czwartek, 15 lutego 2018

Od Shiarou CD Soushiego "Odbicie w krzywym zwierciadle"


Zastanowiłam się przez chwilę, machając ogonem na lewo i prawo. Do głowy przyszedł mi pewien niecny plan, który zamierzałam w najbliższym czasie wprowadzić w życie. Uśmiechnęłam się lekko, spoglądając pogodnie na białowłosego.
 - Właściwie... W lodówce powinnam mieć kostki lodu, a gdzieś w szufladzie schowaną czekoladę. Moglibyśmy zrobić napój lodowy o smaku czekolady. Lepsze to niż nic. - Wzruszyłam ramionami, zerkając w stronę kuchni. Zastanawiałam się czy czekolada faktycznie była nadal w szafkach, czy może jednak przez czas, kiedy mnie tu nie było dostała nóg i zwyczajnie gdzieś wyszła. A znając to miejsce, było to możliwe.
 - Bez mleka?
 - Do czekolady wystarczy dodać wody, a tej, z tego co widzę, mamy jej pod dostatkiem. - Puściłam mu oko, odwracając się przodem do kanapy i rozglądając się za innymi ubraniami. Gdzieś powinny być, pytanie tylko gdzie... - Byłbyś tak dobry i poszukał saszetek z czekoladą w szafkach? - Zerknęłam na Soushiego przez ramię, posyłając mu słodziutki uśmiech. Mężczyzna skinął głową i udał się w stronę kuchni, ja natomiast zaczęłam przeszukiwać najróżniejsze zakamarki w poszukiwaniu spodenek, w których chodziłam czasem w zimie. Swoją drogą to dość zastanawiające, że w zimie chodziłam w krótkich spodenkach, a latem miałam na sobie marynarkę z zimowym futrem.
   Pokręciłam głową, odganiając od siebie te bezsensowne rozmyślania na temat własnego stroju i po raz enty rozglądnęłam się po pomieszczeniu. Spodenek jak nie było, tak nie ma, więc postanowiłam zaniechać poszukiwań. Zerknęłam ukradkiem w stronę kuchni, gdzie Bieliś przeszukiwał górne szafki, nie mając bladego pojęcia, gdzie jest to czego szuka. Na szczęście ja wiedziałam i zamierzałam to sprytnie wykorzystać.
   Zsunęłam z bioder kraciasty materiał, który przyklejał się do moich ud i drażnił skórę, powiesiłam spódnicę na oparciu jednego z krzeseł, po czym wolnym krokiem skierowałam się do kuchni, rozpinając po drodze guziczki od swojej koszulki. Uprzednio jeszcze zdążyłam włączyć jakąś przyjemną dla ucha muzykę, przy której lubiłam zakręcić biodrem. Oczywiście, gdy tylko przestąpiłam próg pomieszczenia, Soushi od razu na mnie spojrzał, na co ja zaśmiałam się lekko, kręcąc głową.
 - Nie masz pojęcia gdzie tego szukać. - Stanęłam tuż pod nosem białowłosego, odwracając się do niego plecami, po czym otworzyłam lodówkę i schyliłam się powoli do najniższej półki. Zamachałam lekko ogonem, rozglądając się po całej lodówce, rozkoszując się chłodem, które jako ciężkie powietrze opadało mi na twarz i stopy. Prawdę mówiąc saszetki ze sproszkowaną czekoladą miałam tuż pod nosem, ale chciałam trochę podrażnić mojego gościa.
   Nie musiałam długo czekać, żeby poczuć jak jego palce prześlizgują się po moim prawym udzie. Sięgnęłam po kilka czekolad i podniosłam się, trzaskając drzwiami od urządzenia. Rzuciłam saszetki na blat niedaleko nas i spojrzałam w różnokolorowe tęczówki mężczyzny, unosząc przy tym jedną brew.
 - Lisek, chyba trochę się zapomina. - Mruknęłam, zawijając sobie na dłoni krawat mężczyzny, dzięki czemu mogłam go przyciągnąć bliżej siebie.
 - Sama dałaś mi do tego okazję. - Odparł, zupełnie niezrażony moimi słowami.
 - A gdzie się podział ten dżentelmen, którego poznałam, hm? Wszystkie panienki, uroczyste powitania i te sprawy... - Zaczęłam wyliczać, luzując krawat, przez co Soushi mógł się nieco odsunąć.
 - Tęsknisz za tym? - Uśmiechnął się lekko, mierząc moją postać badawczym spojrzeniem i na dłuższą chwilę zatrzymał się na wysokości biustu, który częściowo był przykryty przez biały materiał.
   Zaśmiałam się lekko i odwróciłam tyłem, ruszając z powrotem w stronę kanapy, cały czas trzymając krawat Bielusia zawinięty na palcach. Gdy byłam już wystarczająco blisko posłania, odwróciłam naszą dwójkę o sto osiemdziesiąt stopni, następnie zmuszając swojego gościa, by usiadł w spokoju.
 - Już wystarczająco zrobiłeś, teraz ja coś przygotuję. - Powiedziałam, chcąc wrócić do kuchni, jednak postąpiłam zaledwie kilka kroków, kiedy usłyszałam jak jak kitsune chce się podnieść. Natychmiast się odwróciłam, wymierzając ostrzem stworzonej przeze mnie katany w gardło białowłosego. - Nie waż się nawet ruszyć.
 - Niewiele mi zrobisz tą iluzją. - Prychnął rozbawiony, uderzając palcami w ostrze, które natychmiast się rozpłynęło.
 - W kuchni mam prawdziwe noże, chcesz sprawdzić? - Warknęłam, wchodząc do kuchni. Soushi marudził coś jeszcze o tym, że to on miał się mną opiekować, ale nie zwracałam na niego większej uwagi. A kiedy jego gadanie zaczęło mnie denerwować, wzięłam jeden z mniejszych noży i rzuciłam nim w jego stronę. Akurat cel miałam dość dobry, dlatego ostrze wbiło się w ścianę spory kawałek od głowy mężczyzny. Następnym razem nie chybię... 
   Kilka minut później wróciłam do swojego gościa z dwiema sporymi szklankami, wypełnionymi po same brzegi lodowym musem czekoladowym. Nie mam pojęcia jak udało mi się coś takiego stworzyć praktycznie z niczego i zapewne już tego nie powtórzę. Postawiłam swój kubek na stoliku, po czym podeszłam do Soushiego, który przez cały czas bacznie mnie obserwował i podałam mu jego porcję, pochylając się nad nim. Uśmiechnęłam się lekko, ciągnąc go ponownie za krawat.
 - Nie jest ci za gorąco w tym ubraniu? - Mruknęłam zalotnie, po raz kolejny przyciągając go do siebie za krawat.

Soushi? Gomene >.<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz