czwartek, 15 marca 2018

Od Aorine CD Asher'a "Przeciwieństwa się przyciągają"


Zimny dreszcz przebiegł mnie po karku widząc dziwny błysk między zasłoniętymi zasłonami. Zaraz potem nastał grzmot jakby niebiosa właśnie zaczęły się walić na świat śmiertelników. W prawdzie tak nie mokłoby się stać, ale strach jaki mnie wtedy opętał był nie do opisania. Mięśnie się spięły do nagłej ucieczki...tyle, że gdzie ja mogłem się schować przed tą paskudną anomalią pogodową? W ogóle dlaczego ona występowała w Kami? Czy to nie miał być raj po życiu? Co ja gadam... w żadnym raju nigdy nie jest idealnie, a ja już mam i tak jedno utrapienie w postaci alergii na pyłki kwitnących roślin.
Wtuliłem się bardziej w koc pod którym się skryłem, lecz to nic nie dało. Przy kolejnym grzmocie zerwałem się dosłownie na równe nogi... na spokojną noc nie mogłem liczyć, chyba, że burza przejdzie bokiem i w końcu ucichnie. Do tego dojdą jeszcze porządki na zewnątrz, bo kto tam wie, co ta wichura przywieje. Westchnąłem cicho i otuliłem ramiona kocem po czym poszedłem w miejsce, gdzie zdecydowanie nie powinienem się znajdować, a przede wszystkim - nie powinienem tam szukać ukojenia przed lękiem. Dokładniej chodziło o pokój Ashera do którego wszedłem bez pukania i praktycznie od razu zwinąłem się w kłębek obok niego na łóżku.
- co ty kurde robisz w moim łóżku? - Mogłem jedynie podejrzewać co Ash mógł sobie w tej chwili myśleć. Jestem dla niego jaki jestem, a teraz tak znikąd pakuje mu się do łóżka. To wcale nie było dziwne. Nie chciałem mu odpowiadać na to, a na dodatek nie miałem zamiaru pokazywać mu swoich lęków. Jeszcze tego mi brakowało.
Kolejny grzmot był silniejszy, gdyż poczułem jak zatrzęsły się ściany świątyni. Moja reakcja była również  do przewidzenia... a przynajmniej dla mnie. cichy pisk wydobył się z moich ust, a ciało samo przytuliło się do leżącego obok chłopaka. Sam q to nie dowierzałem, tak jak on.
- Proszę... nie komentuj tego.... - Wyszeptałem, gdy kocyk odkrył moją twarz.
Ash jedynie westchnął zrezygnowany patrząc na mnie uważnie. To wcale nie tak, że to widać , że się boje. Bóstwo się boi burzy..co za porażka życiowa.
- Tylko nie naruszaj mojej przestrzeni osobistej... - wyburczał zamykając oczy, a ja poczułem lekką ulgę na sercu.  Takie naruszanie przestrzeni nie jest przecież aż tak złe jak tamto z lasu. Wtedy jego ręce zabrnęły dalej niż powinny co teraz.... Przyprawiały mnie o dziwnie przyjemne dreszcze. Ciepłe dłonie na moim ciele , o dziwo delikatne , ale pewne siebie jakby wiedział co robi. Boże Ao...o czym ty myślisz. Pokręciłem głowa odganiając od siebie złe myśli. 
- Rozumiem by dzieci czy zwierzęta bały się burzy...ale bóstwa? - Spojrzałem na Ashera który w tej chwili wpatrywał się w sufit. 
- N...nie boje się burzy - Prychnąłem wykorzystując resztę odwagi, która wyparowała wraz z kolejnym grzmotem. - T....to po prostu.... Chwilowy stan... W którym...no ten no.... Po prostu źle się czuje? Nie nie nie...źle to określiłem. -Nie byłem pewny o czym ja właściwie mówię. Słowa wypadały ze mnie, a Asher patrzył na mnie z lekką litością. Aż tak żałośnie wyglądałem w tej sytuacji? Zapewne tak. 
Kolejny grzmot i to wyjątkowo blisko nas. Światło zgasło, a ja pisnąłem słowa o które nigdy bym się nie podejrzewał...a w szczególności do mojego oręża.
- Z...zauroczyłeś mnie po prostu!- Po tym zdaniu nastała cisza. Miałem nawet wrażenie, że warunki pogodowe nagle się poprawiły, lecz była to tylko moja wyobraźnia. Ze spóźniony zapłonem moje policzki przybrały odcień głębokiej czerwieni, a w głowie pojawił się zamęt. Dla czego ja to powiedziałem?! To nacisk chwili...na pewno to przez strach i stres... O zdrowych zmysłach bym tego na pewno nie powiedział.
- Czyli jednak - Kącik ust chłopaka lekko drgnął, a ja miałem ochotę uciec i się gdzieś serio schować by nikt mnie nie widział. Do tego nachylił się w moją stronę sprawiając, że czułem się po prostu mniejszy i słabszy. Byłem bóstwem, ale to on nade mną górował ... miał moc... a ja bez niego z łatwością mógłbym zginąć przy małym niedopatrzeniu na misji.
 - j...ja...ja no... Z...za dużo.... Szlag - Nie mogłem poprawnie złożyć zdań nie wspominając o już o sensie.
- No słucham cię - Spojrzałem w jego oczy, ale zaraz odwróciłem wzrok na sufit. Nie.. te oczy przymuszą mnie do powiedzenia wszystkiego... nie mogłem się im przeciwstawić. Na swój sposób były piękne, żywe, a przede wszystkim drapieżne. Ich kolor sam w sobie hipnotyzował, więc co ja mogłem w  tym wypadku zrobić? Nic. Przy kolejnym grzmocie znów drgnąłem niespokojny i bardziej wtuliłem się kocem. Miałem teraz wewnętrzna wojnę, czy lepiej zostać z nim i narażać się na większe upokorzenie, ale czuć się bezpieczny pod względem wyładowań, czy iść do pokoju i samemu jakoś przeżyć to wszystko. Przytuliłem ręce do klatki piersiowej i oparłem się czołem o jego nagie ramię.
- Aż tak się boisz..? - Przerwał po chwili ciszę tym pytaniem.
- Po prostu.... mam wrażenie, że stwórca się na coś wkurzył ... może dlatego tak się czuje
- Tylko wiesz, że nic ci tu nie grozi? - Dobrze to wiedziałem, lecz ta myśl nie pomagała mi. - Poza tym ... ciekawe czy masz racje. - Objął mnie lekko ramieniem, gdy ja analizowałem jego wypowiedź. Pewnie to było jedynie moje urojenie, lecz nigdy nic nie wiadomo co może wkurzyć Najwyższego. Oby nie ja...
Zamknąłem oczy próbując jakoś się wyciszyć i zasnąć, lecz nie dawałem rady. Przy każdym następnym głośnym uderzeniu, ja mimowolnie napinałem mięśnie. Asher próbował mnie jakoś uspokoić łagodnym i spokojnym szeptem oraz głaskaniem po głowie. Czułem się w tej sytuacji dobrze i swobodnie. Przejechałem lekko dłonią po nagim torsie chłopaka czując pod palcami nie dość że ciepło jego ciała to i również lekki zarys mięśni. Nie musiałem patrzeć, by wiedzieć jak wygląda.
- Lubisz mnie miziać...? -  Kolejne pytanie z ust chłopaka nieco mnie zmieszało. Boże... dotykam go... i się tym nie przejmuje....co się dzieje.
- to...przyjemne uczucie , bo jesteś ciepły ... - Otworzyłem lekko oczy.
- Rozumiem- zaśmiał się cicho- Pewnie chcesz więcej?
- N... Nie wiem o co ci chodzi - Znów ciepło opanowało moje policzki, co niezbyt mi pasowało. Czemu on umiał tak łatwo mnie zawstydzić? To przecież było chore.
- Jasne.... - Podniósł się lekko na ramionach, by przyjrzeć się mojej biednej czerwonej buzi.
- Po prostu... przy tobie czuje się bezpieczniej... z twoim ciepłem obok ... - Wyszeptałem cicho zaciskając dłoń na fragmencie materiału.
- Ah.. Czyli lubisz ciepło? - Miałem jedynie ułamek sekundy na odnotowanie podejrzanego uśmiechu Ashera, który dosłownie po chwili wisiał nade mną nachylając się niebezpiecznie blisko mojej twarzy.
- A...A...Ash co to robisz? - Wydukałem wbijając się bardziej w łóżko. Blisko... niebezpiecznie blisko... i zbyt niebezpieczna pozycja z mojego punktu widzenia. 
- Nic takiego.. A na co to wygląda?- Usiadł na moim podbrzuszu przechylając nieco głowę w bok. Uśmiech nie schodził z jego twarzy, a dłonie oparł na mojej klatce piersiowej. W tej chwili mogłem go porównać jako kot , który właśnie czai się na swoją ofiarę... czyli mnie. 
- S...sam nie wiem - Przełknąłem ślinę i uśmiechnąłem się niemrawo.
- Czyli wolisz bawić się w zgadywanki? - Jego ręce zmieniły położenie... a raczej znalazły się pod moją koszulą. Najpierw lekko musnęły skórę na brzuchu, który natychmiast wciągnąłem, a zatrzymały się na mostku. Mogłem przysiąść, że czuł jak wali moje serce w tej sytuacji. 
- No nie bądź taki... w końcu nie zrobię ci krzywdy - Ostatnią część zdania wyszeptał do mojego ucha. Przeszedł mnie przyjazny dreszcz, który oderwał mnie nieco od panującej w rzeczywistości burzy. Rozluźniłem się nieco, choć wciąż miałem lekkie obawy, co do jego gestów. 
- Wbrew pozorom... ufam tobie.... - mruknąłem przymykając oczy, jednocześnie pozwalając mu na jego ruchy. 
<Ash? X-X > 

1261 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz