Na to pytanie chłopaka odpowiedziałem wcześniej, sam powinien znać odpowiedź już na nią, wystarczyło jedynie logicznie pomyśleć. Powiedziałem mu całą wiedzę na temat bóstw, nie ogarniałem nawet jeden procent z działania mocy bóstw, to była dla mnie czarna magia, bez niczego, bez logiki mogli robić cuda z ludźmi. Ja w porównaniu do bóstw byłem wyłącznie ochroniarzem, taka rola była mi nawet odpowiednia, ale mogłem więcej, tylko potrzebowałem zapanować chociaż w 70% nad swoimi mocami w jednej chwili, ani razu nie udało mi się aktywować dwóch mocy na raz, zawsze tworzyło się ryzyko nieświadomej aktywacji którejś z nich. Posiadałem jakąś blokadę wewnętrzną, nie mogłem jej nawet na moment przebić, czułem się momentami jak na drodze z jednym wyjściem, jedyną blokadą była stojąca na niej niezniszczalna brama. Prawdopodobnie się zamyśliłem, bóstwo zaczęło mi machać ręką przed twarzą, w końcu jego dłoń zbliżyła się stopniowo do mojego nosa i go pstryknęła. Bóstwo stało i patrzyło na mnie swoim wzrokiem pełnym oczekiwań, naprawdę nie wiedziałem jak mu mogę w tej chwili pomóc, w mojej głowie był tylko jeden pomysł, ale martwiłem się o jego zdrowie.
-Tomiji, chcesz się czegoś nauczyć?
-Tych cholerny płomieni?
-Nie, ale czegoś bardziej możliwego i przydatnego dla ciebie.
-A będę takim kozakiem jak ty?
-W pewnej mierze tak, ale chcę wpierw byś mi napisał coś.
-Co mianowicie?
Wyjąłem kartkę z kieszeni i długopis spod marynarki ukryty w kieszonce, sprawdziłem czy pisze, następnie podałem bóstwu papier i długopis.
-No to chcę oświadczenie, że nie ponoszę żadnej winy za wyrządzone ci szkody lub ból.
-Ból? Ale ty mnie chyba nie pobijesz, prawda?
-Jeśli chcesz być silny musisz trochę się napracować.
-Mam to napisać tylko?
-Tak, pisz, potem zaczniemy trening jak wrócimy do wymiaru.
-A nie możemy tu?
-Masz tutaj drewniane miecze?
-Chyba nie.- Od razu po odpowiedzeniu mi podpisał kartkę, następnie oddał ją z długopisem, schowałem w kieszonkę i zacząłem się rozciągać, ku mojemu zdziwieniu na naszej drodze do portalu skupiło się dosyć dużo akum.
-Może pokaże ci małą cząstkę?
-Bez mocy czy z?
-Rzecz jasna bez.
Ruszyłem w drogę do portalu, każda akuma zbliżała się z wielką prędkością, najbliższa z nich próbowała rzucić się na mnie z szponami, powoli i minimalnie uniknąłem ataku nadziewając ją na ostrze mojej katany, która przecięła ją w połowę, każda następna akuma kończyła podobnie, powolnym i delikatnym unikiem. Gdy byłem przy portalu spojrzałem za siebie, Tomiji stał nadal przy budynku, po dłuższej chwili wpatrywania się w niego, wreszcie ruszył oczyszczoną przeze mnie drogą. Spojrzał na mnie i na pozostałości demonów, ruszał wzrokiem ciągle raz na mnie i raz na akumy.
-Jak ty to?
-Nie musisz być szybki, wystarczy mieć szybką reakcję, u mnie w oczach te potwory były jak zdjęcie, doświadczenie robi swoje.
-Rozumiem, też tak będę potrafił po treningu?
-Niezbyt, ale będziesz miał instynkt lepszy, chodź już i masz się mnie trzymać.
W przeciwieństwie do normalnej istoty złapał mnie za ramię i pociągnął do portalu, wyszliśmy po drugiej stronie, nadal trzymał mnie za ramię, nie było to dosyć wygodne, zwłaszcza z racji jego bycia mężczyznom, ale mogłem się teraz trochę nim zająć, szkoda by było jakby jakieś bóstwo zmarło.
-No to gdzie idziemy?-Spytał bardziej ściskając moje ramię.
-Puść mnie i najpierw idziemy po różne rzeczy do mieszkania mojego znajomego.
-Też lokaja?
-Lokajem nie da się go nazwać, ale wielką sknerą już tak.
Chciałem ruszyć, ale poczułem dosyć lekkie hamowanie z strony bóstwa, nie wiedziałem czy iść czy nie, to już jego sprawa, napisał i podpisał papier, więc nie musiałem się bać konsekwencji. Wyrwałem swoje ramię z jego uścisku i poszedłem, obejrzałem się za siebie i widziałem, że chłopak się zdecydował na wędrówkę zemną, dark room Watanukiego czekał na nas. Droga nie była dosyć długa, ale okolica się zmieniła, była bardziej zaniedbana niż w centrum miasta, doszliśmy to dosyć małego mieszkanka Watanukiego. Otworzyłem drzwi kluczem, przeszedłem całe mieszkanie kierując się do składziku zamieszkiwanego przeze mnie, przeszukałem swoje rzeczy i znalazłem dwa drewniane miecze, nie powinny zadawać takich obrażeń jak normalnym, spojrzałem za ramię, bóstwo weszło do mieszkania, ale latało wzrokiem jak popadnie po pomieszczeniu, chyba się lekko speszył w nowym otoczeniu.
-Nie krępuj się i usiądź, ja muszę jeszcze kilka rzeczy wziąć.-Powiedziałem nadal przebierając swoje rzeczy. W końcu znalazłem też bandaże i rękawiczki, wyszedłem z składzika i podałem drewniany oręż siedzącemu bóstwu na krześle. Wyszedłem z mieszkania czekając na Tomijiego, niestety prawie przywaliłem łbem o futrynę, bóstwo trochę posiedziało, chyba się zaciekawiło i wyszło, następnie zamknąłem drzwi i ruszyłem w stronę parku. Tam miałem trochę wzmocnić naszego bożka, w końcu sam też musi potrafić się bronić, a ja zdobędę kolejne doświadczenie o bóstwach. Nie codziennie można przetestować ich możliwości fizyczne, zwłaszcza w ten sposób, zazwyczaj za takie coś można zostać oplutym, bóg jest zdecydowanie położony wyżej w społeczności niż chowaniec. Znaleźliśmy się w parku, odszukaliśmy nawet puste miejsce idealne do treningu. Stanąłem naprzeciwko bóstwa jakieś czterdzieści metrów, nie miałem zamiaru wyciągać miecza, spojrzałem na bóstwo, trzymało w mocnym uchwycie oręż.
-A ty nie używasz miecza?
-Nie potrzebuję drogi Tomiji, z aktualnym twoim poziomem poradzę sobie bez tego.
-Jak chcesz, ale potem nie marudź jak ci ryj obije.-Od razu po jego słowach zaszarżował w moją stronę, trzy metry przede mną zatrzymał się i spróbował mnie pchnąć. Z łatwością wykonałem powolny unik, jednocześnie pozostawiając mu nogę, mój przeciwnik się wywalił szorując twarzą trawę.
-Postaraj się i myśl.-Spoglądałem na jego, widać było u niego wyraźną wściekłość. Tym razem zbliżył się bardziej, ale robił krótkie cięcia, z łatwością zmieniałem tor lotu miecza za pomocą boków rąk i dłoni, miecz po prostu zjeżdżał z nich i leciał w miejsce, którego bóstwo zdecydowanie nie chciało dorwać. Walił jak najmocniej mógł, wystarczało tylko zmieniać kierunek miecza by uniknąć każdego ciosu, nawet nie zauważył braku efektów w tym co robił. W końcu zaczął ciężko dyszeć z przemęczenia i zdecydował się na cięcie z góry, to był głupi pomysł, z łatwością dłonią zatrzymałem jego miecz, nawet nie drgnął do przodu, jego siła nie miała szans z moją , nie używałem nawet mocy, trzeba trochę mu pomóc w wykorzystywaniu tego co ma. Gdy odepchnąłem lekko drewno on się przewrócił do tyłu.
-Jeszcze raz spróbujesz? Tylko błagam myśl.-Uśmiechnąłem się, próbowałem mu jakoś dodać nadziei i chęci.
Tomiji?
1019 słów
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz