sobota, 17 lutego 2018

Od Yae CD Nexarona "Ciekawe miejsce do odwiedzenia według Haku"


Znalazłam się wreszcie na wąskie ścieżce, która mnie doprowadzić do miejsca mojej nowej zabawy, znajoma z pracy mówiła mi o tym miejscu, jest tu podobno świetna rozrywka dla niektórych. Ja się oczywiście zaliczałam do tych niektórych, uwielbiam rozrywkę wszelakiego rodzaju, nie musiałam do tej przygody zmieniać zbytnio swojego ubioru, było mi przewiewnie, może światło parzyło, ale dawałam radę żyć w takim upale. Jeszcze tylko parę metrów i będę na miejscu, może więcej, ale ważne ile przebyła, a ile do przebycia, nigdy więcej już nie zaufam tej zołzie. Ja się jej pozbędę na stałe, dostanie takiego kopa w tą swoją jadaczkę. Najlepiej wyślę ją tu i niech sama wraca, sama musiałam się męczyć z portalami, potem jeszcze na piechotę iść. Przez całą drogę marudziłam, mówiąc sama do siebie, jakoś musiałam zając czas łażenia po tej drodze, knując intrygi zemsty na mojej koleżance z pracy. Zbliżałam się do krańca mojej podróży. Usłyszałam ciche kroki z tyłu, odruchowo spojrzałam po otaczających mnie obiektach, zauważyłam dosyć duży kamień, teraz tylko dobrze się schować i zaczaić na wroga. Dźwięki z każdą sekundą stawały się głośniejsze, tak samo moje serce, musiałam je uspokoić w celu słyszenia własnych myśli. Ujrzałam jakiegoś kundla, od razu chciałam się na niego rzucić, dałam mu wpierw przejść kilka kroków, wyskoczyłam zza kamienia i skoczyłam w kierunku obcego. Przygwoździłam osobnika do ziemi, byłem o wiele większy ode mnie, strachu nie czułam, ale silny opór był z niego strony, w chwili gdy miał mnie przewalić odskoczyłam do tyłu na długość pięciu metrów. Zmierzyłam przeciwnika wzrokiem, w uczciwej walce nie miałam z nim szans bez broni, ale ja mam swoje ostrze, przetnę wszystko co się da, nieważne czy to kogoś marzenia, czy budynek. Moją jedyną szans jest trzymać dystans od nieznajomego, mój przeciwnik prawdopodobnie nie był skory do walki, strasznie się zdziwiłam, zazwyczaj gdy kogoś się atakuje to on zaczyna się bronić. Z tym typem było coś nie tak, ciekawił mnie, miałam nadzieję nawiązać z nim kontakt na czas mojej rozrywki na tym zadupiu. Wilk we mnie był przeciwny temu, chciał się wydostać i zacząć walczyć z kundlem, musiałam uspokoić siebie i jego jednocześnie, jesteśmy jednym, walka była niepotrzebna teraz chyba. Skoro mam łazić po tym czymś sama, podziękuję, wolę mieć jakiegoś sojusznika. Zrobiłam krok w kierunku obcego, drgnął na moment, był gotowy na mój kolejny skok w jego kierunku. Postąpiłam krok w tył, przeciwnik się rozluźnił lekko, usiadłam na ziemi, odłożyłam katanę przed siebie, oglądałam co robi piesek, chciałam pokazać swoją niechęć do walki obecnie.
-Piesku lub wilczku, jak się zwiesz?-Spytałam patrząc na niego opierając swoją głowę na łokciu, który dotykał mi kolana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz