Gdy zorientowałem się co się stało, popatrzyłem zaskoczony na Eredina.
Nie spodziewałem się, że ten będzie tak bezpośredni. Wyczułem doskonale u niego zachwyt czy też podniecenie, przez co byłem tylko zaciekawiony co ma zamiar zrobić. Zgwałci mnie?
Odepchnąłem tą myśl z mojej głowy, gdy ten odskoczył ode mnie jak popażony i zapytał czy może mnie naszkicować.
Eredin, kurwa jest pierwsza w nocy..
- Jak dasz mi się chociaż częściowo ubrać -powiedziałem podnosząc się do siadu.
- Jasne - odpowiedział szybko, więc po chwili zniknąłem za drzwiami swojego pokoju. Wybrałem czarne bokserki, a na nie zarzuciłem jeansy tego samego koloru. Na stopy za to wzunąłem adidasy.
Wziąłem od siebie z szafy koszulkę chłopaka, która była mi sporo za duża i podałem mu ją.
- Zmień chociaż koszulkę, jesteś przemoknięty jak kura..
Ten popatrzył się na mnie niepewnie, lecz po chwili to uczynił. Zmienił koszulkę, a ja usiadłem w rozkroku na kanapie, opierając ręce na kolanach, gdzie skrzyżowałem dłonie i patrzyłem na niego z byka.
- Ile ci takie szkicowanie zajmie? - zapytałem, gdy zobaczyłem, że siada wygodnie na panelach.
- Zdajesz sobie sprawę, że istnieje tu takie coś jak krzesło prawda?
- Odezwałbyś się w końcu - warknąłem na niego.
- Wybacz, ale chcę się skupić na tym co robię. Jakaś godzina mi zejdzie. Poza tym wolę szkicować siedząc w tym miejscu. Lepsze światło, lepiej cienie padają - rzekł chwytając z dłoń jeden ze swoich ołówków.
Przez kolejne minuty siedzieliśmy w ciszy, a mi chciało się coraz bardziej spać. Miałem dość dnia, a szczerze powiedziawszy chciałbym rano odbyć trening. Niestety on właśnie stał się moją rutyną, gdzie przestawałem zwracać uwagę na ból nogi, na to co się kiedyś stało czy inne cholerstwa dziejące się jeszcze w czesie kiedy żyłem.
Teraz mnie tylko Eredin wkurwia, bo nie daje mojemu organizmowi odpocząć.
W końcu zasnąłem na siedząco, co było cholernie głupie, choć ocknąłem się o drugiej trzydzieści i spojrzałem przed siebie.
Siedział tam chłopak z ołówkiem za uchem oraz z gumką w ręce. Spał, sam też zasnął, więc podniosłem się i podszedłem do niego, zabierając mu jego szkicownik, gumkę i ołówek.
Chyba był tak zmęczony, że nic nie czuł, gdyż nawet nie drgnął.
Odłożyłem rzeczy na stół po czym go podniosłem.
Nadal brak reakcji, bosh.. jak można mieć tak twardy sen..
Wywróciłem oczami i zaciągnąłem go do mojego pokoju gdzie po wjebaniu go na łóżko pozbyłem się z niego spodni, które były również mokre jak cholera, butów oraz skarpet. Darowałem sobie dalsze pozbywanie się z niego rzeczy i przykryłem szczelnie kołdrą, a sam ruszyłem powtórnie na kanapę, tyle, że tym razem z kocem pod pachą.
Przesunąłem stolik, który mi przeszkadzał i rozłożyłem kanapę, aby się na niej nie męczyć, choć tak czy inaczej nie należy do najwygodniejszych.
Gdy to uczyniłem wdrapałem się na nią i poszedłem spać.
***
Równo o godzinie szóstej trzydzieści zabrzmiał budzik, który został ówcześnie pzeze mnie przyniesiony.
Mruknąłem przekleństwo pod nosem i wyciszyłem to cholerstwo, które budzi mnie dzień w dzień o tej samej, chorej godzinie.
Moje kroki powędrowały do kuchni, gdzie przygotowałem sobie moje białko, oraz kanapki z chleba razowego, które od razu pochłonąłem.
Mieszając mojego "pysznego szejka" ruszyłem do piwnicy, gdzie przebrałem spodnie na spodenki, oraz wciągnąłem buty, które również tam się znajdowały.
Wziąłem dwa łyki mojego napoju, po czym go odstawiłem na szafkę i podwiesiłem worek, gdzie następnie zacząłem rozgrzewkę, która i tak bardzo szybko została zakończona z mocnym postanowieniem przejścia do praktyki.
Zapytacie po co w ogólę ćwiczę, skoro i tak już nie walczę.
Odpowiedź jest prosta. Potrzebuję tego, czuję, że mogę coś znaczyć, choć oszukuję sam siebie.
***
Wykonując ostatni lewy hak, pozbyłem się rękawić, jak i białka, oraz butów.
Mój cel to łazienka i spokojne doprowadzenie organizmu do stanu używalnośći.
Wchodząc do pokoju zobaczyłem, że książe jeszcze śpi, więc stwierdziłem, że nie będę go jeszcze budzić w końcu jest dopiero ósma. Może nie lubi wstawać tak wcześnie?
Zabrałem tylko z szafy spodnie oraz bluze, a następnie ruszyłem pod prysznic, który jest mi cholernie potrzebny.
Gdy po paru minutach wyszedłem spod natrysku, stanąłem przed lustrem i popatrzyłem na siebie, przejeżdżając przez brodę dłonią.
Drapię, ale jeszcze to nie czas aby się golić.
Wyszedłem z łazienki boso, przez co było słychać stukot metalu o panele. Co poradzę? Noga sama mi już nie odrośnie.
Z resztą przyzwyczaiłem się do niej.
Moje kroki zostały skierowane do kuchni, gdzie zabrałem się za robienie jajecznicy z dodatkirm pomidorów. Uwielbiałem taką, a może też Eredin się na nią skusi?
Właśnie... o wilku mowa.
Chłopak pojawił się w drzwiach totalnie zdezorientowany.
- Jak chcesz śniadanie to siadaj - rzekłem szorstko.
- Ja powinienem się zbierać.. właśnie gdzie są moje spodnie? - odwróciłem głowę w jego stronę i zobaczyłem jego czerwone policzki.
- W łazience, powinny już wyschnąć - rzekłem wykładając jajecznicę na talerze.
- I chodź zjeść - powiedziałem nieco łagodniej.
Gdy ten wrócił i usiadł, podałem mu talerz, gdzie następnie sam usiadłem, przed tym zajebując metalem w szafkę. Nogo nienawidzę cię.
- Smacznego..
- Smacznego - odpowiedział i zaczął jeść.
Wszystko było by okey, gdyby on się nie odezwał.
- Jakie to jest dobre!
Zaśmiałem się cicho, widząc jego reakcję, ale od razu po tym umilkłem.
Fenek, ty się nie śmiejesz..
Podobne słowa padły z ust moich trenerów i menagerów i jakoś mi tak zostało, aby ganić się za śmiech.
Gdy skończyliśmy posiłek zabrałem naczynia, pytając przy okazji czy może chce coś do picia, bo wcześniej nie zaproponowałem.
- Jak masz kawę to chętnie.
- Jasne - odpowiedziałem i wstałem od stołu, aby wsadzić naczynia do zmywarki.
I znów ten denerwujący dźwięk. Muszę pamiętać aby ubierać jednak buty..
Zrobiłem Eredinowi kawę, gdzie zaprosiłem go do salonu.
Uprzednio przywróciłem kanapę do stanu zwykłego, więc było okey, a sam usiadłem na fotelu, gdzie przed tą czynnością zabrałem rzeczy chłopaka ze stolika.
- Powiem ci, że jakoś to wyszło.
- To nie jest jeszcze skończone! - wstał jakby się paliło i zabrał mi szkicownik.
- Nie mów mi, że znowu mam siedzieć jak debil..
- Nie, zostało tylko cieniowanie - westchnął.
- Mogę ołówek i gumkę?
- Coś będę z tego miał? - zapytałem bawiąc się kawałkiem drewna.
- A co chcesz?
- Co jesteś w stanie zrobić za te rzeczy?
- Nic, mam w torbie kolejne - w tej chwili wstał i już miał sięgać torbę ale mu nie pozwoliłem, powalając go.
- Phoenix!
- Co? - wyszczerzyłem ząbki.
- Daj mi dotrzeć do torby.. - powiedział błagalnie.
- Nie - mruknąłem i nie mogłem się powstrzymać, gdy zobaczyłem usta chłopaka. Pocałowałem go, przez co zacząłem karcić się w myślach. Ten to odwzajemnił, lecz ja po niedługiej chwili oderwałem się od niego.
- Przepraszam powiedziałem cicho, poprawiając kaptur, który wcześniej spadł mi z głowy. Wstałem z paneli i ruszyłem do kuchni aby się napić wody..
1074
Ełedin? ^^
Mosz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz