Mój umysł nie przyswajał próśb wierzących… Był przykryty mgłą… Zaćmiony, nie myślący racjonalnie. Po chwili usłyszałam uderzenie, więc odessałam się od ust mężczyzny, nadal mając lekko zamglony wzrok. Rozejrzałam się nieprzytomnie, a moje dłonie opadły bezsilnie na ramiona pana Isambarda. Po chwili i moja głowa opadła na jego tors, a ja od tak sobie zasnęłam. Uśmiechałam się przez sen, bo był naprawdę przyjemny… Miłość otaczająca cały świat, który był wolny od Akum i zła. Teraz w tym świecie byłam szczęśliwa… Mogłam nie wracać z powrotem…
---
Obudziłam się o bliżej nie określonej dla mnie porze. Było jasno. Więc raczej spałam długo. Może nawet za długo. Czułam dziwne ciepło, więc przymykając jedno oko, podniosłam się z ciepłego miejsca. Po chwili nie tyle co się zaczerwieniłam jak burak, to jeszcze spadłam z kolan pana Isambarda. Pisnęłam, przez co blondyn się obudził.
-Co? D-Dlaczego tu jestem? Czemu nic nie pamiętam!?-pisnęłam spanikowana.
-Ugh..wiedziałem, że tak będzie - blondyn, na którego kolanach o zgrozo siedziałam, odgarnął włosy do tyłu - upiłaś się. I zaczęłaś do mnie agresywnie zalecać, a potem usnęłaś na mnie. Dzięki bogom do niczego nie doszło, ale to musi zostać między nami...naprawdę niczego nie pamiętasz? Może i lepiej. A chociaż moje imię? Czy też mam ci się przedstawić? - uniósł brwi i spojrzał się na mnie wzrokiem wymagającym odpowiedzi natychmiastowej.
-P-Pamiętam, że masz panie na imię Isambard. P-Przepraszam pana tak bardzo mocno!-pisnęłam, klękając i przepraszając go.-M-Mówiłam, że mam za słabą głowę na alkohole, ale nie mogłam odmówić miłej osobie! Bardzo, bardzo przepraszam. Jak pan sobie zażyczy, ulotnię się z tego miejsca i więcej nie pojawię się na pańskich oczach!
-Nie jestem zły...nie ubliżaj swojej godności już bardziej, wstań - podniósł mnie na nogi i lekko uścisnął mi dłonie - możesz tu przychodzić kiedy zechcesz. Po prostu nie tykaj alkoholu i udawaj, że ten incydent nie miał miejsca - poklepał mnie po ramieniu i westchnął z ulgą - mam nadzieję, że nie żywisz do mnie urazy. Raczej nie tak powinno się zaczynać znajomość - uśmiechnął się krzywo, patrząc na mnie jednocześnie z politowaniem.
Uśmiechnęłam się nieśmiało, ale nie chciałam ciągle pokazywać przerażonej twarzy. Przegryzłam delikatnie wargę i poklepałam delikatnie mężczyznę po ramieniu.
-Nie przejmuj się panie Isambardzie, z pewnością nie tak powinno zacząć się znajomość, ale przecież nie można się przez to poddawać.-mrugnęłam do niego, odsuwając się.-Zapraszam pana na spacer. Co pan na to? Chętnie przeszłabym się po okolicy. Miejsce wbrew pozorom jest przepiękne!-rzekłam z zachwytem.
Mówiąc to, usłyszałam modlitwę wiernego, więc szybkimi słowami w myślach pobłogosławiłam modlącego i tą osobę, o której wspomniał. Chwyciłam delikatnie i nieśmiało ramię mężczyzny, mając nadzieję, że po akcji z winem nie będzie czuł do mnie urazy. Teraz już wiem, że alkoholu powinnam unikać jak ognia!
-Co? D-Dlaczego tu jestem? Czemu nic nie pamiętam!?-pisnęłam spanikowana.
-Ugh..wiedziałem, że tak będzie - blondyn, na którego kolanach o zgrozo siedziałam, odgarnął włosy do tyłu - upiłaś się. I zaczęłaś do mnie agresywnie zalecać, a potem usnęłaś na mnie. Dzięki bogom do niczego nie doszło, ale to musi zostać między nami...naprawdę niczego nie pamiętasz? Może i lepiej. A chociaż moje imię? Czy też mam ci się przedstawić? - uniósł brwi i spojrzał się na mnie wzrokiem wymagającym odpowiedzi natychmiastowej.
-P-Pamiętam, że masz panie na imię Isambard. P-Przepraszam pana tak bardzo mocno!-pisnęłam, klękając i przepraszając go.-M-Mówiłam, że mam za słabą głowę na alkohole, ale nie mogłam odmówić miłej osobie! Bardzo, bardzo przepraszam. Jak pan sobie zażyczy, ulotnię się z tego miejsca i więcej nie pojawię się na pańskich oczach!
-Nie jestem zły...nie ubliżaj swojej godności już bardziej, wstań - podniósł mnie na nogi i lekko uścisnął mi dłonie - możesz tu przychodzić kiedy zechcesz. Po prostu nie tykaj alkoholu i udawaj, że ten incydent nie miał miejsca - poklepał mnie po ramieniu i westchnął z ulgą - mam nadzieję, że nie żywisz do mnie urazy. Raczej nie tak powinno się zaczynać znajomość - uśmiechnął się krzywo, patrząc na mnie jednocześnie z politowaniem.
Uśmiechnęłam się nieśmiało, ale nie chciałam ciągle pokazywać przerażonej twarzy. Przegryzłam delikatnie wargę i poklepałam delikatnie mężczyznę po ramieniu.
-Nie przejmuj się panie Isambardzie, z pewnością nie tak powinno zacząć się znajomość, ale przecież nie można się przez to poddawać.-mrugnęłam do niego, odsuwając się.-Zapraszam pana na spacer. Co pan na to? Chętnie przeszłabym się po okolicy. Miejsce wbrew pozorom jest przepiękne!-rzekłam z zachwytem.
Mówiąc to, usłyszałam modlitwę wiernego, więc szybkimi słowami w myślach pobłogosławiłam modlącego i tą osobę, o której wspomniał. Chwyciłam delikatnie i nieśmiało ramię mężczyzny, mając nadzieję, że po akcji z winem nie będzie czuł do mnie urazy. Teraz już wiem, że alkoholu powinnam unikać jak ognia!
<Isambard?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz