drugiej strony mieszkałam w wymiarze, gdzie uszy, ogony i inne łuski były czymś normalnym, a powstałam tylko dlatego, że ktoś na Ziemi wymyślił sobie, że będzie się do mnie modlił o błogosławieństwo. Taaak, to też nie miało absolutnie żadnego związku z prawami fizyki, logiki czy tym podobnymi.
     Naprawdę miałam ochotę kopnąć tego lisa za to wszystko, ale jego groźba puszczenia mnie wolno, skutecznie mnie przed tym powstrzymywała. Naprawdę nie miałam ochoty dryfować bez celu w powietrzu, tylko dlatego, że posprzeczałam się z chowańcem o jakąś zapisaną kartkę.
     Przyjrzałam się uważnie owej rzeczy w swojej dłoni i ściągnęłam brwi. Była dla niego aż tak ważna, że gonił mnie przez pół miasta i odebrał coś, czego teoretycznie nie da się odebrać? Taaaaak, z pewnością był właścicielem tej kartki. Jednak nadal nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo mu na niej zależało. To było tylko kilka zapisanych linijek. No, ciut więcej niż kilka. I to całkiem dobrych linijek, jeśli dłużej nad tym posiedzieć.
     Spotkałam się już z kilkoma takimi przypadkami, gdzie ludzie naprawdę mieli talent do pisania i to ogromny, ale pewności siebie za grosz, dlatego chowali po kątach swoją twórczość, nie dając odetchnąć jej świeżym powietrzem, którego tak pragnęła. Zwykle bliskie osoby tych niedoszłych wielkich pisarzy modliły się do mnie, by tamci zmądrzeli i odważyli się pokazać swoje wypociny światu. Ale ja niewiele mogłam zrobić przeciwko ludzkiemu uporowi i brakowi pewności siebie. To nie była moja działka, a bez wiary w siebie nawet największy geniusz okazywał się być zwykłym głupkiem.
     Nim się zorientowałam moje stopy ponownie zetknęły się z ziemią, tuż przed drzwiami do sporego budynku. No tak, t tu mieszkały chowańce i boskie bronie, które jeszcze nie znalazły swojego bóstwa. Posłusznie poszłam za mężczyzną, aż do sporej wielkości drzwi, które prowadziły do niewielkiego mieszkanka. Niezbyt zadowolony z faktu nieproszonego gościa, wpuścił mnie do środka i mruknął coś o zdjęciu butów.
 - Naprawdę mógłbyś być nieco milszy. - Powiedziałam, ściągając ze stóp przemoczone buty. Poruczyłam palcami, ale... Tak mi przemarzły nogi, że zupełnie tego nie poczułam, choć patrzyłam na nie i faktycznie nimi ruszałam. Westchnęłam cicho i weszłam głębiej za lisem, który pokierował się do pokoju za zamkniętymi drzwiami. Nawet nie próbowałam tam wchodzić i chyba lepiej, bo zatrzasnął drzwi zaraz za sobą. Zaczęłam za to z zaciekawieniem rozglądać się po mieszkaniu. Było całkiem mile urządzone, nawet mimo tego... Nie do końca zachowanego porządku. Przypominało to trochę chaos panujący w mojej świątyni, jednak u mnie walały się po podłodze głównie kartki, czasem jakieś książki, a tu... Typowe rzeczy dla mieszkających tu od dłuższego czasu. A to oznaczało, że mój szanowny lisek z jakiegoś powodu nie chciał lub nie mógł znaleźć sobie bóstwa bądź patrona. Jeśli nie chciał, to dlaczego wybrał tą drogę? A jeśli nie mógł, to jaka była tego przyczyna?
 - Mógłbyś chociaż udawać, że jesteś dżentelmenem i zaproponować mi herbatę lub coś do przebrania. - Rzuciłam, kiedy tylko wyszedł z pokoju i skierował się do kuchni. Choć mówiłam do niego, przyglądałam się uważnie książkom na jego półce i obrazkom gór oraz ptaków, próbując zrozumieć chociaż w tym najmniejszym stopniu tego gburowatego kitsune.

Shigeru? 
Ilość słów: 551

czwartek, 6 września 2018

Od Natsumi cd. Makoto "Biedny piesek"


Kobieta ledwo powstrzymywała się od śmiechu, jedynie roześmiane oczy i szeroki uśmiech. Gdyby nie resztki litości nad nieszczęsnym dzieckiem już dawno turlałaby się po podłodze nie hamując nawet nieokiełznanego chichotu. Albo zamiast tego przytuliłaby go i poprosiła by nie opowiadał bzdur. Naprawdę nie mogła uwierzyć, że Makoto porwał się sam na coś takiego, w pełni świadomie, jak to się może skończyć. A jeśli faktycznie to zrobił, to musiał być młodocianym samobójcą, a temu też uparcie zaprzeczył. O ile tą przeogromną, owiniętą w koc pewność swoich słów można było nazwać wiarygodną.
Fakt faktem, wydaje się, że chłopak pamiętał swoją przegraną walkę, ba nawet uważał, że w przeszłości wielokrotnie z akumami walczył. Jednak Natsumi nie potrafiła powiedzieć mu, że wierzy w jego wersję wydarzeń i już odrzuca osobiste odwiedziny Najwyższego i wygarnięcie mu tego i owego. O nie, to nadal był aktualny plan, w myśli już układała specjalny monolog, w którym wymieniała wszystkie błędy stwórcy od tych drobniejszych, po te jej zdaniem najgorsze. Co prawda, przy tak pociesznym humorze, nie było łatwo się denerwować i szukać najboleśniejszych miejsc do uderzenia, ale i tak próbowała.
Przynajmniej tak było do momentu, w którym Makoto całkowicie zmienił się ukrył się w swoim kocykowym rulonie, a jedynym śladem jego obecności było burczenie, które było wyraźnie słyszalne dla ich obojga. Niebieskooka usłyszała ciche przeprosiny czarnowłosego z tej chowańcowo-materiałowej kupki wstydu i nieszczęścia i głośno zaśmiała się odchylając głowę do tyłu. Nie chciała peszyć inugamiego, jednak on sam tymi małymi zdarzeniami doprowadzał się do nerwicy, a tego nie dało się poważnie obserwować. Zwłaszcza, że maluch zmieniał się co chwila. Z zawstydzenia zaczynał wracać do delikatnej pewności siebie, by po chwili znów pogrążyć się w akceptacji bycia jakąś porażką życiową, a z jej punktu widzenia, zagubionym dzieckiem.
- Nie masz za co przepraszać, to normalne po kilkunastu godzinach spania - powiedziała po chwili próbując się uspokoić i złapać oddech. - Powiedzmy, że na ten moment ci wierzę, że nie masz bóstwa, ale później do tego znowu wrócimy. Co chciałbyś zjeść? Nie jestem wybitną kucharką, ale coś tam potrafię zrobić. A jeśli się okaże, że nie to po prostu zrobię jakieś kanapki.

Makoto?
Liczba słów: 352

środa, 5 września 2018

Od Natsumi cd. Makoto "Biedny piesek"


-M-Można. - Te słowa ledwo do niej dotarły, wręcz miała wrażenie, że słyszy je tylko dlatego, że stała prawie przylepiona czołem do fusumy. No cóż, żadne z nich się tego nie spodziewało, ich reakcje były aż nazbyt normalne na tę sytuację.
Uchyliła lekko drzwi i gdy zobaczyła zaczerwienionego chłopca zagrzebanego pod kocami po samą szyję nieco pewniej weszła do pomieszczenia. Żadne z nich się nie odezwało. Kobieta w ciszy przemierzyła pokój i usiadła spokojnie przed swoim gościem nie spuszczając z niego wzroku. Doskonale zdążyła mu się przyjrzeć, ale teraz wolała poobserwować jego reakcje i zachowanie. To chyba zakłopotało małego jeszcze bardziej, bo ukrył połowę twarzy w kocach, a jego wzrok zaczął niekontrolowanie błądzić po ścianach. Białowłosą natomiast zaczynało to szczerze bawić. Ciężko było zignorować te położone po sobie psie uszy i zagubione spojrzenie.
Był ciężko ranny, cud, że przeżył, a bardziej przejmował się tym, że ktoś zobaczył go w takiej, a nie innej, sytuacji. Kto normalny tak sobie wybierał wagę wydarzenia i stawiał ledwo przeżytą walkę pod byciem zauważonym przy poprawianiu bielizny? Nigdy nie słyszała o takim podejściu do życia, jakkolwiek powinno się je nazwać. Przez myśl przemknęły jej tylko dwa słowa. Urocze dziecko. Szkoda, że w połowie zabandażowane, bo ktoś miał czelność uczynić go chowańcem. 
- Nie przejmuj się - skomentowała nagle, widząc, że inugami nie będzie chciał pierwszy się odezwać. - Udawajmy, że tego nie było, tak dla nas obojga będzie najlepiej. - Chłopiec jedynie pokiwał głową, choć raczej nie akceptował takiej wersji wydarzeń. Czyżby za jej sprawą dorobił się traumy do końca życia? - Naprawdę nie spodziewałam się, że spotkam małe dziecko w ciemnej uliczce, z reguły nie ma w takich miejsach nikogo, ostatecznie pojawiają się same podejrzane typy lub akumy. - Zdecydowała, że nie będzie owijała w bawełnę. Ciekawość była silniejsza, nie chciało jej się tego nawet zatrzymywać. - Jakim cudem się tam znalazłeś? Próbowałeś uciec przed akumami, czy ktoś cię zmusił do walki z nimi? Któremu bóstwu służysz? W sumie nie uwierzę, że sam porwałeś się na taką misję, maluchy to nie samobójcy. Możesz więc zapomnieć o tym pytaniu. Kogoś trzeba podciągnąć do odpowiedzialności, jak nie drugą stronę paktu to Najwyższego, że zatrudnił cię do takiej roboty. Kto posyła dzieci do walki i tak po prostu porzuca? - Ostatnie pytanie zadała raczej tylko sobie i nachyliła się w stronę czarnowłosego, gdyby miał ochotę mówić jeszcze ciszej. - Ah, byłabym zapomniała. Nie chcę słyszeć zwracania się do mnie per pani. Ani to ładne, ani uroczyste, raczej postarzające. Jestem Natsumi.

Makoto?
Natsumi jest poważna, a ja czekam na obiecany lolkontent :v
Liczba słów: 413

Od Mikleo CD Tarou "Oczy koloru włosów"

Poprzednie opowiadanie

- Dziękuje pani Ulong - Skłoniłem się delikatnie pakując do małej torebeczki na ramieniu ostatnie potrzebne składniki . Jak się spodziewałem... jak się nieco poszperało w tym wymiarze to można było tu znaleźć dosłownie wszystko. Zdziwiłem się, gdy nawet znalazłem klasyczne przekąski ze świata żywych... nie wiedziałem jednak, czy było to do końca legalne, gdyż owy sklepik znajdował się w dość opustoszałym miejscu, a sprzedawca, który chyba był żabą dziwnie się na mnie patrzył - dosłownie ,jakby chciał mnie połknąć. 
Ogólnie moje pierwsze wrażenie jeśli chodzi o samo centrum tego miasta wypadało pozytywnie. Youkai wydawały się być sympatyczni, lecz niektórzy wydawali się dość … dziwni. Patrzyli się na mnie jak na jakieś dziwadło, bądź potwora. To, że mam psie elementy ciała i ogólnie ludzki wygląd oznaczało, że jestem innym i trzeba się na mnie gapić jak na zwierze w zoo? Przecież… powinni tu być inni w podobnej sytuacji … sam widziałem jakąś dziewczynę z lisim ogonkiem i uszkami, wiec co we mnie było innego? Weźmy na przykład mężczyznę, który stał za mną w kolejce. Był ode mnie wyższy, co wprowadzało mnie w jeszcze większą ochotę schowania się gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. Miałem jedynie nadzieje, że nie obrażam w ten sposób jakiegoś bóstwa, czy kogoś ważnego, ale ten chłopak  był co najmniej dziwny. 
Zamyśliłem się nieco zmierzając w stronę mojego domu, a raczej pokoju, który wynajmowałem  za pomoc u jakiejś starszej pani, która przypomina z wyglądu Kapibarę o siwym futerku. Na początku nie byłem za tym, by zgadzać się na jej ofertę… Nie chciała ode mnie pieniędzy, gdyż usłyszała, że dopiero tu przybyłem. Próbowałem się zapierać na swoim, że znajdę szybko pracę i będę normalnie płacił czynsz, lecz ona upierała się na swojej wersji, że jest już w podeszłym wieku i potrzebuje pomocy w domu, jak i kogoś z kim mogłaby porozmawiać. Miła staruszka, która ma dobre serce… lepiej chyba trafić nie mogłem. 
Rozmyślając jeszcze o zakupach kompletnie zapomniałem patrzeć pod nogi. Drogę znałem już na pamięć, więc nie musiałem już na nic zwracać uwagi. Bardziej moją głowę zaprzątało to, czy wszystko kupiłem z listy, którą dostałem, gdyż nie chciałem źle wypaść w oczy właścicielki lokum. Moje myśli jednak zniknęły wraz z momentem, gdy na kogoś wpadłem. Uderzyłem nosem o czyjąś klatkę piersiową, przez co wszystkie jego zakupy spadły na kamienną uliczkę. 
-Jak idziesz ty ba… - Głos z pewnością mężczyzny nagle się urwał z nieznanych mi powodów. Spojrzałem na osobę z którą się zdążyłem i seria przeprosin nagle utknęła mi w gardle. To ten sam dziwny gość, który gapił się na mnie w sklepie. Fioletowe włosy opadały swobodnie na jego ramiona, a ich końcówki… ociekały jakimś brązowym płynem. Napój czekoladowy? Na to wskazywał słodkawy zapach jaki dotarł do mojego wrażliwego nosa. 
Otrząsnąłem się szybko i ukłoniłem czując jak mija moje ogólne zdezorientowanie, a wraca klasyczny charakter nakazujący mi przeprosić i uciec od zdarzenia najdalej jak się da. 
- B… Bardzo przepraszam prze pana, a teraz pan pozwoli, że wrócę szybko do siebie – Wydukałem na jednym wdechu zbierając na szybko zakupy nieznajomego, by nie było, że tak po prostu uciekam z miejsca zdarzenia. Jeszcze mi nie brakowało na sumieniu jakiś ludzi, którzy przeze mnie rozwalili po całej uliczce zakupy i im nie pomogłem tego posprzątać. 
-Nie...To ja przeprasza.  Zamyśliłem się – Poczułem na sobie wzrok człowieka … o ile nim był. Na pewno daleko mu było do Chowańca zwierzęcego. Czy zwykłego Youkai. Może był bronią? Agh… czemu zaprzątałem sobie tym głowę. 
- N… nie. To moja wina. Nie patrzyłem pod nogi. I… pana bluzka jest teraz przeze mnie brudna… i zakupy … - Zacząłem już panikować, bo nie wiedziałem co zrobić i jak przywrócić sytuacje do normalności. Nie… użycie mocy źle by się tu skończyło. Może jednak powinienem był odejść i nie nawiązywać dłuższego kontaktu? W końcu nie powinno się rozmawiać z nieznajomymi… - Będę już szedł. Jeszcze raz przepraszam za kłopot i bałagan – Ponownie się ukłoniłem i jak najszybciej wycofałem czując jak moje uszy kładą się po sobie, a ogon podkula się. Świetnie… co za porażka i wstyd. Czemu ja musze zawsze sprawiać problem? 
Wróciłem szybko do mieszkania, gdzie zakupy zaniosłem do kuchni i odłożyłem wszystko na swoje miejsce. Starszej pani nie było, co wiedziałem już wcześniej. Mówiła coś o wyjściu do sąsiadki na herbatę i pogaduchy, więc w tym czasie zająłem się po prostu sprzątaniem mieszkania, by mieć jakieś zajęcie i się nieco uspokoić. 

Tarou?

726 słow

wtorek, 4 września 2018

Od Nao cd. Higekiego "Chwila ciszy"


- Takie uroki życia bóstwa, mógłbym powiedzieć, ale każdy w Kami to wie. Wątpliwości i dylematy targają każdym, ale im ważniejsza jest pełniona tym bardziej nękające one są.  - odpowiedział Nao po chwili. - Obawiam się, że ta sytuacja niestety nie ma wyjścia, które byłoby dobre dla obydwu stron, a przynajmniej w tym momencie nie jest mi dane dostrzec takiej opcji. Zawsze znajdzie się osoba, która będzie dziękować, znajdzie się też taka, która będzie szukała dziury w całym. Chociaż jestem pewien, że bardziej optymistyczne i beztroskie osoby kazałaby to zignorować i kierować się swoimi zasadami pomimo krzywych spojrzeń lub negatywnych reakcji innych. Rada ta wydaje się być bardzo prosta, wręcz godna dziecka, jednak moim zdaniem jest w niej trochę prawdy.
To powiedziawszy Nao wyciągnął dłoń w stronę doniczki, a mała mysz podbiegła do niego i wdrapała się na nią. Youkai podrapał ją za uchem podczas, gdy ta skupiła swoją uwagę na poszukiwaniu smakołyków w rękawie jego tuniki. Przez chwilę przyglądała się również Higekiemu, jednak jej uwaga całkowicie została pochłonięta przez chęć zjedzenia czegoś dobrego.
- Jeśli regularnie spotyka ich coś dobrego, przyzwyczajają się do tego, powracają, gdy znów tego potrzebują, tak to jest z wierzącymi, prawda? Ta mała odwiedza mnie codziennie odkąd odkryła, że w tym domu może liczyć na coś do jedzenia każdego dnia. Można powiedzieć, że we mnie wierzy. - Przerwał na chwilę i pozwolił zeskoczyć stworzeniu ze swojej ręki na stół. - Jednak jej zainteresowanie mną znika, gdy dam jej coś, czego nie lubi, bądź nie mam niczego. I pomimo tych jednorazowych zawiedzeń powraca. Oprócz niej dokarmiałem też wiele innych zwierząt. Niektóre nie wracały po jednym tylko nienakarmieniu. Martwiłem się potem o nie. Czy dadzą sobie radę? Czy nie zginą z głodu, bo zima się przedłuża? Czy nie wpadły w jakieś tarapaty? Wielokrotnie mnie kusiło, by pójść ich poszukać, sprawdzić jak się miewają, nawet jeśli były niewdzięczne i zapomniały o mnie przez jeden mój czyn. Zatrzymywała mnie jedna myśl. To ich wybór, nie ważne, jak bardzo chciałbym im pomóc. Zdecydowały same i nawet jeśli boli mnie ich wybór muszę go zaakceptować. Myślę, że z ludźmi jest podobnie. Żadne bóstwo nie może wpłynąć na ich wolę. Sami decydują w co wierzą, dlaczego przestają. - Białowłosy zastrzygł uszami i znów skupił swoje spokojne spojrzenie na bóstwie. - Twoja wierność ideałom jest cudowna, tak samo oddanie względem wierzących. Ciężko jest kogokolwiek porzucić, jednak przy takiej ilości ludzi... Myślę, że mógłbyś nie tyle, co stać się obojętnym, ale spróbować się skupić na chwili obecnej i tych, którzy zawsze w ciebie wierzą. Jeśli ktoś podejmie inny wybór, trudno, gdyby zmienił zdanie zawsze będziesz na niego czekał, prawda? Teraz może nie zdawać sobie z tego sprawy, ale w przyszłości może do niego dotrzeć, jak wielkie miał tego dnia szczęście.

Higeki?
Liczba słów: 456

poniedziałek, 3 września 2018

Podliczenie chowańców 03.09.

Nexaron - (2 opowiadania) - 150 wierzących
Makoto - (4 opowiadania) - 400 wierzących
Hibiki - (1 opowiadanie) - 50 wierzących
Nao -  (2 opowiadania) - 100 wierzących
Charlotta - (1 opowiadanie) - 100 wierzących
Mikleo - (1 opowiadanie) - 200 wierzących

----------------------------
W razie pomyłki obwiniać Gami~

Podliczenie bóstw 03.09.

Desiderius - (3 opowiadania) - 350 wierzących
Mauvis - (1 opowiadanie) - 50 wierzących
Higeki - (6 opowiadań) - 800 wierzących
Victoria - (1 opowiadanie) - 150 wierzących
Muir - (2 opowiadania) - 450 wierzących
Asami - (1 opowiadanie) - 50 wierzących
Kagehira - (1 opowiadanie) - 50 wierzących
Tarou - (1 opowiadanie) - 100 wierzących
Natsumi - (3 opowiadania) - 450 wierzących
Kioku - (1 opowiadanie) - 50 wierzących

----------------------------
W razie pomyłki obwiniać Gami~