Czułem się dziwnie w całej tej sytuacji. Nie sądziłem, że aż tak szybko znajdę sobie chowańca, albo przynajmniej .... zrobię to z własnej nie przymuszonej woli. Mogłem uświadomić go wcześniej, to nie doszłoby do całej tej sytuacji. Ale nie.... Musze mieć ten przeklęty instynkt, by nie psuć nikomu nadziei nawet jeżeli wychodzi to poza własne morale. Wciąż trzymałem w dłoni róże którą mi podarował ... a raczej mojemu żeńskiemu wizerunkowi które sobie ubzdurał. Kwiat nadal wyglądał pięknie, a światło księżyca dodatkowo podkreślało biel jego kwiatków. Znów delikatnie zaciągnąłem się jego zapachem, by jakoś uporządkować sobie myśli, choć nic to nie dawało.
Czułem się jak w pułapce bez wyjścia.
Obciążony.
Nie wiedzący, co zrobić w takiej sytuacji.
- Nie będę od ciebie dużo wymagał ... jakoś dawałem sobie radę do tego czasu, lecz.... ewentualnie będę potrzebował pomocy na ziemi - powiedziałem gdy cisza zaczęła mnie lekko denerwować. Wywierała presje, która jeszcze bardziej zaprzątała moje myśli.
- Niby po co? Masz broń przecież - burknął na odpowiedź. Szedł nieco za mną, więc zwolniłem byśmy wyrównali krok.
- Ostatnio spostrzegłem, że w ciemnych zaułkach coś się kryje... nie wiem co, ale czułem, że jest to niebezpieczne. Poza tym ty lepiej znasz tamten świat... - Spojrzałem na niego nadzwyczaj spokojnie. Tamte emocje, które towarzyszyły mi w lasku już uleciały. Teraz chciałem jedynie pokojowych relacji i by nie pomyślał, że specjalnie go uwiodłem, czy okłamywałem.
- Wybacz, że pytam Aorine, ale nurtuje mnie to odkąd Cię poznałem, nie chcę czegoś zgałganić, czy Cię obrazić. Powiedz mi proszę, czemu używasz "męskich końcówek"Zganiłem się w myślach za tak głupią odpowiedź. Mogłem wtedy powiedzieć, że jestem facetem...
- Umm, jakoś tak odruchowo
- Poza tym możesz zamieszkać w mojej świątyni o ile nie zbliżysz się do mnie na więcej niż metr - Dodałem, nim rozmyśliłem się. Nie wiedziałem jak mogłem się do od niego odnosić. Znam go od parę dni, a ten już chciał się do mnie dobrać. Gdzie tu poznanie drugiej osoby? Subtelność czy coś w tym stylu? On chyba nie rozumiał znaczenia słowa "romantyczność" , choć szczerze zaskoczył mnie tym wypadem do kawiarenki i różą. Za to należą mu się gratulacje.
-Nie potrzebuje twojej łaski ....
-To nie łaska , tylko oferta gburze - napuszyłem poliki urażony. Nie robię mu żadnej łaski! Można to bardziej uznać za dobroć serca, że oferuje mu dach nad głową.
Boże przenajświętszy. Mam nadzieję, że uda mi się wyzdrowieć przed egzaminem wstępnym. Tyle nauki , a teraz może to wszystko pójść na marnę.
Przeszły mnie ciarki, gdy usłyszałem obcy głos w głowię. Nadal do tego nie przywykłem, więc takie nagłe modlitwy przyprawiały mnie o stan przed zawałowy.
- Świetnie... mamy robotę - Mruknąłem i potrząsnąłem lekko głową. W myślach pojawił mi się obraz młodego chłopaka wśród ster książek i papierków. Uczył się zawzięcie do egzaminu wstępnego na studia o wymarzonym profilu, lecz akurat rozłożyła go grypa. Mimo iż powinien leżeć w łóżko on i tak siedział przy biurku pod kocem i z pudełkiem chusteczek. Prócz niego widziałem tam kogoś jeszcze...a raczej coś, gdyż nie wiedziałem do czego mogę to porównać. Czarna zjawa bez przerwy trzymała się blisko niego od czasu do czasu przysiadując na jego ramię. W tym samym momencie, gdy stwór dotykał chłopaka, ten dostawał ataku kaszlu, lub zaczynał usypiać na siedząco. To on musiał był przyczyną stanu tego człowieka... innej opcji nie było.
- Chciałeś powiedzieć, że ty masz robotę - Moją wizje przerwał głos Ashera. Naprawdę mu się nie podobała ta sytuacja...z resztą jak mi. Ale w porównaniu do niego, ja starałem się jakoś dogadać.
- Nie przejęzyczyłem się. Jakiś dziwny stwór atakuje mi wierzącego... a on musi zdać do wymarzonej szkoły - Stanąłem przed ciemnowłosym i napuszyłem poliki. Pewnie w tej chwili wyglądałem jak małe, uparte dziecko, ,lecz sytuacja tego wymagała. Nie wiedziałem czym jest ten stwór i czy jest dla mnie niebezpieczny. Wolałem nie ryzykować. - Poza tym skoro nie chcesz ze mną mieszkać, to pewnie poszedłbyś na ziemie... więc masz po drodze. - Dodałem krzyżując ręce na piersi. Nie chciałem mu rozkazywać, choć pewnie w ostateczności będę musiał.
<Ash?>
<Ash?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz