niedziela, 11 marca 2018

Od Shigeru CD Minyoung "Chmura w kształcie łodzi"


Ocean był spokojny tego dnia. Statek kołysał się delikatnie na falach i pruł w obranym przez kapitana kierunku. Nic nie zakłócało radosnego humoru, który towarzyszył wszystkim obecnym marynarzom. W tym momencie mogli sobie pozwolić na chwilę wytchnienia i każdy robił, co tylko chciał. Ich podróż zbliżała się ku końcowi, wszyscy tego wyczekiwali po tygodniach nieustannego dryfowania. Shigeru siedział na dziobie statku i wpatrywał się w przestrzeń przed sobą, gdzie niedługo miała się pojawić niewielka wyspa, cel całej tej wycieczki. Obrócił się na chwilę, by jeszcze raz zerknąć na swoich przyjaciół i uśmiechnął się.
Przywiązał się do tych ludzi. Mili, optymistyczni, gotowi na wszystko. Ta podróż była najprzyjemniejszą ze wszystkich, które przeżył. Ponownie skierował wzrok na horyzont przed nim. Chciał jako pierwszy zobaczyć pojawiającą się wyspę, dlatego od około godziny nie spuszczał przestrzeni przed nimi z oczu. Na nic innego nie musiał patrzeć, a towarzyszy po prostu słuchał, bo kilku z nich przysiadło niedaleko i opowiadało sobie historie ze swoich wcześniejszych morskich podróży.
Drgnął nagle, gdy ciężka kropla uderzyła w jego policzek. Starł ją dłonią i szybko spojrzał w niebo. Ciemne chmury pojawiły się znikąd i powoli zaczynały ich wyprzedzać wpychając łódź w ramiona wzburzonych fal. Mężczyzna prawie spadł do wody więc szybko zerwał się i pobiegł pomóc innym, którzy mocowali się z żaglami. Złapał za jedną z lin, silny wiatr niemal zwalił go z nóg. Nie miał tyle siły co doświadczeni tutaj ludzie, za wszelką cenę chciał im jednak pomóc, nieważne co miał robić. Wzorując się na zachowaniu marynarzy robił dokładnie to co oni, nie chciał zadawać im pytań i rozpraszać.
Wiatr się wzmagał, deszcz w ciągu chwili zmienił się w ulewę i zawzięcie zalewał białowłosemu oczy tak, że ten ledwo widział wszystko wokół. Postanowił jednak skupić się na słyszanych krzykach marynarzy pomagających sobie nawzajem i rozkazach kapitana. Wolał nie myśleć o falach wdzierających się na pokład i zabierających do oceanu to, co niezabezpieczone leżało na pokładzie. W pewnym momencie Shigeru stracił równowagę i głucho uderzył w burtę. Stęknął cicho, uderzenie zamroczyło go na chwilę. Zresztą nie tylko jego, kilka metrów od niego dwóch marynarzy upadło na deski. Zamrugał tępo i spojrzał na nich akurat gdy kolejna fala wdarła się na pokład i kompletnie ich przykryła. Gdy wycofała się do oceanu, jednego z ludzi już nie było. Lis zesztywniał, gdy zdał sobie z tego sprawę.
Mógłbym spróbować unieść okręt nad chmury, pomyślał nagle i spojrzał na swoje dłonie i przemoczone rękawiczki. Zdjął jedną, dotknął desek pod nim, jednak nic się nie stało.
- Huh... - jęknął i chwiejnie stanął na nogi... nie lisie, ludzkie. Szybko przeczesał dłonią włosy, uszy również były normalne. Był... człowiekiem, nie kitsune. Nie był chowańcem.
Kolejne przerażone krzyki dotarły do jego uszu. Zaraz wszyscy zginą i nic nie można na to poradzić. Spanikowany skulił się przy burcie, zawzięcie spróbował odciąć się od otoczenia. Nie mogę im pomóc, powtarzał w myślach. Jestem zbyt słaby, nie mogę nic zrobić. Wszyscy zginiemy... Wiatr dął. Szum fal mieszał się z wrzaskami ludzi. Gdzieś dało się słyszeć odmawianą modlitwę. Shigeru krzyknął, gdy kolejna fala zalała go i pociągnęła za sobą prosto w odmęty wzburzonej wody.
Lis zerwał się gwałtownie do pozycji siedzącej głośno wciągając i wypuszczając powietrze. Odruchowo sięgnął dłonią do swojej głowy, miękkie, lisie uszy były na swoim miejscu. Potem wbił wzrok w nogi, te zwierzęce kończyny, do których z początku nie mógł się przyzwyczaić. Wszystko... grało, było jak zawsze. Odetchnął głęboko chcąc uspokoić oddech i przymknął ślepia. To było takie realistyczne. Przez chwilę myślał, że naprawdę zginie.
Skierował wzrok na niebo. Biała chmura w kształcie łodzi zniknęła, wiatr musiał ją rozwiać, gdy białowłosy spał. Albo "popłynęła" dalej i teraz krążyła gdzieś nad miastem. Teraz niebo nad nim było częściowo przykryte szarymi obłokami, najprawdopodobniej deszczowymi.
Odwrócił głowę, gdy do jego uszu dotarło ciche szczeknięcie. Pies, pomyślał i w tym samym momencie jego wzrok padł na wspomniane zwierzę i siedzącą koło niego dziewczynę. Parka siedziała pod drzewem i oboje patrzyli na lisa uważnie, jego nagłe zerwanie się musiało przykuć ich uwagę. Nie dziwne, poderwał się z trawy jak poparzony, każdy przypadkowy osobnik zaciekawiłby się, co się stało. Miał tylko nadzieję, że nie wykrzykiwał nic dziwnego. Już teraz spojrzenie niebiesko-szarych oczu obserwatorki było dla niego mocno nieprzyjemne. Nienawidził być obserwowany.
Zmrużył oczy nie odrywając wzroku od dziewczyny. Przeczucie podpowiadało mu, że to jakaś bogini. Nie miał jednak zamiaru się w to zagłębiać. Nie interesowało go znalezienie pracodawcy, nie czuł też żadnej potrzeby zapoznania się z nią. Chciał tylko, by przestała się mu przyglądać, zajęła się książką, którą, jak zauważył, trzymała w dłoniach otwartą. I żeby trzymała psa przy sobie.
Prychnął cicho i znowu się położył chcąc ukryć się wśród trawy. Mogła sobie tu siedzieć, dopóki była cicho. On nie miał zamiaru się stąd na ten moment zabierać.

Minyoung? Oni będą na siebie patrzeć i milczeć, idę o zakład :v

785 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz