Słodki zapach kwiatów unosił się prawie w całym mieście świadcząc jedynie o tym, że Dzień Kobiet w pełni się rozpoczął. 8 Marca... ten szczególny dzień zawsze świętowałem w ten sam sposób, a dokładniej kupowałem kwiaty dla wszystkich dziewczyn z mojej klasy, jak i innym z którymi miałem jakikolwiek kontakt. Teraz jednak byłem ograniczony. W końcu nie zejdę na ziemię, nie odwiedzę mojej starej szkoły z wielkim bukietem czerwonych róż z tekstem " Nic mnie nie powstrzyma przed podarowaniem wam tych róż tak samo ślicznych jak wy". To by się zapewne źle skończyło nie biorąc pod uwagę faktu, że jestem związany z Kage... nie mogli mnie zobaczyć po tym jak umarłem.
Westchnąłem cicho wspominając stare czasy. Z samego rana odwiedziłem panią Shiro z całym bukietem jej ulubionych tulipanów. Widząc ten podarek prawię się wzruszyła ze szczęścia, a ja dostałem spory zapas ciastek marchewkowych, które napiekła z samego rana. Znów będę je jadł przez parę dni, bo na Kagehire nie mam co liczyć z jego niechęcią do wszelkiego co słodkie.
Został mi jeszcze jeden cel dzisiejszego dnia. Nie znałem może zbytnio dużo dziewczyn z tego wymiaru z którymi miałem dłuższy kontakt niż jedna rozmowa na ulicy, czy w sklepie.
Xayah -Youkai, którą miałem okazje poznać jakiś czas temu w dość dziwnych okolicznościach....ale czy coś w tym wymiarze nie jest dziwne, lub niezwykłe? Nie wydaje mi się. Jej mięciusie uszka skutecznie przykuły moją uwagę wśród tłumu innych stworzeń, a wybuchowy charakter jeszcze bardziej mnie interesował zamiast odstraszyć. Mimo to nie widzi mi się oberwanie ostrym jak sztylet piórem, więc nieco dystansu musiałem zachować. Spodziewałem się gdzie ją mogę ją zastać...w końcu tak charakterystycznej postaci nie trudno jest dostrzec, dlatego miałem ułatwioną robotę.
Przechadzałem się wyżej położonymi uliczkami nie zważając również na innych, gdy balansowałem na barierce odgradzającej drogę od małego spadku na niżej położone stoiska. Nie bałem się, że spadnę ... wierzyłem w swoją równowagę, do czasu, gdy nie zahamowałem zbyt gwałtownie na widok znajomych piórek w oddali. Wyratowałem się jakoś przed upadkiem stając tym razem twardo na ziemi. Cel namierzony... teraz na szybko kupiłem czerwoną różę i podreptałem za znajomą postacią Youkai.
- Xayah! - Zawołałem, gdy doganiałem ją, zaś ona na dźwięk mojego głosu położyła uszy po sobie i miałem wrażenie, że wzdycha zrezygnowana. Aż taki upierdliwy byłem w jej oczach? Przecież niczego złego nie zrobiłem, nie licząc pogłaskania jej po tych puszystych uszkach.
- Czego chcesz? - Spojrzała na mnie z niby wyższością, choć ii tak to na mnie nie działało. Uśmiechnąłem się zadowolony z siebie i lekko ukłoniłem podając jej różyczkę przyozdobioną fioletową wstążeczką.
- Jedynie złożyć ci życzenia z okazji święta kobiet...ale jeżeli chcesz mogę też cię wyciągnąć do kawiarenki - Zaproponowałem zadowolony z siebie.
<Xayah? :v >
447 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz