Ah lato. Najcudowniejsza pora roku nie licząc panujących upałów. Ciepło jest przyjemne, lecz bez przesady oczywiście. Kagehira obecnie wybrał się na spotkanie z jakimś innym bogiem, a ja tym czasie postanowiłem poszwendać się po mieście. Na początku zamierzałem udać się na ziemie, by tam posiedzieć przy jeziorku bądź odwiedzić jedną z najlepszych lodziarni w okolicy. Wychodząc ze świątyni stwierdziłem jednak, że jest za gorąco na aż tak dalekie wędrówki i ostatecznie zawędrowałem w pobliże sklepów. Trzeba było zrobić jakieś zakupy, a zarazem rozjaśnić nieco ten mały budyneczek. Niby nie był taki zły, ale skoro mamy razem tam mieszkać to wypadałoby zadbać o komfort i tym podobne...a przede wszystkim skończyć tam sprzątać i zamknąć na klucz parę drzwi by nie wchodzić tam przez pomyłkę....
Wszedłem na teren handlowy poprawiając przy tym włosy. Związałem je w wysoki kucyk by nie grzały mnie dodatkowo. Długie kłaki są teraz dość sporą wadą, lecz nawet największy żar z nieba nie zmusi mnie do ich skrócenia. Nie byłbym wtedy sobą. I tak czułem się nieco dziwnie gdy inni mieszkańcy tego wymiaru patrzyli się na mnie jak na jakiegoś wariata... w końcu jaki facet chodzi w bluzce z odsłoniętym brzuchem jak i całymi plecami? Chyba tylko ja. Bluzę miałem zawieszoną na biodrach, lecz nie korciło mnie bym ją nakładał. Druga śmierć lecz tym razem z przegrzania nie jest mi potrzebna do szczęścia.
Zajrzałem między innymi do sklepu z typowymi pierdołami i sklepu ze słodyczami. Może i moje bóstwo ich nie lubi, ale ja w końcu mogę jeść je w spokoju nie mając obaw , że jakaś chmara białych, skaczących kulek dorwie je przede mną. Nie spieszno było mi z wyprowadzką od króliczej rodziny...w końcu dzięki nim zapoznałem się z tym światem. Stali się dla mnie prawie jak prawdziwa rodzina, lecz wiadomo , że pisklę kiedyś musi wylecieć z gniazda, a w szczególności gdy jest już bronią jakiegoś bóstwa. Nie jest to łatwe, ale takie jest życie...po życiu.
Kupiłem między innymi żelki, małe cukiereczki owocowe oraz Pocky. Nie spodziewałem się, że tutaj dam rade je dostać ... i to w miarę normalnej cenie na dodatek. Uradowany opuściłem sklep dziękując przy okazji właścicielce, która wyglądała jak Harpia. Jakim sposobem ona tymi skrzydełkami operowała kasą? Tego nie wiem i pewnie się nie dowiem. Chciałem dorwać się właśnie do cukierków lecz coś przykuło moją uwagę. Kątem oka dostrzegłem dwie drobne istotki które rzucały się oczy, a wcześniej ich nigdy nie widziałem. Obie były na bank lisimi chowańcami, lecz pod względem kolorystycznym były kompletnym przeciwieństwem. Jedna blondynka, zaś włosy drugiej przypominały świeży śnieg. To samo tyczyło się ich ubrań. Złotowłosa nosiła bardziej ciepłe kolory od swojej koleżanki, choć miały parę wspólnych elementów jak czarne rękawiczki i spódniczki, czy muszki o przeciwnych odcieniach. Powiodłem za nimi spojrzeniem po czym lekko się uśmiechnąłem. Byłem ciekaw kim są, dlatego poszedłem za nimi gdy oddaliły się na bezpieczną odległość. Oczywiście z doświadczenia nie zwracałem na siebie uwagi i nie wchodziłem do tych samych sklepów gdzie lisiczki. Po prostu nie wzbudzałem podejrzeń i kryłem się w tłumie. Gorzej było gdy wyszły za obszar miasta, gdzie miałem mniejsze pole do popisu. W jednej chwili za bardzo się spiąłem, przez co moja reakcja na ich nagłe zatrzymanie była zbyt gwałtowna i po prostu się przewróciłem. Syknąłem cicho zamykając oczy z bólu w dolnej części pleców, a gdy je ponownie otworzyłem przed nosem miałem ostrze miecza. Z pewnością nie był on zabawką.
- Mów gadzie kim jesteś. - Spytała białowłosa przyciskając mnie nogą do ziemi. Miałem wrażenie , że próbuje mnie zabić wzrokiem co byłoby zdecydowanie możliwe. Kto by pomyślał, ze taka kruszyna może być aż tak niebezpieczna? Ten świat mnie wciąż zaskakuje.
- Sae, czy ty czasem nie przesadzasz? - Odezwała się jej towarzyszka zdradzając przy tym jej imię.
Kucnęła obok mnie nie biorąc pod uwagę swojej spódniczki. Wystarczyło bym tylko kątem oka dostrzegł to czego nie powinienem i już lekko się zarumieniłem wywołując jeszcze większą irytacje u Sae.
- C...czekaj czekaj czekaj- Pomachałem rękoma odwracając pospiesznie wzrok. Jej miecz zatrzymał się jakiś centymetr od mojej klatki piersiowej. Czysty fart, a znów spotkałbym się ze stwórcą. - To nie tak jak myślisz! Jeżeli się mnie tu pozbędziesz, to pewnie wyrzucą cię z tego raju. Przemyśl dobrze to - Uśmiechnąłem się niewinnie. - Ja nie mam złych zamiarów. Chciałem do was tylko podejść i jakoś rozpocząć znajomość. To nic złego prawda? Jestem Shinaru, lecz można mi mówić Shin. A takie łażenie za ciekawymi osobami jest u mnie normą, więc przepraszam.
Ciężar na mojej klatce piersiowej ani na chwile się nie zmniejszył, a ostry jak ten miecz wzrok białowłosej nadal przewiercał mnie na wylot. W co ja znowu się wpakowałem? Chciałem tylko pogadać, a teraz jestem poniewieranym... niektórym by się to nawet podobało, ale nie jestem tego typu facetem. Tym bardziej nie lubiłem zaglądać dziewczyną pod spódniczki dlatego starałem się patrzeć gdziekolwiek byle bardziej nie wkurzyć jej.
<Naomi?>
Wszedłem na teren handlowy poprawiając przy tym włosy. Związałem je w wysoki kucyk by nie grzały mnie dodatkowo. Długie kłaki są teraz dość sporą wadą, lecz nawet największy żar z nieba nie zmusi mnie do ich skrócenia. Nie byłbym wtedy sobą. I tak czułem się nieco dziwnie gdy inni mieszkańcy tego wymiaru patrzyli się na mnie jak na jakiegoś wariata... w końcu jaki facet chodzi w bluzce z odsłoniętym brzuchem jak i całymi plecami? Chyba tylko ja. Bluzę miałem zawieszoną na biodrach, lecz nie korciło mnie bym ją nakładał. Druga śmierć lecz tym razem z przegrzania nie jest mi potrzebna do szczęścia.
Zajrzałem między innymi do sklepu z typowymi pierdołami i sklepu ze słodyczami. Może i moje bóstwo ich nie lubi, ale ja w końcu mogę jeść je w spokoju nie mając obaw , że jakaś chmara białych, skaczących kulek dorwie je przede mną. Nie spieszno było mi z wyprowadzką od króliczej rodziny...w końcu dzięki nim zapoznałem się z tym światem. Stali się dla mnie prawie jak prawdziwa rodzina, lecz wiadomo , że pisklę kiedyś musi wylecieć z gniazda, a w szczególności gdy jest już bronią jakiegoś bóstwa. Nie jest to łatwe, ale takie jest życie...po życiu.
Kupiłem między innymi żelki, małe cukiereczki owocowe oraz Pocky. Nie spodziewałem się, że tutaj dam rade je dostać ... i to w miarę normalnej cenie na dodatek. Uradowany opuściłem sklep dziękując przy okazji właścicielce, która wyglądała jak Harpia. Jakim sposobem ona tymi skrzydełkami operowała kasą? Tego nie wiem i pewnie się nie dowiem. Chciałem dorwać się właśnie do cukierków lecz coś przykuło moją uwagę. Kątem oka dostrzegłem dwie drobne istotki które rzucały się oczy, a wcześniej ich nigdy nie widziałem. Obie były na bank lisimi chowańcami, lecz pod względem kolorystycznym były kompletnym przeciwieństwem. Jedna blondynka, zaś włosy drugiej przypominały świeży śnieg. To samo tyczyło się ich ubrań. Złotowłosa nosiła bardziej ciepłe kolory od swojej koleżanki, choć miały parę wspólnych elementów jak czarne rękawiczki i spódniczki, czy muszki o przeciwnych odcieniach. Powiodłem za nimi spojrzeniem po czym lekko się uśmiechnąłem. Byłem ciekaw kim są, dlatego poszedłem za nimi gdy oddaliły się na bezpieczną odległość. Oczywiście z doświadczenia nie zwracałem na siebie uwagi i nie wchodziłem do tych samych sklepów gdzie lisiczki. Po prostu nie wzbudzałem podejrzeń i kryłem się w tłumie. Gorzej było gdy wyszły za obszar miasta, gdzie miałem mniejsze pole do popisu. W jednej chwili za bardzo się spiąłem, przez co moja reakcja na ich nagłe zatrzymanie była zbyt gwałtowna i po prostu się przewróciłem. Syknąłem cicho zamykając oczy z bólu w dolnej części pleców, a gdy je ponownie otworzyłem przed nosem miałem ostrze miecza. Z pewnością nie był on zabawką.
- Mów gadzie kim jesteś. - Spytała białowłosa przyciskając mnie nogą do ziemi. Miałem wrażenie , że próbuje mnie zabić wzrokiem co byłoby zdecydowanie możliwe. Kto by pomyślał, ze taka kruszyna może być aż tak niebezpieczna? Ten świat mnie wciąż zaskakuje.
- Sae, czy ty czasem nie przesadzasz? - Odezwała się jej towarzyszka zdradzając przy tym jej imię.
Kucnęła obok mnie nie biorąc pod uwagę swojej spódniczki. Wystarczyło bym tylko kątem oka dostrzegł to czego nie powinienem i już lekko się zarumieniłem wywołując jeszcze większą irytacje u Sae.
- C...czekaj czekaj czekaj- Pomachałem rękoma odwracając pospiesznie wzrok. Jej miecz zatrzymał się jakiś centymetr od mojej klatki piersiowej. Czysty fart, a znów spotkałbym się ze stwórcą. - To nie tak jak myślisz! Jeżeli się mnie tu pozbędziesz, to pewnie wyrzucą cię z tego raju. Przemyśl dobrze to - Uśmiechnąłem się niewinnie. - Ja nie mam złych zamiarów. Chciałem do was tylko podejść i jakoś rozpocząć znajomość. To nic złego prawda? Jestem Shinaru, lecz można mi mówić Shin. A takie łażenie za ciekawymi osobami jest u mnie normą, więc przepraszam.
Ciężar na mojej klatce piersiowej ani na chwile się nie zmniejszył, a ostry jak ten miecz wzrok białowłosej nadal przewiercał mnie na wylot. W co ja znowu się wpakowałem? Chciałem tylko pogadać, a teraz jestem poniewieranym... niektórym by się to nawet podobało, ale nie jestem tego typu facetem. Tym bardziej nie lubiłem zaglądać dziewczyną pod spódniczki dlatego starałem się patrzeć gdziekolwiek byle bardziej nie wkurzyć jej.
<Naomi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz