- Oczywiście, to dla mnie bułka z masłem. Dlatego teraz Cię pytam Aorine, mam rozwiązać wasz kontrakt? Zastanów się dobrze, potem nie będzie już odwrotu. Ewentualnie możesz też przegapić swoją największą szansę.. To więc.. Jak będzie? Zostajesz ze swoim chowańcem? Czy chcesz sobie poszukać nowego, wybór należy do Ciebie. Wybierz mądrze, żebyś potem tego nie żałował - słowa stwórcy odbijały się echem w mojej głowie. Rozwiązanie kontraktu, który nastał przez przypadek. Może wcześniej.....parę tygodni temu zgodził bym się bez zastanowienia, ale teraz... zacząłem mieć nie dość że wyrzuty sumienia, to i czułem po prostu jak się waham przed odpowiedzią. Nie wiedziałem co chce...nie licząc tego, że wolałbym najpierw to obgadać z Ashem. Ja zmieniłem zdanie co do niego, więc decyzja powinna należeć do niego. Nie do mnie. Jeżeli było mu naprawdę źle przy mnie przez ten czas... to zrozumiem jeżeli odpowie, że chce rozwiązania.
- Ja.... potrzebuje jednego dnia by to przemyśleć... i przedstawić tą ofertę Asherowi - Powiedziałem po chwili czując jak lekko się trzęsę....ze strachu? Bałem się jego odpowiedzi.... choć miałem prawdopodobnie 100% pewność, że odpowie twierdząco. Nie chciał ze mną być , bo byłem facetem.
Stwórca skinął głową lekko się...śmiejąc? Boże przenajświętszy, czy on mi czyta w myślach? Wróć .... głupie pytanie.
- Chciałbyś stać się kobietą, bo wszyscy na pierwszy rzut oka za nią cię biorą? - No naprawdę... nawet Najwyższego śmieszyła ta sytuacja? To już upokorzenie.
- Może trochę .... albo być kobietą, albo wyglądać jak normalny facet, a nie ...co nową osobę spotkam, to mówi do mnie per pani, a mi głupio mówić kim naprawdę jestem, by nie psuć im Nadziei - Skrzywiłem się lekko niezadowolony przypominając sobie jednocześnie moje pierwsze dni w tym wymiarze. - Z resztą... może on by zaczął mnie szanować, gdybym był tą boginią nadziei z jego snów... - Dodałem już ciszej siadając na łóżku. Czułem się po prostu źle. Bezsilność...stres... poczucie winy ... i do tego strach, że nów pozostanę sam w pustej świątyni. Może i ostatni czas był ciężki, ale te cztery ściany wydawały mi się weselsze, gdy on był obok. Pociągnąłem lekko nosem, i przetarłem oczy czując napływającą do nich wodę. No naprawdę? Nawet jestem wrażliwy jak kobieta...co ze mnie za bóstwo.
- Przyjdź do białego ratusza jak podejmiesz decyzje - Stwórca lekko pogłaskał mnie po głowię, po czym zniknął rozsypując się w białe iskierki. Zostałem znów sam z własnymi myślami, które przypominały teraz huragan, a nie oaza spokoju i opanowania. Przez pierwsze parę chwil patrzyłem się tępo w podłogę, by następnie spojrzeć na rozsuwające się drzwi . W nich stał Asher ,który patrzył na mnie z podejrzanym spokojem...albo mi się zdawało, bo ja teraz jestem wulkanem emocjonalnym.
- Ej...co się stało? - Przyjrzał mi się uważnie, a ja wytarłem ostatnie łzy w moich oczach. Nie... nie może mnie widzieć w złym stanie.
- N.... nic takiego - Próbowałem się uśmiechnąć, co pewnie nie wyglądało przekonująco. Mój głos również zadrżał co jawnie świadczyło o tym, że kłamię.
- To po co ryczysz? - Zajął miejsce obok mnie, co oznaczało, że nie da mi spokoju. Wolałem poczekać z tą rozmową, aż nie ułożę sobie wszystkiego, a przede wszystkim nie ogarnę moich emocji. Niestety, nie dawano mi na to nawet najmniejszej szansy.
- Czasami muszę.... jasne? - Burknąłem odkręcając głowę byle nie patrzeć na niego. Znów łzy zaczęły wylewać się z moich oczu, które próbowałem zasłonić rękawem szaty. Chciałem się zapaść pod ziemię, gdy nikt by mnie nie widział w tym stanie i gdzie nie miałbym tego wszystkiego na głowie. Przerosło mnie to.
-Jak sobie chcesz- uniósł dłonie w górę- To ja ci nie przeszkadzam w Twoim samotnym ryczeniu
Wraz z tymi słowami podniósł się z łóżka , a moim błyskawicznym odruchem było złapanie go za skrawek kimona. Nie wiedziałem po co mi to było...to był czysty impuls nad którym nie panowałem.
- Zostań.... proszę.... - Wyszeptałem. Skoro już go zatrzymałem, to nie miałem innego wyjścia jak pozbyć się resztek godności i łez i spytać się go o to. Jednak nim te słowa wydostały się z moich ust wstałem i lekko się do niego przytuliłem. Byłem mały... ale teraz to do mnie dotarło. Moja twarz była na wysokości jego klatki piersiowej , więc wtuliłem się w nią. - Nadal chcesz rozwiązania tego kontraktu? - Wyszeptałem czując narastającą presje.
<Ash? Bądź takim h0iem jak jesteś >
709 słów
- Ja.... potrzebuje jednego dnia by to przemyśleć... i przedstawić tą ofertę Asherowi - Powiedziałem po chwili czując jak lekko się trzęsę....ze strachu? Bałem się jego odpowiedzi.... choć miałem prawdopodobnie 100% pewność, że odpowie twierdząco. Nie chciał ze mną być , bo byłem facetem.
Stwórca skinął głową lekko się...śmiejąc? Boże przenajświętszy, czy on mi czyta w myślach? Wróć .... głupie pytanie.
- Chciałbyś stać się kobietą, bo wszyscy na pierwszy rzut oka za nią cię biorą? - No naprawdę... nawet Najwyższego śmieszyła ta sytuacja? To już upokorzenie.
- Może trochę .... albo być kobietą, albo wyglądać jak normalny facet, a nie ...co nową osobę spotkam, to mówi do mnie per pani, a mi głupio mówić kim naprawdę jestem, by nie psuć im Nadziei - Skrzywiłem się lekko niezadowolony przypominając sobie jednocześnie moje pierwsze dni w tym wymiarze. - Z resztą... może on by zaczął mnie szanować, gdybym był tą boginią nadziei z jego snów... - Dodałem już ciszej siadając na łóżku. Czułem się po prostu źle. Bezsilność...stres... poczucie winy ... i do tego strach, że nów pozostanę sam w pustej świątyni. Może i ostatni czas był ciężki, ale te cztery ściany wydawały mi się weselsze, gdy on był obok. Pociągnąłem lekko nosem, i przetarłem oczy czując napływającą do nich wodę. No naprawdę? Nawet jestem wrażliwy jak kobieta...co ze mnie za bóstwo.
- Przyjdź do białego ratusza jak podejmiesz decyzje - Stwórca lekko pogłaskał mnie po głowię, po czym zniknął rozsypując się w białe iskierki. Zostałem znów sam z własnymi myślami, które przypominały teraz huragan, a nie oaza spokoju i opanowania. Przez pierwsze parę chwil patrzyłem się tępo w podłogę, by następnie spojrzeć na rozsuwające się drzwi . W nich stał Asher ,który patrzył na mnie z podejrzanym spokojem...albo mi się zdawało, bo ja teraz jestem wulkanem emocjonalnym.
- Ej...co się stało? - Przyjrzał mi się uważnie, a ja wytarłem ostatnie łzy w moich oczach. Nie... nie może mnie widzieć w złym stanie.
- N.... nic takiego - Próbowałem się uśmiechnąć, co pewnie nie wyglądało przekonująco. Mój głos również zadrżał co jawnie świadczyło o tym, że kłamię.
- To po co ryczysz? - Zajął miejsce obok mnie, co oznaczało, że nie da mi spokoju. Wolałem poczekać z tą rozmową, aż nie ułożę sobie wszystkiego, a przede wszystkim nie ogarnę moich emocji. Niestety, nie dawano mi na to nawet najmniejszej szansy.
- Czasami muszę.... jasne? - Burknąłem odkręcając głowę byle nie patrzeć na niego. Znów łzy zaczęły wylewać się z moich oczu, które próbowałem zasłonić rękawem szaty. Chciałem się zapaść pod ziemię, gdy nikt by mnie nie widział w tym stanie i gdzie nie miałbym tego wszystkiego na głowie. Przerosło mnie to.
-Jak sobie chcesz- uniósł dłonie w górę- To ja ci nie przeszkadzam w Twoim samotnym ryczeniu
Wraz z tymi słowami podniósł się z łóżka , a moim błyskawicznym odruchem było złapanie go za skrawek kimona. Nie wiedziałem po co mi to było...to był czysty impuls nad którym nie panowałem.
- Zostań.... proszę.... - Wyszeptałem. Skoro już go zatrzymałem, to nie miałem innego wyjścia jak pozbyć się resztek godności i łez i spytać się go o to. Jednak nim te słowa wydostały się z moich ust wstałem i lekko się do niego przytuliłem. Byłem mały... ale teraz to do mnie dotarło. Moja twarz była na wysokości jego klatki piersiowej , więc wtuliłem się w nią. - Nadal chcesz rozwiązania tego kontraktu? - Wyszeptałem czując narastającą presje.
<Ash? Bądź takim h0iem jak jesteś >
709 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz