- No no, było blisko… - westchnęłam, podnosząc się.
Następny problem był taki, że musiałam szybko wracać do domu. Yuri nie lubiła, kiedy późno przychodziłam, a mi nie pozostawało nic innego jak tylko to zaakceptować. W końcu to ja mieszkałam u niej. Wkradłam się do pokoju przez okno aby uniknąć konfrontacji z kitsune. Wyjrzałam ostrożnie zza drzwi, słychać było dźwięki z parteru. Była czymś zajęta, więc skorzystałam z okazji i poszłam szybko wziąć prysznic. Potem przebrana wskoczyłam do łóżka, wyglądając jeszcze przez okno. Gwiazdy migotały jak świetliki i z takim widokiem przed oczami odpłynęłam.
Następnego dnia postanowiłam odwiedzić moją nową znajomą z ludzkiego świata. W dobrym humorze, skocznym krokiem dotarłam do portalu i już po drugiej stronie ruszyłam prosto do kawiarni. Już przez szybę widziałam znajomą twarz. Uśmiechnęłam się od ucha do ucha, po czym pewnie przekroczyłam próg budynku. Od razu poszłam się przywitać, lecz dziewczyna zdawała się mnie nie znać. Wyglądała na nieco zmieszaną, a później, gdy jej tłumaczyłam nasze wczorajsze spotkanie, była zmieszana jeszcze bardziej i przeprosiła mówiąc, że może z kimś ją pomyliłam. Westchnęłam cicho, odpuszczając już to wszystko. Zrezygnowana udałam się na mały spacer po mieście, ostatecznie lądując w parku. Ta część zdawała się być wyjątkowo rzadko uczęszczana. Zajęłam jedną z nielicznych ławek, pogrążając się w myślach. Do moich uszu trafiały nie tylko dźwięczne śpiewy ptaków, ale także nieco zagłuszone dźwięki samochodów. Nawet nie zauważyłam, kiedy zbliżyło się do mnie “złote” bóstwo. Tak, zdecydowanie lepiej mu było bez tych plam krwi na ubraniu. Nie dało się ukryć jego dumny z tego, że to jemu pierwszemu udało się mnie znaleźć, na co odpowiedziałam tylko delikatnym uśmiechem. Najwyraźniej mojego zamyślenia też nie dało się ukryć, bo zaraz o to spytał. Po krótkiej chwili opowiedziałam mu całe zajście, a on wytłumaczył mi łagodnym tonem, dlaczego tak się stało.
- No cóż, skoro tak jest, to chyba nic nie mogę na to poradzić - westchnęłam cicho, podpierając się dłońmi i odchylając nieco do tyłu. - A ciebie, co sprowadza dzisiaj do miasta? - spytałam, unosząc delikatnie jedną brew do góry.
- Obowiązki bóstwa. Mam paru wiernych, którym muszę pomóc wiernym znaleźć w sobie kilka odpowiedzi - odparł spokojnie.
- Hmm, rozumiem - pokiwałam głową. - To musi być super, wiesz, być bóstwem. Spełniać prośby i takie tam.
- Chciałbym, żeby tylko na tym to polegało - uśmiechnął się nieco.
- A, właśnie. Skoro jesteś bóstwem, to czy powinnam się do ciebie jakoś specjalnie zwracać? Coś w stylu, panie bóstwo…? Albo, w sumie to sama nie wiem - machnęłam nogami, lądując potem szybko na ziemi, przed Desideriusem. - Mogłabym potem pójść z tobą? Prooszę! Obiecuję, że nie będę sprawiać problemów - położyłam uszy, a dłonie splotłam przy piersiach, wzrok wlepiając na jego twarzy, a dokładniej na złotym oku, które nadal mnie intrygowało. Zaś ogon sam zaczął delikatnie kołysać się na boki. Dopiero po chwili zdałam sobie sprawę, że nie dałam mu nawet dojść do słowa, ale jedyne co już mogłam wtedy zrobić, to uśmiechnąć się przepraszająco.
<Desiderius? zgodzisz się czy ni?>
Liczba słów: 967
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz