Gdy Eredin usiadł za mną myślałem, że zaraz dostane takich zakwasów, że się zesram.
Spiąłem się jak struna, co tutaj jest bardzo dobrym doborem słów.
Bożek, próbował mnie przekonać abym chwycił jego wiosło jak normalny człowiek, lecz mi cały czas to nie pasowało i je odwracałem. Kto normalny chwyta gryf w lewą rękę?! Ja tak nie umiałem przez co byłem dobrym powodem do śmiechów. Co poradzić, że jestem leworęczny i za cholerę nie pasuje mi takie trzymanie gitary.
- Dobra mam dość, nic tak nie osiągniemy - rzuciłem po piętnastu minutach, kiedy Eredin śmiał się z moich głupich pomysłow trzymania gitary.
- Już się poddajesz? Jak tak możesz?
- Mogę - warknąłem, na co chłopak uniósł lekko swoją brew.
- Dlaczego ty na mnie warczysz?
- Bo jestem smokiem i mogę - wywróciłem oczami, po czym oddałem mu jego elektryka.
Siedzieliśmy w ciszy przez pieprzone pięć minut, a ja nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. O co chodzi w ogóle? Z jednej strony miałem rodzinę na dole, którą mogę widzieć ale oni i tak szybko zapomną. Bzdura totalna, a z drugiej strony jestem tutaj. Na przeciwko mnie siedzi przystojny bóg malowideł, który jest cholernie kuszący i pociągający, ale nie chciałbym zdradzić Ricka..
Kurwa Alex ty nie żyjesz!
Szaleństwo mam taki natłok myśli, że sam nie wiem co mam robić. Co jest rozsądne a co nie. Gubiłem się w tym świecie. Na dole miałem jasno wytyczoną drogę, którą szedłem cały czas. Byłem wtedy tak szczęśliwy, ale jakiś debil musiał mnie otruć..
Co to ma w ogóle kurwa być?!
Moje życie i życie po życiu to jakaś komedia?!
- Chcesz to możesz coś zagrać, ja sobie najwyżej ponuce - rzekłem a następnie ruszyłem w kierunku kuchni, skąd wziąłem paluszki i piwo. Tak wziąłem też do Eredina, to jego sprawa czy wypije czy nie. Ja po prostu tego potrzebowałem.
Wróciłem więc do pomieszczenia i odstawiłem wszystko na szafkę. Siadają na łóżko podałem chłopakowi puszkę, za którą podziękował i ją otworzył. Poszedłen jego tropem j zrobiłem to samo. Fakt, jest dość wcześnie, ale jebać to.
Usłyszałem pierwsze dzwięki gitary i zacząłem powoli nucić, gdyż znałem to na pamięć. Z resztą wchodziłem kiedyś z tym do ringu. Nie wiem co mi wtedy odchrzaniło, ale zawsze miałem inną piosenkę na wejście.
- I remember years ago
Someone told me I should take
Caution when it comes to love, I did...
Mężczyzna siedzący na przeciwko grał dalej, a ja dalej nuciłem starałem się robić to bardzo cicho, lecz nie wychodziło, gdyż spotkałem się z lekko zdziwioną miną Eredina.
Kiedy skończył grać jedną piosenkę, chciał zaczynać kolejną, ale go powstrzymałem.
- Więcej nie nucę.. - westchnąłem patrząc na chłopaka.
- Było.. hmm.. dobrze.
- Jasne..
- Co cię męczy? - zapytał nagle.
- Nic, po prostu nie mam ostatnio humoru.
- Czyżby?
- Tak.. - syknąłem i wziąłem łyk piwa.
***
Szczerze? Nie powiedziałbym, że w ciągu godziny wypijemy po trzy piwa i będziemy dyskutować o tęczach srających jednorożcami.
Oczywiście prowodyrem tej rozmowy był Eredin.
Odkładając puszkę na bok, połozyłem się wygodnie na łóżku i obserwowałem chłopaka, który nie wiedział co ma ze sobą zrobić. W sumię nie dziwię mu się, też bym nie wiedział.
Z lekkim uśmiechem na twarzy, pociągnąłem go za koszulkę, tak aby opadł koło mnie.
W tym momencie nie obchodziło mnie nic. Więc pocałowałem gnoja, a on to odwzajemnił. Czułem się cudownie w jego towarzystwie, lecz i tak miałem jeden wielki napis stop w głowie, który nie dawał mi przejść za daleko. Z resztą nawet bym jeszcze tego nie chciał.
- Chodź tu.. - mruknąłem podnosząc się do siadu. Po chwili na moich kolanach znalazł się bożek, który oplutł mnie nogami.
Chwyciłem jego twarz i wpoiłem się ponownie w jego usta. Teraz wszystko po prostu w mojej głowie runęło. Muszę na nowo żyć, a nie czekać na jakieś zbawienie.
Usłyszałem pomruk wydobywający się z jego ust, przez co cholera się podnieciłem. Czułem, że staję się twardy, ale nie chciałem na razie dochodzić do takiego stopnia znajomości. Aktualnie wystarczą mi pocałunki.
- To nie ty powinieneś na mnie siedzieć? - mruknął w końcu.
- Hmm?
- Jesteś niższy - zaśmiał się cicho.
- Zjebałeś atmosferę, jak tak mogłeś? - rzekłem poprawiając mu włosy.
- Marudzisz..
- Jak zawsze - odpowiedziałem lekko się uśmiechając, ale po chwili mój banan na twarzy zamienił się w lekki grymas, gdyż moja kochana noga się właśnie odezwała.
Czasami nienawidzę swojego ciała..
698
Krotkie ._.
Eredin?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz