czwartek, 18 kwietnia 2019

Od Desideriusa cd. Kohaku „Nie wszystko złoto… a może jednak?”

Przyjrzał się kotowatej dziewczynie o łososiowych włosach i ogonie, z czarnymi uszami. Jej turkusowe oczy były zwężone, jakby patrzyła pod słońce. Teraz wiedział, dlaczego ciągle czuł się obserwowany. W Kami no Jigen nie było to dziwne; w końcu większość cię zna, ale w świecie ludzi; w końcu oni ich nie widzieli, to musiał być ktoś z jego świata. Teraz wiedział: chowaniec nekomata. Tylko po co szła za nim aż tutaj?
Słysząc jej pytanie, uśmiechnął się rozbawiony. Jeszcze nikt nie określił jego broni jako kosa „zagłady” - chociaż przypominając sobie, jak załatwił te Akumy po kolei, określenie to mogło rzeczywiście pasować. Jednak najbardziej zwrócił uwagę na pierwszą część wypowiedzi: Ciężko nie zwrócić na ciebie uwagi. Naprawdę tak było? Przeglądając się w lustrze, nigdy nie dostrzegł różnicy pomiędzy sobą, a resztą bogów. Może potrzebny do tego jest ktoś poboczny?
- Akurat na to pytanie teraz nie odpowiem, w końcu to moja broń i powinienem przemilczeć jej mechanizm – odpowiedział z miłym uśmiechem. Nie chciał, by pomyślała, że chce jej się pozbyć, po prostu takich rzeczy nie mówi się pierwszej lepszej osobie.
- Szkoda, bardzo mnie zaciekawiła – powiedziała spokojnie, kręcąc przy tym delikatnie ogonem na boki. Gdy to zauważył, zatrzymał wzrok na jej ogonie, a ona speszona jego obserwacją, przestała nim machać. Wrócił oczami na jej twarzy.
- Tak właściwie, to jak się nazywasz? Chciałbym poznać imię tej, która mnie śledziła – uśmiechnął się dość chamsko, a w jej oczach zauważył coś na wzór lekkiego poddenerwowania.
- Nie śledziłam cię – powiedziała pewnie. - Akurat przechodziłam… - dodała po chwili. Nie uwierzył, uczucie śledzenia rzadko kiedy było przypadkiem, a tym bardziej w miejscach, gdzie nikt nie powinien cię widzieć – dosłownie. - Nazywam się Kohaku – przedstawiła się.
- Jesteś nekomatą? - zapytał, chodź było to oczywiste.
- Jak widać – poruszyła uszami i ogonem. Miał właśnie zamiar się przedstawić, kiedy za jej plecami zobaczył ruch.
- Umiesz walczyć? - zapytał wyciągając długopis z kieszeni. Dziewczyna zmarszczyła brwi i uważnie mu się przyjrzała.
- Dlaczego pytasz? - aktywował broń. Z małego pisaka powstała duża kosa z podwójnym ostrzem. Chwycił ją w obie dłonie, dziewczyna odsunęła się do tyłu.
- Bo nie zabiłem wszystkich wrogów – odpowiedział z szerokim uśmiechem i skoczył do góry, ponad nekomatę, która nieco się schyliła. Ciął w powietrzu, uderzając o masywne ciało Akumy. Demon zawył i odsunął się do tyłu, zaraz potem szarżując na boga. Zrobił unik i zamachnął się bronią, uderzył go w plecy. Po chwili został uderzony ogonem w ramię, odbił się w bok, ale utrzymał się na nogach. Przygotował się na jego atak, który nastąpił po paru głębszych wdechach. Tym razem demon nie dał się nabrać na zwykły unik, gdy Desiderius wykonał piruet w bok, wróg ponownie zamachnął się ogonem, zadrapując jego udo. Syknął, jednak nie zmarnował idealnej chwili. Akuma stała do niego tyłem, więc ignorując piekący ból, skoczył i jednocześnie krzycząc, ciął z góry. Ostrze kosy wylądowało w czarnej czaszce, a tego samego koloru maź ubrudziła nie tylko broń, ale jego ubranie. Wylądował na zdrowej nodze, opierając się na broni. Obserwował, jak Akuma się rozpływa i znika w swoim świecie. Wytarł jej krew ze swego policzka i spojrzał na Kohaku, bezpiecznie odsuniętą od miejsca walki. Wytarł kosę rękawem ubrania i przywrócił ją do pierwotnego wyglądu, a następnie zmienił w długopis. Schował broń do kieszeni i usiadł po turecku na ziemi. Teraz jego ubranie nie wyglądało tak schludnie i ładnie jak wcześniej. Musiał koniecznie wziąć kąpiel i wyczyścić ubrania, w końcu szkoda było je wyrzucać. Najpierw jednak spojrzał na swoje zranione udo, które mocno krwawiło.
- Czy zaraził cię… - zaczęła powoli nowo poznana, która zbliżyła się nieco do Cyferki.
- Splugawieniem? - dokończył za nią. - Na pewno – odpowiedział zbyt spokojnie, jak na taką sprawę, w której chodziło o twoje życia. - Nie cierpię tej dzielnicy – zaczął mówić. - Wydaje mi się, że w tej części miasta jest najwięcej demonów, ale nie ma się co dziwić. Większość złych rzeczy, jaka się przytrafia ludziom, ma swe źródło tutaj. Nawet nie wiesz ile spotkałem tutaj morderców, zboczeńców, złodziejów, a nawet zwykłych niesprawiedliwych ludzi, którzy zniszczyli komuś życie. Raz byłem świadkiem, jak staruszka wychodziła spomiędzy dwóch samochodów na ulicę. Nie rozejrzała się, nie było pasów, ale wina też leży po stronie kierowcy i pasażera. Gdyby trzymał się ustalonej prędkości, a jego żona nie zabawiała się z nim w erotyczny sposób, zdążyłby zahamować i nie przejechałby staruszki. To było coś okropnego. Zaoszczędzę ci krwawych szczegółów. Kontynuując, śledziłem tę sprawę w sądzie. Nie mogłem uwierzyć, że kierowca został uniewinniony. A wiesz dlaczego? Bo policjant i sędzia byli jego przyjaciółmi, a on sam był adwokatem. To śmieszne, wystarczy tylko trochę znajomości, a już unikasz sprawiedliwości – podczas swej długiej opowieści wyciągnął z zapinanej kieszeni mały flakonik. Wylał jej zawartość na swoją ranę, która zaczęła parować. Krew została, ale sama rana zaczynała znikać, regenerować się w ciągu paru chwil. Desiderius wytarł czerwoną ciecz czystym materiałem swego ubrania i wstał.
- Co było w tej buteleczce? - zapytała, obserwując miejsce, w którym przed chwilą miał ranę.
- Woda święcona, najlepszy lek na ranę po Akumach. I jesteś bezpieczny, żadne splugawienie ci nie grozi. No chyba, że zużyjesz cała zawartość, jak ja. Wracam do Kami no Jigen – powiedział.

<Kohaku? Mam nadzieję, że jego gadatliwość ci nie straszna xd>

Liczna słów: 830

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz