sobota, 13 kwietnia 2019

Od Kiyuki'ego CD Niyumi "Papierowy żuraw"


Obserwowanie ludzi w takich warunkach zapewne,...nie były zbyt zgodne z jakimiś zasadami moralnymi. W końcu....to była ich prywatna sprawa, czynności i na pewno nie chcieli by ktokolwiek ich widział w takim namiętnym akcie. Nie mówiłem jednak nic Niyumi wiedząc, że chciała dobrze... a przez doświadczenie, bądź widok czegoś ja najlepiej się uczę. I Ona dobrze to wiedziała, jednak... to chyba było nieco za wiele patrząc po jej gwałtownej reakcji. Czym prędzej złapałem ją na ręce otulając przydługimi rękawami, by nie spotkała się z twardą ziemią. Jej policzki osiągnęły chyba nowy poziom osiągania rumieńców na policzkach, gdyż teraz przypominały dorodnego pomidora w samym środku sezonu na zbiory.
- Nic ci nie jest? - Przechyliłem głowę na bok uważnie ją obserwując.  Białowłosa jednak schowała się w swoich małych rączkach chcąc ukryć całe swoje zakłopotanie obecną sytuacją. Była po prostu rozkoszna... nawet zapomniałem w jakiej złej sytuacji się znaleźliśmy. Co ze mnie za patron, by pozwalać chowańcowi na takie złe rzeczy. - Powinienem cię chyba ukarać za takie rzeczy, wiesz? Bo to mogło się źle skończyć - Delikatnie uśmiechnąłem się kątem ust patrząc jak rozchyla paluszki, by z po wątpieniem spojrzeć na mnie.
- U-ukarać...? - Pisnęła, kładąc natychmiast uszy po sobie. - A-ale czemu ukarać...? Jak ukarać...? Nie karz mnie, Yuki... Kiyuki-sama, przecież ja.... ja nie.... - Skuliła się jeszcze bardziej w moich ramionach  ukrywając się na dodatek za puchatym ogonem. To był znak, że przydałoby się wrócić do świątyni, by wszystkie emocje opadły. Pokręciłem więc głową obracając się na pięcie zostawiając tamta parkę w tamtej romantycznej scenerii. Wolałem, by jednak przez przypadek nas nie dostrzegli...nawet jeżeli szybko by o tym zapomnieli.
Opuściliśmy teren tamtego osiedla niezauważeni i wkroczyliśmy do parku. Był późny wieczór, więc szczerze nie spodziewałem się jakiegokolwiek ruchu na kamiennych ścieżkach...a jednak znaleźli się i tacy, którzy postanowili zrobić sobie spacer, czy chociaż pobiegać samemu lub ze swoim psim pupilem. Wśród tych ludzi znalazło się też parę par, i przy połowie znajdowała się jakaś akuma. Niestety... nie mogłem nic z tym zrobić. Te osoby nie modliły się, miały pełną świadomość, że robią źle.... dlatego nie musiałem się w to wtrącać nawet jeżeli nie było to sprawiedliwe względem oszukiwanej osoby.
- Nie masz ochoty na czegoś słodkiego póki tu jesteśmy? - Zapytałem chcąc nieco rozluźnić tą krępującą atmosferę. Kiedy ostatnio byliśmy na ziemi w takich luźnych sprawach? Nawet już tego nie pamiętałem... zawsze chodziło o jakąś sprawę, albo inną poważną rzecz. Widząc, że nieco zainteresowałem Niyumi uśmiechnąłem się lekko trącając nosem jej czoło schowane za śnieżnobiałą grzywką. - Możemy zabrać do świątyni trochę szarlotki z tej cukierni na rogu jeżeli chcesz. W końcu ostatnio nie mieliśmy czasu by cokolwiek upiec... a raczej by mnie wpuścić do kuchni bym się w końcu nauczył piec ciasta.
- A...Ale wszystko jest już zamknięte Yuki... jest niedziela - Poruszyła lekko uszkami spoglądając w stronę pozamykanych na cztery spusty sklepów. No tak... ciągle miałem problem z biegiem czasu. Myliły mi się dni, ale chociaż miesiące wciąż podawałem dobre. Tak to było, jak nie miałem stałej pracy wymagającej pilnowanie takich drobnostek związanych z kalendarzem.
- W takim wypadku jutro z rana pójdę po składniki i coś dla ciebie upiekę - Uśmiechnąłem się niewinnie skręcając w stronę jednej z ciemnych uliczek, gdzie znajdowało się dość popularne w tych okolicach przejście do wymiaru Kami. Znaleźliśmy się na granicy centralnej części miasta , więc pozostało nam do przejścia jeszcze kawałek drogi do świątyni i mogliśmy odpocząć.
---*---
Tak jak powiedziałem poprzedniego wieczoru. Już o świcie wymknąłem się po cichu ze świątyni i poszedłem na targ, gdzie udało mi się dostać wszystkie potrzebne przedmioty do robienia szarlotki w tym świeże jabłka od sąsiedniego farmera. Od jednej sprzedawczyni dostałem również karteczkę z dokładnymi czynnościami, które należy zrobić, gdyż dobrze wiedziała, że jestem zielony w takich sprawach.
Byłem dobrych myśli.
Udało mi się przebrnąć przez pierwsze kroki bez żadnych skaleczeń.
Jednak musiało coś pójść nie tak przez co po świątyni rozniósł się dość nieprzyjemny zapach spalenizny.

<Niyuś?>

661 słów xvx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz