niedziela, 7 kwietnia 2019

Od Phoenixa CD Eredina "Zobacz kotku co mam w środku"

Kiedy pozostawiłem swoją bluzę, zacząłem się zastanawiać na co ja się kurwa zgodziłem. Jestem od niego niższy dobre pięć centymetrów, więc coś czuję, że nie mam za bardzo szans aby z nim wygrać, ale raz kozie śmierć.
Eredin zaczął kozłować, a ja starałem się utrzymać wzrok na piłce, choć nie było to dla mnie łatwe. Chłopak serio dobrze grał, przez co ja zacząłem biegać po prostu jak dureń, aby chociaż zabrać mu to jebane okrągłe gówno.
Już po chwili był punkt dla niego, a ja zły zacząłem marszczyć brwi. O nie Eredin, tak się nie bawimy.
Czas na zemstę, która i tak nie wyszła, bo on zaczął jeszcze bardziej się starać. Co za idiotyzm!
- Eredin!
- No co? Nie idzie coś - zaśmiał się.
- Co ty kurwa nie powiesz.. - warknąłem.
Dobra, koniec tego dobrego.
Kiedy tyko zabrałem chłopakowi piłkę, wzniosłem się w powietrze wyciągając swe skrzydła, przez co rzuciłem idealnie do kosza.
- To nie jest sprawiedliwa gra.
- Nie zapewniałem ci sprawiedliwości - zaśmiałem się.
Graliśmy dalej i już po jakiś dziesięciu minutach prowadziłem z czego byłem zadowolony, bo chłopak nie radził sobie na mnie, aż do momentu kiedy pociągnął mnie za nogę, abym wylądował.
Dobrze więc.. tak się bawimy.
Nie czekając minuty dłużej zmieniłem się w smoka i porwałem chłopaka w górę, na co ten zaczął krzyczeć. Jest aż tak strasznie?
Ja tylko trzymam go w pazurach.
Leciałem tak dłuższy czas, narobiłem tyle okrążeń, że formułę 1 bym dawno wygrał.
Zrzuciłem go z jakiś dwudziestu centymetrów i zadowolony wróciłem do formy człowieka.
- Nie rób tak więcej! - krzyknął lekko zdenerwowany.
- Było tak strasznie? Przecież ja tylko kilka beczek zrobiłem - rzekłem po czym zarzuciłem swoją bluzę na ramiona. Byłem zmęczony, po tym locie, gdyż jako metrowy smok to bym go nie zabrał, ale gdy ma się już trzy metry to co innego.
- Masz siłę na coś jeszcze? - zapytałem zadziornie się uśmiechając.
- Jasne, co chcesz robić?
- Pokażę ci trochę mojego świata, chodź.
Po tych słowach ruszyliśmy w stronę mojego domu, gdzie następnie zaprowadziłem Eredina do piwnicy. Zdziwiony tym gdzie miał zejś, stawiał kroki niepewnie.
- Przecież cię nie zjem. Idziesz, czy będziesz stał na tym pierwszym schodku?
- Co? Wybacz. Zamyśliłem się.
Gdy był już na dole wręczyłem mu jedna z par rekawic, a ten popatrzył na mnie jak na debila.
- Nie patrz tak na mnie, tylko ściągaj koszulkę - mruknąłem.
- Oszalałeś?
- Co ty pierdolisz.. dawaj, ja zaraz jestem.
Po tych słowach poszedłem ubrać spodenki i zmienić buty, bo nie jest wygodnie ćwiczyć w jeansach.
Wróciłem po chwili do niego i wciągnąłem rękawice, patrząc na jego ciało. Wyglądał dość seksownie.
Wziąłem jeden z worków i zawiesiłem go na haku przed chłopakiem, a następnie zawiesiłem kolejny sobie.
- Patrz i powtarzaj, później sobie powalczymy, jeśli sie nie wykończysz - zaśmiałem się.
- Ty już mnie wykańczasz - rzekł zrezygnowany.
- Marudzusz, jak byś miał okres - zarzuciłem zartem, a następnie przed moją twarzą pojawiła się rękawica chłopaka, którą od razu zablokowałem.
- Nie bij mnie - zaśmiałem się.
- Postaram się.
- Dobra to powtarzaj za mną - powiedziałem i zacząłem pokazywać mu jakieś ciosy, a następnie uniki.
Ja czułem się zajebiście, bo mogłem sobie pobić worek, a Eredin miał po chwili dość i padł na łopatki.
- Wstawaj dzbanie ty - podałem mu rękę, a ten następnie wstał.
- Idę dać ci wycisk.
- To go jeszcze nie było?!
- Nie, dawaj idziemy - rzuciłem i wziąłem go za nadgarstek, następnie weszliśmy na mały ring.
- Rób to co ci pokazywałem, plus bij jak chcesz, ale trzymaj gardę.
Chłopak był na tyle szalony, że starał się mnie uderzyć na wszelkie sposoby, lecz średnio mu to wychodziło. Ja za to trafiłen go lekko kilka razy. Z resztą mu też się udało, ale nie przejmowałem się tym.
Widząc wyprowadzany koślawo prawy prosty, zrobiłem unik i sprowadziłem go do parteru, gdzie wisiałem nad nim.
Obaj byliśmy zgrzani, jak i spoceni. Nie ćwiczyliśmy pięciu minut tylko dobre pięćdziesiąt.
Wlepiłem wzrok w jego oczy i podziwiałen ich kolor. Czerwony, to oczy które były dziwne i ciekawe jednocześnie. Zawsze nienawidziłem zwierząt z czerwonymi oczami, ale Eredinowi one w miare pasowały.
- Ja mam dość, nie wiem jak - rzekł nagle.
- Ja bym jeszcze się zabawił - westchnąłem siadając mu na biodrach. - Na przykład poćwiczyłbym parter - uśmiechnąłem się lekko po czym wpiłem się w jego usta, unosząc jego ciało.
Dlsczego to zrobiłem? Sam nie wiem. To było dziwne. Nie kontrolowałem tego, lecz chłopak to odwzajemnił.
- A teraz idź się umyj - zaśmiałem się schodząc z niego, specjalnie się ocierając, gdyż czułem jego wzniesienie w spodniach.
Pozbyłem się rękawic, po czym podałem mu rękę, pomagając mu zdjąć rękawicę.
- Widzę, że cię zarysowałem trochę - zaśmiałem się wskazując na lekko obdarte żeberka Eredina. - zapraszam na górę, chcesz może kawy?
- Z chęcią przygarnę.
- To najpierw idź się ogarnij. Ręczniki są w łazience. Szafka na lewo górna pułka, takie brązowe.
- Dzięki - po tych słowach ruszył w kierunku, którym mu wskazałem.

Eeeeeeedin?
Jak sie smieje mech?

787

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz