piątek, 12 kwietnia 2019

Od Phoenixa CD Eredina "Zobacz kotku co mam w środku"

- Phoenix... Co się właściwe działo Dlaczego to wszystko się w ogóle wydarzyło?
Po jego pytaniach, popatrzyłem na niego poważnie, wzdychając. Nie jest to proste, w końcu mój organizm musi się zresetować, a sam tego nienawidziłem i nigdy nie wiedziałem ile czasu to potrwa.
- Eh, widziałeś moją największą przemianę, jest ona.. hm.. upierdliwa, irytująca, badziewna. Nawet mi teraz nie przerywaj - odezwałem się kiedy zauważyłem, że ten chce otworzyć usta. - Najpotężniejsze stadium jest wyczerpujące, nie mogę przebywać zbyt długo w tym co mnie widziałeś. Z resztą, kiedy nie byłem chowańcem, mogłem sobie pozwolić na smoka wylegującego się na ławce, czy też skrzydła. Moc wzrasta z dnia na dzień, od kiedy należę do ciebie. Poza tym, zawsze muszę się zregenerować. Nie jest to powiedziane ile. Może to być kilka godzin, dni czy tygodni. Pełną energię odzyskam za dwa miesiące, teraz będę słabszy, nie będę też tyle biegał, czy nie zjawię się w mgnieniu oka. Generalnie przez dwa miesiące jestem słaby - lekko się uśmiechnąłem w jego kierunku.
Wstałem z krzesła i ruszyłem nalać sobie wody, lecz w pewnym momencie poczułem jak kręci mi się w głowie, więc złapałem się krawędzi zlewu.
- Czasami wolałbym nie żyć, tak na dobre - powiedziałem bardziej do siebie, lecz jestem pewien, że bożek też to usłyszał.
Nalałem sobie wody, a następnie ją wypiłem.
- Wrócę do siebie, w razie czego wiesz gdzie się podziewam.. - rzekłem odkładając szklankę do zlewu i kierując swoje kroki na zewnątrz. - I nie, nie próbuj mnie zatrzymać, proszę.
Miałem wielką nadzieję, że chłopak za mną nie pójdzie, a co za tym idzie da mi aktualnie spokój.
Zaciągając kaptur, skierowałem swe kroki w stronę bagien. Musiałem porozmawiać z Victorią, ale jak się okazało, ona mnie szybciej wywęszyła niż ja zdążyłem powiedzieć "Chuj ci w dupę".
- Czego tu szukasz? - zapytała zeskakując z drzewa.
- Ciebie, ale widzę, że nie muszę już tego robić. Coś ty sobie myślała, porywając Eredina? - syknąłem.
- Słuchaj, chciałam się zabawić dobra? A ciebie znam, wiedziałam, że się nie wściekniesz na mnie.
- A jak bym to zrobił?! Jakbym w końcu nie wytrzymał i urwał ci ten głupi łeb?!
- Nie zrobiłbyś tego.
- Dobrze wiem, że chciałaś faktycznie skrzywdzić bożka, tylko nie wiedziałaś, kim jest chowaniec, nie miałaś pewności, że to ja. Chciałaś to sprawdzić, zabić go, bo po co komu tutaj bożek muzyki i innych cholerstw. Słuchaj Vici.. to, że znałem cię już na za życia nie znaczy, że będę cię traktował ulgowo. Nie jestem głupi. Wiem kto mi dał truciznę. Czyżby ta osoba nie nazywała się Black? - warknąłem wkurwiony. - Teraz daj mi spokój, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, okey? Teraz spierdalaj stąd! - zionąłem ogniem pod jej nogi, następnie odchodząc.
Miałem dość, na dodatek czułem się winny tego co się stalo, ale skąd ja mogłem wiedzieć, co strzeli do tego głupiego łba Victorii.
Wchodząc do domu poczułem czyjąś obecność, więc ruszyłem sprawdzać wszystkie pokoje. Na szczęście okazało się, że w salonie siedzi Eredin.
- Już się stęskniłeś? - zapytałem, podchodząc do szafki, skąd wziąłem kilka warzyw, a następnie wrzuciłem je do miksera wraz z odrobiną wody.
Włączyłem urządzenie i czekałem, aż koktajl będzie gotowy.
Gdy to już się stało nalałem sobie tego do szklanki i powoli zacząłem pić.
- Tak, nie mogę? - lekko się uśmiechnął.
- Wiesz, nie sądziłem, że będziesz tak szybko.
- Może po prostu mnie tak ciekawisz?
- Nie ma we mnie nic ciekawego, jak jestem wyczerpany - rzekłem, następnie wypijając mój koktajl, umieszczając później szklankę w zlewie. - Daj mi chwilę okey? Włącz sobie jakiś program czy coś, ja muszę się doprowadzić do porządku - mówiąc to zniknąłem w łazience, gdzie wszedłem pod prysznic aby, ogarnąć się chociażby w minimalnym stopniu.
***
Po dwudziestu minutach, wyszedłem z pomieszczenia w dresach i usiadłem obok chłopaka.
- No to po co przyszedłeś? - powiedziałem uwodzicielko.
- Chciałem cię po prostu zobaczyć.
- Jasne - mruknąłem, następnie go całując. Pocałunek był długi i namiętny, przez co wyczułem na swoim udzie wzwód chłopaka, przez co mruknąłem.
- Widzę, że ci się to bardzooo podoba.. - popatrzyłem w jego oczy, zauważając jak jego oczy wręcz błyszczą.

652.
Łap badzioka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz