poniedziałek, 12 lutego 2018

Od Shiarou CD Soushiego "Odbicie w krzywym zwierciadle"


   Odwróciłam głowę w przeciwną stronę, uciekając wzrokiem od białowłosego. Szczerze mówiąc, żadna z tych opcji mi nie odpowiadała. Każda miała w sobie coś, co mnie od niej odpychało. Na basenie była woda, której, choć daleko było mi do kota, nie lubiłam. A przynajmniej takiej chlorowanej, za bardzo drażniła mi oczy i nos. Pokój hotelowy chyba za bardzo kojarzył mi się teraz ze wspomnieniami. To wszystko przez ten wczorajszy poranek, mghr. Może gdybym wtedy nie została sama albo gdybym w ogóle się tam nie znalazła, to nie miałabym teraz problemu, żeby tam znowu pójść. Cóż, stało się.
   Co do mieszkania... Tak, Soushi zdecydowanie dobrze nazwał to miejsce mieszkaniem a nie domem. Nie potrafiłam tak nazwać miejsca, które omijałam szerokim łukiem. Poważnie, moje mieszkanie odwiedzałam rzadziej niż aptekę, w której i tak bywałam tylko okazjonalnie. A to w dalszym ciągu było ze trzy razy częściej niż we własnym lokum.
   Akurat to dlaczego unikałam tego miejsca jak tylko mogłam, nie stanowiło dla mnie żadnej zagadki. Byłam w pełni świadoma, że ma to związek z moim dawnym życiem, jeszcze na ziemi i że nie pozbędę się tego tak łatwo, jak początkowo sądziłam.
 - Więc jak? - Lisiasty ponaglił mnie w odpowiedzi, najwyraźniej zależało mu na czasie, co mi w sumie po części powiewało jak flaga na maszcie. Właściwie dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że od dłuższego czasu milczałam, zamiast normalnie mu odpowiedzieć.
 - Z trojga złego wolę chyba swoje mieszkanie. - Wzruszyłam ramionami, od razu kierując swoje kroki w stronę, gdzie znajdowały się stare już nieco rozsypujące budynki. Przez chwilę zastanawiałam się nawet czy trafię do wejścia, gdyż ukrywało się ono dość dobrze, by czasem ktoś nieproszony nie postanowił wejść do środka. Chociaż było to w tak rzadko odwiedzanym miejscu, że napad rabunkowy byłby raczej cudem niż możliwością.
 - Trojga złego? Nie lubisz basenu? - Zapytał jakby zawiedziony moją odpowiedzią, co nieco mnie rozśmieszyło.
 - A tobie nie przeszkadza chlor w basenowej wodzie? - Zastrzygłam uszami, zerkając na białowłosego kątem oka. Różnobarwne tęczówki spoglądały na mnie ciekawie z iskierkami w oczach, które mówiły dość otwarcie, że ich właściciel coś kombinuje.
   Droga do mojego mieszkania minęła nam w sumie na przyjemnej rozmowie, w czasie której, jak zwykle, docinałam Soushiemu. Byłam niemal pewna, że chłopak załapał już, że w ten sposób okazuję także, że kogoś lubię. W niewielu sytuacjach potrafiłam powstrzymać się od bycia wredną czy zwyczajnie złośliwą, taki był mój urok.
   Po kilkunastu minutach wyszliśmy z miasta i naszym oczom kilkaset metrów dalej ukazały się ruiny jakiejś starej świątyni, porośniętej już przez najróżniejsze rośliny, które trzymały te kamienie w kupie. Od zewnątrz może nie wyglądało to zbyt przytulnie i na pewno nie zachęcało, by wejść do środka, jednak wnętrze urządziłam całkiem przytulne.
   Podeszliśmy do budowli bliżej i zaczęliśmy ją obchodzić ze wszystkich stron, gdyż jak zwykle nie pamiętałam z której strony ulokowane jest wejście. Koniec końców to był chyba mój rekord w znajdywaniu go, a to za sprawą Bielusia, który zwrócił moją uwagę na dziwnie ułożone gałęzie płaczącej wierzby.
   Odsunęłam liście i otworzyłam drzwi kluczykiem, który zawsze nosiłam przy sobie w kieszonce koszulki. Otworzyłam drzwi i wprowadziłam kitsune do sporawego pomieszczenia, gdzie miejsce wypełniało sporych rozmiarów łóżko, jakaś sofa, stolik, krzesła, telewizor... Prąd i inne najpotrzebniejsze rzeczy szły tutaj z miasta pod ziemią, ktoś kto mieszkał tu przede mną pociągnął całą tą instalacje, tak by nie psuć krajobrazu.
    Zrzuciłam buty i podreptałam na sofę, na którą od razu runęłam niczym kłoda, przytulając do siebie czarny puchaty koc. Potrzebowałam go czasem w zimie, kiedy zdarzało mi się tu spać. Niestety klimatyzacja była naturalna i nie miałam jej jak kontrolować. Był tylko dach i drzwi, ale szyb w oknach zero.
 - Możesz się rozglądnąć, ale wątpię czy coś znajdziesz. Nie bywam tu często. Zapewne nawet lodówka jest pusta... - Mruknęłam, strzygąc przy tym uszami i machając powoli ogonem. Przymknęłam powoli oczy, jednak nie na tyle, by stracić swojego gościa z pola widzenia. Wolałam mieć go na oku.


Soushi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz