poniedziałek, 15 kwietnia 2019

Od Desideriusa cd. Mikleo „Jak nie stracić głowy”

- Najlepiej ją ogłuszyć, potem będę mógł ją odesłać do ich świata – wytłumaczyłem pokrótce, czekając na pierwszy ruch wroga. Rzadko atakowałem pierwszy, wolałem poczekać. - I pamiętaj, lepiej nie dać się zranić – dodałem.
- Dlaczego… - żaden z nas nie zdążył już niczego powiedzieć, ponieważ stwór ruszył na nas. Uniknęliśmy ciosu, odskakując w bok, a czerwonooki nie czekając, machnął ogonem w moją stronę, odwracając się jednocześnie do Mikleo. Kucnąłem, uniknąłem uderzenia w głowę, a następnie machnąłem kosą, trafiając na ogon. Prawie wywaliłem się w bok, gdyż nie napotkałem żadnego oporu. Broń przeleciała przez Akumę, rozwiewając jedynie czarną mgłę na parę sekund. Po chwili stwór przybrał wcześniejszą formę i nie zwrócił na mnie uwagi. Przypatrywał się chowańcowi, który trząsł się i był cały blady.
- Uderz go! - krzyknąłem do chłopaka, który odzyskał władze w ciele i wykonał szybki ruch rękami, po chwili wodne wiosło uderzyło Akumę w pysk. Na szczęście mgła się nie rozwiała, a stwór odsunął się do tyłu i wydał z siebie dziwne rzężenie. Czy woda mogła go dotknąć, ale broń już nie… - Uderzaj dalej! Kieruj go w moją stronę! - nakazałem, Mikleo niepewnie pokiwał głową i powtarzał czynność, a demon odsuwał się do mnie. Zamknąłem oczy i się wyciszyłem, otwierając przejście do świata Akum. Rzężenie nie ustawało, stawało się coraz głośniejsze, aż w końcu ucichło, gdy chowaniec wsadził stwora do portalu.
Gdy my, jak i ludzie w naszym otoczeniu, byliśmy bezpieczni, zmieniłem kosę z powrotem w długopis i schowałem go do kieszeni. Spojrzałem na chłopaka, który dyszał i patrzył się w miejsce, gdzie przed chwilą stwór zniknął.
- No, całkiem ładnie – powiedziałem z lekkim uśmiechem, by dodać mu otuchy. Podszedłem do niego i lekko go poklepałem po plecach. - A co do twojej mocy – zacząłem, raptownie się odwrócił w moją stronę, wyglądał na zawstydzonego. Schował ręce za plecami i zacisnął usta w wąską linię. - Uznam, że to przypadek – odwróciłem się do niego plecami i zacząłem iść w kierunku wyjścia. - Gdy wmówisz sobie coś do podświadomości, twój mózg przyjmuje to jako prawdę, dlatego się mówi, że kłamstwo powtarzane wiele razy staje się prawdą, chociaż w rzeczywistości nie jest – dokończyłem, mówiąc głośniej, by to usłyszał. Nie byłem zły na chowańca, w końcu każdy kłamie z jakiegoś powodu, a widząc jego niedbałe ruchy, mogłem sądzić, że nie do końca był obeznany ze swoją mocą, więc po części nie kłamał.
Mógłbym tak filozofować cały dzień, westchnąłem w myślach i stanąłem przed drzwiami. Odwróciłem głowę do milczącego Mikleo, wbił wzrok w ziemię i się nie poruszał.
- Wracasz do kami? - zapytałem, poderwał głowę do góry i po chwili szybko pokiwał głowę. - Chodź, też wracam – dodałem i otworzyłem drzwi. Po chwili dołączył do mnie towarzysz, który ciągle milczał. Postanowiłem przerwać tę nudną ciszę i lekko go szturchnąłem łokciem. - Nie skończyłeś tamtego pytania. Podejrzewam, że chciałeś zapytać, dlaczego lepiej nie dać się zranić. Nie wiem czy już ci mówiono, ale Akumy roznoszą tak zwane Splugawienie. Masz czarne narośle, charakter ci się zmienia i można od tego umrzeć, lub co gorsza, stać się Akumą. Ale nie martw się, wystarczy szybka interwencja wodą święconą, która jest w każdej świątyni – dodałem z ciepłym uśmiechem, by go za bardzo nie przerazić, wydawał się jeszcze nie ocknięty z walki.

<Mikleo? Mam nadzieję, że napisałam zgodnie z twoim charakterem c;>

Liczba słów: 536

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz