wtorek, 27 lutego 2018

Od Niyumi CD Kiyuki'ego "Papierowy żuraw"


   Znieruchomiałam natychmiast, kiedy mój umysł powoli przetwarzał to co się właśnie stało, a kiedy skończył, moja twarz spłonęła jeszcze większym rumieńcem niż do tej pory, więc szybko ukryłam ją w dłoniach. Naprawdę da się być jeszcze czerwonym...? Poczułam na plecach jak klatka piersiowa Kiyuki'ego drga przy cichym śmiechu, który wydobywał się z jego gardła. Mimo wszystko bardzo lubiłam ten dźwięk. Taki łagodny, spokojny, jakby się bał, że w wyższej tonacji zrobi komuś krzywdę.
   Położyłam uszy po sobie, z delikatnym uśmiechem na ustach, oddychając głęboko. Czułam się trochę lepiej, po powiedzeniu bóstwu prawdy, cała zazdrość, która siedziała do tej pory we mnie uleciała jak powietrze z przekłutego balonu. To było jak zrzucenie z siebie części balastu ciążącego mi na barkach. Części, bo mimo zapewnień białowłosego nie byłam szczególnie radosna na wieść o porannym spotkaniu, jednak nie miałam innego wyjścia jak przystać na tą propozycję.
   Chciałam wstać, żeby wrócić do swojego pokoju, ale nie mogłam, bo bóg sprawiedliwości cały czas trzymał ręce oplecione wokół mojej talii. Właściwie nie chciałam się ruszyć, było mi dobrze z tą bliskością, chociaż fundowała mi ona często rumieńce na policzkach.
 - Y-yuki muszę iść... - Mruknęłam cicho, zaciskając lekko palce na rękach mężczyzny. Tak bardzo nie chciałam, żeby mnie puścił..
 - Zostań ze mną na tą jedną noc.. - Powiedział cicho wprost do mojego ucha, a ciarki rozeszły się po całym moim ciele. Pokręciłam szybko głową, wiedząc doskonale jakie myśli biegną w stronę mojego umysłu, a nie miałam ochoty o tym teraz rozmyślać.
 - Z-zgoda... - Kiwnęłam głową, zerkając kątem oka na Yuki'ego i typowy dla niego, łagodny uśmiech. Odwzajemniłam gest, układając się na posłaniu obok boga, który niemal natychmiast przytulił mnie do siebie. Przez chwilę nawet odniosłam wrażenie, że Kiyuki się czegoś boi, ale szybko odepchnęłam tę myśl. Czego miałby się niby bać? Wtuliłam się mocno w złotookiego i zamknęłam oczy, biorąc głęboki wdech. To będzie przyjemna noc...

~*~

   Stałam ze spuszczoną głową i zawstydzona przyglądałam się własnym butom, nie mogąc, a może raczej nie chcąc, uwierzyć we własną naiwność. Oraz głupotę. Chociaż Aorine, Bóstwo Nadziei, sam przyznał, że często jest mylony z kobietą, więc miałam przynajmniej pocieszenie, że nie byłam w tym sama. Oczywiście Yuki śmiał sie ukradkowo z całej sytuacji, ale nadal próbował załagodzić moje zawstydzenie głaskaniem po głowie.
 - Sumimasen... - Mruknęłam, kiedy na moment zostałam sama ze złotookim, ponieważ czarnowłosy musiał załatwić jeszcze jedną rzecz w sklepie, przed naszym zejściem na ziemię. Nim wielbiciel origami zdążył się odezwać, powrócił nasz nowy znajomy z informacją, że jest gotów do wyprawy. Popatrzyliśmy na siebie z Yuki'm, po czym kiwnęłam głową, zaciskając palce na rękojeści swojej katany. Jeszcze przed naszym wyjściem sprawdziłam, czy wszystko jest z nią w porządku i czy ostrza są wystarczająco ostre. Oczywiście musiałam się przy tym skaleczyć, więc teraz miałam dłoń w bandażu, który bóg zawiązał... Tak, żeby się trzymało.
   Ao przeniósł całą naszą trójkę na ziemię, jednak... Nie była to Japonia, tego byłam pewna, zaraz po tym jak zobaczyłam ciemne chmury widzące nad zamglonym miastem. Chwilę potem poczułam na odsłoniętych częściach ciała drobne ukłucia zimna, które okazały się drobnym deszczem. Rozejrzałam się dookoła, przyglądając się uważnie każdemu budynkowi, odnosząc dziwne wrażenie, że znam to miejsce. Pewnie jeszcze z życia, chociaż tego też nie byłam pewna. Po śmierci moja pamięć zaczęła szwankować, nie tylko odnośnie poprzedniego życia.
   Ruszyłam za mężczyznami, mając oczy i uszy szeroko otwarte w razie, gdyby jakiś stwór się przypałętał i chciał zaatakować znienacka. Co w takiej mgle nie było w sumie takim dużym wyzwaniem.
 - To tutaj mieszkają i chyba oboje nawet są w domu. - Powiedział Kiyuki, zatrzymując się przed jednym z mniejszych domków, które połączone tworzyły długi korytarz ciągnący się... Właściwie tylko w jedną stronę, w tą z której przyszliśmy. Bogowie zaczęli między sobą rozmawiać o problemie, a ja przyglądałam się ciekawie widokowi przede mną, machając ogonem w tą i z powrotem i co chwila strzygąc uszami.
   Dwa czy trzy domy dalej ulica łączyła się z jakąś inną, która biegła do niej prostopadle, a zaraz za nią zaczynał się most, na który wejście mieli tylko piesi. Mgła była w tym miejscu nieco rzadsza, dlatego z trudnościami, ale jednak udało mi się dostrzec przy barierce dwie postacie. Zaciekawiona powolnym krokiem ruszyłam w ich stronę, wytężając wzrok, by dostrzec jak najwięcej szczegółów. Może poznam te osoby?
   Zastrzygłam uszami i zatrzymałam się będąc jakieś trzy metry od nich i nie do końca mogąc uwierzyć w to co widzę. Wysoka blondynka, którą zresztą dobrze znałam, stała obok szczupłego i niewiele wyższego młodego chłopaka o platynowych włosach, które opadały na jego spuszczoną twarz. Chyba ani jedno, ani drugie mnie nie zauważyło, więc przybrałam postać lisa, która ze względu na swój rozmiar była mniej widoczna i zbliżyłam się po cichu do nich.
   Co Tsubashi tutaj w ogóle robiła? Z tego co pamiętam, to mówiła, że bardzo nie lubi wypraw na ziemię, bo źle się tutaj czuje. Między innymi dlatego zrezygnowała z przynależenia do jakiegoś bóstwa, wolała pomagać w Kami innym. Usiadłam niewielki kawałek od stóp blondyna w niewidocznym dla kobiety miejscu i przysłuchiwałam się jego smutnemu głosowi.
 - Ona była dla mnie naprawdę ważna, rozumiesz...? Nikt wcześniej nie był aż tak ważny, oddałbym za nią wszystko, gdybym tylko mógł.. -Pociągnął nosem, po czym zaśmiał się krótko i bez humoru. - Teraz tak mówię, a wtedy byłem za bardzo uparty... I teraz jeszcze mieszkam tam blisko tego cholernego miejsca... Tego przeklętego mostu, który powinni spalić, żebym nie musiał na niego patrzeć. A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Że ona mi się śni. Co noc widzę jak płacze oparta o ramię mojej mamy, tylko po to, żeby po chwili spojrzeć na mnie z radosnym uśmiechem, tym, którym obdarzała mnie zawsze, nawet w najgorszej chwili... A potem po prostu przechyla się do tyłu i spada z tego pieprzonego mostu! - Uderzył ręką w metalową barierkę. Drgania rozeszły sie w obie strony, docierając też do mojego kręgosłupa, który stykał się z chłodną i mokrą powierzchnią. - Widzę te białe kosmyki, które znikają w oddali... Tak bardzo chciałbym sie cofnąć w czasie i to naprawić. Złapać ją w odpowiednim momencie...
   Przechyliłam łeb w bok, rozmyślając nad tymi słowami. Nad smutkiem, który wypełniał tego chłopaka i który odczuwałam nawet ja. Miałam ochotę podejść i go przytulić, zapewnić, że ktokolwiek nie zginął wtedy, teraz na pewno jest dużo szczęśliwszy, ale... Przecież nie mogłam. Wyciągnęłam pysk w górę, czując jak po kilku chwilach woda zebrana na moim nosie spływa mi po pysku w postaci kilku kropli.
   Drgnęłam nagle, słysząc w oddali odgłos pociągu zmieszany z wołaniem Kiyuki'ego, który najwyraźniej trochę się przestraszył moim nagłym zniknięciem. Podniosłam się z miejsca i truchtem wróciłam do dwójki mężczyzn, ponownie stając na dwóch nogach. Przeprosiłam za swoje nagłe zniknięcie, po czym zerknęłam w tył, marszcząc czoło. Coś nie grało mi w wizycie Tsubashi na ziemi i miałam co do tego złe przeczucia. Bardzo złe.
   W pewnym momencie drzwi do domu, obok którego staliśmy, otworzyły się i wyszedł z niego przykościsty mężczyzna w garniturze, z którego twarzy można było łatwo odczytać, że jest zmęczony. Mimo to uśmiechnął się i pocałował w policzek kobietę, która stała w drzwiach i machała mężowi na do widzenia. Wpatrywałam się w jej twarz jak zaczarowana, coraz wyraźniej widząc dokładnie te same rysy twarzy we wspomnieniach.
 - Kiyuki-sama, ja ich znam... - Szepnęłam nagle, gwałtownie łapiąc mężczyznę za ubrania prawą ręką, jednocześnie nie mogą odkleić wzroku od kobiety. Znam ją. Jestem tego pewna. Wiem nawet skąd, ale to znaczy... Odwróciłam się bokiem do mostu, z którego rozległ się przeraźliwy krzyk pełen rozpaczy. Kątem oka widziałam jak matka w drzwiach również spojrzała w tamtą stronę z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Nawet mężczyzna, który wychodził do pracy, natychmiast się odwrócił.
   Odepchnęłam bóstwo Sprawiedliwości w przeciwną stronę, samej ruszając w stronę krzyku najszybciej jak tylko umiałam. Początkowo moje nogi odmówiły mi posłuszeństwa, uginając się w kolanach, jednak po chwili udało mi się zachować odpowiednią postawę i dotrzeć na miejsce, dokładnie w momencie, gdy blondyn powoli przechylał się do przodu.
 - Patrick! - Krótki krzyk wyrwał się z mojego gardła, kiedy dopadłam do metalowej poręczy oddzielającej mnie od torów na dole. Ostatnie co widziałam to ciało chłopaka bezwładnie wpadające wprost pod piszczące koła trąbiącego pociągu. W ostatniej chwili zostałam odciągnięta przez kogoś w tył, żeby nie widzieć tego strasznego widoku. Natychmiast też zasłoniono mi otwarte usta, niezbyt mocno, ale skutecznie. Przez kilka długich sekund wpatrywałam się w miejsce, gdzie jeszcze minutę temu stał Patrick - mój stary przyjaciel, którego przecież obiecałam już za życia chronić przed wszelkim złem. I teraz on zginął, na moich oczach. Bo nic nie zrobiłam...
   Poczułam jak coś wewnątrz mnie pęka na pół, oczy wypełniły się łzami, a kolana załamały pode mną ściągając wprost na mokry bruk mostu. Zgięłam się w pół zanosząc się szlochem na tyle, na ile pozwalała mi dłoń zaciskająca się na mojej buzi. Słyszałam uspokajające słowa Kiyuki'ego, który szeptał mi je wprost do ucha, jednak docierały do mnie one jakby zza jakiejś ściany, która z każdą kolejną sekundą stawała się coraz grubsza i grubsza, aż w końcu jedyne co słyszałam to dudniąca cisza. Ból rozchodził się po całym moim ciele, odbierając mi możliwość poruszenia się w jakikolwiek sposób. Jak mogłam pozwolić mu zginąć...? Przecież obiecałam... 

Yuuuuki? #dramatime

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz