Światło panującego na niebie księżyca oświetlał lekko twarz Ashera, która za bardzo zaczęła naruszać moją przestrzeń osobistą. Nie miałem nawet jak się wybronić prze to, że skrępował mi ręce nad głową...a chętnie bym mu teraz przywalił. Sama pochwa miecza jest wystarczająco twarda by nabić komuś siniaka, więc nie miałbym powodu od razu ranić go ostrzem.
- Wybacz... Ale muszę, to silniejsze.. - Wyszeptał, a mnie przeszły ciarki. Wiedziałem by mu nie ufać...no ale Kulki ryżowe no... Tak szybko musiały mnie zgubić?
- Asher nie rób niczego głupiego - Szarpnąłem się jeszcze raz, lecz uścisk na moich nadgarstkach nadal się wzmacniał. Skąd on ma u licha tyle siły w jednej ręce? Przecież to nie możliwe, bym był, aż tak słaby.
Wolną dłonią ujął mnie za podbródek uniemożliwiając jakiegokolwiek ruchu głową. Byłem po prostu zmuszony patrzeć w jego czerwone jak ogień oczy. Już wcześniej uważałem je za dość wyjątkowe. Czerwień jest kolorem dość niebezpiecznym... bardzo ciepłym i ostrym zarazem. Właśnie po tym kolorze można łatwo stwierdzić, że dana osoba nie ma łatwego charakteru.
Nie miałem już jak się bronić. Ręce zablokowane, nie mogę sięgnąć po katanę , a nogi na nic się nie zdadzą, bo źle stanął. Mogłem czekać jedynie na to, co zaraz zrobi. Przy najbliższej okazji na pewno się uwolnię i coś mu zrobię. Nie czekałem za długo, gdyż Asher od prawie od razu zmniejszył między nami odległość do zera zamykając przy tym oczy. Zacisnąłem usta w wąska linię i nawet nie drgnąłem. Wbrew pozorom zrobił to delikatnie, więc dyskomfort nie był zbyt duży...Nawet jak moje poliki lekko się różowiły.
Myślałem, że po tym po prostu się odsunie i uzna to za wystarczające, lecz się myliłem. Pocałunek stał się bardziej nachalny, a ręka, która wcześniej trzymała mnie za brodę przeniosła się na biodro...czyli kolejne miejsce, którego nie powinien tknąć. Zaczynałem mieć lekkie obawy czy to nie pójdzie za daleko... i moja płeć mu w tym nie będzie przeszkadzała. Na pewno będzie zdziwiony, bo przecież przez cały czas dbał o mnie jak o dziewczynę, którą próbuje wyrwać, a tu taka niespodzianka.
- A...Asher nie.....- Udało mi się szepnąć, gdy pocałunek na moich ustach na chwilę zelżał, a ręka wykonała zbyt niebezpieczny ruch, a dokładniej wsunęła się pod moją bluzkę dotykając ciepłą skórę na brzuchu. Przeszły mnie ciarki i znów się szarpnąłem odwracając głowę w bok. Nie chciałem, by posunął się jeszcze dalej, a zarazem widział łez, które zebrały się w moich oczach. Nie teraz...emocje ogarnijcie się. Czuje się bezradny i zagrożony, ale to nie powód do ronienia łez. Zamrugałem, by się ich pozbyć, albo opóźnić ich wypłynięcie na rumiane policzki.
- Nie podoba ci się? - Czarnowłosy przejechał dłonią po moim boku, aż nie zatrzymał się przy żebrach. Spojrzałem na niego kątem oka i dostrzegłem w jego oczach lekkie ...zwątpienie?
- Nie podoba ci się? - Czarnowłosy przejechał dłonią po moim boku, aż nie zatrzymał się przy żebrach. Spojrzałem na niego kątem oka i dostrzegłem w jego oczach lekkie ...zwątpienie?
- Nie! I brawo debilu... zawarłeś właśnie ze mną kontrakt - Syknąłem. Była to kolejna rzecz, którą od tak wiedziałem. Skąd? Pewnie mój stwórca o to zadbał. Dłoń chłopaka przeniosła się na mój mostek i pojechała wyżej, jakby czegoś szukał. Nie czułem się zbyt pewnie, choć nie powinno mnie to ruszać. Wciągnąłem jedynie brzuch, gdy zimny wiatr postanowił również skorzystać z okazji i wlecieć mi pod ubranka.
- Kurde.... co? - Brwi chłopaka zmarszczyły się i zabrał rękę. Oho... czyżby w końcu się kapnął, że jestem facetem i nie mam poduszeczek do macania?
- Coś nie tak? - Uśmiechnąłem się niewinnie i korzystając z chwili jego dezorientacji wyrwałem ręce z uścisku sięgając po katanę. - Zabieraj ręce, albo je stracisz.- Warknąłem już mniej pobłażliwie. Ash się cofnął widocznie nadal nie ogarniając co się właściwie stało.
- Coś nie tak? - Uśmiechnąłem się niewinnie i korzystając z chwili jego dezorientacji wyrwałem ręce z uścisku sięgając po katanę. - Zabieraj ręce, albo je stracisz.- Warknąłem już mniej pobłażliwie. Ash się cofnął widocznie nadal nie ogarniając co się właściwie stało.
- Jesteś facetem?! - W jego głosie wyczułem pretensje. Biedactwo... serio myślał, że jestem dziewczyną.
- Brawo geniuszu - Odczepiłem od paska katanę z pochwą i stanąłem w pozycji gotowej do ewentualnej obrony. Nie odsłaniałem ostrza... nadal uważałem , że nie było warto. - Jak mogłeś mnie tak pomylić no? Miałem nadzieje, ze się kapniesz. Nie chciałem ci niszczyć tej nadziei, bo nie na tym polega moja rola. Dziękuje ci za cały dzień...widziałem, że się starałeś ... no ale przykro mi. Jestem kim jestem i na to nic nie poradzisz... tak samo na fakt, że teraz jesteś moim chowańcem - Wzruszyłem ramionami. Nie byłem zbyt zadowolony z tego faktu, bo nie miałem zielonego pojęcia jak to rozwiązać... taki chowaniec będzie utrapieniem, chyba że się po tym szoku ogarnie. Na dodatek nie znam go jeszcze zbyt dobrze, nie licząc tego, że nie boi się ryzyka i jest zadziorny.
<Ash?>
<Ash?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz