Z nauki gry na gitarze nic nie wyszło. Mój zrezygnowany
chowaniec odłożył gitarę po piętnastu minutach. W sumie nie dziwię mu się, to
wcale nie było takie łatwe. Chwyciłem więc instrument i sam zacząłem grać.
Chwilę brzdąkałem, a potem nagle usłyszałem, jak Phoenix nuci. Byłem mocno
zdziwiony, że ma tak piękny głos. Cudnie śpiewa. Nie chciałem mu przerywać,
więc po prostu grałem dalej, wsłuchując się w jego melodyjny i spokojny głos.
Skończyłem grać jedną piosenkę. Chciałem zacząć kolejną, ale
Phoenix mnie powstrzymał. Wzdychając powiedział, że nie chce więcej nucić. Coś
było nie tak... Widać było, że jest smutny, że coś go gryzie. Zapytałem go o
to, ale odparł jedynie, że po prostu nie ma humoru. Gdy dalej chciałem dalej go
o to wypytywać, syknął, że wszystko jest ok. Mimo iż wiedziałem, że to
nieprawda, nie drążyłem dalej. Choć, nie zaprzeczę, zrobiło mi się smutno.
**
Siedzieliśmy tak już godzinę. Wypiliśmy już po kilka piw i zaczęło
nam trochę odbijać. Nie wiem, jakim cudem, ale znikąd zacząłem nawijać o
jednorożcach i tęczach. Przecież to tęcze srały jednorożcami, a nie na odwrót.
Wszystko dzieje się w doskonale cukierkowej, różowo – białej krainie, gdzie
wróżki mieszkają w maleńkich domkach w kształcie serduszek, a jednorożce żyją
beztrosko wśród fioletowych drzew i niebieskich traw. Eredin, oszalałeś? Więcej
nie pijesz, bezwzględnie.
Gdy skończyliśmy tą dziwną rozmowę, Phoenix położył się na
łóżku i patrzył na mnie. Co on ode mnie chciał? Nie wiedziałem, jak się
zachować, więc jedynie patrzyłem na niego. Po chwili ten pociągnął mnie do
siebie i pocałował. Nie wiedziałem, co zrobić. Jedynie moje ciało zareagowało,
a usta szybko odwzajemniły ten pocałunek.
Po chwili siedziałem na nim, oplatając go w pasie nogami.
Patrzyłem na niego i czułem, że pękła w nim jakaś wewnętrzna blokada. Może
uznał, że nie jestem wyniosły, jak niektórzy twierdzą o bogach? Chwycił moją
twarz w dłonie i łapczywie wpił się w moje usta. Nie pozostawałem mu dłużny i
odwzajemniłem jego pocałunki. Czułem, że ta bariera, która gdzieś tam w nim
była, pękła. Delikatnie przyciągnął mnie do siebie i dalej całował. Pożądałem
go, a z moich ust wydobył się pomruk. Obaj już nie panowaliśmy nad naszymi
ciałami i kompletnie poddaliśmy się chwili. Czułem jego rosnącą męskość. Lekko
przygryzłem jego wargę i czułem, że i moje ciało zdradza,jak bardzo go chcę.
Wypukłość moich spodni ewidentnie na to wskazywała.
–
To nie ty powinieneś na mnie siedzieć? -
wymruczałem, na chwilę się od niego odrywając.
–
Hmm?
–
Jesteś niższy – zaśmiałem się cichutko.
–
Zjebałeś atmosferę, jak tak mogłeś? - odparł i
poprawił mi włosy, a ja walnąłem niezłego buraka. Pomijając moje idiotyczne
zachowanie, które zepsuło całą romantyczną atmosferę.
–
Marudzisz... - powiedziałem cicho i spuściłem
wzrok.
–
Jak zawsze – odpowiedział, ale chyba coś się
stało, bo nagle umilkł.
–
Co jest? - zapytałem i podniosłem na niego
wzrok.
–
Nic, tylko moja noga... W zasadzie to, co z niej
pozostało – powiedział cicho i wyciągnął kończynę w moją stronę, pokazując mi
protezę. Jego prawa łydka i stopa były wykonane z metalu.
–
Na boski wymiar, co ci się stało? - zapytałem
zszokowany i wystraszony. Musiał zobaczyć moją minę, więc uśmiechnął się
łagodnie.
–
Spokojnie, Eredin, spokojnie. Jako dzieciak
miałem wypadek i straciłem nogę. Teraz mam to – uśmiechnął się krzywo i wskazał
na protezę.
–
O cholera... - powiedziałem cicho. - Przykro mi.
–
Daj spokój. To było dawno temu – westchnął.
–
Ale ci dokucza, co? - delikatnie chwyciłem go za
rękę.
–
No może troszkę. Ale tylko troszkę – uśmiechnął
się.
–
Powiedzmy, że ci wierzę – zaśmiałem się i
cmoknąłem go szybko.
Phoenix odwzajemnił mój pocałunek i już nic nie mówił. Nie
chciałem go wypytywać o jego przeszłość, przynajmniej nie teraz, kiedy już i
tak zjebałem tę jakże cudowną atmosferę. Obróciłem się do niego tyłem i oparłem
o jego ramię. Już się nie wzdrygnął, więc przymknąłem oczy i pogrążyłem się w
myślach. Poczułem, że chyba całkowicie się rozluźnił. Uśmiechnąłem się pod
nosem i pogrążyłem w myślach.
Siedzieliśmy tak w milczeniu blisko godzinę. Dobrze mi było w
jego towarzystwie. Wreszcie czułem się... No właśnie, jak się czułem?
Potrzebny? Akceptowany? Chciany? Sam już nie wiedziałem. Byłem jedynie pewny,
że w towarzystwie Phoenixa czuje się znacznie lepiej. Miałem nadzieję, że on
myśli tak samo.
Po chwili wpadł mi do głowy genialny pomysł. Podniosłem się i
obróciłem przodem do Phoenixa.
–
Co powiesz na to, żebyśmy gdzieś poszli? -
popatrzyłem na niego.
–
A gdzie mielibyśmy się udać? - zapytał, z
zaciekawieniem przekrzywiając głowę na bok.
–
Zobaczysz – uśmiechnąłem się i wstałem.
Poszedłem ubrać buty i kurtkę, bo tylko tego mi brakowało.
Stałem oparty o ścianę przy drzwiach wejściowych i czekałem na mojego chowańca.
Ten pojawił się po chwili i, już razem, wyszliśmy z jego mieszkania.
Powoli prowadziłem go w kierunku parku. Szedł obok mnie, co
chwila spoglądając na mnie z zainteresowaniem. Ja uśmiechałem się tylko,
milcząc. Byłem ciekawy, jak zareaguje na mój pomysł. To była tylko spontaniczna
decyzja i nie mogłem wiedzieć, jak na nią zareaguje. Gdy dotarliśmy na miejsce,
od razu udałem się w kierunku boiska do koszykówki. Tak, boiska do koszykówki.
Stwierdziłem, że to będzie ciekawy pomysł. Od dawna nie grałem i chciałem
spróbować. Kiedyś byłem w tym naprawdę dobry i nagle zapragnąłem do tego
wrócić.
Phoenix popatrzył na mnie z jeszcze większym
zainteresowaniem.
–
Kosz więc? - stanął przy ławce, na której
usiadłem.
–
Tak, owszem.
A co, nie lubisz? - zdjąłem kurtkę i odłożyłem ją na miejsce obok mnie.
–
Lubię, nawet bardzo. Grałeś kiedyś? - zapytał,
także ściągając kurtkę i rzucając ją na moją.
–
Owszem, grałem. Byłem nawet całkiem dobry –
uśmiechnąłem się zaczepnie i podszedłem do miejsca, w którym można było wziąć
piłkę. Chwyciłem jedną z nich i zacząłem kozłować w miejscu.
–
Oh, doprawdy? - zaśmiał się cicho i stanął na
środku boiska.
–
Doprawdy, doprawdy – stanąłem tuż przed nim i
wyciągnąłem do przodu rękę, wskazując na niego. - Gotów na pojedynek? -
odparłem i zaśmiałem się.
–
Oh, jak nigdy – odparł, uśmiechając się do mnie.
–
A więc, zaczynajmy – odparłem, ukłoniłem mu się
lekko i zaczęliśmy grać.
1009
Fenek, zagraj ze mną! :3
Meh tak bardzo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz