niedziela, 11 marca 2018

Od Soushiego CD Tomiji "Samotność drogą do znajomości"


Na to pytanie chłopaka odpowiedziałem wcześniej, sam powinien znać odpowiedź już na nią, wystarczyło jedynie logicznie pomyśleć. Powiedziałem mu całą wiedzę na temat bóstw, nie ogarniałem nawet jeden procent z działania mocy bóstw, to była dla mnie czarna magia, bez niczego, bez logiki mogli robić cuda z ludźmi. Ja w porównaniu do bóstw byłem wyłącznie ochroniarzem, taka rola była mi nawet odpowiednia, ale mogłem więcej, tylko potrzebowałem zapanować chociaż w 70% nad swoimi mocami w jednej chwili, ani razu nie udało mi się aktywować dwóch mocy na raz, zawsze tworzyło się ryzyko nieświadomej aktywacji którejś z nich. Posiadałem jakąś blokadę wewnętrzną, nie mogłem jej nawet na moment przebić, czułem się momentami jak na drodze z jednym wyjściem, jedyną blokadą była stojąca na niej niezniszczalna brama. Prawdopodobnie się zamyśliłem, bóstwo zaczęło mi machać ręką przed twarzą, w końcu jego dłoń zbliżyła się stopniowo do mojego nosa i go pstryknęła. Bóstwo stało i patrzyło na mnie swoim wzrokiem pełnym oczekiwań, naprawdę nie wiedziałem jak mu mogę w tej chwili pomóc, w mojej głowie był tylko jeden pomysł, ale martwiłem się o jego zdrowie.
-Tomiji, chcesz się czegoś nauczyć?
-Tych cholerny płomieni?
-Nie, ale czegoś bardziej możliwego i przydatnego dla ciebie.
-A będę takim kozakiem jak ty?
-W pewnej mierze tak, ale chcę wpierw byś mi napisał coś.
-Co mianowicie?
Wyjąłem kartkę z kieszeni i długopis spod marynarki ukryty w kieszonce, sprawdziłem czy pisze, następnie podałem bóstwu papier i długopis.
-No to chcę oświadczenie, że nie ponoszę żadnej winy za wyrządzone ci szkody lub ból.
-Ból? Ale ty mnie chyba nie pobijesz, prawda?
-Jeśli chcesz być silny musisz trochę się napracować.
-Mam to napisać tylko?
-Tak, pisz, potem zaczniemy trening jak wrócimy do wymiaru.
-A nie możemy tu?
-Masz tutaj drewniane miecze?
-Chyba nie.- Od razu po odpowiedzeniu mi podpisał kartkę, następnie oddał ją z długopisem, schowałem w kieszonkę i zacząłem się rozciągać, ku mojemu zdziwieniu na naszej drodze do portalu skupiło się dosyć dużo akum.
-Może pokaże ci małą cząstkę?
-Bez mocy czy z?
-Rzecz jasna bez.
Ruszyłem w drogę do portalu, każda akuma zbliżała się z wielką prędkością, najbliższa z nich próbowała rzucić się na mnie z szponami, powoli i minimalnie uniknąłem ataku nadziewając ją na ostrze mojej katany, która przecięła ją w połowę, każda następna akuma kończyła podobnie, powolnym i delikatnym unikiem. Gdy byłem przy portalu spojrzałem za siebie, Tomiji stał nadal przy budynku, po dłuższej chwili wpatrywania się w niego, wreszcie ruszył oczyszczoną przeze mnie drogą. Spojrzał na mnie i na pozostałości demonów, ruszał wzrokiem ciągle raz na mnie i raz na akumy.
-Jak ty to?
-Nie musisz być szybki, wystarczy mieć szybką reakcję, u mnie w oczach te potwory były jak zdjęcie, doświadczenie robi swoje.
-Rozumiem, też tak będę potrafił po treningu?
-Niezbyt, ale będziesz miał instynkt lepszy, chodź już i masz się mnie trzymać.
W przeciwieństwie do normalnej istoty złapał mnie za ramię i pociągnął do portalu, wyszliśmy po drugiej stronie, nadal trzymał mnie za ramię, nie było to dosyć wygodne, zwłaszcza z racji jego bycia mężczyznom, ale mogłem się teraz trochę nim zająć, szkoda by było jakby jakieś bóstwo zmarło.
-No to gdzie idziemy?-Spytał bardziej ściskając moje ramię.
-Puść mnie i najpierw idziemy po różne rzeczy do mieszkania mojego znajomego.
-Też lokaja?
-Lokajem nie da się go nazwać, ale wielką sknerą już tak.
Chciałem ruszyć, ale poczułem dosyć lekkie hamowanie z strony bóstwa, nie wiedziałem czy iść czy nie, to już jego sprawa, napisał i podpisał papier, więc nie musiałem się bać konsekwencji. Wyrwałem swoje ramię z jego uścisku i poszedłem, obejrzałem się za siebie i widziałem, że chłopak się zdecydował na wędrówkę zemną, dark room Watanukiego czekał na nas. Droga nie była dosyć długa, ale okolica się zmieniła, była bardziej zaniedbana niż w centrum miasta, doszliśmy to dosyć małego mieszkanka Watanukiego. Otworzyłem drzwi kluczem, przeszedłem całe mieszkanie kierując się do składziku zamieszkiwanego przeze mnie, przeszukałem swoje rzeczy i znalazłem dwa drewniane miecze, nie powinny zadawać takich obrażeń jak normalnym, spojrzałem za ramię, bóstwo weszło do mieszkania, ale latało wzrokiem jak popadnie po pomieszczeniu, chyba się lekko speszył w nowym otoczeniu.
-Nie krępuj się i usiądź, ja muszę jeszcze kilka rzeczy wziąć.-Powiedziałem nadal przebierając swoje rzeczy. W końcu znalazłem też bandaże i rękawiczki, wyszedłem z składzika i podałem drewniany oręż siedzącemu bóstwu na krześle. Wyszedłem z mieszkania czekając na Tomijiego, niestety prawie przywaliłem łbem o futrynę, bóstwo trochę posiedziało, chyba się zaciekawiło i wyszło, następnie zamknąłem drzwi i ruszyłem w stronę parku. Tam miałem trochę wzmocnić naszego bożka, w końcu sam też musi potrafić się bronić, a ja zdobędę kolejne doświadczenie o bóstwach. Nie codziennie można przetestować ich możliwości fizyczne, zwłaszcza w ten sposób, zazwyczaj za takie coś można zostać oplutym, bóg jest zdecydowanie położony wyżej w społeczności niż chowaniec. Znaleźliśmy się w parku, odszukaliśmy nawet puste miejsce idealne do treningu. Stanąłem naprzeciwko bóstwa jakieś czterdzieści metrów, nie miałem zamiaru wyciągać miecza, spojrzałem na bóstwo, trzymało w mocnym uchwycie oręż.
-A ty nie używasz miecza?
-Nie potrzebuję drogi Tomiji, z aktualnym twoim poziomem poradzę sobie bez tego.
-Jak chcesz, ale potem nie marudź jak ci ryj obije.-Od razu po jego słowach zaszarżował w moją stronę, trzy metry przede mną zatrzymał się i spróbował mnie pchnąć. Z łatwością wykonałem powolny unik, jednocześnie pozostawiając mu nogę, mój przeciwnik się wywalił szorując twarzą trawę.
-Postaraj się i myśl.-Spoglądałem na jego, widać było u niego wyraźną wściekłość. Tym razem zbliżył się bardziej, ale robił krótkie cięcia, z łatwością zmieniałem tor lotu miecza za pomocą boków rąk i dłoni, miecz po prostu zjeżdżał z nich i leciał w miejsce, którego bóstwo zdecydowanie nie chciało dorwać. Walił jak najmocniej mógł, wystarczało tylko zmieniać kierunek miecza by uniknąć każdego ciosu, nawet nie zauważył braku efektów w tym co robił. W końcu zaczął ciężko dyszeć z przemęczenia i zdecydował się na cięcie z góry, to był głupi pomysł, z łatwością dłonią zatrzymałem jego miecz, nawet nie drgnął do przodu, jego siła nie miała szans z moją , nie używałem nawet mocy, trzeba trochę mu pomóc w wykorzystywaniu tego co ma. Gdy odepchnąłem lekko drewno on się przewrócił do tyłu.
-Jeszcze raz spróbujesz? Tylko błagam myśl.-Uśmiechnąłem się, próbowałem mu jakoś dodać nadziei i chęci.

Tomiji?

1019 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz