środa, 14 marca 2018

Od Tomiji Do Kiyuki'ego „Brać przykład z [...]”

Spacer po ludzkim świecie, jak na razie, przebiegał bez zbędnych problemów. Na swojej drodze nie spotkałem ani jednego dziecka czy chociażby zwierzaka, co stosunkowo zdarza się rzadko. Jednocześnie ludzie, standardowo, nie zwracali na mnie uwagi, dzięki czemu mogłem w całkowitym spokoju oddawać się przyjemności, jaką jest obserwowanie codziennego życia zwykłych śmiertelników.
W pewnym momencie, całkowicie nieoczekiwanie, poczułem obecność akumy. Nic specjalnego – mianowicie delikatny dreszcz przebiegający przez dolny odcinek kręgosłupa – a jednak dobitnie dało mi do zrozumienia o tym, ze w zasięgu kilku kilometrów znajduje się dość sporych rozmiarów demon. I choć naturalne ostrzeżenie miało na celu przekonanie mnie do oddalenie się od potencjalnego niebezpieczeństwa, dziecięca ciekawość zmusiła mnie do dalszego podążania wyznaczoną wcześniej trasą.
Na efekty nie musiałem długo czekać. Po zaledwie kilku minutach moim oczom ukazał się obraz zarówno mrożący krew w żyłach, jak i przywołujący przyjemne ciarki na rękach. Nie ukrywam, widok kilku, jak nie kilkunastometrowej akumy powolnie pełznącej po głównej ulicy miasta wzbudzał we mnie wyjątkowo sprzeczne emocje, które w połączeniu ze sobą tworzyły niemały mętlik w mojej i tak już dostatecznie zatłoczonej głowie.
Gdy para drobnych, czerwonych, rozżarzonych oczu bestii gwałtownie przekręciła się w moim kierunku, poczułem, jak w mym gardle nabrzmiewa kolosalnych rozmiarów gula. Demon ryknął dziko, rozpryskując przy tym dookoła siebie pojedyncze chłapty spienionej, gorącej śliny, po czym w zastraszającym tempie zaczął pełznąć w moim kierunku.
- Choler a – syknęłam z przestrachem, szykując się do natychmiastowego odwrotu w kierunku świata bogów. Już odwracałem się z zamiarem wzięcia nóg za pas, już rozgrzewałem swoje mięśnie dając im sygnał do rozpoczęcia solidnej pracy… jednak nim zdążyłem oddalić się od kolosalnej bestii, ta padła martwa.
Jakim cudem, spytacie się pewnie.
Przyznaję, przez chwilę i ja nie byłem w stanie pojąć tego fenomenu. Dopiero po dłuższej chwili zauważyłem pojedynczą, męską sylwetkę zeskakującą z truchła stwora. Nie musiałem zbytnio wysilać umysłu, aby dojść do wniosku, iż musi być to zabójca akumy, Bóg lub Boski Oręż.
- Bravo! – pisnąłem z dziecięcym zachwytem, rozpoczynając przy tym całą serię oklasków skierowaną w stronę tajemniczego assassina. – TO. BYŁO. NIESAMOWITE!
Głośne owacje na stojąco rozniosły się dookoła, zwracając uwagę kilku ludzkich przechodniów. Ci patrzyli się na mnie przez krótką chwilę, po czym wracali do swoich zajęć, prawdopodobnie zapominając o „dziwnym mężczyźnie bijącym brawa na środku skrzyżowania”.
Tajemniczy pogromca nie zwrócił jednak na mnie uwagi, w dalszym ciągu zajmując się swoimi sprawami. Ja, oczywiście niezadowolony z takiego obrotu sprawy, postanowiłem osobiście porozmawiać z tym zapewne doświadczonym osobnikiem.
- OI ! – krzyknąłem, ruszając biegiem w kierunku mężczyzny.

Kiyuki?

416 słów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz