- No nie może być, czyżby bóg zakochał się w swoim chowańcu?
- Masz bucowaty tok myślenia - Burknąłem spuszczając wzrok i po prostu go ominąłem kierując się w stronę swojego pokoju. Nie miałem zamiaru rozmawiać z nim w tym stanie... czułem się po prostu źle, chciało mi się spać, a ból nie odchodził.... tyle że z mojego serca, a nie innych części ciała. Myślałem tylko o tym by położyć się spać, zanim rano będę musiał się zająć modlitwami, które ostatnio do mnie napłynęły. Na moje szczęście było one proste, więc nie musiałem się ruszać ze świątyni ani męczyć Ashera by ze mną zszedł na ziemię.
- Masz bucowaty tok myślenia - Burknąłem spuszczając wzrok i po prostu go ominąłem kierując się w stronę swojego pokoju. Nie miałem zamiaru rozmawiać z nim w tym stanie... czułem się po prostu źle, chciało mi się spać, a ból nie odchodził.... tyle że z mojego serca, a nie innych części ciała. Myślałem tylko o tym by położyć się spać, zanim rano będę musiał się zająć modlitwami, które ostatnio do mnie napłynęły. Na moje szczęście było one proste, więc nie musiałem się ruszać ze świątyni ani męczyć Ashera by ze mną zszedł na ziemię.
Dziwiła mnie jednak ta sytuacja. Nie chodzi tu tylko o ten dziwny ruch z mojej strony, który zapewne był wynikiem przemęczenia ... chodziło mi o to, że Ash strasznie szybko się pozbierał po tamtym incydencie. Dopiero co był wrakiem samego siebie, a teraz szlaja się po jakichś domach towarzyskich i przyprawia mnie o katusze. Czemu muszę odczuwać jego grzechy? Czym sobie przypłaciłem , bym tak cierpiał. Nie odrzuciłem go, gdy była taka okazja, gdyż miałbym pewnie wyrzuty sumienia...z resztą tak samo jak teraz. Potrząsnąłem głową i schowałem się pod kołderką chcąc w końcu przestać się zadręczać i odpocząć. Oczy same mi się zamykały i nim się obejrzałem otoczyła mnie ciemność snu .
~~~*~~~
~~~*~~~
Nie wiem ile w sumie przespałem, lecz na pewno było już grubo po południu. Słońce było wysoko na niebie i grzało upierdliwie, przez co jeszcze bardziej odechciało mi się gdziekolwiek wychodzić. Chyba nawet temperatura przekroczyła dziś wszelką normę, bo nic a nic się nie działo. W świątyni było jako tako chłodno, ale musiałem wszystko wywietrzyć. Co za tym szło? Wpuszczenie skwaru do środka. Westchnąłem zrezygnowany, gdy fala ciepłego powietrza uderzyła mnie w twarz, a ja.... czułem się źle przez letnie ciuszki, które zbyt bardzo się różniły od moich tradycyjnych szat w których było za ciepło. Zwykła biała bluzka, a na to koszula o wzorze podobnym do tych w którym zazwyczaj chodzę. Do tego dochodziły czarne spodnie i dla ozdoby dodałem arafatkę na szyi w odcieniu bieli. Brakowało mi mojego szaliczka, wiec potrzebowałem zamiennika.
Starałem się zająć czymkolwiek, by nie leżeć bez ruchu czekając, aż wydarzy się coś wartego uwagi. Miałem iść na zakupy, lecz ktoś ewidentnie mnie wyprzedził... nie miałem co sprzątać, a do tego było za ciepło na jakikolwiek wysiłek.
- Pozostało mi nic, jak leżenie.... - Burknąłem do siebie kładąc się plackiem na kanapie.
Znów dręczyła mnie ta wszędobylska cisza w świątyni . Asher zapewne jeszcze twardo śpi po wczorajszym, a ja... nie chciałem go zbytnio widzieć po tym co zrobiłem. Zmęczenie... to na bank było zmęczenie i ten dziwny sen przez który miałem jakby deja vu. Podobna scena... Ash który narusza moją przestrzeń osobistą i szkarłat jego tęczówek . Na samą myśl o tym wszystkim dziwnie się czuje... nawet nie wiedziałem jak to konkretnie określić. Przeciągnąłem się leniwie i zmieniłem nieco pozycje, tak by patrzeć na widok ogrodu z małym tarasem. Fakt, ze ten teren charakteryzował się jedynie ładną zieloną trawą i krzewami, które nie wytwarzają drażniących mnie pyłków był nieco nudny, ale w wolnych chwilach uspokajał. Podniosłem się więc z kanapy i powoli poszedłem w stronę tarasu zaczerpując świeżego , upalnego powietrza.
-Za ciepło... - Mruknąłem niezadowolony, aż mój wzrok nie przykuła jedna osoba, która leżała zadowolona na wiklinowym krzesełku. Słońce padało na jego nagą klatkę piersiową , a ja zacząłem się zastawiać, czy nie mam halucynacji przez przegrzanie. - A ty co tu robisz o tak wczesnej dla ciebie porze? - Przymrużyłem oczy starając się nie oślepnąć. Asher jedynie otworzył jedno oko by przyjrzeć mi się, a następnie wzruszył ramionami.
- Opalam się. Tego też mi nie można? - Burknął przysłaniając oczy dłonią.
- Tego nie powiedziałem, ale spodziewałem się, ze jeszcze będziesz spał do piątej jak ostatnio. - Usiadłem na drugim krzesełku położonego bardziej w cieniu. - Mniejsza o to... - spojrzałem w bok spoglądając w bok na mały krzaczek... byle nie na niego. Czemu ja w ogóle do niego podszedłem? Mogłem się wycofać niezauważony.
- Wiesz co? Ostatnio za dużo myślę ... - zacząłem jakiś temat...jakikolwiek - Jesteśmy kompletnym przeciwieństwem, a mimo to stwierdziłeś, że nie chcesz rozwiązania kontraktu. Nawet jeżeli to ty przez przypadek go nawiązałeś myśląc że jestem kobietą.
- Co chcesz osiągnąć ? - Zapytał nieco wybijając mnie z chęci na jakąkolwiek rozmowę,
- Po prostu... Chce poznać prawdę, czy wtedy mówiłeś prawdę....że naprawdę nie chcesz rozwiązania go.
- Jakoś nie widzi mi się wysłuchiwania narzekań tego z góry ...
- Czyli tu chodzi o twój tyłek ... - mruknąłem cicho pod nosem bardziej do siebie, niż do niego. Wiedziałem. Miał gdzieś to wszystko, a w tamtej chwili po prostu się nade mną zlitował, bym nie rozwiązywać kontraktu. Jestem naiwny. - Zapomnij o tej rozmowie... i tego co zrobiłem w nocy bo to nie miało
- Nie rozkazuj mi - Poczułem przeszywające spojrzenie Ashera skierowane na moją osobę. lekkie ciarki przeszły po moim ciele, a ja poczułem , ze najlepiej będzie się wycofać. Nogi jednak odmówiły posłuszeństwa.
- To nie był rozkaz.... tylko prośba. Nie mogę ci wymazać wspomnień, ani dobrowolnie narzucić idealnego charakteru....z resztą nie chciałbym tego, bo jesteś po prostu sobą. Bucem z zamrożonym sercem. Przynajmniej co nie co tam masz. - Niezauważalnie uszczypnąłem się w udo, by zmusić się do wstania. Udało się , więc skierowałem się w stronę drzwi do budynku. Wszystko się zepsuło po tym wczorajszym drobnym incydencie.
<Asher? więcej nie dam rady>
902 słowa (wyszło więcej niż się spodziewałem)
Starałem się zająć czymkolwiek, by nie leżeć bez ruchu czekając, aż wydarzy się coś wartego uwagi. Miałem iść na zakupy, lecz ktoś ewidentnie mnie wyprzedził... nie miałem co sprzątać, a do tego było za ciepło na jakikolwiek wysiłek.
- Pozostało mi nic, jak leżenie.... - Burknąłem do siebie kładąc się plackiem na kanapie.
Znów dręczyła mnie ta wszędobylska cisza w świątyni . Asher zapewne jeszcze twardo śpi po wczorajszym, a ja... nie chciałem go zbytnio widzieć po tym co zrobiłem. Zmęczenie... to na bank było zmęczenie i ten dziwny sen przez który miałem jakby deja vu. Podobna scena... Ash który narusza moją przestrzeń osobistą i szkarłat jego tęczówek . Na samą myśl o tym wszystkim dziwnie się czuje... nawet nie wiedziałem jak to konkretnie określić. Przeciągnąłem się leniwie i zmieniłem nieco pozycje, tak by patrzeć na widok ogrodu z małym tarasem. Fakt, ze ten teren charakteryzował się jedynie ładną zieloną trawą i krzewami, które nie wytwarzają drażniących mnie pyłków był nieco nudny, ale w wolnych chwilach uspokajał. Podniosłem się więc z kanapy i powoli poszedłem w stronę tarasu zaczerpując świeżego , upalnego powietrza.
-Za ciepło... - Mruknąłem niezadowolony, aż mój wzrok nie przykuła jedna osoba, która leżała zadowolona na wiklinowym krzesełku. Słońce padało na jego nagą klatkę piersiową , a ja zacząłem się zastawiać, czy nie mam halucynacji przez przegrzanie. - A ty co tu robisz o tak wczesnej dla ciebie porze? - Przymrużyłem oczy starając się nie oślepnąć. Asher jedynie otworzył jedno oko by przyjrzeć mi się, a następnie wzruszył ramionami.
- Opalam się. Tego też mi nie można? - Burknął przysłaniając oczy dłonią.
- Tego nie powiedziałem, ale spodziewałem się, ze jeszcze będziesz spał do piątej jak ostatnio. - Usiadłem na drugim krzesełku położonego bardziej w cieniu. - Mniejsza o to... - spojrzałem w bok spoglądając w bok na mały krzaczek... byle nie na niego. Czemu ja w ogóle do niego podszedłem? Mogłem się wycofać niezauważony.
- Wiesz co? Ostatnio za dużo myślę ... - zacząłem jakiś temat...jakikolwiek - Jesteśmy kompletnym przeciwieństwem, a mimo to stwierdziłeś, że nie chcesz rozwiązania kontraktu. Nawet jeżeli to ty przez przypadek go nawiązałeś myśląc że jestem kobietą.
- Co chcesz osiągnąć ? - Zapytał nieco wybijając mnie z chęci na jakąkolwiek rozmowę,
- Po prostu... Chce poznać prawdę, czy wtedy mówiłeś prawdę....że naprawdę nie chcesz rozwiązania go.
- Jakoś nie widzi mi się wysłuchiwania narzekań tego z góry ...
- Czyli tu chodzi o twój tyłek ... - mruknąłem cicho pod nosem bardziej do siebie, niż do niego. Wiedziałem. Miał gdzieś to wszystko, a w tamtej chwili po prostu się nade mną zlitował, bym nie rozwiązywać kontraktu. Jestem naiwny. - Zapomnij o tej rozmowie... i tego co zrobiłem w nocy bo to nie miało
- Nie rozkazuj mi - Poczułem przeszywające spojrzenie Ashera skierowane na moją osobę. lekkie ciarki przeszły po moim ciele, a ja poczułem , ze najlepiej będzie się wycofać. Nogi jednak odmówiły posłuszeństwa.
- To nie był rozkaz.... tylko prośba. Nie mogę ci wymazać wspomnień, ani dobrowolnie narzucić idealnego charakteru....z resztą nie chciałbym tego, bo jesteś po prostu sobą. Bucem z zamrożonym sercem. Przynajmniej co nie co tam masz. - Niezauważalnie uszczypnąłem się w udo, by zmusić się do wstania. Udało się , więc skierowałem się w stronę drzwi do budynku. Wszystko się zepsuło po tym wczorajszym drobnym incydencie.
<Asher? więcej nie dam rady>
902 słowa (wyszło więcej niż się spodziewałem)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz